„Teść przez 5 lat krył mojego męża, gdy spędzał delegacje w łóżku kochanki. Nie robił tego bez powodu”

zamyślona kobieta fot. Getty Images, Westend61
„– I zgodziłeś się na to? Boże! Jak mogłeś? – spytałam. – A co miałem zrobić? On mnie nie wydał, więc musiałem się odwdzięczyć tym samym. – Wiesz co, tato? Oboje jesteście draniami. Widać niedaleko padło jabłko od jabłoni”.
/ 18.05.2024 22:00
zamyślona kobieta fot. Getty Images, Westend61

Gdy wychodziłam za Patryka, miałam świadomość, na co się piszę. Wiedziałam, że przyjdzie mi przespać niejedną noc bez męża u boku. Nie miałam jednak pojęcia, że ten kłamliwy drań spędza większość delegacji nie na załatwianiu spraw służbowych, tylko w łóżku kochanki. Mało tego, w doprawianiu mi rogów pomagał mu mój teść, który zawsze chronił go żelaznym alibi. Ale prawda w końcu wyszła na jaw.

Mąż wyjeżdżał coraz częściej

– Naprawdę musisz wyjeżdżać? – zapytałam z nadzieją, że tym razem uda się mu odwołać albo chociaż odłożyć wyjazd służbowy.

– Skarbie, przecież wiesz jak jest.

– Wiem, ale to już trzeci raz w tym miesiącu. Jak tak dalej pójdzie, to Ala zapomni, że ma tatę.

– Uwierz, ja też źle się z tym czuję. Ale nic nie poradzę. Firma zwiększyła zatrudnienie w poszczególnych oddziałach i muszę przeszkolić nowych pracowników.

– Obiecaj chociaż, że wrócisz szybko.

– Trzy dni, skarbie – powiedział, pokazując trzy palce. – To tylko trzy dni. Obiecuję, że tym razem wyjazd się nie przedłuży.

Pracuje w rodzinnej firmie

Patryk pracuje w firmie swojego ojca. Jest odpowiedzialny za szkolenie nowych pracowników w zakresie obsługi systemów informatycznych. Teść od lat z powodzeniem działa w branży metalurgicznej i dziś ma osiem oddziałów w sześciu województwach.

Jego przedsiębiorstwo realizuje zamówienia dla kontrahentów z Europy, Azji i Ameryki Północnej. Jest właścicielem sześciu patentów i można śmiało powiedzieć, że w swojej branży plasuje się w samym czole stawki.

Firma nieustannie się rozrasta, więc Patrykowi nie brakuje pracy. Cieszę się, że mąż ma stabilne zatrudnienie, bo w dzisiejszych czasach nie łatwo o stabilizację zawodową. Nie podoba mi się jednak, że prawie nie ma go w domu. Do diabła, jako kobieta potrzebuję mężczyzny u boku, a Ala, nasza czternastomiesięczna córeczka, potrzebuje taty.

Teść ani myślał odpuścić synowi

Na początku nie było tak źle. Patryk większość szkoleń prowadził w głównej siedzibie firmy. Na delegacje jeździł najwyżej raz na dwa miesiące. Z czasem zaczął wyjeżdżać coraz częściej, a mniej więcej dwa lata temu stało się regułą, że delegacje zaczęły mu wypadać dwa, albo nawet trzy razy w miesiącu. A to było już trudne do wytrzymania. Raz nawet postanowiłam zainterweniować w tej sprawie.

– Tato, czy naprawdę musisz dawać Patrykowi tyle pracy? – zapytałam pewnego dnia, gdy pod nieobecność męża wpadłam z wizytą do teściów.

– Muszę, Arletko. Zatrudniamy coraz więcej osób i modernizujemy naszą sieć informatyczną. Jest masa osób do przeszkolenia i choć bardzo bym chciał, nie mogę teraz ograniczyć mu obowiązków.

– Ale przecież mógłbyś zatrudnić innych trenerów.

– Wierz mi, już tego próbowałem i za każdym razem kończyło się stratami. Patryk ma nie tylko wiedzę. Ma też wyjątkowy dar do jej przekazywania, a to naprawdę rzadka umiejętność.

Przypadkiem odkryłam, że mnie okłamał

Podczas ostatniego wyjazdu Patryka stało się coś dziwnego. Odebrałam telefon z wrocławskiego oddziału naszego banku. Pracownica placówki poinformowała mnie, że ktoś oddał znalezioną na ulicy kartę bankomatową, wystawioną na mnie i na mojego męża (mieliśmy wspólne konto, a mój numer podaliśmy jako kontaktowy).

To było dziwne. Przecież Patryk miał być w Gdańsku. Co on robił we Wrocławiu, skoro firma teścia nie ma tam oddziału? W pierwszej chwili pomyślałam, że być może ktoś ukradł mu portfel i dotarł z nim aż na Dolny Śląsk. To jednak nie miało sensu. Gdyby tak się stało, mój mąż na pewno od razu zablokowałby kartę, a od pracownicy banku dowiedziałam się, że tego nie zrobił. Tknięta przeczuciem, zaczęłam sprawdzać ostatnie transakcje.

W wykazie nie było żadnych płatności wykonanych w Gdańsku, za to całkiem sporo z Wrocławia. Mój mąż opłacił pokój w hotelu, posiłki w restauracji i zakupy w dwóch sklepach. To było bardzo dziwne. O pomyłce z mojej strony nie mogło być mowy. Nawet słoń może pozazdrościć mi pamięci, więc byłam pewna, że niczego nie pokręciłam. Ustawiłam zakres wyszukiwania historii wydatków od początku roku i zaczęłam kopać głębiej.

Był mniej sprytny, niż myślał

W styczniu Patryk miał być na wyjeździe w Radomiu, Katowicach i Częstochowie. Radom się zgadzał, ale gdy rzekomo szkolił pracowników na Śląsku, w rzeczywistości był we Wrocławiu. W lutym miał być w Gdańsku i Rzeszowie. Nie dotarł ani na Pomorze, ani na Podkarpacie, za to w obu przypadkach meldował się w stolicy Dolnego Śląska. W marcu tylko jedna z jego trzech delegacji okazała się prawdziwa, a w kwietniu – żadna. Było tylko jedno wyjaśnienie. Musiało chodzić o inną kobietę.

Zadzwoniłam na jego numer, by zażądać wyjaśnień, ale odpowiedziała mi poczta głosowa. „I co ja teraz zrobię? Przecież nie pojadę z dzieckiem taki kawał drogi, żeby nakryć go z jakąś dziunią” – pomyślałam. Nagle mnie olśniło. Przecież mój teść musiał o wszystkim wiedzieć.

Chciałam wyjaśnień

Poprosiłam przyjaciółkę, żeby zaopiekowała się Alą, a sama pojechałam do biura, w którym urzędował ojciec mojego niewiernego mężusia. Próbował mnie spławić, jakby wyczuł, że coś się święci, ale ja się nie dałam. Rzuciłam mu na biurko wydruki z naszego konta i zażądałam wyjaśnień.

– Co możesz mi powiedzieć na ten temat? – zapytałam zdenerwowanym tonem.

– Nic. Przecież to wasze wyciągi.

– Przyjrzyj się uważnie. To transakcje z wczoraj. Wszystkie z Wrocławia. Ja jestem tutaj, a skoro to nie ja używałam karty, to musiał to zrobić Patryk.

– Może po prostu ktoś ukradł mu portfel?

– Też tak pomyślałam. I to wytłumaczenie było o tyle prawdopodobne, że dziś ktoś przyniósł naszą kartę do wrocławskiego oddziału.

– Więc sprawa wyjaśniona. Złodziej poszalał na wasz koszt i wyrzucił kartę, a ktoś uczciwy ją znalazł.

– Cóż, nie do końca – zaprzeczyłam i pokazałam mu kolejne wyciągi. – Prawie zawsze, gdy miał być w delegacji, był we Wrocławiu. Więc proszę, nie rób ze mnie głupiej i powiedz, co tu jest grane.

Byłam w szoku

– Arletko, będzie lepiej, jak zapytasz o to Patryka.

– Wierz mi, zrobię to. Ale od ciebie, tato, chcę usłyszeć, dlaczego go kryjesz. Bo chyba nie chcesz mi wmówić, że o niczym nie miałeś pojęcia.

– Wiedziałem. Oczywiście, że wiedziałem.

– Więc dlaczego, tato?

– To bardziej skomplikowane, niż myślisz.

– Oświeć mnie, proszę.

– Kilka lat temu Patryk przyłapał mnie z moją sekretarką. Prosiłem go, żeby zachował to dla siebie. Zgodził się, ale zażądał czegoś w zamian. Chciał, żebym dawał mu alibi przed tobą, zawsze gdy o to poprosi.

– I zgodziłeś się na to? Boże! Jak mogłeś?

– A co miałem zrobić? On mnie nie wydał, więc musiałem się odwdzięczyć tym samym.

– Wiesz co, tato? Oboje jesteście draniami. Widać niedaleko padło jabłko od jabłoni – wytknęłam mu i udałam się do wyjścia.

– Arletko, co zamierzasz? – zapytał przestraszony.

– Bądź spokojny. Nie pójdę ze skargą do Heleny. Ale bądź przygotowany, że Patryk wprowadzi się do was, gdy tylko wróci z tej niby delegacji, bo do mieszkania go nie wpuszczę. Więc lepiej szybko wymyśl kolejne kłamstewko, bo twoja żona na pewno będzie zadawać pytania. I lepiej uzgodnij z nim wspólną wersję. Ale jeżeli zapyta mnie, dlaczego rozwodzę się z jej synem, bądź pewny, że usłyszy ode mnie prawdę.

Arleta, 32 lata

Czytaj także: „Od wielu lat podejrzewam męża o romans. Albo dobrze się maskuje, albo faktycznie jest czysty jak łza”
„Koleżanka śliniła się do mojego męża. Zalotne spojrzenia i wydekoltowane bluzki to był dopiero początek”
„Za pracą męża przenieśliśmy się na drugi koniec Polski. Teraz nie musi jeździć w delegacje, by spotkać się z kochanką”

Redakcja poleca

REKLAMA