Kiedy byłem nastolatkiem, nie przypominam sobie, żebym kiedykolwiek miał złamane serce z powodu miłości. W liceum chodziłem z dwiema dziewczynami, ale nasze relacje nie były specjalnie emocjonujące, a rozstania przebiegały raczej naturalnie i bez większych dramatów.
Swoją przyszłą żonę, Grażynę, spotkałem dopiero po ukończeniu studiów. Nasz związek rozwijał się stopniowo i w końcu doszliśmy do momentu, w którym postanowiliśmy się pobrać. Odnoszę wrażenie, że mój osiemnastoletni syn Michał przeżywa miłosne uniesienia i rozczarowania w ilości wystarczającej za nas obu.
Wczoraj syn znowu zjawił się w domu
Spędził wieczór z Patrycją i tak jak zawsze przez cały czas awanturowali się, a potem godzili, kłócili i przepraszali… Zastanawiałem się, jak on daje radę to znosić, ale ta sinusoida emocji na pewno nie wpływała na niego dobrze. Za rok czeka go matura, a on przestał przykładać się do nauki.
Stał się drażliwy, ciężko było z nim rozmawiać, a już szczególnie kiedy razem z żoną chcieliśmy poruszyć temat jego relacji z dziewczyną albo szkoły. Michał reagował wtedy jak najeżony. Lepiej było do niego nie podchodzić. Gdy tylko usłyszałem dźwięk przekręcanego klucza w zamku, podniosłem się z łóżka.
– Daj mu spokój – wymamrotała żona.
Przemilczałem to, co powiedziała Grażyna. Od dłuższego czasu ignorowałem jej słowa, bo nie chciałem się irytować. Trudno mi sobie wyobrazić, abym pozostawał obojętny na poczynania mojego dziecka. Zależało mi, aby syn zdawał sobie sprawę z mojego nieustającego wsparcia.
Wprawdzie utrzymywał, że ma to gdzieś i wolałby, abym poszedł w ślady jego mamy, dając mu totalny luz, ale jakoś nie dawałem temu wiary. Wkroczyłem do korytarza w momencie, gdy Michał ściągał obuwie. Rzucił mi nieprzychylne spojrzenie. Wyglądał na wyczerpanego i roztrzęsionego.
Pomyślałem sobie, że na pewno mieli jakąś sprzeczkę i rozeszli się bez pogodzenia.
– Jesteś głodny? – zapytałem go.
– Ojciec, proszę cię o...
–... chwilę dla siebie, jasne. Moment. Mam przygotowaną lazanię. Jeszcze tylko parę chwil i można ją wyjmować.
Zauważyłem, że toczy się w nim wewnętrzna walka. Część jego osobowości pragnęła odosobnienia, ale inna część przepadała za lazanią.
– Mam cię dość – westchnął w końcu, ale na jego twarzy pojawił się cień uśmiechu, a ton głosu złagodniał, przypominając dawnego mnie.
Odgrzałem porcję lazanii i obserwowałem, jak pożera ją w mgnieniu oka. Od rana nic nie miał w ustach. Byłem pełen obaw. I kompletnie bezradny.
Od 2 lat Michał był w związku z Patrycją
Szaleńczo w niej zakochany, choć ona nie należała do najłatwiejszych partnerek. Przyciągali się jak magnesy, a równocześnie odpychali. Gdy poznałem dziewczynę syna, odniosłem wrażenie, że stanowią skrajne przeciwieństwa. Moim zdaniem zdecydowanie do siebie nie pasowali. Kiedy jednak tej pamiętnej nocy podzieliłem się z Michałem swoimi spostrzeżeniami, odrzekł:
– Tato, pewnie wolałbyś, żebym przeżywał taką sobie letnią miłostkę, przy której serce nawet nie przyspiesza. Taką, w której nie robi różnicy, czy jesteś z ukochaną osobą, czy jej nie ma obok. Ale przecież to tak, jakbyś w ogóle nie kochał. Letnia to może być co najwyżej herbatka…
Zrozumiałem, że mówił to mając na myśli mnie i Grażynkę. Jednak ja kompletnie nie łapałem, o co mu chodzi. Zakochanie, które kompletnie zawłaszcza twój umysł i serce, nie zostawiając ani odrobiny przestrzeni na cokolwiek innego? Przez które odczuwasz ból?
Nie, ja jestem gliną, a nie jakimś tam poetą, mi takie rzeczy kompletnie nie są potrzebne do szczęścia. Poza tym, jako stróż prawa, wiele razy byłem świadkiem konsekwencji takiego uczucia, którego niekiedy nie da się oddzielić od nienawiści. Nie, serdecznie dziękuję, nie skorzystam z takiej oferty. Kiedy nastał kolejny poranek, przy posiłku rzekłem do Grażynki:
– Wiesz, chyba warto by pogadać z mamą Patrycji. Matura tuż-tuż, a jak się sprawy potoczą, to ani Patrycja, ani Marek sobie z nią nie poradzą.
Moja małżonka spojrzała na mnie z pobłażaniem.
– No proszę, wykombinowałeś to po dwóch latach? Niezły z ciebie detektyw!
– Znaczy jak? – zapytałem skonfundowany.
Wydała z siebie przesadzone westchnienie.
– Jakiś czas temu odbyłam z nią rozmowę.
– Nic mi o tym nie wspomniałaś.
– Bo to nie było nic wartego wzmianki. Nawet kocica lepiej zajmuje się swoimi dziećmi niż ona. Nic ją nie obchodzi, że jej nastoletnia córka ugania się za chłopakami po nocy i olewa szkołę. Kazała mi nie wtykać nosa w nie swoje sprawy i pilnować, żeby Michał nie narozrabiał. Wredna jędza.
– Tak czy inaczej, mogłaś mi o tym napomknąć – wymamrotałem pod nosem.
Uniosła tylko ramiona w geście bezradności, po czym podniosła się z krzesła i udała się w stronę zmywarki, aby umieścić w niej swoją filiżankę. Następnie opuściła mieszkanie, kierując się do swojego miejsca zatrudnienia. Dawniej, żegnając się ze mną, składała na moim policzku czuły pocałunek. Zupełnie umknęło mojej uwadze, w którym momencie ten rytuał odszedł w niepamięć.
Po prostu przegapiłem chwilę
Może to uczucie między nami było tylko letnie zauroczenie, a nie prawdziwa miłość. Jednak dzięki temu mogłem cieszyć się spokojem. Miałem czas dla siebie, na pracę, syna i moje zainteresowania. Na co mi jakieś udręki zakochanego po uszy romantyka? Ale ta myśl, żeby pogadać z mamą Patrycji, ciągle krążyła mi po głowie. Więc po obiedzie zadzwoniłem, żeby się z nią umówić na spotkanie i porozmawiać.
– Szczerze mówiąc, nie mam pojęcia w jakim celu – dobiegł z telefonu nieprzyjazny głos. – Tę sprawę da się załatwić przez komórkę, mniej zmarnowanego czasu. No dalej, niech pan zaczyna jechać po Patrycji. Jaka z niej niedobra laska, która sprowadza pana cudownego syna na złą drogę.
– Nie mam zamiaru nikogo obwiniać – odparłem spokojnie. – Rzecz w tym, że oni znowu wdali się w kłótnię. Michał zarówno nie sypia, jak i nie je, jest niczym wulkan tuż przed erupcją. Kompletnie nie wiem, jak postąpić. Dlatego wybrałem pani numer. Może wspólnie uda nam się coś wykombinować.
Po krótkiej chwili milczenia, kobieta odezwała się ponownie:
– Przez pańską małżonkę?
– Lepiej nie angażujmy jej w tę sprawę.
– Dobrze, rozumiem. To o której i w jakim miejscu mamy się spotkać?
Spotkałem się z Pauliną w kafejce. Przyszła po czasie. Kiedy zbliżała się do stolika, przy którym siedziałem, od razu zorientowałem się, że to mama Patrycji. Miała taki sam niezbyt wysoki wzrost jak jej córka, ale sylwetkę nieco bardziej krągłą, typowo kobiecą. Sam nie wiem czemu, ale kołysanie jej pełnych bioder mimowolnie przykuło mój wzrok. Zmieszany wstałem z krzesła i moje oczy napotkały badawcze spojrzenie jej piwnych tęczówek.
– Niesamowite, jak pan przypomina swojego syna – stwierdziła matka Patrycji.
– Pani z kolei jest łudząco podobna do swojej córki – odpowiedziałem.
– Oby nie – westchnęła kobieta.
Gadaliśmy ze sobą przeszło trzy godziny. Momentalnie zaczęliśmy mówić sobie po imieniu. Okazała się zupełnie inna, niż mówiła mi Grażyna. Zatroskana, pełna troski i zupełnie bezsilna.
– Od piętnastu lat samotnie zajmuję się wychowaniem córki, Patrycji. Mój były mąż stwierdził, że nie nadaje się do bycia częścią rodziny. Całe dnie spędza w rozjazdach, pracując jako fotograf. To jedyne, co go obchodzi. Wcześniej pomagała mi w opiece nad Pati moja mama, ale odeszła z tego świata. Teraz muszę dla córki być zarówno mamą, jak i tatą. I chyba nie radzę sobie z tym najlepiej. Do tego pochłania mnie praca, dzięki której mogę zapewnić nam byt.
– Czemu nie masz nikogo? Trudno mi uwierzyć, że taka atrakcyjna kobieta jak ty jest sama – wyrwało mi się.
Uśmiechnęła się, spoglądając na mnie, a jej orzechowe oczy zajaśniały ciepłem. Mnie zaś zalała fala gorąca. Pewnie ze wstydu za tę niefortunną uwagę.
– Pod tym względem ja i moja córka mamy ze sobą wiele wspólnego. Miłość jest dla mnie niezbędna. Bez tego uczucia związek traci sens. Dlatego wolę żyć w pojedynkę i nie dopasowywać się do nikogo. Tylko miłość sprawia, że idziemy na ustępstwa z przyjemnością. Ale to jedyne, co nas łączy. Moja córka przechodzi teraz bunt młodzieńczy. Nie słucha mnie. Jej mózg zalany jest hormonami i brakuje jej rozsądku. Wydaje mi się, że twój syn jest bardziej... rozważny.
– To tylko złudzenie – westchnąłem ze smutkiem.
Nasze drogi się rozeszły
Jedyne, co udało nam się wymyślić, to odcięcie ich od pieniędzy i zamknięcie w czterech ścianach. Ale oni już dawno osiągnęli pełnoletność, więc nasze ręce były związane. A brak szmalu wcale nie był dla nich problemem. Kasa nie była im potrzebna, żeby się ze sobą sprzeczać. Postanowiliśmy spotkać się po raz kolejny. A potem znowu i znowu. Gadaliśmy nie tylko na temat naszych pociech, bo nagle okazało się, że łączy nas masa innych rzeczy.
Pierwszy raz w życiu z uśmiechem na twarzy opuszczałem swoje miejsce pracy. I czułem się tak, jakbym nagle odmłodniał, miałem w sobie więcej energii i głowę pełną różnych pomysłów. Pewnego poranka obudziłem się z bardzo dziwnym uczuciem, które ściskało moje serce. Żołądek miałem ściśnięty. A myśli non stop uciekały w stronę Pauliny.
"Musi minąć parę dni zanim ją znowu ujrzę. Jak mam dać radę to wszystko wytrzymać?" – takie myśli kłębiły mi się w głowie i nagle... znieruchomiałem.
Mam już 43 wiosny na karku. Kto by pomyślał, że o tej porze życia miłość może zapukać do drzwi? Ja tego nie pragnę! Nie ma takiej potrzeby. Ułożyłem sobie życie, mam święty spokój. Po kiego licha to wszystko burzyć...
Serce to nie matematyka, nie da się go przekonać równaniami. Tęsknota w nim zamieszkała na dobre, a myśli kłębią się w głowie bez przerwy. Teraz pojąłem, co czuje mój syn. Cokolwiek byśmy z Paulą zrobili, nie uda nam się przywrócić zdrowego rozsądku naszym pociechom.
Ich uczucie albo samo zgaśnie, albo będą z nim zmagać się do końca życia. Los tak zdecydował. I nagle coś się wydarzyło – Michał wrócił do domu i oświadczył, że on i Patrycja nie są już razem. Ona nie jest dla niego odpowiednią osobą. Kropka. Prosił, żebyśmy go nie męczyli pytaniami o powody zerwania, bo nie ma ochoty o tym rozmawiać.
Musi skupić się na nauce przed maturą. Patrycja również milczała jak zaklęta. Rzuciła tylko do matki:
"Było i się skończyło, daj mi święty spokój. Przecież o to wam, starym, chodziło. Nie da się wam dogodzić".
Wszystko wskazywało na to, że nasze wspólne spotkania z Pauliną dobiegły końca. Wymieniliśmy ostatnie słowa przez telefon. Przez kolejne dwa tygodnie toczyłem wewnętrzną walkę. Niestety poniosłem porażkę. Sięgnąłem po komórkę i wykręciłem jej numer.
– Wiesz, chciałbym się z tobą spotkać – oznajmiłem. – Mam do ciebie sprawę.
– Byłam przekonana, że już się nie odezwiesz…
Tej pamiętnej nocy uprawialiśmy miłość do utraty tchu, jak opętani. Gdy nad ranem wróciłem do mieszkania po cudownych chwilach spędzonych z tą zjawiskową dziewczyną, a mój wzrok padł na Grażynę, uświadomiłem sobie, że powinienem podążyć za głosem serca.
Ruszyć w miejsce, gdzie rozpocznę prawdziwe życie, do którego zostałem stworzony. Egzystencję podporządkowaną uczuciu - pełnemu niepokoju, pasji i żaru. Mój syn trafnie to ujął - tylko herbata może być letnia, w przeciwieństwie do miłości.
Zygmunt, 43 lata
Czytaj także:
„Sąsiadka traktowała swojego wnuczka jak zło konieczne. Kiedy postanowiłam zareagować, ona zaczęła się mścić”
„Matka odeszła od nas nagle, gdy miałam 8 lat. Gdy poznałam tajemnicę jej zniknięcia, zrozumiałam, że miała powód”
„Po ślubie moja ukochana Madzia zamieniła się w domową tyrankę. Zdziwi się, gdy to jej walizki wylądują za drzwiami”