„Teściowa ciągle mną pomiata, bo jestem rozwódką. Odegram się, gdy zdradzę pikantną tajemnicę tej starej grzesznicy”

pewna siebie kobieta fot. Adobe Stock, fizkes
„– Nie powinienem ci tego mówić, bo to moja matka. Ale ona traktuje cię tak okropnie, że muszę pozbyć się skrupułów. Mama nie jest taka święta, na jaką się kreuje – powiedział mąż. – Coś takiego! – zdziwiłam się”.
/ 19.08.2024 21:15
pewna siebie kobieta fot. Adobe Stock, fizkes

Zawsze starałam się traktować ludzi tak, jak sama chciałabym być traktowana. Nie oceniam po stanie posiadania i ubraniach. Nie ma dla mnie znaczenia, czy ktoś jeździ nowiutką limuzyną, czy starym gruchotem. Nie interesuje mnie, czy moi znajomi ubierają się w markowych butikach, czy w lumpeksach. Mam w nosie, jaką kto ma przeszłość. Dla mnie liczy się tylko wnętrze człowieka.

Chciałabym powiedzieć, że dobro wraca, ale to nieprawda. Gdyby tak było, teściowa nie gardziłaby mną. Ma mnie za „grzesznicę” i „lafiryndę”, bo nie wyszło mi z pierwszym mężem. Kreuje się na świętą, tymczasem na swoim koncie zapisała sporo grzeszków.

Moje małżeństwo było pomyłką

Jedno życie to za mało, by dobrze poznać drugiego człowieka. Z Wiktorem byliśmy parą przez sześć lat, zanim stanęliśmy przed ołtarzem. Kochałam go i wydawało mi się, że wiem o nim wszystko, więc gdy uklęknął przede mną z pierścionkiem w ręku, nie miałam żadnych wątpliwości, czy powinnam przyjąć oświadczyny. Dopiero po ślubie okazało się, że mój ukochany nie jest taki, za jakiego go miałam.

Był przystojnym facetem, który podobał się kobietom. Okazało się, że potrafił to wykorzystać. Mówiąc wprost, zdradzał mnie na lewo i prawo. Nie mogłam żyć z kimś takim. Albo jestem tą jedyną, albo żegnam ozięble. Nasze małżeństwo przetrwało zaledwie 2 lata. To i tak za długo, bo na zdradzie przyłapałam go jeszcze przed pierwszą rocznicą ślubu. Jak to się mówi, lepiej późno niż wcale.

Nie zraziłam się

Niektóre kobiety po takich doświadczeniach zniechęcają się do mężczyzn. Mnie to nie dotyczyło. Nie chciałam żyć samotnie, więc nie przestałam szukać tego jedynego, który da mi szczęście. Randkowałam z różnymi facetami. Niektórych poznałam przez internet, innych przypadkowo, w typowych sytuacjach, w których kobieta poznaje mężczyznę. Byłam jednak wybredna. Musiałam. Nie mogłam przecież pozwolić, żeby nauka na własnych błędach poszła w las.

Juliana, mojego obecnego męża, poznałam trzy lata temu. Zadecydował o tym zupełny przypadek. Wracałam z pracy i złapałam gumę. Wymiana koła całkowicie mnie przerosła i już miałam dzwonić po pomoc drogową, gdy nagle obok mnie zatrzymał się samochód. Kierowca zaoferował mi pomoc, a ja w ramach podziękowania zaprosiłam go na kawę.

Spodobał mi się jego charakter

Nie był szczególnie przystojny. Ot, przeciętny facet, jakich wielu. Nie wyglądał na milionera, a jednak miał w sobie coś, co sprawiło, że od razu wzbudził we mnie zainteresowanie. Tym czymś był jego charakter. Potrafił sprawić, że czułam się przy nim całkowicie swobodnie, jakbym znała go od wielu lat. Siedziałam przy stoliku z obcym facetem, którego znałam od kilkudziesięciu minut, a mimo to miałam wrażenie, że piję kawę ze starym kumplem.

Słowo daję, tamtego dnia ani razu nie doświadczyliśmy krępującej ciszy. Rozmawialiśmy z niebywałą swobodą, a on ani razu nie sięgnął po żaden wyuczony tekst, mający sprawić, że kobieta go zapragnie. To nie ten typ faceta. Nie musiał stosować takich sztuczek, bo nawet o nic nieznaczącej bzdurze potrafił mówić w taki sposób, że nie mogłam przestać go słuchać. No i potrafił mnie rozśmieszyć, a to dla mnie bardzo ważne. Chciałam zaproponować mu drugie spotkanie, ale ubiegł mnie. Od razu się zgodziłam. Nie miałam wątpliwości, że dobrze robię i nie żałuję tej decyzji do dziś.

Teściowa mnie nie lubi

Pobraliśmy się dwa lata później. Niedługo będziemy obchodzić trzecią rocznicę. Jest mi z nim cudownie i nie mam wątpliwości, że razem doczekamy sędziwego wieku. Jest tylko jeden szkopuł – matka Juliana nie chce mnie zaakceptować.

Gdy powiedzieliśmy jej o naszych zaręczynach, mało nie udławiła się kawałkiem ciasta.

– Ale jak to? Przecież ona jest po rozwodzie – zwróciła się do Juliana.

– I co z tego, mamo? Mi to nie przeszkadza, więc tobie tym bardziej nie powinno.

– Nie przeszkadza ci to? – zdziwiła się. – Przecież z taką kobietą nie możesz stanąć przed obliczem Boga.

– Weźmiemy ślub cywilny – powiedziałam. – Najważniejsze jest przecież to, że się kochamy i chcemy spędzić ze sobą resztę życia.

– Może tobie to nie przeszkadza, grzesznico! – oburzyła się. – Ale dla Pana Boga liczy się tylko uświęcony związek, zawarty w kościele! Chcesz ściągnąć mojego syna na manowce? Ja nie wezmę w tym udziału. A ty – zwróciła się do syna – powinieneś poszukać sobie lepszej kobiety, niż takiej lafiryndy, którą już jeden chłop zostawił.

– Mamo, jak możesz!

– Bez nerwów, Julian – uspokoiłam go. – Pani Halino, moja przeszłość to moja sprawa, ale jeżeli musi pani wiedzieć, to powiem, że to ja odeszłam od byłego męża.

– Mnie tam wszystko jedno – machnęła ręką.

Dogryzała mi

Nie spodziewałam się jej na naszym ślubie, jednak Julian zdołał ją przekonać. Nie oznaczało to jednak, że pogodziła się z faktem, że ma rozwódkę za synową.

Nie pozwalała mi zapomnieć, że jestem rozwódką. Wypominała mi to przy każdej możliwej okazji – gdy wpadaliśmy w odwiedziny, przy świątecznym stole i zawsze, kiedy się widziałyśmy.

Cała jej rodzina, bliższa i dalsza, wiedziała, że mam za sobą nieudane małżeństwo. Zawsze, gdy mnie przedstawiała, musiała o tym napomknąć. „To Martyna, moja synowa. Ona jest rozwódką” – dodawała szeptem, jakby wyjawiała najbardziej wstydliwą ze wszystkich rodzinnych tajemnic. Powoli zaczynałam mieć tego dosyć.

Poznałam tajemnicę teściowej

– Julian, nie wiem, czy chcę iść na obiad do twojej mamy – powiedziałam przed jedną z wizyt u teściowej.

– Wcale ci się nie dziwię. Rozmawiałem z nią wielokrotnie, ale moje słowa do niej nie trafiają. Próbować jej coś przetłumaczyć to jak rzucać grochem o ścianę. Jeżeli wolisz, możemy zostać w domu albo pójdziemy do jakiejś restauracji.

– Nie. Nie zmieniajmy planów. Nie lubi mnie, ale to nie znaczy, że z mojego powodu mają pogorszyć się twoje relacje z matką. Będę znosić jej przytyki z uniesionym czołem.

– Nie musisz.

– Co masz na myśli?

– Nie powinienem ci tego mówić, bo to moja matka. Ale ona traktuje cię tak okropnie, że muszę pozbyć się skrupułów. Mama nie jest taka święta, na jaką się kreuje.

Julian wyjawił mi, że wiele lat temu, podczas pobytu w sanatorium, zdradziła swojego nieżyjącego już męża.

– Tata dowiedział się o tym, gdy ten mężczyzna zaczął pisać do niej listy. Wybaczył jej i nie wystąpił o rozwód. Popełnił błąd, bo mama nie wyciągnęła wniosków z tej lekcji. Rok później znów pojechała do sanatorium i znów przespała się z tym gościem. Sama przyznała się ojcu. Wiedziała, że od niej nie odejdzie.

– Coś takiego! – zdziwiłam się.

– Jeżeli jeszcze raz skomentuje twój rozwód, po prostu wykorzystaj tę wiedzę przeciwko niej. To powinno zamknąć jej usta.

Chyba coś zrozumiała

Na obiad do teściowej poszłam pewniejsza siebie niż kiedykolwiek wcześniej. Wiedziałam, co zrobić, gdy zacznie przeginać.

– Dołożę ci jeszcze ziemniaków – zaproponowała.

– Dziękuję, nie przełknę już ani kęsa.

– Jedz. Jeszcze powiesz, że ci żałuję i przez to rozwiedziesz się z moim synem.

– Nie, pani Halino. Rozwiodłabym się z nim, gdyby mnie zdradził. Nigdy pani o tym nie mówiłam, ale to właśnie zdrada zniszczyła moje pierwsze małżeństwo. Osobiście uważam, że ludzie, którzy dopuszczają się czegoś tak ohydnego, zasługują na wszystko, co najgorsze. A co pani myśli na ten temat?

– Pójdę po deser – powiedziała zmieszanym głosem.

Nie wiem, czy zrozumiała aluzję. Chyba nie, ale na razie mam całkowity spokój. Od tamtego czasu widziałyśmy się kilkakrotnie i ani razu nie dogryzła mi nawet jednym słowem.

Mam nadzieję, że na tym poprzestaniemy, ale jeżeli jeszcze raz wspomni o moim nieudanym małżeństwie, wypalę do niej jak z dwururki. Powiem, że lepiej jest być rozwódką, niż żyć u boku kogoś, kto łajdaczy się na prawo i lewo. Powiem, że jej mąż powinien być mądrzejszy. Że mógł po prostu zabrać syna i odejść od niej, zamiast poniżać się małżeństwem z taką flądrą.

Martyna, 39 lat

Czytaj także: „Od lat żyję z mężem i kochankiem. Życie jest jak gotowanie, potrzeba nie tylko soli, ale też odpowiednich przypraw”
„Rodzice chcieli zaplanować mi życie, więc zwiałam za granicę. W Stanach balowałam i zmieniałam facetów jak rękawiczki”
„Narzeczony odkrył moje erotyczne fantazje w pamiętniku. Teraz postrzega mnie jako rozwiązłą i zrezygnował ze ślubu”

Redakcja poleca

REKLAMA