W minionej epoce dominował pogląd, że kobieta powinna być kurą domową, pokornie spełniającą polecenia męża. Moja teściowa nie chciała zrozumieć, że czasy się zmieniły. W jej opinii powinnam skupiać się na dbaniu o dom oraz na rodzeniu i wychowywaniu dzieci, bo „tak robi prawdziwa kobieta”. Musiałam wytłumaczyć jej, że każda z nas postrzega spełnienie na swój własny sposób.
Nadawałyśmy na innych falach
Gdy zostałam żoną Marcina, z zazdrością patrzyłam na moje koleżanki, które potrafiły dogadywać się ze swoimi teściowymi. Marta mówiła, że matka jej męża jest jej najlepszą przyjaciółką. Sylwia zarzekała się, że po ślubie teściowa stała się jej bliższa niż matka. Dagmara twierdziła, że gdyby zaszła taka potrzeba, oddałaby nerkę swojej teściowej, bo wie, że ona zrobiłaby dla niej to samo. Wysłuchiwałam ich opowieści i w duchu pytałam samą siebie: „Dlaczego ja nie miałam tyle szczęścia?”.
Trudno było mi oprzeć się wrażeniu, że Krystyna mnie nie lubi. Nigdy nie powiedziała tego wprost, ale przy każdej okazji dawała mi do zrozumienia, że w jej opinii nie jestem prawdziwą kobietą.
Powinnam być kurą domową
– Boże, ale macie bałagan w mieszkaniu! – powiedziała, gdy pewnego dnia wpadła z wizytą. – Anastazjo, jak ci nie wstyd?
– Nie przesadzaj, mamo. Wcale nie jest brudno. Poza tym dom to nie muzeum. Nie musimy całymi dniami biegać z miotełką do kurzu – wziął mnie w obronę Marcin.
– Oj, synku – pokręciła głową, wyrażając w ten sposób swoją dezaprobatę. – Czy ty niczego nie wyniosłeś z domu?
– Mamo, żyjemy po swojemu i dobrze nam z tym – odezwałam się. – Oboje ciężko pracujemy i nie zawsze mamy czas na sprzątanie.
– Widzisz, kochana – zwróciła się do mnie – właśnie tu tkwi problem. Miejsce kobiety jest w domu. Obowiązkiem mężczyzny jest zapewnić rodzinie utrzymanie, a kobieta powinna dbać o porządek, gotować i wychowywać dzieci. Nie wiem, jak ty sobie poradzisz, jak wreszcie doczekacie się potomstwa. Nie pamiętam, żeby w tym domu kiedykolwiek pachniało obiadem.
Nigdy nie będę matką Polką
Nie lubię, jak ktoś mówi mi, jak mam żyć. Zwłaszcza gdy nauki płyną z ust kobiety, której młodość przypadła na zupełnie inną epokę. Krystyna nie rozumie, że czasy się zmieniły, a stereotypowy portret matki Polki od dawna jest już nieaktualny.
Mam 31 lat i nie mam dzieci. Nie wiem, czy kiedykolwiek będę chciała zostać matką. Na razie zamierzam rozwijać się zawodowo. Nie dlatego, że muszę. Marcin świetnie zarabia i spokojnie moglibyśmy utrzymać się z jego wypłaty. Ale nie chcę być zależna od męża. Najczęściej jest tak, że kobiety, które przez całe życie polegają na swojej drugiej połówce, budzą się pewnego dnia i dociera do nich, że nigdy nie miały swojego życia. A gdy miłość wygasa, bo nie czarujmy się, tak czasami bywa, zostają z niczym. Bez pieniędzy i bez perspektyw. Nie chcę tego dla siebie.
Biorę z życia to, co najlepsze
Jestem aktywna zawodowo. Pracuję jako menedżerka projektu w dużej firmie i nie zamierzam poprzestać na tym stanowisku. Chcę piąć się po szczeblach kariery aż na sam szczyt. Właśnie po to zdobywałam wykształcenie i doświadczenie. Chcę mieć czas na swoje pasje. Chcę dbać o wygląd i zdrowie. Bo niby dlaczego nie? Każdy ma prawo żyć po swojemu.
A że nie zawsze starcza mi czasu na codzienne sprzątanie i gotowanie? Nikomu nic do tego. Większość pracy domowych robi za mnie robot sprzątający i zmywarka. Po co mam gotować, skoro każdego dnia dociera do nas zdrowy i smaczny catering? Żyję w pośpiechu i nie mam czasu na bawienie się w perfekcyjną panią domu. I jeżeli mam być zupełnie szczera, odpowiada mi to. Mąż nie ma do mnie pretensji. Marcin żyje w takim samym tempie. To sprawia, że świetnie się dogadujemy i czyni nas związek zgodnym i szczęśliwym. Ale Krystyna uczepiła się mnie jak rzep psiego ogona.
Nie mam konfliktowej natury, więc po prostu ignorowałam uwagi teściowej. Mam wystarczająco dużo stresu w pracy. Kolejna porcja zepsutych nerwów nie jest mi do niczego potrzebna. Gdy rozpoczynała swoją tyradę, po prostu potakiwałam, choć w duchu myślałam sobie: „Nic ci do tego”. Jednak wszystko ma swoje granice. Moja cierpliwość także. Miarka przebrała się w dniu moich 31. urodzin. Tego, jak wtedy się zachowała, po prostu nie mogłam zostawić bez komentarza i reakcji.
Na urodziny dała mi mopa
Nigdy nie wyprawiam hucznych urodzin. Zazwyczaj odwiedza mnie najbliższa rodzina i kilkoro przyjaciół. W tym roku moi rodzice wyjechali na urlop, więc nie mogli przyjść. Jedynymi oczekiwanymi gośćmi była Krystyna i jej mąż.
Jak co roku zamówiłam obiad i deser dla wszystkich. Wiedziałam, że teściowa będzie kręcić nosem, ale trudno. Nie lubię, nie potrafię i nie mam czasu gotować, więc niech sobie mówi, co chce. Zjawili się punktualnie o osiemnastej, tak jak zapowiedzieli. Złożyli mi życzenia, a Krystyna wręczyła mi prezent, a właściwie – dwa prezenty.
– Dziękuję, mamo, ale nie musiałaś.
– To praktyczne drobiazgi. Na pewno ci się przydadzą.
– Nie takie znowu drobiazgi – wskazałam na wysokie, podłużne pudełko zawinięte w ozdobny papier.
– Otwórz, kochana, na pewno ci się spodoba.
Zerwałam papier i otworzyłam pudełko. Patrzyłam z niedowierzaniem na jego zawartość. W środku był mop.
– W samochodzie mamy jeszcze wiadro. Heniek za chwilę je przyniesie. Otwórz jeszcze drugi prezent.
– Chyba nie mam ochoty.
– Śmiało! – próbowała mnie zachęcić. – To książka kucharska. Mam nadzieję, że te rzeczy pomogą ci stać się prawdziwą kobietą i dobrą żoną. Mogę ci pokazać, jak tego używać.
Nie wytrzymałam
Widziałam, że Marcin chce się odezwać, ale powstrzymałam go. Zamierzałam sama to załatwić. Raz na zawsze.
– Dziękuję, mamo, ale nie przyjmę żadnego z tych prezentów. Tata nie musi fatygować się po wiadro.
– To niegrzecznie odmawiać podarunku.
– A czy twoim zdaniem grzecznie jest czynić tak przykre uwagi do mojego stylu życia? Uważasz, że w dobrym tonie jest wykorzystywać dzień moich urodzin, by mi dogryźć? I dlaczego? Tylko dlatego, że nie jestem taką synową, jaką sobie wymarzyłaś? Nie ty masz być ze mną szczęśliwa, mamo. Jeżeli dalej zamierzasz zachowywać się w ten sposób, możesz nas w ogóle nie odwiedzać. Albo przynajmniej uprzedzaj o swoich wizytach, żebym mogła na ten czas wyjść z mieszkania. A dziś już dziękuję za przyjście. Zabierzcie swoje prezenty, bo żadnego przyjęcia nie będzie.
Jej mina była bezcenna. Nie spodziewała się tego, bo do tej pory znosiłam wszystkie jej tyrady. Wyszła z miną obrażonej damy. Heniek, mój teść, przeprosił za żonę i pobiegł za nią.
– No, mała! Jestem z ciebie dumny – powiedział Marcin. – Już dawno powinnaś była załatwić to w taki sposób.
– Chyba musiałam zaczekać na właściwy moment, a taki właśnie nastał.
Krystyna najwyraźniej potrzebowała, żeby ktoś wylał jej na głowę kubeł zimnej wody. Od tamtej rozmowy nie czyni już uwag na temat mojego stylu życia. Czy wyciągnęła z tego jakieś wnioski? Nie sądzę. Jestem przekonana, że po prostu uznała, że nie warto dyskutować ze mną na ten temat. Mi to wystarczy.
Anastazja, 31 lat
Czytaj także: „Narzeczona naciskała na ślub, a potem sama uciekła sprzed ołtarza. Okazało się, że cały czas ukrywała brzydką prawdę”
„W spadku po dziewczynie syna, wziąłem sobie jej matkę. Już pierwszej nocy ochrzciliśmy jej łóżko”
„Matka ukarała mnie zza grobu i nie dała nic w spadku. Dopiero sąsiad wyznał mi prawdę o testamencie”