Moja młodsza siostrzyczka uwielbiała wpadać w tarapaty. Już od dziecka ciągle przytrafiały jej się jakieś przygody. Może nie takie, za które idzie się do więzienia, ale kiedyś trafiła nawet na policję. Była wyjątkowo pyskata oraz nieokiełznana w czynach. Wypowiadała się błyskawicznie, bez zastanowienia nad możliwymi skutkami swojego postępowania. Jej opinie zazwyczaj odbiegały od zdania ogółu, a ona broniła ich zaciekle z determinacją godną ważnej sprawy.
Otaczała się intrygującymi i oryginalnymi ludźmi, co niekoniecznie oznaczało, że były to osoby właściwe oraz niestwarzające zagrożenia. I tak zupełnie niespodziewanie, tuż przed ukończeniem nauki, zaprosiła do domu pewnego faceta.
Wpatrywaliśmy się w niego jak w jakieś dziwne zjawisko, niczym w przedmiot niecodziennego doświadczenia. Wygląd Pawła był zdecydowanie za bardzo pospolity. Fryzura niczym nie wyróżniająca się z tłumu, ciuchy pozbawione przetarć oraz metalowych ozdób. Trzy lata wcześniej ukończył kierunek administracyjny, obecnie był zatrudniony w jednym z miejskich urzędów, mając nadzieję na rychły awans. Totalna monotonia. Lub zaskoczenie. Zależy z której strony na to popatrzeć.
Mama szykowała jabłecznik, potrząsając głową z powątpiewaniem.
– Jakbyś ty go tu ściągnęła, to byłabym w stanie w to uwierzyć. Ale Jolka? – zagadnęła, rzucając mi sugestywne spojrzenie.
– Niewykluczone, że naprawdę straciła dla niego głowę… – dumałam na głos. – Wiadomo, serce nie sługa.
Moja siostra spodziewała się dziecka
Ostatecznie decyzja została podjęta szybko, gdyż wkrótce wyszło na jaw, że moja siostra spodziewa się dziecka. Starzy totalnie osłupieli z wrażenia. Ledwo co zaczęła się spotykać z facetem, a tu proszę – lada moment zostaną rodzicami!
– A co z nauką? Miałaś przecież jeszcze rok do końca studiów – pytała mama.
Jola promiennie się uśmiechała, kładąc dłonie na swoim płaskim brzuszku, jakby wszystko inne straciło dla niej znaczenie.
– Spokojnie, dopilnuję tego, aby ukończyła studia. Mam zatrudnienie, znajdę nam lokum, poradzimy sobie – z kolei Paweł starał się rozwiać nasze wątpliwości. – Jesteśmy naprawdę szczęśliwi, chociaż mam świadomość, że to wydarzyło się w ekspresowym tempie…
Sprawiali wrażenie niesamowicie zadowolonych z siebie i swojego losu. Kto wie, być może Jola wydoroślała? Niewykluczone, że klepki w jej mózgu ułożyły się tak, jak trzeba? Oby tak było. Tak czy inaczej, przyszli rodzice zdecydowali się na ekspresowy ożenek, bez hucznej imprezy, tylko z obiadkiem po ślubie. I zaczęli żyć razem. Pozbyli się małego mieszkanka Pawła i nabyli troszkę przestronniejsze gniazdko, gdzie udało im się wygospodarować pokoik dla maleństwa.
Moja siostra Jolka przez długi czas zastanawiała się nad odcieniami farb do pokoju i typem spacerówki dla dziecka... Czas minął w mgnieniu oka i nagle tuliła w objęciach swoją malutką córeczkę. Dziewczynka przyszła na świat nieco przed terminem, ale była śliczna i w pełni zdrowa. Ta kruszynka wprost oczarowywała swoim wyglądem. Była tak słodka, że mogłabym ją schrupać bez popijania. Jej główkę pokrywał przeuroczy, aksamitny meszek, a kiedy rozchylała granatowe oczka, spoglądała na ludzi z taką powagą, jakby potrafiła odczytać wszystkie ich myśli.
Jola kończyła sesję egzaminacyjną tuż przed obroną swojej pracy dyplomowej na studiach, a jednocześnie zajmowała się córeczką. Na szczęście mąż wspierał ją, jak tylko potrafił. Małymi kroczkami zbliżali się do upragnionego, spokojnego życia. Jola w końcu została magistrem, mała Julka rosła jak szalona, a Paweł dostał podwyżkę w robocie. Moja siostra nareszcie wydoroślała… Niesamowite, po prostu cud.
Zmieniła się we wzorową żonę i matkę
Co więcej, ewidentnie czerpała z tego mnóstwo satysfakcji. Raczej nie brakowało jej poprzedniego życia, a już na bank nie podejmowała żadnych kroków, by wrócić do tych szaleństw. Ta idylla trwała aż do momentu, gdy córeczce dla bezpieczeństwa zrobili badania. Przy okazji określili też grupę krwi, tak na zaś.
Od dawna Paweł miał przy sobie oświadczenie, że w przypadku gdy umrze, to chce oddać swoje organy. To było coś, na czym mu bardzo zależało. Gdy odwiedziłam mamę, powiedziała mi z pewną dumą w głosie:
– Wiesz, Julia ma taką rzadką grupę krwi, jaką posiada zaledwie sześć procent Polaków.
– No dobra, ale co w tym takiego fajnego? Moim zdaniem lepiej mieć taką grupę, której nie trzeba wypatrywać po szpitalach i punktach krwiodawstwa – oznajmiłam.
– No właśnie. Gadali, że jej krew da się przetaczać każdemu potrzebującemu, kiedy nagle brakuje pasującej grupy.
Zaraz, zaraz…
– Chodzi o 0 Rh-? – dopytałam.
– No tak.
– Ale… – przerwałam, bo sprawy nabrały charakteru „uważaj, co mówisz”.
Byłam świadoma, że moja siostra posiada grupę krwi B Rh+, bo przechodziłyśmy stosowne badania już we wczesnych latach życia, natomiast Paweł był posiadaczem najrzadziej spotykanej wśród naszych rodaków grupy AB Rh-. Bez względu na starania, z takiego połączenia w żadnym wypadku nie może powstać 0 Rh-. To po prostu niemożliwe. Istniały jedynie dwa potencjalne scenariusze. Pierwszy zakładał, że Julka nie jest biologiczną córką Pawła, co byłoby równoznaczne z tym, że Jolka go oszukała, a drugi, że w ogóle nie jest ich wspólnym dzieckiem.
Zamiana noworodków w szpitalach to sytuacje, do których dochodziło niezmiernie sporadycznie, jednak były to autentyczne przypadki. Opuściłam mieszkanie mamy w pośpiechu. Koniecznie musiałam pomówić z Jolą. Dopóki istniała pierwsza ewentualność, wolałam nie wtajemniczać w to jej męża. Uważałam, że to nie ja powinnam przekazać mu tę wiadomość, ale zależało mi na wyjaśnieniu sprawy.
Nienawidziłam oszukiwania, kłamstwa
Została sama z małą, bo jej mąż udał się po sprawunki, wykorzystując dzień wolny od pracy. O Boże, on rzeczywiście daje z siebie wszystko, a istnieje możliwość, że to w ogóle nie jego...
– Mama poinformowała mnie o rezultatach badań krwi – przeszłam od razu do sedna sprawy. – Czyli Julcia z pewnością nie jest córką Pawła. Pytanie brzmi: czy to twoje dziecko, czy doszło do jakiejś pomyłki?
Jolanta sprawiała wrażenie zaskoczonej jedynie przez moment. Po paru chwilach ponownie zajęła się wycieraniem naczyń i układaniem ich w szafce.
– Racja, mogłam się tego spodziewać. Tylko ty potrafiłabyś połączyć te wszystkie wątki w całość. Nadal masz w pamięci te genetyczne łamigłówki ze szkoły średniej, prawda?
– Czyli chodzi o pierwszą opcję, dobrze rozumiem? – chciałam się upewnić.
– Kasieńko… – moja siostra spojrzała na mnie ze znużeniem, ale i odrobiną wyższości.
– Daj spokój z tymi zdrobnieniami i powiedz wreszcie, o co chodzi. Czemu oszukujesz swojego męża? – podniosłam ton, zupełnie zapominając, że za ścianą drzemie moja maleńka siostrzenica, która nie skończyła jeszcze roku.
– No a jak miałam postąpić? Powiedz mi! – Jolka zakręciła się wokół własnej osi i splotła ręce na piersiach. – Impreza skończyła się niespodzianką w postaci dziecka w drodze. Jakie miałam opcje? Rodzić i wychowywać malucha bez wykształcenia, roboty, mieszkania, niczego? Oddać do adopcji? Albo dokonać aborcji? Owszem, to też rozważałam. Aż tu nagle zjawił się Paweł. Wiedziałam, że mu wpadłam w oko, ale brakowało mu śmiałości, więc go… troszkę ośmieliłam. Zaiskrzyło między nami i postanowiłam zobaczyć, ile radości jest w tym waszym przepisowym życiu. Wychodzi na to, że całkiem dużo. Kropka.
– Słuchaj, Jolu, ale on ma prawo wiedzieć – naciskałam.
– Niby dlaczego? Przecież jest zadowolony z życia. Kocha Julcię, mnie także. Dla niej jest najwspanialszym i niezastąpionym tatą. Po prostu najlepszym.
– Prędzej czy później i tak się o tym dowie. Raczej prędzej niż później. Nie jest aż tak łatwowierny. Ktoś mu o tym wspomni, sam się tego domyśli albo przeczyta gdzieś w sieci. Będziesz żałowała, że od samego początku nie grałaś z nim w otwarte karty. A co z… no wiesz, z tym drugim?
– Raz się zdarzyło i koniec. Nawet nie mam pojęcia, gdzie go teraz znaleźć. Przecież mnie nie wsypiesz, co? Daj spokój z tą szopką i nie udawaj, że jesteś bez jakiejkolwiek winy! – moja siostra tylko uniosła ramiona w geście bezradności.
– Dobrze, nie pisnę ani słówka – odparłam oschle. – Ale to nie ja powinnam powiedzieć Pawłowi całą prawdę. Sama musisz to zrobić. I to jak najszybciej.
Uważałam, że moja rada była słuszna, ale zdawałam sobie sprawę, iż Jola za nic nie wyzna prawdy z własnej inicjatywy. Będzie uparcie zaprzeczać aż do samego końca. Zrobi wszystko, by zyskać na czasie i opóźnić moment konfrontacji, a gdy tajemnica w końcu wyjdzie na jaw, wymyśli jakiś sposób, żeby zminimalizować konsekwencje. Taka już była, zawsze postępowała według tego schematu. Moi starzy nie mają pojęcia o grupach krwi, nikt im nie tłumaczył podstaw dziedziczenia w podstawówce, a nawet gdyby mieli tę wiedzę, nigdy by nie podejrzewali, że ich córka – nawet Jola – byłaby zdolna do czegoś takiego.
Rodzice Pawła tak samo, w ogóle nie wpadli na pomysł, żeby dowiedzieć się, jaką grupę krwi ma ich wnusia. O prawdzie wiemy tylko ja i Jolka. Przynajmniej na ten moment. Mam ochotę, żeby podczas rodzinnego obiadu poruszyć temat grup krwi, tylko po to, by zobaczyć, jak na buzi mojej siostry pojawia się przerażenie albo wkurzenie. Bo ta jej całkowita obojętność potwornie działa mi na nerwy. Jak długo ma zamiar to przeciągać? Czy w ogóle kiedyś planuje wyznać Pawłowi, co mu zrobiła?
Wydaje mi się, że on jest świadomy
Serce mi się kraje, gdy widzę, jak pokazuje małej nowy świat, uczy ją jeździć na hulajnodze i rowerku, robi jej śniadanko i odbiera z przedszkola. Mam w sobie sprzeczne uczucia. Z jednej strony uważam, że zarówno Julka, jak i Paweł powinni poznać prawdę.
Ale z drugiej strony nie chcę wywracać im życia do góry nogami. Czy ta kochana dziewczynka musi wiedzieć, że przyszła na świat w wyniku przygodnego seksu, że jej biologiczny tata to jakiś przypadkowy facet z knajpy? Czy taka wersja jest lepsza niż „Masz wspaniałych rodziców, którzy kochają cię ponad wszystko?”. W sumie obie są zgodne z prawdą...
Jolanta w obecnym momencie postępuje niczym wzorowa małżonka. Istnieje szansa, że to tylko chwilowe, ale równie dobrze może okazać się, iż akurat tego brakowało jej do szczęścia. Dobrego powodu, aby wreszcie się ustabilizować. Jest zatrudniona, otacza się normalnymi przyjaciółkami, uczestniczy w zebraniach przedszkolnych i przygotowuje przebrania na dziecięce imprezy. Dba o domowe posiłki, prasowanie koszul współmałżonka oraz podlewanie roślin balkonowych. Sekrety związane z poczęciem małej Julki najwyraźniej zupełnie jej nie doskwierają. To ja borykam się z tym problemem. To we mnie narasta pretensja wobec siostry, że jestem zmuszona tkwić w tej mistyfikacji.
Odsunęłam się na bok, nie mogąc usiąść przy ich stole z uśmiechem na twarzy i udawać, że wszystko jest w porządku. Zastanawiam się, jakie będą reakcje dziadków, gdy się o tym dowiedzą? A co z Pawłem, jak zareaguje, gdy prawda wyjdzie na jaw?
Czasami wydaje mi się, że on już coś podejrzewa. Skoro jest chętny zostać dawcą narządów, to możliwe, że ma też jakieś pojęcie na temat genów i tego, jak cechy się dziedziczy. W końcu nie tylko grupa krwi wskazuje na to, że Julka raczej nie jest jego córką. Choćby kolor jej włosów – jasny blond i niebieskie oczy, a przecież oni oboje mają ciemne włosy oraz piwne tęczówki. Dlaczego nic nie mówi, jeśli ma świadomość prawdy? Może dlatego, że gdyby sprawa wyszła oficjalnie na jaw, musiałby zareagować, a on też nie chce ryzykować utraty tego, co ma. Swojej rodziny. Także jakie w końcu jest to kłamstwo Jolki – białe czy czarne?
Katarzyna, 33 lata
Czytaj także:
„Moja genialna córka wyrosła na pomiot szatana. Narobiła sobie dzieci, zwaliła mi się na głowę i żyje jak pączek w maśle”
„Wszyscy oczekiwali, że po ślubie będę kurą domową. Ale ja mam własne plany, zamiast czekania na męża z obiadkiem”
„Nie chciałam spędzać wakacji z dziećmi. Potrzebowałam odpocząć, więc podrzuciłam rozdarte wnuki teściowej”