„Opiekowałam się teściem, a mąż nie kiwnął nawet palcem. Wściekł się, gdy po śmierci tatuś wynagrodził mnie, a nie jego”

zamyślona kobieta fot. iStock by Getty Images, Klaus Vedfelt
„– Coś ty mu nagadała? – zaczął z lodowatym spokojem. – Całe życie się dla niego poświęcałem, a on wszystko przepisał tobie? Patrzyłam na niego szeroko otwartymi oczami. Nie mogłam uwierzyć w to, co mówił”.
/ 14.10.2024 19:00
zamyślona kobieta fot. iStock by Getty Images, Klaus Vedfelt

Odkąd teść, Tadeusz, poważnie zachorował, moje życie zaczęło toczyć się wokół jego opieki. Każdy dzień stawał się kolejną dawką rutyny – podawanie leków, karmienie, mycie. Jacek, mój mąż, coraz rzadziej bywał w domu. Tłumaczył to pracą, ale ja widziałam, jak unikał odpowiedzialności. Przychodził tylko wieczorami, zmęczony, a ja, choć ledwo trzymałam się na nogach, czekałam, że może chociaż tego wieczoru usiądziemy razem i porozmawiamy. Czasami nie wracał w ogóle, twierdząc, że musiał odpocząć u kolegi po pracy. Nie mówiłam nic.

Powoli zaczynałam się wypalać, ale nie mogłam zostawić Tadeusza. On stał się dla mnie jak ojciec – wdzięczny, cichy, nigdy nie narzekał. Właściwie to Jacek powinien się nim zajmować, ale... chyba nie miał na to odwagi. W domu zaczynała panować nieznośna cisza, a moje myśli wciąż krążyły wokół jednej rzeczy: ile jeszcze dam radę wytrzymać?

Miałam pretensje do męża

Czułam, że muszę z nim porozmawiać. Jacek wracał coraz później, a ja tonęłam w obowiązkach. Pewnego wieczoru, kiedy znowu przyszedł po dwudziestej drugiej, nie wytrzymałam.

– Czemu znowu cię nie było? – spytałam, próbując ukryć drżenie w głosie. – Twój ojciec ledwo daje radę, a ja… nie mam już sił.

Jacek tylko westchnął i rzucił swoją torbę na krzesło.

– Przecież wiesz, że muszę pracować. Ktoś musi zarabiać na życie.

– To nie chodzi tylko o pieniądze! – podniosłam głos. – Unikasz go. Kiedy ostatni raz spędziłeś z nim więcej niż pięć minut?

Milczał przez chwilę, po czym usiadł przy stole i zaczął masować skronie.

– Nie potrafię na to patrzeć – powiedział cicho.

Zamarłam. Byłam wyczerpana i emocjonalnie na skraju, ale słowa Jacka uderzyły mnie jak cios. Całe to zmęczenie, frustracja – w tym momencie przekształciły się w gniew.

– A myślisz, że mnie to nie wykańcza? – wybuchłam. – Nie jestem robotem! Robię wszystko, co mogę, ale jestem sama. Twój ojciec mnie potrzebuje, a ciebie prawie w ogóle nie ma!

Jacek patrzył na mnie pustym wzrokiem, jakby to wszystko nie dotyczyło jego. Nie potrafiłam zrozumieć, jak mógł być tak obojętny. Czułam, że nasz związek się sypie, a on nic z tym nie robił.

Byłam zmęczona tą sytuacją

Czas mijał, a Jacek coraz bardziej się oddalał. Nie wracał na kolacje, nie pytał o ojca. Zaszywał się w pracy, jakby dom przestał istnieć. Ja natomiast żyłam w dwóch światach: jednym, w którym byłam pielęgniarką, i drugim, gdzie wciąż byłam żoną, ale mąż powoli znikał z mojego życia.

Pewnego popołudnia, gdy Jacek znowu spóźnił się do domu, czekałam na niego w salonie. Wszedł jakby nigdy nic, z telefonem w dłoni, a ja poczułam, że już dłużej tego nie zniosę.

– Jacek, musimy porozmawiać – zaczęłam spokojnie, choć w środku wszystko się we mnie gotowało.

Spojrzał na mnie z zaskoczeniem.

– O czym teraz? – westchnął.

– O tym, co się dzieje z nami. – Próbowałam powstrzymać drżenie w głosie. – Nie jesteś tu, gdy cię potrzebuję. Twój ojciec cię potrzebuje.

Przygryzł wargę, jakby nie wiedział, co odpowiedzieć. Zamiast tego usiadł na krześle, jakby chciał uciec przed tym, co miałam do powiedzenia.

– Przecież wiesz, że mam dużo pracy – wyjaśnił, ale zabrzmiało to mechanicznie, jakby powtarzał wyuczone wymówki.

– Praca, praca... – mruknęłam, czując rosnącą frustrację. – A może po prostu nie chcesz się zmierzyć z rzeczywistością? On umiera, Jacek, a ty nie chcesz tego widzieć.

Przez chwilę milczał, patrząc na podłogę.

– Może masz rację – powiedział cicho. – Nie chcę na to patrzeć. To mnie przeraża.

Jak długo Jacek nosił w sobie ten strach, nie mówiąc nic? I dlaczego mnie to nie obchodziło, zanim było za późno? Ale wtedy poczułam, że między nami wyrósł mur, którego już nie da się przeskoczyć.

Spadek nas zaskoczył

Tadeusz zmarł któregoś dnia wczesnym rankiem. Byłam przy nim, jak każdego dnia. Siedziałam przy jego łóżku, trzymając go za rękę, gdy odszedł w ciszy. Jego oddech powoli zanikał, aż w końcu zupełnie ustał. Czułam ulgę, bo jego cierpienie wreszcie się skończyło, ale jednocześnie ogarnął mnie ogromny smutek. Tak wiele czasu spędziłam z nim w ostatnich miesiącach, że stał się dla mnie kimś więcej niż tylko teściem. Był jak drugi ojciecNa cmentarzu, kiedy wszyscy składali kondolencje, Jacek trzymał się na dystans.

Kilka dni później przyszedł notariusz z wiadomością o testamencie. Zasiadłam z Jackiem w salonie, oczekując, że dowiemy się, co postanowił Tadeusz. Kiedy notariusz zaczął czytać, zrobiło mi się zimno. Tadeusz przepisał cały swój majątek na mnie. Jacek nie dostał nic.

Spojrzałam na niego w szoku, ale on patrzył tylko na notariusza, z zaciśniętymi szczękami. Nie odzywał się. Kiedy mężczyzna wyszedł, Jacek w końcu przemówił, a jego słowa były jak nóż wbity prosto w serce.

Coś ty mu nagadała? – zaczął z lodowatym spokojem. – Całe życie się dla niego poświęcałem, a on wszystko przepisał tobie?

Patrzyłam na niego szeroko otwartymi oczami. Nie mogłam uwierzyć w to, co mówił.

– Nic mu nie mówiłam! – broniłam się, choć sama nie rozumiałam, dlaczego Tadeusz podjął taką decyzję. – Nie wiedziałam, że tak postanowił. Robiłam to dla niego, nie dla pieniędzy!

Nie wierzę ci. – Jacek wstał z krzesła i podszedł do okna. – Zawsze miałaś z nim lepszy kontakt niż ja. Coś musiałaś zrobić, żeby to wszystko do ciebie trafiło.

Jego oskarżenia były jak ciosy. Czułam się zdradzona. Po tym wszystkim, co zrobiłam dla jego ojca, Jacek myślał, że zależało mi na majątku? Było mi niedobrze od jego słów. 

Mąż był na mnie zły

Po odczytaniu testamentu Jacek był jak tykająca bomba. Od dnia, kiedy dowiedział się, że Tadeusz przepisał wszystko na mnie, unikał mnie jak ognia. Widziałam w jego oczach gniew, rozczarowanie i coś, czego nie umiałam do końca nazwać – może poczucie zdrady?

Wieczorem próbowałam z nim porozmawiać.

– Jacek, musimy to wyjaśnić – zaczęłam niepewnie. – Nie wiedziałam, że twój ojciec tak postanowił.

– Naprawdę? – przerwał mi, odwracając się gwałtownie. – Bo wydaje mi się, że doskonale o wszystkim wiedziałaś.

– Nic mu nie mówiłam – odpowiedziałam, starając się zachować spokój. – Robiłam to dla niego, nie dla pieniędzy.

Jacek zaśmiał się gorzko.

– Dla niego? – wycedził. – A co ze mną, Monika? Zawsze byliście we dwoje. Ja nie miałem nic do powiedzenia.

Czułam, jak jego słowa wbijają się we mnie. Jacek nie rozumiał, że te ostatnie miesiące były dla mnie równie ciężkie.

– Byłeś jego synem – szepnęłam. – Mogłeś być przy nim, ale to ty się odsunąłeś.

Zamilkł. Patrzył na mnie z bólem w oczach, a ja wiedziałam, że już nic nie będzie takie samo.

Nie chcę się dzielić kasą

Jacek przez kilka dni nie odzywał się prawie wcale. Czułam, że coś w nim się gotuje, że w końcu wybuchnie. Wiedziałam, że nie zaakceptował decyzji ojca i w końcu postanowił to wyłożyć. Pewnego wieczoru, gdy siedziałam przy stole, wreszcie się odezwał.

– Słuchaj, Monika – zaczął powoli, siadając naprzeciw mnie. – Nie chcę się kłócić, ale... Myślę, że powinnaś podzielić się ze mną tym, co przepisał ci ojciec.

Spojrzałam na niego zdziwiona, choć gdzieś w głębi serca spodziewałam się tego.

– Podzielić? – zapytałam, próbując zrozumieć jego motywację. – Przecież to była jego decyzja. Nie ja o tym decydowałam.

– Tak, ale to był mój ojciec! – podniósł głos. – Zostawił ci wszystko, a ja... Co ja z tego mam? Nic! Jesteśmy małżeństwem, powinniśmy to mieć wspólnie.

Patrzyłam na niego, czując, jak wzbiera we mnie fala gniewu. Przez miesiące opiekowałam się jego ojcem, a teraz Jacek chciał mnie obarczyć odpowiedzialnością za to, co się stało?

Nie dam ci ani grosza – powiedziałam stanowczo. – To były pieniądze twojego ojca. Widział, kto się nim zajmował, i podjął decyzję. I to jest decyzja, którą musisz zaakceptować.

Jacek patrzył na mnie z niedowierzaniem. W jego oczach zobaczyłam wściekłość, której wcześniej nie widziałam.

– Naprawdę? Tak po prostu mnie zostawisz z niczym? – zapytał, cedząc słowa przez zaciśnięte zęby.

– Tak – odpowiedziałam zimno. – Nie zrobiłam tego dla pieniędzy. Ale jeśli myślisz, że teraz ci coś dam, to się mylisz.

Wiedziałam, że właśnie wypowiedziałam słowa, które mogą zniszczyć nasze małżeństwo. Ale nie mogłam postąpić inaczej.

Nie zmienię zdania

Jacek wyszedł wściekły, a ja zostałam sama w domu, który nagle wydawał się obcy. Patrzyłam na rzeczy, które kiedyś należały do Tadeusza, i czułam, jak ogarnia mnie smutek, ale nie z powodu jego straty. To Jacek był moim największym rozczarowaniem.

Nigdy nie zrozumiał, ile poświęciłam, ile kosztowało mnie to wszystko – fizycznie i emocjonalnie. Gdy potrzebowałam wsparcia, on uciekał. Kiedy byłam przy jego umierającym ojcu, Jacek myślał o pieniądzach. I teraz, kiedy wszystko się skończyło, wciąż nie potrafił zobaczyć, co naprawdę stracił.

Nie chodziło o majątek, chodziło o nas. I w tej najważniejszej próbie Jacek zawiódł. I tego nigdy mu nie wybaczę.

Monika, 40 lat

Czytaj także: „Dorosła córka ciągle przychodzi do mnie po pieniądze. Wychowałam niezgułę, która nie może zaczepić się w żadnej pracy”
„Siostra podrywa mojego świętoszkowatego męża, a jemu się to podoba. Boję się, że to coś więcej niż tylko głupie żarty”
„Połączył nas kredyt, ale budowa zrujnowała. W cudnych wnętrzach czułam się gorzej niż w klatce”

 
 

Redakcja poleca

REKLAMA