„Ta laleczka mogłaby być moją córką, ale serce wzięło górę. Musiałem ją zdobyć, choćbym miał pójść za to do piekła”

Starszy mężczyzna fot. iStock by Getty Images, opolja
„Poczułem, jak dreszcz przechodzi mi wzdłuż kręgosłupa. Ktoś nachylił się i wyszeptał mi informację, że ona jest najpiękniejszą uczestniczką imprezy, a do tego – co ciekawe – wciąż jest sama. Na razie żaden facet nie zdołał do niej dotrzeć”.
/ 12.11.2024 11:15
Starszy mężczyzna fot. iStock by Getty Images, opolja

Jako nastolatek, gdy dobijałem do dwudziestki, byłem częścią ruchu hipisowskiego. Dziś przekroczyłem już sześćdziesiątkę i przez wiele lat starałem się nie myśleć o tamtym okresie. Czułem pewien wstyd za tego naiwnego marzyciela, którym byłem – młodego chłopaka wykrzykującego wzniosłe idee o szczęściu dla wszystkich i równouprawnieniu. Dużo gadałem, ale na tym się kończyła moja działalność. Zresztą nie byłem ani pierwszym, ani ostatnim takim młodym idealistą...

Pamiętam szalone lata młodości

Chodziłem wtedy w dzwonach, z rozpiętą koszulą odsłaniającą klatkę piersiową albo w obcisłym trykocie. Na szyi kołysał mi się wielki medalion na łańcuchu (rzecz jasna wszystko z plastiku). Pod nosem próbowałem hodować nikły wąsik i kreowałem się na kogoś, kto wie lepiej, co jest słuszne i właściwe. Kiedy nikt nie był zainteresowany moimi przemyśleniami, czułem się urażony i odwracałem się od świata. Byłem przekonany, że ludzie są zbyt tępi, by wykorzystać jedyną okazję do stworzenia idealnego społeczeństwa.

W ramach sprzeciwu wobec otaczającego świata często sięgaliśmy po różne środki odurzające – to był nasz sposób na odcięcie się od codziennych trudności. Pamiętam, jak podczas jednej z takich typowych posiadówek ze znajomymi, gdy wszyscy narzekaliśmy na ślepotę ludzi na otaczające nas zło, jeden z kumpli pokazał nam tajemniczą buteleczkę z dziwną substancją.

Wcześniej nie próbowałem żadnych używek. Reszta ekipy już łyknęła swoje porcje, podczas gdy ja wciąż wahałem się nad tym. „Tchórzysz?” – usłyszałem czyjeś pytanie. Poczułem się podle i przestraszyłem się, że stracę kontakt z kumplami. „Co ty! Nie wiesz, z kim rozmawiasz!” – odparłem z udawaną pewnością siebie. Połknąłem całość za jednym zamachem. Następnie rozłożyłem się na kanapie jak pozostali i zapatrzyłem w górę, czekając na obiecywane cuda.

Miałem dziwną wizję

Gdy otworzyłem oczy, ujrzałem rozgniewanego dziadka. Zerwałem się z kanapy. Byliśmy sami w domu. Dziadek spoglądał na mnie z wyrzutem i kręcił głową. Poczułem ogromne wyrzuty sumienia – przecież byłem jego ulubionym wnukiem, a zachowałem się jak kompletny głupek. Nawet przez myśl mi nie przeszło, że to halucynacja wywołana tabletkami odurzającymi. Wszystko wydawało mi się zupełnie realne. No cóż, takie są właśnie skutki zażywania narkotyków.

– Pokażę ci coś niesamowitego – odezwał się dziadek.

Nie odpowiedziałem, tylko wzruszyłem ramionami.

Liczę, że to otworzy ci oczy i nauczysz się wreszcie odmawiać, zamiast pozwalać innym tobą manipulować – powiedział stanowczym tonem. – Najwyższy czas, żebyś spoważniał.

Wszystko wokół zasnuła gęsta, biała mgła. Przez moment tkwiłem w miejscu, kompletnie zagubiony i bez pojęcia, dokąd się udać. Nagle ta mlecznobiała zasłona zniknęła jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Znalazłem się na eleganckim przyjęciu, gdzie dookoła mnie byli znajomi w wytwornych smokingach oraz piękne damy roztaczające wokół siebie cudowny zapach perfum.

Nagle zauważyłem przed sobą blondynkę w lśniącej, złocistej kreacji. Jej jasne włosy spływały delikatnie wzdłuż pleców. W pewnym momencie obróciła się, ukazując twarz ukrytą za karnawałową maską kotki. Poczułem, jak przeszywa mnie dziwny niepokój, zupełnie jakbym naprawdę słyszał warknięcie rozgniewanego kota. Ktoś cicho powiedział mi, że to najpiękniejsza uczestniczka imprezy, która wciąż pozostaje sama – żaden facet nie zdołał do niej dotrzeć.

Pasowalibyście do siebie – rzucił z przekąsem znajomy facet idący obok mnie, którego traktowałem jak przyjaciela z dawnych lat.

To było bardzo prawdziwe

Przetarłem oczy ze zdumienia. Świeciło słońce, a ja znalazłem się pod kościelną bramą, ubrany w elegancki smoking. W moją stronę zmierzała ta sama dziewczyna, którą wcześniej widziałem w złocistej kreacji. Dziś była w śnieżnobiałej sukni ślubnej z delikatnym welonem. Nie mogłem pojąć, kto miał być jej mężem.

– Skarbie – odezwała się do mnie ciepło. – Przestańmy wyglądać twojego kolegi. Na pewno utknął gdzieś w korkach. Ruszajmy do środka, bo ksiądz się niecierpliwi.

Instynktownie zaoferowałem jej swoje ramię, które od razu mocno objęła.

Jesteś moim ukochanym lewkiem – wyszeptała czule.

Poczułem przypływ satysfakcji. Nie była to euforia, raczej taka przyjemność, którą czujemy, gdy wreszcie kupiliśmy wymarzony przedmiot. Skierowaliśmy kroki do kościoła, gdzie drzwi stały otworem. Po drodze przeszliśmy obok paczki roześmianych, młodych facetów.

Jak starzec bierze ślub, to jego żona na bank zostanie kochanką młodzieńca – usłyszałem wesoły komentarz jednego z nich.

Postanowiłem zignorować ten głos, spychając go w najgłębsze zakamarki mojego umysłu. Zamrugałem oczami. Prowadziłem auto, zmierzając w nieznanym kierunku. Na moich rękach dostrzegłem charakterystyczne ciemne przebarwienia, typowe dla osób w podeszłym wieku. Spojrzałem we wsteczne lusterko. Czas nie obszedł się ze mną łaskawie – miałem siwą czuprynę, spod której widać było skórę głowy. Nie miałem wątpliwości co do swojego stanu cywilnego. Świadczyła o tym nie tylko złota obrączka noszona na prawym palcu, ale również obrazy z przeszłości, które nosiłem w sercu.

Dobiegałem sześćdziesiątki, kiedy na zabawie karnawałowej straciłem głowę dla dziewczyny ubranej w złotą kreację. Ileż ja się wtedy nakombinowałem, byle tylko mnie zauważyła! Byłem przekonany, że ta jej pozorna obojętność to tylko gra: „Udaję, że cię nie widzę, przez co jeszcze bardziej się starasz i robisz wszystko, żebym choć raz na ciebie zerknęła”. Ale to wszystko wydawało mi się wtedy urocze, wręcz ekscytujące – taka kobieca taktyka.

Oczywiście zwyciężyłem. Nie mogło być inaczej, bo tak już działa świat. Całe moje życie kręciło się wokół zarabiania kasy i faktycznie udało mi się zgromadzić spory majątek. Problem w tym, że gdy w końcu dorobiłem się fortuny, zorientowałem się, że jestem już starym człowiekiem. Teraz jedyne, co mogę zrobić, to po prostu zapłacić za uczucia kobiety, którą pragnę, bo oprócz forsy nie zostało mi już nic wartościowego do zaoferowania.

Odpychałem od siebie prawdę, przekonany, że dostrzegła we mnie coś wyjątkowego i naprawdę się zakochała. Oszukiwanie samego siebie wychodziło mi doskonale. Prowadziłem samochód, pogrążony w czarnej dziurze przygnębienia. W pewnym momencie auto z przeciwka zaczęło jak szalone błyskać reflektorami, a kierowca walił w klakson ile sił. Dopiero wtedy zorientowałem się, że zamyślony zjechałem na przeciwległy pas. Szybko wróciłem na swoją stronę, karcąc się w duchu za rozkojarzenie.

Widziałem chyba przyszłość

Podjechałem pod elegancką willę na obrzeżach miasta. To był mój dom, choć teraz wydawał mi się obcy. Na górze świeciły się lampy. Dostrzegłem mojego psa biegającego za płotem. Coś we mnie zaczęło wzbierać – gniew powoli przejmował kontrolę. Nagle w głowie zabrzmiały mi słowa, które kiedyś usłyszałem: „Gdy starszy mężczyzna bierze ślub, jego młody rywal znajdzie w jego żonie namiętną kochankę”.

Na podjeździe czekał zaparkowany wóz. Nowoczesny, wręcz luksusowy model – typowy wybór młodego rajdowca, zupełnie nie w moim guście. Zaparkowałem obok swojego masywnego forda i wyszedłem. Sięgnąłem do tyłu auta po niedawno zakupiony drewniany kij. Z narzędziem w dłoni podszedłem do lśniącego pojazdu. Mocne uderzenie sprawiło, że prawy reflektor roztrzaskał się z hukiem. Kolejny zamach zniszczył lewy. Następnie wziąłem na cel przednią szybę. Pierwsze uderzenie pozostawiło w niej pęknięcia, a drugie roztrzaskało ją kompletnie, zasypując wszystko dookoła odłamkami szkła.

Stałem na podjeździe i okładałem pałką śnieżnobiały lakier samochodu, gdy nagle ktoś wybiegł z domu. Nawet nie zauważyłem, kiedy dostałem w głowę. Zachwiałem się, ale zdążyłem jeszcze machnąć kijem, roztrzaskując szybę. U góry otworzyło się okno i ujrzałem twarz mojej młodziutkiej małżonki. Nie zdążyłem zareagować na następny cios – wylądowałem na ziemi. Facet zaczął mnie kopać, podczas gdy moja żona darła się wniebogłosy. W końcu odpłynąłem.

Ocknąłem się na kanapie i zobaczyłem makabryczny widok. Jeden z kolegów wymiotował na podłodze, podczas gdy drugi dusił się, łapiąc oddech jak ktoś wyciągnięty z wody. Nie mogłem tam dłużej zostać. To, co widziałem w czasie snu i po przebudzeniu, kompletnie mnie przeraziło. Pobiegłem do domu rodziców, gdzie od razu pozbyłem się hipisowskich ciuchów i zdecydowałem, że czas wreszcie stawić czoła prawdziwemu życiu.

Sporo czasu upłynęło od tamtych wydarzeń. Trafiłem kiedyś na eleganckie przyjęcie. Wszędzie dookoła widziałem znajomych w wytwornych strojach – panowie paradowali w smokingach, a panie miały na sobie piękne kreacje. W tłumie gości zauważyłem nagle dziewczynę ubraną w sukienkę o złotym kolorze. Niespodziewanie spojrzała w moją stronę. Na jej twarzy widniała maska kota, taka jak na bal karnawałowy. W tej jednej krótkiej chwili zobaczyłem – a może tylko sobie przypomniałem – co mnie czeka w przyszłości. Mimo że moje serce waliło jak oszalałe, minąłem ją, udając, że wcale jej tam nie ma.

Ryszard, 62 lata

Czytaj także:
„Mąż od lat zarabia kokosy za granicą, a ja grzeję się w ramionach sąsiada. Szkoda mi czasu na więdnięcie w samotności”
„W łóżku miałem Królową Śniegu. Przy niej nawet biegun północy grzał jak słońce w lipcu”
„Mam 28 lat i udaję, że studiuję, bo wolę życie bez zobowiązań na koszt starszych. Ale nagle przyszło twarde lądowanie”

Redakcja poleca

REKLAMA