„Od lat żyję z mężem i kochankiem. Życie jest jak gotowanie, potrzeba nie tylko soli, ale też odpowiednich przypraw”

kobieta fot. iStock by Getty Images, Westend61
„Reakcja mojego ciała najwyraźniej to potwierdzała, bo on w ogóle nie zamierzał mnie puścić, a ja wcale nie miałam nic przeciwko temu. Przez napięcie z ręki wysunął mi się talerzyk z resztkami jedzenia i gruchnął o ziemię”.
/ 18.08.2024 20:30
kobieta fot. iStock by Getty Images, Westend61

Gotowanie i amory to moje dwie największe miłości życia. Z tych dwóch gotowanie pokochałam jako pierwsze. Flirtowanie to druga z moich pasji. Można powiedzieć, że jestem zalotnisią z talentem do gotowania albo kochliwą mistrzynią kuchni. Zależy, co kto woli.

Uwielbiam pichcić

Będąc dojrzałą osobą, z pewnym żalem przyznaję, że moje dwie największe życiowe fascynacje straciły dawny blask i stały się poważniejsze i bardziej stonowane. Nawet najbardziej wyszukane dania przestały robić na mnie wrażenie. Od dłuższego czasu nie potrafię również szaleńczo się zakochać. Nie tylko „szaleńczo”, w ogóle nie odczuwam motylków w brzuchu na widok przedstawicieli płci przeciwnej. Aż chce się zanucić: „Gdzie ci mężczyźni?”.

Odkąd zostałam partnerką Grzesia, moje serce zapłonęło miłością tylko jeden jedyny raz – do Olafa. I pomyśleć, że to było aż siedemnaście lat temu! Kawał czasu!

Grzesia spotkałam pierwszy raz na imprezie u Moni, na jej balkonie. Zaprosiła całą masę ludzi i przygotowała zimne przekąski. Nałożyłam sobie odrobinę na talerzyk, bez przesady, bo nigdy nie byłam przekonana co do jej zdolności kulinarnych. Już przy pierwszym kęsie wiedziałam, że miałam rację. Coś, co z wyglądu przypominało pikantną kuleczkę z mięsa (Monia chwaliła się, że to jej wariacja na temat kofta curry) zaczęło niepokojąco rosnąć mi w buzi.

Ostrość była niczym innym jak pozbawionym wdzięku zabójcą apetytu. Doszłam do wniosku, że nie będę w stanie przełknąć tej obrzydliwości i muszę ją cichaczem wypluć. Balkon wydawał się do tego wprost stworzony.

Niemal mnie zatkało

Nachyliłam się przez poręcz i zaczęłam opróżniać usta. Wprost na chodnik, z wysokości szóstego piętra.

– Pluj do woli, nie krępuj się – dobiegło do moich uszu. – Ja już swoją porcję wyplułem.

– Rany, sorry. Nie spodziewałam się, że ktokolwiek mnie tu przyłapie w tej chwili.

– Mam na imię Grzesiek. Znam się z Moniką od dziecka – odparł wysoki chłopak.

– Honorata.

– Ładne imię. A co do plucia, to nie zawracaj sobie tym głowy. Prawie każdy tak robi. No, może poza paroma ludźmi, którzy nie mają gustu. Pokaż, co jeszcze sobie naszykowałaś na talerzu.

Podsunęłam talerz w kierunku Grześka, jednocześnie zerkając na jego minę. I wtedy – zakochałam się bez pamięci.

– Nawet nie waż się tego tykać. Ma to jedną dobrą stronę, całkiem nieźle fruwa. Mogę spróbować?

Przytaknęłam. Grzegorz ostrożnie wygrzebał z talerza coś w rodzaju naleśniczka.

– Patrz uważnie. Należy nadać temu odpowiedni ruch obrotowy, wtedy poleci niczym frisbee. Interesujesz się jakimś sportem?

– Kręci mnie boks.

– Uwaga, leci!

Uwodził mnie

Zamachnął się i cisnął, przyspieszając ruch ręki tuż przed wyrzutem. Naleśniczek poszybował i wylądował dopiero pod koszem na śmieci.

– Nie masz przypadkiem drugiego? Może uda mi się trafić.

– Niestety, to był ostatni. Ale proszę, częstuj się grillowanym bakłażanem. Śmiało, nie krępuj się.

– Bakłażan odpada, bo jest tłusty i kapie. Potem musiałbym umyć ręce.

– Racja, masz słuszność.

– A wtedy nie mógłbym cię objąć w tej cudownie nastrojowej atmosferze.

– Słucham? Jak to?

– Kiedy spotykam dziewczynę, która robi na mnie piorunujące wrażenie, od razu biorę ją w ramiona, o właśnie tak…

– I co dalej?

– I momentalnie wyczuwam, czy ja też jej się podobam, czy nie.

– No i?

– Spodobałem ci się. Zgodnie z moimi przypuszczeniami.

Niech ta chwila trwa wiecznie!

Reakcja mojego ciała najwyraźniej to potwierdzała, bo on w ogóle nie zamierzał mnie puścić, a ja wcale nie miałam nic przeciwko temu. Przez napięcie z ręki wysunął mi się talerzyk z resztkami jedzenia i gruchnął o ziemię.

– Co się dzieje? Zaraz zadzwonię na policję, łobuzie jeden. Wybiję ci to z głowy, łachudro! – darł się ktoś na dole.

Grzegorz lekko się wychylił, ale ani trochę nie poluźnił uścisku.

– Naprawdę bardzo pana przepraszam. Koleżance zrobiło się słabo i talerz jej się wyślizgnął. Obiecuję, że to się więcej nie zdarzy. Mocno ją trzymam.

– Słuchaj no, ty nicponiu! Koniec z tymi głupimi kawałami! Kto cię wychowywał, co? Krowy w chlewie?

– Kochana, daruj, nie zamierzam dłużej stawać w twojej obronie ani uświadamiać temu, pożal się Boże, dżentelmenowi, że krówki trzyma się w oborze, a nie w chlewie… Rany, co za społeczeństwo. Słyszałaś to? Krowy w chlewie. Ja nie mogę.

– Tak, słyszałam.

Przez ułamek sekundy pomyślałam, że powinnam zażartować mówiąc „za uwarzyłam”, ale w ostatniej chwili się powstrzymałam.

Skończyłam przed ołtarzem

Zamiast tego odparłam:

– Ja mam talent do gotowania.

– W takim razie zaproś mnie do siebie.

– Może jutro?

– Jutro? Aż do jutra mam czekać? Spadajmy stąd, kto szybko daje, ten dwa razy daje.

– W lodówce mam tylko zrazy.

– Uwielbiam zrazy.

Grzesiek zjadł zrazy i wprowadził się do mojego mieszkania. Niedługo potem stanęliśmy na ślubnym kobiercu. Bez zbędnych fajerwerków. Przyjęcie dla sześciu osób, my i nasi świadkowie z osobami towarzyszącymi. Zajadali tak, że aż im się uszy trzęsły.

– Dobra małżonka szczyci się tym, że przyrządza to, co lubiane jest przez męża! Wznieśmy toast za moją najdroższą Honoratkę.

– Dobry małżonek zapada na ciężką chorobę, kiedy nie zapewnia żonie wystarczająco dużo mamony! Twoje zdrowie, mój najdroższy Grzesiu.

– Gdy w związku tylko nuda, kochanek dobrze cudów doda!

– Olaf! Chyba ci się w głowie poprzewracało! Jak możesz w takiej chwili takie bzdury pleść.

Moja druhna Ewelina szybko spacyfikowała zachowanie swojego świeżo upieczonego chłopaka.

– Daj spokój, Ewuniu. Chciałem ich tylko uczulić, żeby nie zanudzali towarzystwa na śmierć.

– No to wznieśmy toast! Niech żyje zabawa!

– Precz z zanudzaniem!

Zapomniał moje imię

Olaf nie zrobił na mnie pozytywnego wrażenia. Był wyraźnie ode mnie starszy, a poza tym jednym toastem, chyba się nawet słowem nie odezwał. Ponownie wpadłam na niego zupełnym przypadkiem, przeglądając książki w pobliskiej księgarni.

– Olaf?

– Cześć, miło cię widzieć… Wybacz… kompletnie wyleciało mi z głowy twoje imię… strasznie głupio się czuję z tego powodu.

– Honorata. Ewa była moją druhną podczas ślubu.

– Ależ oczywiście, że pamiętam. Doskonale wiem, kim jesteś, tylko jakoś te imiona mi się czasem mylą.

Mylą! Co za typ. Moje imię mu się pomyliło? Już ja sprawię, że je zapamięta na dobre, pomyślałam, czując lekką irytację.

– A co słychać u Ewy? Dawno nie mamy ze sobą kontaktu…

– U mnie podobnie. Rozeszliśmy się niedługo po waszym weselu. Swoją drogą, świetnie gotujesz. Sama przygotowałaś całe menu?

– Tak, sama wszystko zrobiłam. Zaraz, jak to się rozstaliście? W takim razie z kim teraz jest Ewa? – zapytałam z zaciekawieniem.

– Nie mam pojęcia i, szczerze mówiąc, mało mnie to obchodzi. Chciałbym tylko zwrócić uwagę na jedną rzecz. W twoich potrawach brakuje pieprzu.

Jednak mnie oczarował

– Jakiego pieprzu?

– No w tym, co gotujesz. W niektórych daniach aż się prosiło, żeby dodać więcej pieprzu. On świetnie podkręca smak. Z solą bym uważał. Ona wyrównuje smaki, ale pieprz! Pieprz to królowa przypraw.

– Chyba król.

– To zależy, czy używasz ziarenek męskich czy żeńskich.

– Robisz sobie ze mnie żarty?

– No jasne. Uważam, że pieprz to królowa przypraw, bo wszystko co najlepsze powinno być rodzaju żeńskiego. Weźmy na przykład książkę, też jest rodzaju żeńskiego.

– A ty? Do jakiego rodzaju należysz?

– Jestem kobietą uwięzioną w ciele mężczyzny – wyrzucił to z siebie z takim grymasem cierpienia wymalowanym na twarzy, że… byłam totalnie oczarowana.

I stało się. Ponownie wpadłam po uszy!

Czy ze mną jest coś nie tak?

Grzegorz to prawdziwy spec od budowlanki. Jedyny taki w całym przedsiębiorstwie. Firma się rozwijała i stawiała budynki bliżej i dalej. Grzesiek pakował walizkę i jazda… na parę dni. Olaf to z kolei był typowy mól książkowy. Czytanie, pisanie, zajadanie się moimi potrawami i od nowa czytanie.

Nigdy go do siebie nie zapraszałam przez moją lojalność do Grześka. Ale ta lojalność jakoś słabła, kiedy Grzesiek wyjeżdżał, a ja lądowałam z Olafem w łóżku. I tak się kręciło od dłuższego czasu. Na początku, nie powiem, trochę się z tym męczyłam.

– Honorata, co się dzieje? – mąż zwrócił się do mnie pewnego dnia.

– O co konkretnie pytasz?

– No o to tutaj.

– Przecież to twoje ulubione danie. Oberżyna, ryż, pomidory, ząbek czosnku, pokrojona w kosteczkę kiełbasa. O co chodzi?

– Honoratko, ale dlaczego taka ilość pieprzu? Doskonale wiesz, że za nim nie przepadam! Mam awersję do pieprzu. Moja mama wszystko pieprzem obsypywała.

– Sama nie wiem. Chyba się zamyśliłam.

– W takim razie następnym razem postaraj się lepiej skupić. Dobra, nieważne, jutro jadę do Zielonej Góry. Wrócę dopiero w sobotę.

– Przysięgam, że w sobotę nie będzie ani grama pieprzu.

Jak mam im dogadzać?

Grzesiek udał się w drogę, a ja spakowałam danie i ruszyłam do Olafa.

– Wow, ostre jak diabli. Ale co to takiego? Honoratko? To chyba jest jakaś kiełbasa?

– Dodałam tylko odrobinkę, żeby poprawić smak. To bardzo dobra, królewska wręcz…

– Wiesz przecież, że nie lubię kiełbasy, nawet gdyby miała być cesarska. Słuchaj, jeśli już koniecznie chcesz coś dorzucić dla smaku, to niech będzie kawałek kurczaczka. Kurczak świetnie komponuje się z pieprzem.

Ta kwestia z pieprzem jest zastanawiająca. Grzesiek, który go nie lubi, paradoksalnie ma go w sobie mnóstwo i w sypialni jest naprawdę pikantny. Olaf, który się nim zajada, w łóżku jest subtelny i delikatny niczym najlepszy balsam…

Ja od paru lat jestem jaroszką. Moi faceci zdecydowanie się na to nie godzą. I co tu zrobić? Nijak nie mogę trafić na weganina, który poruszyłby moje zmysły.

Honorata, 36 lat

Czytaj także:
„Syn zachował się jak ostatni łajdak i zaszalał z jakąś panienką. Synowa w zemście ukarała nie tylko jego, ale też mnie”
„Oddałam synowi całe swoje serce, a on je zdeptał. To moja wina, bo chciałam zastąpić mu matkę i ojca jednocześnie”
„Wyjazd na Mazury miał być spokojny, a stał się areną mojego dramatu. Odkryłam coś, co było jak cios prosto w serce”

Redakcja poleca

REKLAMA