Teściowa to najgorsze zło – w końcu wiele kobiet (a czasem nie tylko!) tak uważa. Kiedy wyszłam za Konrada, znajdowałam się w tej grupie. Zdążyłam już poznać jego mamusię – uroczą dla synka, a zrzędliwą i wyniosłą dla mnie. Mój mąż starał się ją zawsze tłumaczyć. Mówił, że kiedyś była inna, ale gdy dwa lata temu zostawił ją jego ojciec, trochę zgorzkniała.
– Sąsiadki też strasznie na nią narzekają – powiedział mi, gdy poskarżyłam się, że po raz kolejny skrytykowała mój strój na rodzinne spotkanie. – Kiedyś miała mnóstwo koleżanek na osiedlu, a teraz… rzadko kto chce z nią w ogóle rozmawiać. Została tylko pani Krysia z parteru i pani Anetka z mieszkania obok.
Teściowa była nieprzyjemna
Wcale się temu nie dziwiłam, bo teściowa naprawdę potrafiła być przykra. Na początku spierała się ze mną o wszystko, ale z czasem doszłam do wniosku, że kłócenie się z nią to jak walka z wiatrakami i po prostu starałam się ją ignorować. To chyba wkurzało ją jeszcze mocniej, bo zaczęła opowiadać Konradowi, że jestem jakaś niemrawa i chyba niespełna rozumu, bo w ogóle nie odpowiadam na jej pytania. Po którymś z kolei takim komentarzu nawet on nie wytrzymał.
– Mamo, wiesz co, zachowujesz się okropnie – powiedział ku jej głębokiemu zdumieniu. – Zrozum, Malwina to moja żona i nie zniknie, bo ty tak chcesz. Musisz się jakoś z nią dogadać, bo jeśli dalej jej będziesz dokuczać, przestaniemy w ogóle do ciebie przychodzić.
Jaka się wtedy rozpętała awantura! Teściowa zrobiła scenę, przeżywała, jak to Konrad ją rani i jakim jest wyrodnym synem. Potem dowiedziałam się, że to ja go ściągam na złą drogę, że owinęłam go sobie wokół palca, a teraz szczerzę się jak głupia, bo udaje mi się ich rozdzielić. Na koniec sama wyrzuciła nas z domu i kazała się sobą nie przejmować, bo „młodzi są teraz tacy niewdzięczni i okrutni”, a ona woli męczyć się sama, niż się narzucać.
Konrad odebrał dziwny telefon
Kolejne miesiące nie były łatwe. Konrad, który do tej pory miał dość dobry kontakt z matką, chodził rozdrażniony i nie potrafił się na niczym skupić. Widziałam, że mu jej brakuje, że często łapie się na tym, że chce wybrać do niej numer. Kiedy jednak proponowałam, żeby z nią porozmawiał, odwiedził ją, tylko beze mnie, kategorycznie odmawiał.
– Teraz jesteśmy razem – ty i ja – mówił. – Ona musi się z tą myślą oswoić. Jak to w końcu zrozumie, zadzwoni, zaprosi nas oboje, to w porządku. Wiesz, że jestem ostatni do kłótni.
Też byłam, dlatego bardzo nie lubiłam patrzeć, jak się męczy. Zaczęłam się nawet zastanawiać, jak to rozwiązać samodzielnie, ale wtedy, któregoś popołudnia, niespodziewanie do Konrada zadzwonił telefon.
– Pani Krysia? – rzucił zdumiony, odbierając połączenie. – Coś się stało?
Rozmawiał chwilę, a jego oczy robiły się coraz większe. W końcu westchnął i mruknął:
– Dobrze, pani Krysiu. Zajrzę do niej.
Czekałam niecierpliwie, aż się pożegna. Wiedziałam, że podzieli się wszystkimi informacjami, ale martwiła mnie jego zakłopotana mina.
Byliśmy zaskoczeni
– Mama podobno… zaczęła randkować – mruknął.
Zamrugałam, bo nie chciało mi się zupełnie wierzyć w to, co usłyszałam.
– Twoja mama? – rzuciłam. – No dobra. Wiesz, twój ojciec ją zostawił, siedzi sama… To źle, że szuka sobie kogoś nowego? Może… wiesz, to by jej pomogło? Przestałaby być taka?
Skrzywił się wyraźnie.
– No właśnie chodzi o to, że ona chyba nie myśli o niczym poważnym – stwierdził. – Pani Krysia mówiła, że co chwila widzi ją z innym mężczyzną. Wraca późno, zachowuje się głośno na klatce schodowej, ubiera się wyzywająco… A jak pani Krysia chciała z nią porozmawiać, to podobno się oburzyła, kazała jej się nie wtrącać i zamknęła jej drzwi przed nosem.
Westchnęłam.
– No brzmi poważnie. – Popatrzyłam na niego uważnie. – Jechać z tobą?
Nie mogliśmy uwierzyć
No i pojechaliśmy. Co prawda nie zastaliśmy teściowej, ale Konrad miał swój komplet kluczy, więc bez trudu weszliśmy do mieszkania. Zdziwił nas panujący w środku bałagan – mamusia zawsze była pedantką i wszystko musiało pozostawać sterylnie czyste.
– Kiepsko to widzę – mruknęłam, nim zdążyłam ugryźć się w język.
Postanowiliśmy, że na nią zaczekamy – w końcu przecież musiała wrócić. Mijały godziny, zrobiło się ciemno, a jej jak nie było, tak nie było. Kiedy zaczęliśmy się zastanawiać, czy się powoli nie zacząć zbierać, usłyszeliśmy na klatce głośny kobiecy śmiech. Stukały obcasy, jakiś mężczyzna coś krzyczał, a parze najwyraźniej było niezwykle wesoło.
Niewiele myśląc, wyszliśmy z mieszkania i na schodach zastaliśmy teściową z jakimś dużo młodszym lowelasem. Ona chwiała się na szpilkach, śmiejąc się jak szalona, on wyraźnie się zataczał.
– Dzień dobry państwu – stwierdził do nas bełkotliwie. – A właściwie to dobry wieczór i dobranoc. Pa, pa, Karolinko.
– Pa! – teściowa posłała mu całusa. Wyglądała… dziwacznie. W kusej sukience, grubych podkolanówkach, ostrym makijażu, z biustem na wierzchu.
– Mamo! – sapnął Konrad i natychmiast wciągnął ją do środka. – Jak ty wyglądasz?!
Uśmiechnęła się szeroko.
– Tak, jak się czuję. Świetnie, synku, świetnie.
Nie dało się z nią rozmawiać, więc poczekaliśmy, aż się położy i wyszliśmy. Wróciliśmy jednak następnego dnia po południu. Teściowa siedziała w domu i leczyła potwornego kaca. Oczywiście, dowiedzieliśmy się, że to nie nasza sprawa, a pani Krysia jak zwykle przesadza. Ostatecznie jednak uległa i obiecała zachowywać się bardziej przyzwoicie przynajmniej przed sąsiadami, choć uważała, że to zupełnie niepotrzebne.
Było coraz gorzej
Na krótką chwilę zapomnieliśmy o nowym problemie z teściową. Zajęliśmy się swoimi sprawami i po prostu wyrzuciliśmy to z myśli. Z czasem jednak Konrad zaproponował, żebyśmy się do niej wybrali na niedzielny obiad.
– Napiszę do niej – stwierdził, kiedy trochę się wahałam. – Na pewno się ucieszy.
Miałam swoje zdanie na ten temat, ale pokiwałam głową, by nie robić mu przykrości.
Kiedy wysłał do matki SMS-a, odpowiedź długo nie nadchodziła. W końcu teściowa podobno się zgodziła i kazała nam być na piętnastą. Zgodnie z zapowiedzią, byliśmy punktualnie pod jej klatką. Kiedy weszliśmy do środka, natychmiast zaatakowała nas jedna z mieszkających tam starszych pań.
– Konrad, dobrze, że cię widzę – zaczęła od razu do mojego męża. – Ty musisz coś zrobić ze swoją matką! Do czego to podobne, żeby ona tu jakieś burdy wszczynała po nocy!
Konrad odchrząknął.
– Burdy?
– A bo ja wiem, co ona tam robi? – Wyraźnie zdenerwowana, wymachiwała rękami. – Łazi z tymi facetami, każdy jeden młodszy od niej, krzyczy, chichocze jak jakaś nastolatka! I te jej stroje. – Pokręciła głową. – Mówiłam ci już dawno, że zdziwaczała, ale teraz…
– Porozmawiamy z nią – wtrąciłam szybko i pociągnęłam męża na górę.
Olała wspólny obiad
Pełni najgorszych przeczuć, zapukaliśmy do właściwych drzwi. Teściowa nie otwierała, więc Konrad użył swoich kluczy.
– Musimy to przełożyć! – doleciało natychmiast z łazienki. – Właśnie wychodzę! Zaraz będzie po mnie Bartek.
Popatrzyliśmy na siebie w zdumieniu.
– Kto? – spytał mój mąż.
– Taki facet, którego poznałam na portalu randkowym – padła szybka odpowiedź.
– Czy mama trochę nie przesadza? – spytał ostrożnie Konrad.
Wcześniej oboje wymieniliśmy zaniepokojone spojrzenia.
– Ale z czym? – spytała teściowa, przerywając malowanie ust.
Znów ten krzykliwy makijaż. Znów stylizacja jak gorąca osiemnastka.
– No, z tym wszystkim – ciągnął dzielnie. – Kolejna randka? I znowu z innym?
Wzruszyła ramionami.
– Co zrobię, że z wiekiem zrobiłam się wybredna.
Konrad jęknął.
– Mamo… ośmieszasz się – zaczął. – Ludzie gadają. Sąsiadki…
– A niech gadają. – Machnęła ręką. – Skoro nie mają co w życiu robić, niech sobie gadają, jak im się nudzi.
To się źle skończy
Od pewnego czasu odcięliśmy się od matki Konrada. On, jak to on, jest bardzo nieszczęśliwy, ale oboje mieliśmy już dość jej wszystkich ekscesów. Nie wiem jednak, czy w końcu nie trzeba będzie do niej zajrzeć. Kto wie, co jej jeszcze przyjdzie do głowy?
Jak na mój gust, to wszystko bardzo źle się skończy. Ktoś jej w końcu zrobi jakąś krzywdę, oszuka ją albo sprawi przykrość. Nie sądzę zresztą, żeby w ten sposób znalazła kogoś sensownego. Bo kto normalny poleciałby na pięćdziesiątkę, która robi się na osiemnastkę?
Malwina, 30 lat
Czytaj także: „Dostałam od babci suszone grzyby na Święta. Pomiędzy borowikami znalazłam bardzo cenną niespodziankę”
„Wróciłem na Święta z zagranicy. Chciałem zrobić żonie niespodziankę, ale zamiast niej pocałowałem klamkę”
„W Wigilię podzieliłem się kromką chleba z bezdomnym. Pierwszy raz nie czułem się samotny w Święta”