Byłam zakochana w Szymku po uszy. Zawierzyłam mu, dałam mu siebie całą. I co on zrobił? Bezczelnie mnie oszukał! W pełni sobie na to zapracował, co go później spotkało… Już nigdy nie dam się tak zrobić.
Pogrzeb był uroczysty
Tak się dzieje zawsze, kiedy odchodzi ktoś w kwiecie wieku. Skromnie stanęłam w przedsionku, skąd jedynie wspinając się na czubki palców, mogłam dojrzeć trumnę z napisem: „Szymon, lat 43. Ukochany mąż i ojciec”.
Był taki okres, że szalałam za nim bez opamiętania. Wysoki, atrakcyjny, elegancki. Pełnił funkcję kierownika zmiany w naszej firmie. Nasze drogi nie zawsze się krzyżowały. Ja, jako wolna i bezdzietna dziewczyna, często pracowałam na popołudniowych lub nocnych zmianach. On natomiast, mając żonę i dzieci, pracował wyłącznie w ciągu dnia.
Kilkukrotnie rozmyślałam nad tym, jak to się stało, że mnie zauważył. Pracuję w zakładzie zajmującym się wytwarzaniem oraz pakowaniem produktów mleczarskich. Moje stanowisko znajduje się przy linii produkcyjnej, gdzie noszę obszerny fartuch, nakrycie głowy oraz osłonę na usta i nos. W takich uniformach wszystkie pracownice prezentują się identycznie. Mimo to, udało mi się przyciągnąć jego spojrzenie.
Być może rzuciłam mu się w oczy, gdy jadłam lunch w kantynie? Albo zauważył mnie, kiedy odbijałam kartę przy wejściu? Szczerze mówiąc, nigdy nie zadałam mu tego pytania. Któregoś dnia po prostu zastawił mi przejście, gdy wychodziłam z pracy.
Jego intencje były jasne
Z początku jego ton był bardzo formalny. Aż mnie zmroziło, bo myślałam, że oskarży mnie o kradzież albo wytknie spóźnienie. W naszej firmie szefostwo raczej nie wdaje się w pogawędki z pracownikami niższego szczebla.
– Mam przeczucie, że drzemie w tobie spory potencjał – odezwał się, gdy zostaliśmy tylko we dwoje. – Myślę, że powinnaś pójść na wyższe stanowisko.
Odetchnęłam z niesamowitą ulgą i nie zwróciłam uwagi na to, że zaczęliśmy sobie mówić po imieniu. Zupełnie wyleciało mi z głowy, że nie zdążę na autobus powrotny. W międzyczasie szef dopytywał mnie, czy podoba mi się ta robota i czy pensja jest w porządku. Na odchodne poprosił, żebym podała mu swój numer i zaproponował podwiezienie pod sam dom. Cel tego faceta, który był niemalże dwa razy starszy ode mnie, wydawał oczywisty od samego początku. Ale ja byłam taką naiwną dziewuchą z małej miejscowości.
Mój ukochany tata, którego uwielbiałam nad życie, zawsze powtarzał, że mam złote serce, ale jestem łatwowierna. Ach, tata… Strasznie mi go brakowało! Był dla mnie wzorem, wyrocznią i podporą. Niestety, zginął tragicznie podczas pracy na budowie w Niemczech, kiedy byłam jeszcze młodziutka.
Od tego momentu w każdym chłopaku widziałam namiastkę ojca. Z marszu obdarzałam ich zaufaniem i bezgraniczną miłością. Miejscowi chłopcy bezlitośnie to wykorzystywali. Parę randek i zalana łzami lądowałam na lodzie. Jaka ja ich potem nienawidziłam!
Szymon był wyjątkowy
Emanował pewnością siebie, zdawał się być dojrzałym facetem, ale przy tym wszystkim nie stracił wrażliwości. Pod pewnymi względami kojarzył mi się z moim tatą. Kiedy z nim rozmawiałam, słuchał mnie z uwagą. Już przy naszym drugim spotkaniu sprawił mi niespodziankę – przyniósł płytę Beyonce, bo gdy podczas pierwszej wspólnej przejażdżki samochodem paplałam bez opamiętania, zdążyłam mu zdradzić, że uwielbiam jej kawałki.
Wtedy nie byłam w stanie powiedzieć nic więcej, bo prowadził auto niczym kierowca rajdowy. Pokonywał zakręty z takim impetem, że raz po raz na niego wpadałam. Niestety, miał też jedną, dość poważną wadę – był żonaty i miał dwoje dzieci w wieku nastoletnim.
Gdy w końcu zorientowałam się, że ten facet ewidentnie próbuje mnie poderwać, momentalnie mu to wypomniałam. Oznajmiłam stanowczo, żeby się ode mnie odczepił.
– Nie oceniaj książki po okładce – stwierdził sentencjonalnie.
Nie rozumiałam, o co chodzi
– Wiesz, z zewnątrz to wygląda, jakby u nas w związku układało się idealnie, jakbyśmy żyli w raju, ale prawda jest taka… – urwał, a ja wstrzymałam oddech, czekając na ciąg dalszy – moja żona ma romans.
Przeszedł mnie dreszcz, byłam wzburzona. Kto mógłby zrobić coś tak okropnego takiemu mężczyźnie?
– Ja wiedziałabym, jaki skarb mam u boku – wyrwało mi się mimowolnie, a on chwycił mnie za rękę.
– Serio? – zapytał z nadzieją w głosie.
Zdecydowanym ruchem wyszarpnęłam dłoń z jego uścisku.
– I co z tego? – mruknęłam zirytowana, że tak się przed nim otworzyłam. – Między nami i tak nic nie będzie, to niemożliwe.
– No a gdybym ci wyznał, że niedługo zamierzam wnieść pozew o rozwód? – zapytał, wpatrując się we mnie intensywnie. – Myślisz, że wtedy coś by z tego mogło być?
Nawiązaliśmy bliższą znajomość, ale ukrywaliśmy to przed innymi. Szymek wyjaśniał, że to konieczne, bo planuje rozwód.
Tylko on się liczył
– Jakby Monika przedwcześnie dowiedziała się o tym, co nas łączy, mogłaby zacząć sprawiać problemy – przekonywał mnie. – Na bank chciałaby wtedy rozwodu z mojej winy. Musisz więc na jakiś czas zachować to dla siebie. Nikomu ani słowa, nawet przyjaciółkom.
Nasze schadzki miały więc ekspresowy charakter i odbywały się w tajemnicy przed innymi. Pewnego razu zabrał mnie na pyszne lody do Lublina, kiedy indziej wybraliśmy się razem do kina w Chełmie. Nasz pierwszy raz wydarzył się w przydrożnym motelu, podczas drogi do Warszawy, a potem za każdym razem odwiedzaliśmy inny pensjonat czy hotelik. Każdy kolejny tydzień sprawiał, że wpadałam w coraz głębsze uczucie do niego. Poza Szymkiem nie dostrzegałam nikogo innego dookoła!
Odrzucałam zaloty innych facetów, również tych, którzy wydawali się być w porządku i godni zaufania. Takich na przykład jak Adam. Byłam od niego rok młodsza, on skończył samochodówkę i pracował w prywatnym warsztacie w pobliskim miasteczku, oszczędzając na własny biznes. Jak na swój wiek miał poukładane życie i był mną bardzo zauroczony. Nieraz przychodził do mojej pracy z bukietem kwiatów, proponując podwiezienie do domu.
Cierpliwie wyczekiwałam
Szymek nieźle się wkurzał i robił o niego straszne sceny zazdrości, więc w końcu powiedziałam Adamowi, żeby dał sobie ze mną spokój. I tak mijały te cudowne miesiące, jakieś półtora roku. Ale czasem czułam taki niepokój, takie ukłucie, które psuło to szczęście.
– Dlaczego to tyle trwa? Kiedy wreszcie złożysz ten pozew rozwodowy? – dopytywałam mojego ukochanego, kiedy padaliśmy bez tchu na łóżko w pokoju hotelowym po kolejnych upojnych chwilach uniesienia.
Opowiadał mi, że wcale nie jest łatwo odejść od żony, a szczególnie teraz, kiedy jego córa jest na finiszu szkoły podstawowej, a syn szykuje się do egzaminów dojrzałości. Dla dzieciaków rozpad rodziny to zawsze jest ciężka sprawa i lepiej nie dokładać im zmartwień, kiedy mają takie ważne rzeczy na głowie. A potem, jak już te wszystkie szkolne sprawy miał z głowy, to się okazało, że jego żona zachorowała na coś poważnego.
– Nie wyobrażam sobie jej zostawić, kiedy prawie umiera – wyznał mi prawie płacząc. – Wiem, że mnie zraniła, ale nie chcę mieć jej choroby na swoim sumieniu.
Grom z jasnego nieba spadł na mnie któregoś leniwego, majowego dnia. Umówiłam się z Szymonem, że spotkamy się od razu po robocie. Wrzuciłam na siebie ciuchy i popędziłam do furtki. A tam jego Moniczka! Wiedziałam, że to ona, bo mój kochanek miał w portfelu jej fotkę. Mówił, że nie może jej stamtąd wyrzucić, bo Monia coś podejrzewa i myszkuje w jego rzeczach. Stała tam, wypięta przy aucie, które Szymek jej kupił, paliła papierosa.
Poczułam gniew
Ta przebiegła zołza, która stała między nami a naszym szczęściem! Chętnie wydłubałabym jej gały, ale zdawałam sobie sprawę, że Szymek by tego nie pochwalił. Dlatego też przywołałam na twarz sztuczny uśmieszek i podeszłam do niej. Pragnęłam delektować się tym, że mam nad nią przewagę. Ja, młodziutka i pełna wigoru. Ona, stara i w kiepskiej kondycji.
– Co tam słychać? Jak ze zdrowiem? – rzuciłam od niechcenia.
– Moim? – popatrzyła na mnie zdziwiona. – W jak najlepszym porządku! Ale czemu pani o to pyta? I czy my się w ogóle znamy?
Trzeba przyznać, że wcale nie sprawiała wrażenia osoby chorej. Nie można było też powiedzieć, że jest stara albo nieatrakcyjna. Jak na swoje lata prezentowała się wprost rewelacyjnie – przewyższała mnie wzrostem, była smuklejsza i lepiej ubrana. Odeszłam stamtąd bez słowa.
Skryta za rogiem budynku stołówki, z bezpiecznego dystansu obserwowałam rozwój sytuacji. Wkrótce zjawił się Szymek – mimo że zdziwiony, a nawet dyskretnie rozglądający się wokół – udawał ogromną radość na widok małżonki. Przytulił ją mocno, z pasją pocałował i czule objął w pasie. Zazgrzytałam zębami.
– Daj spokój, chyba nie chodzi o zazdrość? – Jolka zaskoczyła mnie, stając tuż za moimi plecami.
Wystraszyła mnie
Podskoczyłam ze strachu i obróciłam się, by na nią spojrzeć. Moja starsza o dekadę kumpela z pracy uśmiechnęła się do mnie.
– Ten typ już tak ma – ciągnęła swój wywód. – Kobiety to jego żywioł. Jedna to dla niego stanowczo za mało. Oprócz swojej żony, bałamuci jeszcze połowę babek z naszej ekipy.
Słowa utknęły mi w gardle, a po chwili oskarżyłam ją o oszustwo. W odpowiedzi usłyszałam jedynie drwiący śmiech. Następnie pociągnęła mnie za sobą do pomieszczenia dla palaczy, gdzie spotkałyśmy dwie koleżanki, które bez cienia wstydu opowiedziały o swoich schadzkach z przełożonym.
– Mnie również zdarza się od czasu do czasu wybrać z szefem do hotelu – wyznała Jolka. – Mój facet nie potrafi się tak kochać jak nasz kierownik.
Kiedy dotarłam do mieszkania, płakałam jak dziecko. Całe szczęście, że kolejnego dnia miałam wolne. Szlochałam przez całą noc. Jednak rankiem już wiedziałam, co powinnam zrobić. Pojechałam do serwisu samochodowego Adama.
– Nadal mnie chcesz? – zagadnęłam.
Ze zdziwienia wypuścił klucz z ręki.
– Chcę – wyszeptał.
– W takim razie będę twoja.
Wyszłam za niego
Kolejnego dnia Szymon unikał mnie w pracy, tak jak ja jego. Jego widok już nie sprawiał, że serce biło mi szybciej. Czułam obrzydzenie. Atmosfera między nami była napięta.
– Jeszcze do mnie wrócisz – usłyszałam pewnego dnia za plecami, kiedy jadłam lancz w kantynie.
– Jesteś podłym kłamcą. Nie chcę cię znać – odparłam ze złością.
Wiedziałam jednak, że to może wpłynąć na moją pracę. Nie chciałam jej stracić. Postanowiłam opowiedzieć Adamowi o całej sytuacji, pomijając niektóre szczegóły.
– A może zrezygnujesz z pracy całkiem? Mój warsztat prosperuje na tyle dobrze, że wystarczy na nas dwoje. Jeśli zechcesz za mnie wyjść…
Cóż, właściwie nie miałam wyjścia. Facet z własnym biznesem, któremu raczej nie grozi upadek, w dodatku całkiem przystojny… Wzięłam ślub z Adasiem. I jestem mega szczęśliwa. No i mam pewność, że jego uczucie to nie bujda na resorach.
Jestem przekonana, że mnie nie wystawi do wiatru. Tak jak inni kolesie. A dwa dni później dotarła do mnie wiadomość, że Szymon uderzył samochodem w drzewo. Na zakręcie w lesie, zamiast skręcić, pojechał na wprost. W rozbitym samochodzie znaleziono również Jolkę. Cóż, zła karma wraca…
Hania, 27 lat
Czytaj także:
„Narzeczona syna jest prawie moją rówieśnicą. Nie pozwolę, żeby moje dziecko zniszczyło sobie życie z tą szatrapą”
„Na weselu brata to ja przeżywałem noc poślubną. Bratowa pokazała mi, jak smakuje zakazany owoc”
„Mam 40 lat na karku, a mogłem zmieniać partnerki częściej niż pościel. Mam więcej do zaoferowania niż młodsi faceci”