„Znajomi zabawili się w swatkę. Gdy zobaczyłam ich kandydata na mojego męża, miałam ochotę wiać”

kobieta z koleżanką fot. Adobe Stock, Photographee.eu
„Michał nie dostał upragnionego awansu. Od tego czasu stał się drażliwy i wybuchowy. Pewnego dnia wrócił bladym świtem. Zero odzewu z jego strony. Nie usłyszałam >>przepraszam<<, ani nawet >>do zobaczenia<<. Gdy zamykał za sobą drzwi, pokazałam mu wymowny gest środkowym palcem. Nasi wspólni kumple nie dali jednak za wygraną. Zebrali się potajemnie i doszli do wniosku, że nie chcą wybierać między mną a Michałem”.
/ 06.07.2024 20:30
kobieta z koleżanką fot. Adobe Stock, Photographee.eu

Kiedy pierwszy raz spotkałam Michała, a było to w trakcie ogniska u kumpli, momentalnie poczułam do niego awersję. Przechwalał się swoimi sukcesami w sporcie, wciąż gadał o swoim najnowszym samochodzie, o adrenalinie i o tych wszystkich panienkach, które za nim szaleją.

Zarozumiały palant" – tak wtedy o nim pomyślałam. Po godzinie podeszłam do stolika z procentowymi napojami. Nalałam sobie lampkę wina i już chciałam wrócić do ogniska, gdy nagle obok mnie wyrósł spod ziemi ten typ.

– Zauważyłem, jak na mnie zerknęłaś. I chyba wiem, co sobie pomyślałaś. Ale wydaje mi się, że nie słyszałaś, jak ta historia się w ogóle rozpoczęła. To może zaczniemy raz jeszcze. Jestem Michał – powiedział.

Jego słowa jeszcze bardziej wyprowadziły mnie z równowagi. Skwitowałam to tylko pogardliwym prychnięciem i odeszłam.

Kaśka przegięła. Zawiodłam się na niej

Gdy w poniedziałek z samego rana pojawiłam się w pracy, w recepcji czekały na mnie kwiaty. Ogromny bukiet z wiadomością: Od aroganckiego palanta na zgodę". Kipiąc ze złości, pomaszerowałam prosto do stanowiska Kaśki, która w sobotę organizowała ognisko.

– Kto ci dał prawo, żeby podawać mu adres mojego miejsca pracy? Stanowczo sobie tego nie życzę. A teraz to odkręć. Przekaż temu swojemu koleżce, żeby dał mi spokój.

– Dziewczyno, uspokój się, daj na luz. Nie było potrzeby, żebym mu cokolwiek zdradzała. Sam zaczął pytać o ciebie, to wspomniałam tylko, że razem pracujemy. Cóż, ja nie ponoszę odpowiedzialności za to, że jest tak spostrzegawczy i połączył wątki. A tak poza tym, to jest naprawdę świetny facet.

– No chyba żartujesz. Byłaś tam przecież, słyszałaś, co on o sobie mówił. Według mnie wcale nie żartował.

Kaśka parsknęła śmiechem, a kiedy wreszcie udało jej się uspokoić, rzekła:

– Dołączyłaś do naszej rozmowy w trakcie historyjki. Z tego powodu nie słyszałaś, że on udawał przełożonego z roboty, którego wprost nie cierpi. Michał nie posiada prawa jazdy, a jego środkiem  transportu jest rower. A najbardziej hardcorowa dyscyplina sportu, jaką praktykuje, to narciarstwo biegowe.

Poczułam się mocno niezręcznie z tym, jak go potraktowałam. Szkoda, że nie dałam mu szansy na wytłumaczenie, gdy próbował. Zachowałam się jak idiotka.

– Ojej, ale ze mnie głuptas. Chyba będziesz musiała podać mi jego numer. Powinnam go przeprosić.

– Hm, ciężko powiedzieć, czy Michał nie będzie o to na mnie zły. Muszę go najpierw zapytać. Ale patrząc na to, jak się wobec niego zachowałaś, to szczerze wątpię, czy się zgodzi – powiedziała, ale po chwili zaczęła się śmiać. – Spokojnie, tylko żartowałam. Jasne, że dam ci jego numer. Zadzwonił do mnie wczoraj i jedyne o czym chciał gadać, to ty. Chyba zrobiłaś na nim niezłe wrażenie.

Skontaktowałam się z nim przez SMS-a. W wiadomości przyznałam, że zachowałam się głupio i zdobyłam się na przeprosiny. Dodałam, że Kaśka wszystko mi wytłumaczyła. Zaproponowałam też, abyśmy zaczęli naszą relację od początku i spotkali się. SMS-a zakończyłam podpisem: Klaudia Sztywniara.

Odpowiedź nadeszła błyskawicznie: „No nareszcie! Może dziś wieczór?". W ciągu zaledwie minuty ustaliliśmy szczegóły spotkania.

Tydzień później doszło między nami do pierwszego pocałunku. Po dwóch zaś wylądowaliśmy razem w łóżku. Od tej pory staliśmy się też oficjalnie parą. Kiedy wakacje dobiegły końca, Michał wprowadził się do mnie.

Założyłam się z Kaśką. W złą godzinę...

Uwielbiamy oglądać podobne filmy, a nasze najlepsze wakacje to piesze wycieczki po szlakach górskich. Jesteśmy wielkimi miłośnikami zwierząt i oboje nie jemy mięsa. Okazało się, że pojawienie się Michała wtedy na ognisku nie było dziełem przypadku. To Kasia z Andrzejem wpadli na pomysł, żeby nas zeswatać. Przez parę ładnych lat, wyglądało na to, że był to naprawdę dobry pomysł. Poza tym tworzyliśmy bardzo zżytą ekipę.

Jakieś dwa lata temu kuzynka Kasi rozwiodła się. 

– Masakra, wyobrażasz to sobie? Ich towarzystwo kompletnie się wtedy podzieliło. Podobno część osób w ogóle nie chce z nią rozmawiać, tak mi mówiła Zośka. Oby w naszej ekipie do czegoś takiego nigdy nie doszło – mówiła Kaśka.

Któregoś wieczora po pracy wyskoczyłyśmy do knajpy. Rozmowa znów zeszła na ten sam temat. Gdy w głowach już nieźle szumiało nam od procentów, zaczęłyśmy robić zakłady, która dwójka z naszej ekipy najszybciej się rozpadnie. 

Awantura wisiała w powietrzu

Nie należę do osób, które wierzą w przesądy, ale teraz mam wyrzuty sumienia z powodu tamtej gierki. Poważnie posprzeczałam się z moim partnerem o jakąś totalną błahostkę. Nawet nie mam pojęcia, co było tego przyczyną. Ale za to finał był naprawdę kiepski. Zaczęliśmy sobie wzajemnie zarzucać, kto ma wyższe dochody, kto lepiej zajmuje się mieszkaniem i które z nas z nas jest bardziej oschłe w relacji.

Wzięłam więc moją torbę, spakowałam kilka rzeczy i spędziłam noc u Kasi. Po dwóch dniach wszystko wróciło do normy i spędziliśmy z moim partnerem nadzwyczaj namiętną noc. Razem z Michałem śmialiśmy się, że dobrze jest się czasem posprzeczać, jeśli godzić się będziemy właśnie w taki sposób. Nie zdawaliśmy sobie wtedy sprawy, że to na pozór nieistotne nieporozumienie okaże się pierwszym pęknięciem, które ostatecznie doprowadzi do tego, że się rozstaniemy.

Mijały tygodnie, a nam coraz częściej zdarzało się nie odzywać do siebie. Dochodziło też między nami do spięć i awantur. Byle głupstwo potrafiło doprowadzić do ostrej wymiany zdań. Pewnego razu zapomniałam wziąć z domu upominek dla znajomego Michała, do którego jechaliśmy na domówkę.

– Zawróćmy, to zajmie nam dosłownie chwilę – zasugerowałam.

Michał wtedy podniósł głos, twierdząc, że od samego początku nie miałam ochoty mu towarzyszyć podczas imprezy, pogardzam ludźmi z jego otoczenia i wcale nie muszę się aż tak dla niego poświęcać. Kiedy zatrzymałam auto na czerwonym świetle, on po prostu wysiadł.

Udałam się więc do mieszkania po ten prezent. Kiedy dotarłam na przyjęcie, nigdzie nie mogłam znaleźć Michała. Przyszedł dopiero po dwóch godzinach, kompletnie pijany. Ani słowem się do mnie nie odezwał. Do domu wracałam sama. On pojawił się dopiero bladym świtem, nie racząc wyjaśnić, gdzie spędził noc ani nawet mnie przeprosić.

Kiedy indziej znowu stwierdził, że jego zdaniem byłam niewystarczająco uprzejma w stosunku do jego matki i byłam zbyt zajęta telefonem, gdy jedliśmy u niej obiad.

Nie potrzebował wiele, by wszcząć awanturę

Powolutku zaczęłam przeczuwać, że Michał ma już dosyć naszej relacji, że go wykańcza. Jak mam być szczera, to na mnie też dobrze nie wpływało, kiedy on tak robił. Bez ślubu, pociech i wspólnego majątku, nie było sensu tego kontynuować. Kiedy wreszcie wspomniałam, że chyba powinniśmy dać sobie spokój z naszą relacją, Michał znów się wkurzył.

– Tylko na to czekałem! Byłem pewien, że po prostu chcesz się mnie pozbyć z mieszkania pod byle pretekstem. No dalej, mów, kto to jest. Jest wyższy ode mnie? Ma wypasioną furę? Jest lepszy w „te klocki"?

Nie mogłam już tego dłużej znieść, więc oberwał ode mnie w twarz. Wtedy chwycił mnie za ręce i zaczął szarpać. Przeraziłam się, że on może zrobić mi krzywdę. Po chwili jednak się otrząsnął, chwycił kurtkę i wypadł z domu. Za to ja opadłam bezsilnie na ziemię, a łzy same popłynęły mi z oczu. Miałam świadomość, że to już definitywny koniec naszego związku.

Od razu wykręciłam numer do Kasi.

– Między mną a Michałem wszystko skończone. Tym razem naprawdę przegiął. Może zabrzmi to niedorzecznie, ale zaczęłam odczuwać strach, kiedy był blisko. Gdy tylko znów wróci, powiem mu, żeby spakował manatki. Błagam cię jednak, abyś do mnie przyjechała. Wolałabym nie zostawać z nim sam na sam.

– Michał ma problemy zawodowe. Nie dostał awansu, został pominięty. Od tego momentu chodzi mocno podenerwowany i bywa napastliwy. Wiesz, on chyba stracił grunt pod nogami…

Michał pojawił się w domu nad ranem, ale nie odezwał się do mnie ani słowem. Żadnych przeprosin, żadnego pożegnania. Kiedy zatrzasnęły się za nim drzwi, pokazałam mu wymowny gest środkowym palcem. Po jakimś czasie Kaśka wspomniała, że Michał zaczął chodzić na terapię.

– Mam to gdzieś – warknęłam. Po chwili dodałam już spokojniej – Kaśka, doceniam to, że chcesz pomóc, ale to już jest skończone, nie do uratowania. To zamknięty rozdział.

Strategia naszej paczki w końcu zaczęła działać

W następnych tygodniach widywałam się ze swoją paczką jedynie wówczas, gdy zagwarantowali mi, że Michał się nie pojawi. W pewnym momencie nasza ekipa stwierdziła, że taka sytuacja nie może trwać w nieskończoność. Wpadli na banalny pomysł. Kaśka przekazała mi, a Andrzej zapowiedział Michałowi, że choćby nie wiem, co zmuszą nas do pogadania ze sobą. Jeśli tego nie zrobimy, to zerwą kontakty zarówno ze mną, jak i z nim.

Gdy Kasia opuściła mieszkanie, od razu złapałam telefon. Niestety, numer Michała był zajęty. Jak się później okazało, on w tym samym momencie usiłował się do mnie dodzwonić. Po dłuższej chwili wreszcie udało nam się połączyć.

– Halo. Wiesz już o ich planach? Co oni sobie wyobrażają?

– Słyszałem. Coś takiego, będą nam narzucać swoje zasady.

Wspólny przeciwnik uczynił, że od czasu naszego rozstania ponownie nawiązaliśmy dialog. Najpierw zgodnie wyraziliśmy swoje niezadowolenie wobec zachowania naszej paczki, a potem gładko przeszliśmy do innych tematów.

– Dostałam fakturę za gaz.

– Daj znać, jaką kwotę mam ci przelać.

– Daj spokój, rachunek rozdzielimy na pół.

– Jak byliśmy razem, to ja zawsze regulowałem należności za gaz. Zapłacę i tym razem. Co słychać?

Nasza konwersacja trwała jeszcze około kwadransa. Wygląda na to, że ten z pozoru fatalny plan naszych przyjaciół zaczął przynosić efekty.

Klaudia, 24 lata

Czytaj także:„Syn miał mnie za graciarza i zbieracza. Nie przewidział, że osiągnę coś na grzebaniu w śmieciach"„Od momentu, kiedy zdecydowaliśmy się na dziecko, zaczęły się problemy. Próbowałam wszystkiego, ale Jarek wybrał ucieczkę"„Teściowie zaplanowali jej ślub bez bliskich i rodziny. Najchętniej ją też wycięliby z obrazka”

Redakcja poleca

REKLAMA