Kiedy po wielu miesiącach poszukiwań znalazłam w końcu pracę, to myślałam, że oszaleję ze szczęścia. Szybko okazało się, że ta praca to nie szczęście, a przekleństwo. Mój szef postanowił zaciągnąć mnie do łóżka, a gdy odmówiłam, to zagroził, że się zemści. I szybko przekonałam się, że faktycznie to zrobił.
Nie przejęłam się
Kiedy dostałam wypowiedzenie w swojej poprzedniej pracy, to nawet się tym nie przejęłam. Tak naprawdę to nawet stwierdziłam, że jest to jakiś znak, aby poszukać czegoś bardziej rozwojowego i lepiej płatnego. Wprawdzie praca w sekretariacie szkoły językowej nie należała do najgorszych, ale daleko jej było do takiej, w której chciałoby się zostać.
– Naprawdę mi przykro – powiedziała szefowa, gdy wręczała mi kartkę z wypowiedzeniem.
A ja tylko się uśmiechnęłam i powiedziałam, że potraktuję to jako nowy początek. I faktycznie tak myślałam. Byłam przekonana, że nie będę miała najmniejszych problemów ze znalezieniem czegoś nowego. Zwłaszcza, że byłam młoda, wykształcona, znałam język obcy i miałam pewne doświadczenie w pracy w biurze. "Ani się obejrzę, a już zacznę nową robotę" – myślałam. I w ramach pocieszenia samej siebie poszłam na zakupy do swojego ulubionego sklepu z ubraniami.
Długo nie mogłam znaleźć pracy
Wtedy nawet do głowy mi nie przyszło, jak moje przekonania o łatwości znalezienia nowej pracy odbiegały od rzeczywistości. Ale szybko się o tym przekonałam. W ciągu kilku kolejnych tygodni wysłałam setki CV, na które niestety nie otrzymywałam żadnej odpowiedzi. A gdy już ktokolwiek do mnie zadzwonił i zapraszał mnie na rozmowę, to potem okazywało się, że w kolejnych etapach rekrutacji znajdował się ktoś, kto prześcigał mnie w wyścigu o posadę. A mi zostawały oferty telemarketingu, sprzedaży bezpośredniej lub sprzątania. Na nic innego nie mogłam liczyć.
Szybko zrozumiałam, że rynek pracy wcale nie jest taki, jak mi się wydawało. I szybko też uświadomiłam sobie, że jeżeli w najbliższym czasie nie znajdę jakiegoś zatrudnienia, to moja sytuacja stanie się naprawdę trudna. Niewielkie oszczędności topniały w zatrważającym tempie, a ja coraz częściej musiałam zwracać się do rodziców o wsparcie finansowe. Ale wiedziałam, że na dłuższą metę nie mogę tak funkcjonować.
Nie grymasiłam
I kiedy już myślałam, że będę zmuszona do powrotu do rodziców lub wzięcia pierwszej lepszej posady, to uśmiechnęło się do mnie szczęście. Pewnego popołudnia zadzwoniła się moja komórka, a po drugiej stronie odezwał męski głos.
– Pani wysyłała do nas CV na stanowisko biurowe. Czy nadal jest pani zainteresowana? –usłyszałam.
I chociaż nie mogłam skojarzyć o jakie stanowisko chodzi, to szybko odpowiedziałam twierdząco. Stwierdziłam, że każde stanowisko biurowe jest lepsze od biegania z mopem po galerii handlowej lub nagabywania ludzi do zakupu garnków za wiele tysięcy. Dlatego bez żadnego wahania umówiłam się na rozmowę.
Już na miejscu zorientowałam się, że chodzi o firmę transportową, do której faktycznie wiele tygodni temu wysłałam swoją CV. "Być może warto było czekać tyle miesięcy" –pomyślałam i z zapałem ruszyłam do firmy, z którą wiązałam duże nadzieje.
Prawie wszystko mi pasowało
Okazało się, że rozmowę przeprowadzał sam szef, który nie do końca mi się podobał. Nie dość, że zadawał mi pytania, które nie powinny paść na rozmowie kwalifikacyjnej, to dodatkowo patrzył na mnie w sposób, który nie do końca przypadł mi do gustu.
Ale za to przedstawił doskonałe warunki pracy. W ramach swojej umowy miałam dostać nie tylko bardzo przyzwoite pieniądze, ale też dodatkowe benefity, na które w poprzednim miejscu zatrudnienia nawet nie mogłam liczyć. A to wszystko za osiem godzin lekkiej, bezstresowej i niezbyt wymagającej pracy. Nic więc dziwnego, że stwierdziłam, że nie ma się nad czym zastanawiać. "Nic lepszego nie znajdę" –pomyślałam, gdy mój przyszły szef wpatrywał się we mnie z pytającym wyrazem twarzy. A gdy się zgodziłam, to od razu podał mi długopis do podpisania umowy. I nawet nie przyszło mi do głowy, że dla tego faceta nie miały znaczenia moje umiejętności czy cechy charakteru. Dla niego liczyło się tylko to, że jestem wysoką i zgrabną blondynką. Ale o tym przekonałam się kilka miesięcy później.
Byłam naiwna
Początkowo nic nie wskazywało na to, jakie tak naprawdę zamiary ma wobec mnie mój szef. Od pierwszego dnia pracy wykonywałam typowo biurowe zajęcia – zlecenia, faktury, zamówienia i inne dokumenty związane z działalnością firmy transportowej. Od czasu do czasu byłam proszona o udzielenie pomocy handlowcom lub spedytorom, a innym razem o pomoc przy papierach w księgowości. Nie przeszkadzało mi to, a w niektórych dniach nawet byłam wdzięczna za to, że mogłam się na coś przydać. Naiwnie myślałam, że to właśnie dzięki swojej pracowitości jestem tak doceniana przez szefa.
A o tym, że jestem doceniania przekonałam się już po kilku pierwszych miesiącach pracy. Szybko dostałam podwyżkę, a dodatkowo na moje konto co miesiąc wpływała premia uznaniowa. A ja za każdym razem cieszyłam się jak mała dziewczynka, która dostała swoją wymarzoną zabawkę. I nawet nie przyszło mi do głowy, że w tym wszystkim jest jakieś drugie dno. A było. Przekonałam się, że hojność mojego szefa wcale nie wynika z tego, że tak bardzo docenia moja pracę.
Szef złożył mi niemoralną propozycję
– Mam dla pani pewną propozycję – powiedział mi pewnego poranka.
Właśnie poprosił mnie do swojego gabinetu, a ja byłam przekonana, że chce ze mną porozmawiać o mojej pracy. Ba, byłam przekonana, że tak bardzo docenia to co robię, że chce mi zaproponować kolejną podwyżkę albo awans. Ależ byłam naiwna.
– Tak? – zapytam z uśmiechem.
I już wyobrażałam sobie swoje przyszłe zawodowe sukcesy. Tymczasem szef podszedł do mnie i położył mi rękę na ramieniu. Jednocześnie nachylił się do mnie, a ja w tym samym momencie poczułam jego usta na swojej szyi.
– Co to ma znaczyć?! – zapytałam odskakując od niego jak oparzona.
I jeżeli jeszcze myślałam, że jest to jakaś pomyłka, to mina mojego szefa szybko wyprowadziła mnie z błędu.
– Nie domyślasz się? – zapytał uśmiechając się obleśnie. – Chyba nie myślałaś, że tak bardzo doceniam twoją pracę. Tak naprawdę to od początku miałem wobec ciebie inne plany – dodał. A do mnie powoli zaczynało wszystko docierać.
– O co panu chodzi? – zapytałam mimo to.
Miałam jeszcze nadzieję, że mój szef wycofa się z niewypowiedzianej propozycji i nie będzie więcej wracał do tego tematu.
– Myślę, że wiesz o co chodzi – usłyszałam w odpowiedzi. – Proponuję ci awans i podwyżkę. Ale nie za darmo – powiedział. A potem podszedł do mnie i próbował mnie pocałować.
Szybko odsunęłam się od niego.
– Nie ma takiej opcji – powiedziałam.
I natychmiast opuściłam jego gabinet. A kiedy zamykałam drzwi, to usłyszałam, że gorzko tego pożałuję.
Postanowił się na mnie zemścić
Przez kilka kolejnych dni nic się nie działo, a ja pomyślałam, że wszystko się jakoś ułoży. "Przecież nie będzie chciał, aby to wyszło na jaw" – myślałam naiwnie. I starałam się nie wracać do tego, co wydarzyło się w gabinecie szefa.
Jednak nic się nie ułożyło. Po kilku dniach dostałam SMS-a od szefa, w którym pytał mnie, czy zmieniłam zdanie. "Nie" – odpisałam. I wtedy jeszcze nie widziałam, że to uruchomi zemstę urażonego faceta.
Kolejne dni były bardzo spokojne. Ale potem zauważyłam, że koleżanka z biurka obok przygląda mi się dziwnym wzrokiem.
– Stało się coś? – zapytałam.
A ona szybko odwróciła wzrok i odpowiedziała, że nie.
Potem zauważyłam, że równie dziwnie patrzą na mnie inni pracownicy firmy. A kiedy pojawiłam się w dziale księgowości, to pracujące tam dziewczyny od razu zamilkły. Wyglądało to tak, jakby właśnie mnie obgadywały. Ale kiedy zapytałam je o to, to od razu zaprzeczyły.
Rozpuścił paskudne plotki
Wszystkiego dowiedziałam się przez zupełny przypadek. Kiedy poszłam do pokoju socjalnego po kawę, to usłyszałam rozmowę dwóch dziewczyn.
– A słyszałaś o Marcie i szefie? – usłyszałam.
Od razu przystanęłam, uświadomiwszy sobie, że mówią właśnie o mnie.
– Nie. A o co chodzi? – zapytała druga z dziewczyn.
Pierwsza zachichotała i zaczęła opowiadać niestworzone historie. Okazało się, że po firmie krążą plotki, że wdałam się w gorący romans z szefem, który zapewnił mi podwyżkę. A jakby tego było mało, to podobno szef chwalił się swojemu wspólnikowi, że nigdy nie znał tak namiętnej, gorącej i bezwstydnej dziewczyny jak ja.
Nie chciałam tego dłużej słuchać. Szybko odeszłam od drzwi pokoju socjalnego i wróciłam do swojego biurka. Ze wstydu piekły mnie policzki. A dodatkowo miałam wrażenie, że wszyscy w biurze patrzą na mnie i uśmiechają się pod nosem.
Przez kolejne dni dowiadywałam się o kolejnych plotkach, które na mój temat krążyły po biurze. Niektóre były tak bezwstydne, że na samą myśl czułam, że policzki mi płoną. Czułam się okropnie.
Próbowałam porozmawiać z szefem, ale on traktował mnie jak powietrze. A ja zrozumiałam, że nie mogę tego tak zostawić. Zgłosiłam sprawę o molestowanie, jednocześnie składając wypowiedzenie. Mam tylko nadzieję, że mój były szef za wszystko zapłaci.
Marta, 25 lat
Czytaj także: „Mąż kupował mi tylko tanie perfumy z dyskontu. W końcu odkryłam, dlaczego żałował na mnie kasy”
„Partnerka myślała, że wrobi mnie w ojcostwo dziecka z romansu. Nie spodziewała się jednak, jakiego asa mam w rękawie”
„Śmierć męża mnie załamała, ale gdy odkryłam jego tajemnicę, wiem, że nie zasłużył na moje łzy”