„Szwagierka dawała mojemu synowi darmowe korepetycje z matematyki. Zamiast równań uczyła go anatomii w praktyce”

zszokowana kobieta fot. iStock by Getty Images, BSIP/Universal Images Group
„Krzysiek przeżywał to bardzo mocno, bo oprócz szoku, był też głęboko dotknięty całą sprawą. Nam z kolei było zwyczajnie bardzo głupio. Zastanawialiśmy się, kogo myśmy wychowali? Syna, który sypiał z żoną swojego wujka?”.
/ 15.10.2024 20:30
zszokowana kobieta fot. iStock by Getty Images, BSIP/Universal Images Group

– Ani ty, ani ja nie zauważyliśmy, kiedy zaczęły się jego problemy z matematyką! – głośno oznajmiłam mężowi, który zarzucał mi z kolei, że „nic mu nie wspomniałam". – To przecież także twoje dziecko. Sam mogłeś wcześniej dostrzec, że chłopak ciągle zbiera jedynki!

Syn miał problemy z matmą

Jasne, że Marek, podobnie jak niemal każdy mężczyzna, spodziewał się, iż to na moich właśnie barkach spocznie odpowiedzialność za prowadzenie ogniska domowego, opiekę nad całą rodziną, naukę naszych pociech, a nawet organizację nam wszystkim letniego wypoczynku. Jego teksty w stylu "trzeba było mi przecież o tym powiedzieć" mocno wyprowadzały mnie z równowagi. Zajmowałam się dziećmi, przy tym normalnie chodziłam do pracy, no i rzecz jasna na mojej głowie było też  całe gospodarstwo domowe.. Ale ta nasza wymiana zdań i to, że każde z nas zrzucało winę na to drugie zupełnie w niczym nie pomagało. Mikołaj był zagrożony z matematyki. A przecież to była klasa maturalna.

Nie ulegało wątpliwości, że młody pilnie potrzebował dodatkowych lekcji. Zauważyłam lekkie przerażenie w spojrzeniu Marka, ponieważ takie zajęcia nie kosztują kilka groszy, a kilkadziesiąt złotych i to za sześćdziesiąt minut, a Mikołaj z pewnością potrzebował znacznie więcej niż jednego czy nawet dwóch spotkań.

Korepetycje były drogie

– Na ten moment możemy zrezygnować z angielskiego dla dzieciaków, na który uczęszcza Ala – wspomniałam, kiedy skrupulatnie liczyliśmy wydatki i zastanawialiśmy się, z czego teraz da się zrezygnować. – I tak niewiele z tego rozumie.

– Wykluczone – stanowczo zaprotestował małżonek. – Język obcy to podstawa. Nasza córka nie będzie miała gorszej pozycji startowej, dlatego, bo jej braciszkowi nie chciało się poświęcać czasu na naukę!

Prawdę mówiąc, to nie do końca było fair, bo Mikołaj przecież przykładał się do nauki. Według mnie po prostu w pewnym momencie gdzieś się zaciął i przestał ogarniać materiał a potem, choćby nie wiem jak się starał, to i tak nie dawał rady za tym nadążyć. Ale że się uczył, to nie miałam wcale wątpliwości – zdarzało się, że po lekcjach w szkole cały dzień go nie widziałam, bo natychmiast po powrocie do domu zamykał się w pokoju zupełnie, jak w jakiejś norze i nie wychodził stamtąd aż do północy, kiedy ja już spałam. Doszliśmy więc z mężem do wniosku, że ruszymy oszczędności, które zbieraliśmy na wakacje aby pomóc dzieciakowi nadrobić te wszystkie zaległości, ale, jak się okazało później, znalezienie korepetytora dostępnego od zaraz wcale nie było takie proste, jak nam się wydawało.

– Udało mi się dodzwonić do ośmiu potencjalnych kandydatów, ale żadna nie dysponuje wolnymi terminami – podsumował zawiedziony Marek.

– No tak, semestr jest już w połowie, więc pewnie poukładali sobie plany zajęć na długo do przodu…

To teściowa wpadła na ten pomysł

Jakiś czas później, gdy młody znowu wrócił do domu z kolejną pałą z matmy, udałam się z dziećmi do teściowej i narzekałam jej na problemy syna.

– Zaraz, zaraz, a czy Łucja nie skończyła przypadkiem politechniki? – olśniło nagle mamę Marka. – Może by tak ona...?

Łucja była żoną Krzyśka, brata mojego męża. No tak, faktycznie coś mi tam świtało, że to było nie lada wydarzenie, gdy nagle okazało się, że wybranka Krzysztofa jest inżynierką po studiach.

Nikt z nas nie spodziewał się, że będzie tak ładna.. Myśleliśmy raczej o jakiejś niezbyt urodziwej pannie z wąsikiem, więc kiedy mój szwagier przedstawił ją oficjalnie podczas świąt, wszystkim szczęki opadły do samej ziemi.

– Łucja obroniła pracę dyplomową w ubiegłym miesiącu – powiedział z dumą o swojej lubej. – Może w końcu teraz zgodzi się za mnie wyjść!

Po dwóch latach ta filigranowa, piękna szatynka, wyglądająca jakby miała naście lat, na dobre weszła oficjalnie do naszej familii. Była ode mnie młodsza o 20 lat, więc nie zostałyśmy jakimiś bardzo bliskimi przyjaciółkami, ale czułam, że między nami jest takie trudne do ogarnięcia zrozumienie, charakterystyczne co prawda dla żon braci, szczególnie wyczuwalne było przed stresującymi spotkaniami całej familii ze strony naszych facetów. Uznałam, że warto więc dać temu szansę.

Rodzinie trzeba pomagać

Wielokrotnie pomagaliśmy bratu Marka, który był aż o 18 lat młodszy od mojego męża. Traktował Marka,  jak drugiego tatę, a ten często ratował go z wielu opresji. Kiedyś nawet musiał go odbierać z policji. Poza tym pożyczał mu też kasę, a ile razy ten chłopak jadł i spał u nas - tego w ogóle nie jestem w stanie policzyć. Chciałam poprosić Krzysia, żeby w jakiś sposób przekonał swoją małżonkę do tego, by teraz ona trochę nas wsparła.

Łucja bez wahania przystała na tę prośbę, by nieco douczyć siostrzeńca swojego małżonka. Kiedy zaproponowaliśmy jej odpłatność za zajęcia, parsknęła tylko śmiechem, stwierdzając, że "to przecież wszystko jest w gronie najbliższych". Wspaniała to była nowina – Mikołaj zyskał bezpłatną pomoc w nauce matematyki, w dodatku od bardzo wykwalifikowanej nauczycielki.

Ledwo tylko Łucja skończyła udzielać pierwszej lekcji i opuściła jego pokój, niemal natychmiast podbiegłam do niej, pytając z widoczną ciekawością: "no to jak poszło?"

– No więc tak bym to ujęła... – zastanowiła się przez moment, przygryzając dolną wargę. – Miki sporo materiału ma do nauczenia, jest mocno w tyle z realizacją programu… Ale myślę, że jeśli się za to zabierzemy z zaangażowaniem i będziemy pracować w dobrym tempie, to zdoła jeszcze wszystko nadrobić.

– Łucja, jesteś niesamowita! Powiedz, jak możemy ci podziękować?

– Dajcie spokój! – machnęła tylko ręką. – W końcu jesteśmy rodziną, zgadza się? Krzysiek wspominał mi kiedyś, że był taki moment, że prawie go przygarnęliście.

Byłam wdzięczna Łucji

Mina mi trochę zrzedła, bo Łucja miała rację. Mój młodszy szwagier był dla mnie prawie jak syn i chyba właśnie tak go też postrzegałam. Musiałam uważać, by nie zacząć więc traktować Łucji jak własnej córki. Raczej nie byłaby z tego powodu zadowolona, gdybym tam zrobiła, w końcu miała już swoje 28 lat i non stop tylko narzekała, że przez dziecięcy wygląd nikt nie bierze jej na poważnie. To fakt, wyglądała i ubierała się jak dziewczyny z klasy Mikołaja, mimo że miała całkiem poważną pracę. Ale mi to zupełnie nie wadziło, byłam jej bardzo wdzięczna za to, że tak nas wsparła.

Nikt nie spodziewał się, że Mikołaj będzie miał aż tyle zaległości w nauce. Sytuacja wymagała więc niemal codziennych korepetycji z Łucją. Nie chciałam, aby ta dziewczyna przebywała u nas aż tak często, dlatego nasz syn dojeżdżał do mieszkania, gdzie mieszkali Krzysiek z Łucją.

– Czy wujek nie ma nic przeciwko tym waszym częstym spotkaniom? – rzuciłam na samym starcie.

– Ależ skąd, idzie wtedy poćwiczyć– odparł mój potomek.

Przytaknęłam, bo wszystko było dla mnie jasne. W tej ich klitce, przypominającej bardziej kojec dla zwierząt, trudno byłoby pomieścić się w trzy osoby, a co dopiero dwie ze stertą książek.

Syn zaczął poprawiać oceny

Teraz, gdy mój syn otrzymał swoją pierwszą lepszą ocenę z matematyki, poleciłam mu, aby zaniósł Łucji jakąś butelkę porządnego wina. Czułam się niezręcznie, że ta dziewczyna poświęca tyle czasu na douczanie Mikiego całkiem za darmo. Nic z tego nie miała. Za to młody poprawiał swoje stopnie. Jednak Łucja uważała, że nie powinno się jeszcze przerywać korepetycji. Syn odwiedzał ją więc, zabierając ze sobą drobne prezenty. a to czekoladki, innym razem zaś bukiet kwiatów czy nawet bilety do teatru, ponieważ chciałam jakoś odwdzięczyć się Łucji za pomoc. Byłam bardzo zaskoczona tym, jak bezinteresowna była ta dziewczyna. Przecież oni nawet nie byli rodziną.

Była bardzo dobrym pedagogiem dla naszego syna. Niestety, do czasu. Pewnego dnia wszystko bowiem legło w gruzach... Gdy tylko przekroczyłam próg mieszkania, ujrzałam Krzysztofa i męża. Byli zdenerwowani i widać było, że coś jest nie tak.

Szwagier ich przyłapał

– O co chodzi? – spytałam zestresowana, gdy ich zobaczyłam

Basiu, usiądź i słuchaj uważnie... Krzysiek przed chwilą właśnie wrócił z siłowni... Pękła tam ponoć jakaś rura, więc niespodziewanie zjawił się w domu i... i... no, sam jej to powiedz... – zwrócił się niemalże błagalnym tonem do brata.

– Na litość boską, o co tu chodzi?! – krzyknęłam jeszcze bardziej zdenerwowana.

W końcu Krzysztof mi wyrzucił to z siebie. Cały się przy tym trząsł, ale próbował zachować względny spokój. To chyba było jeszcze bardziej frustrujące i przerażające, niż gdyby na nas krzyczał i zrzucał całą winę. Okazało się bowiem, że mój szwagier nakrył własną małżonkę i Mikołaja w sypialni. Choć to niby tylko przenośnia, bo ponoć nie tyle chodziło o samą sypialnię. Ale obydwoje nie mieli na sobie ubrań.

– Co ty wygadujesz…?! – od razu poczułam, że zakręciło mi się w głowie. – Przecież nasz syn to wciąż jeszcze jest dziecko.

Przerwałam swoją wypowiedź, gdy dotarło do mnie, że Mikołaj ma już osiemnaście lat. Dla nas wciąż mógł uchodzić za młokosa, ale Łucja ewidentnie widziała w nim już faceta. Wyszło na jaw, że bratowa i Mikołaj totalnie spanikowali, gdy Krzysiek ich przyłapał. Ona biegła za mężem, błagalnie prosząc go o wybaczenie, a nasz syn – zachowując się strasznie dojrzale – próbował szybko uciec, zupełnie jakby miało to jakkolwiek pomóc.

Było nam głupio

Tego dnia każdy z nas był w totalnym szoku i zupełnie nie mieliśmy bladego pojęcia, jak mamy się zachować w takiej sytuacji. Krzysiek przeżywał to bardzo mocno, bo oprócz szoku, był też głęboko  dotknięty całą sprawą. Nam z kolei było zwyczajnie bardzo głupio. Zastanawialiśmy się, kogo myśmy wychowali? Syna, który sypiał z żoną swojego wujka? Tego samego wuja, który zajmował się i opiekował nim, kiedy ten miał jedynie pięć latek, a my chcieliśmy wyskoczyć do kina? Co za podły człowiek jest w stanie zrobić coś podobnego?! Chociaż kto to wie, może to ona go poderwała? W końcu to jest dorosła dziewczyna, mężatka…! Ech!

Po tym wszystkim Mikołaj pokazał się w domu, bez słowa wysłuchał naszych pretensji, a następnie oznajmił, że jest do szaleństwa zakochany w Łucji i pragnie stworzyć z nią związek. Byliśmy niezwykle zaskoczeni. Rzecz jasna Łucja widzi to inaczej. Dowiedziałam się, że Krzysiek wyrzucił ją z mieszkania i obecnie pomieszkuje u swojej siostry. Doszły mnie też słuchy, że każdego dnia czeka na Krzyśka przed wejściem do bloku, ponieważ ten zablokował jej numer telefonu, a ona z kolei cały czas chce go błagać, aby pozwolił jej na powrót do domu.

Mój szwagier jest jednak totalnie zagubiony i nie ma bladego pojęcia, jak to rozwiązać. Sami też jesteśmy w tej sytuacji bezradni, no bo jak to do cholery ugryźć? Dać karę własnemu pełnoletniemu dziecku za to, z kim sypia? Przecież to już dorosły chłopak. Sam zdecydował, żeby romansować z kobietą po ślubie. To nie był nasz pomysł. Ale z drugiej strony, jak w tym wszystkim mamy udawać, że nic się nie stało? Jak też na nowo zbudować więzi po takim numerze, jaki oboje wycieli? Może trzeba teraz jakoś przekonać Krzyśka, żeby dał Łucji jeszcze jedną szansę , bo widzę, że wciąż mu na niej zależy? Tylko co będzie dalej? 

Barbara, 52 lata

Czytaj także: „Kiedyś byłam dumna, że córka będzie prawnikiem. Dziś wstydzę się przed sąsiadami za własne dziecko”
„Opiekowałam się teściem, a mąż nie kiwnął nawet palcem. Wściekł się, gdy po śmierci tatuś wynagrodził mnie, a nie jego”
„Gdy mąż miał wypadek, zawalił mi się świat. W szpitalu czekała na mnie niespodzianka, po której go znienawidziłam”

Redakcja poleca

REKLAMA