„Narzeczony odkrył moje erotyczne fantazje w pamiętniku. Teraz postrzega mnie jako rozwiązłą i zrezygnował ze ślubu”

kobieta z pamiętnikiem fot. iStock by Getty Images, FreshSplash
„Moja wyobraźnia podsuwała mi przeróżne wizje, przy których nawet historia jak w >>50 twarzy Greya<< mogłaby się schować”.
/ 18.08.2024 19:30
kobieta z pamiętnikiem fot. iStock by Getty Images, FreshSplash

Pamiętnik to świętość, no nie? Przecież to jasne jak słońce! Wydawało mi się, że mój facet to wie, ale gdzie tam! Totalnie mnie zaskoczył swoim podejściem!

Od momentu, gdy jako 5-letnia dziewczynka otrzymałam od mamy i taty śliczny notes z zamknięciem na maleńką, srebrną kłódkę, prowadzę dziennik. To zapięcie, choć z pozoru mogło wydawać się słabe i łatwe do sforsowania przy pomocy zwykłego pilnika, dawało mi poczucie, że moje notatki pozostaną tajemnicą i nikt ich nie przeczyta. Nie wyobrażałam sobie, by mogło być inaczej. Dzięki temu bez skrępowania i z pełną otwartością mogłam przelewać na karty zeszytu wszystkie swoje myśli i odczucia.

To było jak romans wydawany w częściach

Zeszyt był moim najlepszym kumplem, któremu mogłam powiedzieć wszystko. Nie dość, że zapisywałam w nim wspomnienia i różne myśli, to jeszcze roiło się tam od przeróżnych fantazji. Szczerze mówiąc, nie za bardzo kojarzę, od kiedy te ostatnie zaczęły górować nad resztą. Już jako smarkula miałam niesamowicie rozwiniętą fantazję i wprost kochałam tworzyć przeróżne opowieści. Sądziłam, że są o wiele bardziej interesujące niż moja zwykła, codzienna rzeczywistość.

Notesik przeistoczył się w coś na kształt wydawanego w częściach romansu. Przeobrażały się realia, postacie, dojrzewała protagonistka, czyli moja osoba. Jednakże opowieści niezmiennie tchnęły taką samą lekkością, a z biegiem lat, gdy stawałam się starsza, coraz mocniej przesiąkały... zmysłowością.

Przyznam szczerze, że jestem osobą pełną pasji i entuzjazmu. Moja wyobraźnia podsuwała mi przeróżne wizje, przy których nawet historia pokroju „50 twarzy Greya” mogłaby się schować. W mojej głowie pojawiały się sceny, w których oddawałam się miłosnym uniesieniom z różnymi mężczyznami napotkanymi tego dnia, którzy przyciągnęli moją uwagę.

Rzecz jasna, w realnym życiu nigdy nie zdecydowałabym się na zbliżenie z nimi. Nie jestem przecież jakąś nimfomanką, a jedynie marzycielką, której bujna fantazja podsuwała niezliczone, intrygujące obrazy. Raczej nie pisnęłabym nikomu słówka o tym, że tworzę takie treści. W sumie, jaki byłby sens się do tego przyznawać? W końcu, dopóki nie krzywdzimy innych, chyba możemy mieć swoje sekrety, no nie?

Nasza relacja wydawała się perfekcyjna

Gdy tylko ujrzałam Michała, coś mnie do niego niezwykle przyciągnęło. Choć miałam wcześniej kilku partnerów, on szybko stał się dla mnie kimś wyjątkowym. Gdyby tylko zechciał, przewróciłabym swój świat do góry nogami. Dopiero u jego boku naprawdę poczułam się kompletna i spełniona pod każdym względem.

Inni mężczyźni nagle zniknęli z mojego pola widzenia, jakby przestali istnieć. Moje fantazje erotyczne też uległy zmianie – teraz każda z nich kręciła się wokół Michała. Przestałam odczuwać potrzebę zapisywania tego, co działo się w mojej głowie, bo znacznie ciekawsze rzeczy miały miejsce w sypialni.

Razem z moim ukochanym stanowiliśmy idealny duet – oboje pragnęliśmy więcej i więcej, choć muszę przyznać, że w pewnym momencie to ja przejęłam inicjatywę. Michał jednak nie narzekał, wprost przeciwnie – czerpał ogromną przyjemność z tego, że dał mi się poprowadzić.

– Nie spodziewałem się, że chodzą po tym świecie tak wyjątkowe dziewczyny – mawiał, nie kryjąc zachwytu.

Jego słowa odbierałam jako najwspanialszy komplement. Liczyłam na to, że w razie ewentualnej kłótni, zawsze będziemy mogli pogodzić się dzięki zbliżeniom, które wielokrotnie okazywały się fantastycznym remedium na wszelkie sprzeczki i konflikty. 

Po dwuletnim związku postanowiliśmy wziąć ślubGłęboko wierzyłam, że czeka nas świetlana przyszłość. Zwłaszcza, że startowaliśmy z uprzywilejowanej pozycji, gdyż od babci Michała otrzymaliśmy mieszkanie. Trzy duże pokoje, o których marzy wiele par, ponieważ oznaczało to brak konieczności brania kredytu hipotecznego rozłożonego na kilkadziesiąt lat.

Choć lokum nie prezentowało się najlepiej i czekało na solidny remont, to nie widzieliśmy w tym przeszkody nie do pokonania. Zdecydowaliśmy, że weźmiemy się za odświeżenie mieszkania jeszcze przed powiedzeniem sobie „tak” i dopiero potem, w zależności od poniesionych nakładów, zadecydujemy, na jaką skalę zorganizujemy przyjęcie weselne. Takie podejście nam się podobało, a nasi rodzice od razu je zaakceptowali.

Zajrzał do mojego dziennika!

Modernizacja mieszkania okazała się dużo bardziej męcząca, niż przypuszczaliśmy. Muszę przyznać, że mieliśmy już serdecznie dość chaosu, który nas otaczał. Kurz ze ścian przenikał dosłownie wszędzie i osiadał nawet na naszych ciuchach, w których chodziliśmy do pracy, chociaż wisiały w garderobie okryte foliowymi osłonkami. Ale najgorsze było to, że zaczęłam cierpieć na uporczywy, męczący kaszel.

– Skarbie, a może byście u nas zamieszkali, dopóki trwa remont? – w końcu padło pytanie od mamy.

– Obydwoje? – zdziwiłam się pozytywnie jej sugestią, bo zdawałam sobie sprawę, że rodzice jako katolicy nie do końca akceptowali to, że mieszkam z Michałem przed ślubem.

– No co ty, przecież niedługo weźmiecie ślub, jesteście po zaręczynach – odparła mama, a ja z ogromnej wdzięczności mocno ją przytuliłam.

Gdybym tylko przeczuwała wtedy, że ta czasowa przeprowadzka przyniesie same kłopoty…

W moim rodzinnym domu nikt nie ruszał cudzych pamiętników, więc nawet ich nie chowałam. Byłam przekonana, że to normalne i nie spodziewałam się, że gdzieś może być inaczej. Później Michał wyjaśniał mi, że przejrzał moje notatki, bo pragnął dowiedzieć się o mnie czegoś więcej.

– I się dowiedziałem! – wykrzyknął z niedowierzaniem. Moje pikantne opowiadania kompletnie go zszokowały.

Dwóch facetów na raz, w dodatku jeden to jakiś obcy gość? – nie mógł tego ogarnąć.

– To tylko wymysły mojej głowy – próbowałam mu to wytłumaczyć. – Głupie babskie gadanie. Chyba wiesz, jaka jestem, to zupełnie nie w moim stylu!

Jednak po jego wyrazie twarzy dało się zauważyć, że nie ma już takiej pewności co do mojej osoby. Poczułam, jak narasta we mnie złość. No bo, do licha ciężkiego, kto mu dał prawo grzebać w moich notatnikach i czytać je bez pytania mnie o zgodę?

– To co, może następnym razem weźmiesz się za przeglądanie moich maili? Albo będziesz mi czytał prywatne wiadomości? – rzuciłam z pretensją w stronę mojego przyszłego męża.

W małżeństwie nie ma żadnego tabu

Mój ukochany stwierdził, że w związku małżeńskim nie ma miejsca na sekrety. Może i coś w tym jest, ale... równie ważne jest wzajemne zaufanie. A my je straciliśmy, oboje.

Doskonale zdaję sobie sprawę, że Michał mi nie wierzy. Udaje, że dał się przekonać co do moich pamiętników, że to tylko fantazje erotyczne, które straciły na znaczeniu, odkąd jesteśmy razem. Ale widzę, jak na mnie patrzy, jak zerkając kątem oka obserwuje, czy idąc ulicą nie zerkam na innych mężczyzn. I jak nerwowo zagryza wargi, kiedy wydaje mu się, że okazałam komuś choćby odrobinę uwagi.

Od momentu, gdy Michał pojawił się w moim życiu, mam poczucie winy, mimo iż nie zrobiłam nic niewłaściwego. Zaprzestałam prowadzić swoje pikantne zapiski i od tego czasu nie popełniłam żadnego grzechu – ani w myślach, ani słowach, a już tym bardziej w czynach.

Mimo to czuję się niczym jakaś niewierna kobieta i mam wrażenie, że mój ukochany spodziewa się, iż będę się tłumaczyć przed nim z każdego rzuconego spojrzenia. Wręcz kipi ze złości i jestem pewna, że w pewnym momencie to z niego wyjdzie. Nasze intymne relacje również uległy zmianie. Straciły na spontaniczności i beztrosce, jaka dawniej im towarzyszyła.

Odnoszę wrażenie, że Michał testuje na mnie wszystkie pozycje, o których przeczytał w moim dzienniku. W dodatku realizuje to z takim zacięciem, zupełnie jakby zależało mu na sprawieniu mi fizycznej krzywdy i upokorzeniu mnie psychicznie. Sama nie mam pewności, czy on powątpiewa w sens naszego małżeństwa, ale ja zaczynam mieć co do tego wątpliwości. Jeśli bowiem Michał bez żadnych oporów przeczytał moje osobiste notatki, to jak będzie wyglądała nasza wspólna przyszłość? A do tego dochodzi jeszcze jego oświadczenie, że jako mąż będzie miał prawo mnie nadzorować...

W głowie kłębią mi się myśli – czy ta relacja zamieni mnie w podwładnego? Zawsze sądziłam, że małżeństwo to ścisła współpraca, a nie okowy krępujące ruchy. Lecz gdzie tu mówić o równości, kiedy partner podgląda i traktuje cię z rezerwą? Trochę żałuję, że nie puściłam z dymem swoich dzienników – gdyby tak się stało, Michał nigdy by ich nie dorwał i sprawy potoczyłyby się po staremu.

Z drugiej strony zastanawiam się, czy to nie dobrze, że tak się stało z tymi pamiętnikami. W końcu dzięki temu wiem, jaki naprawdę jest mój narzeczony. Lepiej dowiedzieć się takich rzeczy przed ślubem, kiedy wciąż można się wycofać. Chyba mam też powód do zadowolenia, że zaczęliśmy od remontu, a nie od ślubu. Bo teraz sama nie jestem pewna, czy w ogóle do niego dojdzie i... kto wie, może to nie Michał zerwie zaręczyny, tylko ja sama to zrobię.

Kamila, 32 lata

Czytaj także:
„Na wakacjach w Hiszpanii puściły mi wszelkie hamulce. Wywijałem fikołki niemal pod nosem mojej żony-cnotki”
„Zgodziłam się na współlokatorkę, ale szybko pożałowałam. Słodka blondyneczka okazała się trolem”
„Odkryłem, że żona łajdaczy się z innym facetem. A potem, że przez lata żyliśmy w trójkącie z ich parszywym sekretem”

Redakcja poleca

REKLAMA