Nie mogłam się doczekać tego wtorku. Umyślnie zaopatrzyłam się w jajka, mleko i świeży twaróg. Miałam w planach usmażyć słodkie naleśniki, które mój wnuczek uwielbia. Daria, czyli moja była synowa, obiecała, że przywiezie go do mnie na szóstą po południu. Tęskniłam za Wojtkiem, bo od kiedy ostatnio mnie odwiedził, zdążył upłynąć cały miesiąc. Najpierw złapał jakieś przeziębienie, a potem Daria ciągle nie mogła znaleźć czasu, żeby do mnie z nim wpaść. No cóż, przynajmniej tak zawsze powtarzała…
Ale się wkurzyłam!
Z entuzjazmem zabrałam się za smażenie naleśników. Niestety, moja radość nie trwała długo. Po czwartej zadzwoniła Daria i oschłym tonem przekazała mi, że jednak nie uda jej się przywieźć do mnie Wojtusia. Nie ukrywałam rozczarowania, szczerze mówiąc o mało się nie rozpłakałam. W dodatku miałam pewność, że wnuczek z chęcią by mnie odwiedził. Od zawsze mieliśmy ze sobą świetny kontakt.
– Co się stało, że nie wpadniecie? – spytałam drżącym głosem. – Jeszcze wczoraj wspominałaś, że Wojtek u mnie zanocuje.
– Wybacz, ale okoliczności uległy zmianie. Mam spotkanie biznesowe poza miastem i zdecydowałam, że zostanie pod opieką niani – odparła Alicja, po czym pospiesznie rzuciła, że musi się żegnać.
– Ale bez problemu mogłabyś go zostawić ze mną! – wykrzyknęłam załamana, lecz ona zdążyła już przerwać połączenie.
Nerwy mi puściły. Musiałam wypić ziółka, żeby się uspokoić. Zastanawiam się, czy ona robi mi to na złość? Od kiedy Waldek z nią się rozstał, w ogóle jej nie obchodzi, co myślę i czuję. A przecież to, że oni się rozwiedli, wcale nie oznacza, że nagle przestałam być babcią dla Wojtusia!
Kiedyś to wyglądało inaczej
Praktycznie non stop opiekowałam się wnuczkiem. Zaprowadzałam go do przedszkola, a później do zerówki. Ale kiedy Daria poznała pewnego faceta z którym robiła jakieś interesy, bez mrugnięcia okiem zostawiła mojego syna, czyli tatę Wojtusia. A teraz to wielka łaska z jej strony, jak przywiezie wnuczka do mnie raz czy dwa razy w miesiącu. Sama bym po niego jeździła, ale Daria nawet nie chce tego słuchać.
– Stanowczo sprzeciwiam się temu, by wlokła mama Wojtka komunikacją miejską po całej Warszawie! Zwłaszcza w tym momencie, kiedy połowa pasażerów kicha – powiedziała, gdy zaproponowałam, że go odbiorę.
Dałam jej do zrozumienia, że moim zdaniem za bardzo się nad nim trzęsie, ale tylko parsknęła śmiechem.
– To moja sprawa, w jaki sposób wychowuję swojego syna – warknęła i się rozłączyła.
Ciągle znajduje wymówki
Kolejnego poranka, mimo okropnej marcowej pogody, pofatygowałam się w okolice podstawówki wnuczka. Wiedziałam, że we wtorki kończy o trzynastej, więc usiadłam na ławkach obok drzwi wejściowych.
Niestety, nie miałam szczęścia – Wojtek wypadł ze szkoły jak oparzony, a zanim w ogóle udało mi się przedostać w jego kierunku, aktualny partner Darii zdążył do niego podejść i pospiesznie zapakować Wojtusia do auta. W tej sytuacji schowałam swoją dumę do kieszeni i wykręciłam numer do byłej synowej.
– Wiesz co, a gdybym w niedzielę poszła z nim do kina? Moglibyśmy razem coś zjeść w mieście, sprawiłabym mu jakąś małą przyjemność – zasugerowałam, ale Daria miała inne zamiary.
– Sorry, ale planujemy na cały weekend jechać w góry.
– A może w poniedziałek by się udało? – drążyłam temat, mimo że miałam ochotę wrzasnąć do telefonu, co sądzę o całej tej sytuacji.
Najdotkliwsze było dla mnie to, że przecież nieustannie dokładałam wszelkich starań, aby wspierać Darię w każdej sytuacji! Gdy była jeszcze małżonką mojego syna, kupowałam wnuczkowi ciuszki, buciki i zabawki, spędzałam z nim całe weekendy. Wtedy nie miała nic przeciwko temu, a wręcz odwrotnie – z wielką chęcią zostawiała mi małego, pragnąc wyrwać się z koleżankami na zakupowe szaleństwo albo po prostu trochę odpocząć.
Już mnie nie potrzebowała
Kiedy zostawiła mojego syna, nagle stałam się dla niej zbędna, choć przecież nadal jestem babcią Wojtusia!
– Halo, co z naszą poniedziałkową umową? – ponowiłam pytanie, gdy w słuchawce telefonu zaległa przygnębiająca i krępująca cisza.
– Wojtuś musi przysiąść do lekcji. Przepraszam, mamo, ale nie mam czasu na pogaduszki – rzuciła moja była synowa wyraźnie zniecierpliwiona, po czym przerwała połączenie.
– Ale z niej podła jędza! – wykrzyczałam z furią, ciskając komórkę na kanapę.
Wpadł mi do głowy pomysł, żeby zadzwonić do mojego syna i zaprosić go na obiad. Tylko Bóg wie, czym się teraz żywi, kiedy mieszka sam. Waldek z entuzjazmem przystał na moją propozycję, co wprawiło mnie w dobry nastrój. Nareszcie będę miała z kim porozmawiać.
– Musimy znaleźć jakieś wyjście z tej patowej sytuacji! – powiedziałam następnego dnia, gdy stanął w drzwiach mojego mieszkania.
Fatalnie wyglądał. Zapewne nadal mocno odchorowywał tę separację, w czasie gdy jego eksmałżonka rozkwitała przy swojej nowej sympatii.
Ogranicza mi kontakt z wnukiem
– Daria stara się jak może, by uniemożliwić mi widzenie się z Wojtkiem – poskarżyłam się synowi.
– Od półtora miesiąca nie widziałem na oczy własnego dziecka – powiedział z ciężkim westchnieniem. – Ilekroć się u nich pojawiam, zawsze wymyśla jakieś wykręty. Raz mówi, że syn poszedł odwiedzić kumpla, innym razem że złapał wirusa albo zakuwa do sprawdzianu. Nie chce mnie wpuścić do środka. Ciągle powtarza tę samą śpiewkę: mają coś w planach, powinienem ją zrozumieć i takie tam… Mały ryczy, ale jej to nie obchodzi. Zupełnie jakby robiła mi na przekór, mimo że to ona rozwaliła to, co mieliśmy! – Waldek był kompletnie załamany.
– Jest mi niesamowicie przykro z powodu tego, co cię spotkało – oznajmiłam ze smutkiem.
– Mnie też, ale co to zmienia w praktyce? Sędzia dał mi możliwość spotykania się z Wojtkiem, ale Darię to zupełnie nie obchodzi – odrzekł, a jego twarz przybrała markotny wyraz.
– Może jakoś ją postraszyć albo zmusić, żeby respektowała postanowienia sądu? – wysunęłam pomysł.
– Mamo, doskonale zdajesz sobie sprawę, jak to wszystko wygląda. Pomieszkuję u kolegów, bo dom przepisałem na nią, a moja działalność gospodarcza przed chwilą wyzionęła ducha…
– No i co z tego?! To ma oznaczać, że nie możesz być tatą dla swojego dziecka?! Że ten jej nowy, elegancki gość ma cię zastąpić?! Tego już za wiele! – krzyknęłam, nie mogąc dłużej powstrzymać emocji.
Milczenie Waldka było wymowne
Faktycznie, Daria robiła problemy, gdy próbował widywać się z ich dzieckiem, a on czuł się bezradny. Ja też zmagałam się z podobnymi trudnościami. Po godzinie pożegnaliśmy się, oboje przygnębieni całą sytuacją. Zanim Waldek poszedł, powiedział, że da mi znać, jak uda mu się zabrać syna na spacer, żebym też mogła się z nim zobaczyć. „Zawsze to coś” – przemknęło mi przez głowę, kiedy zamykałam za nim drzwi.
Kolejnego ranka ponownie wybrałam numer Darii, licząc na to, że powiedzenie o wytrwałej kropli, która w końcu przebije kamień, zawiera choć ziarenko prawdy. Niestety, sytuacja tylko się pogorszyła. Okazało się bowiem, że numer telefonu mojej synowej jest już nieaktualny, a ja nie znałam nowego.
Mimo późnych godzin, silnej ulewy i rwącego bólu w niedawno uszkodzonym kolanie, byłam tak wzburzona, że zdecydowałam się pojechać do nich na przeciwległy kraniec miasta. Cała mokra załomotałam w drzwi mieszkania, w którym ledwie rok temu rezydował mój syn wraz z Darią i Wojtkiem. Drzwi uchyliła ona – odziana w satynowy szlafrok, dzierżąc w dłoni lampkę wina.
– Skarbie, to już dostawca przyniósł tę pizzę? – nagle usłyszała za sobą nieznajomy głos.
Przeszkodziłam im w randce
No cóż, wygląda na to, że Daria była w trakcie romantycznego spotkania z nowym facetem. Nie przywitała mnie zbyt entuzjastycznie.
– Co mama wyprawia?! – warknęła poirytowana, zerkając przez ramię.
– Chciałam tylko odwiedzić Wojtka – wytłumaczyłam spokojnie, próbując nie krzyczeć.
– No to chyba na darmo mama się trudziła, bo Wojtek poszedł do kolegi – rzuciła Daria, nawet nie proponując, żebym weszła do środka.
Bez cienia wyrzutów sumienia po prostu trzasnęła drzwiami tuż przede mną. Jeszcze w windzie, zaczęłam szlochać jak dziecko i przez długi czas nie byłam w stanie się opanować. „Ale z niej wredna baba!” – gotowałam się ze złości, rozważając co robić dalej. Ogromnie brakowało mi wnusia, ale kompletnie nie wiedziałam jak wybrnąć z tego położenia.
Minęły prawie dwa tygodnie, zanim Daria znów się do mnie odezwała. Co więcej, zadzwoniła z ukrytego numeru – najwidoczniej nie życzyła sobie, abym poznała jej komórkę.
– Jutro się wybieramy do mamy, pasuje mamie? – jej głos brzmiał oschle i chłodno.
Chce go wywieźć za granicę
Wprawdzie miałam na ten dzień umówioną wizytę u stomatologa, ale bez wahania postanowiłam ją przełożyć. W końcu najważniejszy był dla mnie Wojtuś! Zjawili się krótko po piątej po południu, jednak to spotkanie trudno było zaliczyć do udanych.
Daria wcale nie planowała zostawić wnuczka pod moją opieką. Usadowiła się wygodnie na kanapie, przyglądając się całej wizycie z niewzruszoną miną. Kiedy minęło pół godziny, kazała Wojtusiowi pożegnać się już z babcią. Jakby tego było mało, powiedziała, że z tym świeżo poznanym gościem chcą na dobre przenieść się do Austrii, rzecz jasna zabierając ze sobą małego.
Łzy mi płyną po policzkach, bo od dłuższego czasu nic mnie tak nie przybiło. Jedyne co mnie pociesza, to fakt, że mój wnuczek uwielbia spędzać czas online.
– Babciu, nie martw się! Będę do ciebie wysyłał wiadomości i gadał z tobą na Skypie! – zapewnił mnie.
Irena, 60 lat
Czytaj także:
„Mijało 5 lat od ślubu syna, a wnuków ciągle nie widać. Byłam pewna, że to wina mojej synowej, perfidnej karierowiczki”
„Syn uciekł z domu po tym, jak mąż podniósł na niego rękę. Ten jeden raz wystarczył, bym straciła go na wiele lat”
„Myślałam, że przyszła teściowa wyklnie mnie i moje nieślubne dziecko. Podobno dla niej to wielki grzech i wstyd”