„Synowa zaniedbuje mojego Hirka. Nie gotuje mu i nie pierze. Zastanawiam się, czy to nie przemoc domowa”

Zmartwiona teściowa fot. Adobe Stock
Syn zwierzył mi się, że lepiej byłoby, gdyby Natalia trochę odpuściła, bo inne kobiety jakoś mogą siedzieć dłużej przy dziecku i nie wyrywają się tak zaraz do roboty. Jeszcze na kierownicze stanowiska. Tym młodym kobietom odbiło!
/ 08.02.2021 16:24
Zmartwiona teściowa fot. Adobe Stock

Mąż zadzwonił do synowej i wtedy wyszło szydło z worka. Ale czy powinnam potępiać Hirka? Już na pogrzebie ciotki Halinki zauważyłam, że nasz Hieronim jest jakiś zaniedbany. Płaszcz pochlapany błotem, buty niedoczyszczone…

Niby w marcu jak w garncu, trudno się nie uświnić, ale stary brud dobra gospodyni od razu pozna. Najgorzej, gdy syn palto zdjął na stypie – aż mi się wstyd za niego zrobiło. Co z tego, że koszula elegancka, skoro żelazka nie widziała? Natalia, jego żona, odszykowana, dziecko też, tylko on jakby po długiej podróży prosto z pociągu wymięty przyszedł. A jak się rzucił na rosół!

– Coś jest nie tak u nich – powiedziałam potem mężowi. – Widziałeś, jak Hirek jadł? Ostatni raz się tak opychał, jak wrócił w podstawówce z obozu harcerskiego. Może by im słoików z bigosem podrzucić przy okazji?

– Oszalałaś chyba – Zbyszek spojrzał na mnie z politowaniem. – Albo się już Alzheimer na ciebie zasadził… Nie pamiętasz, jak moja mama przyjeżdżała do nas po ślubie z obiadami? Szału dostawałaś! Co prawda, to prawda. Długi czas się czułam przez teściową kontrolowana, czy aby nie krzywdzę jej Zbysia. Nawet majtki i skarpety mu kupowała i dawała na imieniny.

– Ale widziałeś, jak jadł, prawda? – upewniłam się, bo namącił mi w głowie tym gadaniem o alzheimerze. – Widziałeś? – Widocznie mu smakowało – mąż wzruszył ramionami.

Postanowiłam jednak mieć oko na syna

To dobry chłopak, ale swoje za kołnierzem ma. Przede wszystkim, głupie pomysły i niefrasobliwość. Byłam dziwnie pewna, że w razie problemów finansowych prędzej pożyczy u obcych, niż poprosi o pomoc rodziców, a każdy wie, jak mogą się skończyć konszachty z szemranymi wierzycielami.

Może problemy finansowe młodzi mają… Lubił też pograć na komputerze, niby za darmo, ale kto go wie? Sąsiadki syn przegrał w internecie całe pieniądze, które latem przywiózł z truskawek w Szwecji!

– Przestań kombinować – mąż znał mnie na tyle, by wiedzieć, że łatwo nie odpuszczę. – Hieronim jest dorosły. Poza tym, gdyby działo się coś poważnego, Natalia z pewnością dałaby znać. To rozsądna kobieta. Prawdę mówiąc, do dziś się dziwię, jak on ją skłonił do małżeństwa, mogłaby mieć takich na pęczki.

Cały Zbysio, od początku cichy adorator naszej synowej…

Wszystko mu się w niej podoba, aż złość bierze, gdy człowiek czasem słucha. Niby co w tym dziwnego, że wyszła za Hirka, czy on jakiś wybrakowany jest? Studia skończył, pracuje, mieszkanie dostał od nas w prezencie – no, już taki ostatni na rynku matrymonialnym nie był!

Ale Zbysio lubi wysokie blondyny, każda na wejściu ma plus sto punktów za sam wygląd, a ta jeszcze wygadana i przebojowa – nie ma czterdziestki, a już na kierowniczym stanowisku. I to mimo przerwy na macierzyński.

– Skoro tak się nią zachwycasz – docięłam kiedyś mężowi – to dlaczego sam się z taką nie ożeniłeś, tylko z jakąś cichą nauczycielką niemieckiego?

– Już nie pochlebiaj sobie z tą cichością – mruknął znad gazety. – Poza tym lubiłem, jak w łóżku udawałaś Brunnera…

– Wariat! – rzuciłam w niego ścierką. Ze dwa razy mi się zdarzyło, i to na wyraźną prośbę!

– Zresztą… – Zbyszek zdjął delikatnie ścierkę z cukierniczki – ja byłem zawsze solidny, mnie taka ostra babka nie była do niczego potrzebnaO Hieronimie z pewnością nie można powiedzieć, że jest opoką.

– Po kimś to musi mieć, he he – skrzywiłam się wymownie.

– Nie będziemy się, Baśka, kłócić o starego konia – zakończył mąż. – Na szczęście mamy go już z głowy. Niech się inni martwią.

W sumie racja. Dorosły chłop jest, niech sobie radzi. Coś mi się jednak znów zaczęło psuć w laptopie i w tygodniu zadzwoniłam do syna, żeby wpadł zobaczyć. Przyjechał jeszcze tego samego dnia, coś tam wyczyścił, zdefragmentował, zauważył, że ochrona nieodnowiona, i zainstalował, co trzeba.

– Jak ja ci się odwdzięczę? – zapytałam. – Serniczek może?

– A zupy jakiejś nie masz? Kapuśniakiem pachnie – pociągnął nosem.

Nalałam mu, jadł, tylko mu się uszy trzęsły.

– Może do domu trochę chcesz? Do słoika naleję – zaproponowałam.

– Eee – zacukał się. – Do domu nie, Natalia będzie się czepiać.

Spojrzałam czujnie, bąknął, że trochę jest ciężko, odkąd żona wróciła do pracy w pełnym wymiarze.

Mała Arletka więcej w domu niż w żłobku, wiadomo, dopiero wyrabia sobie odporność… W ogóle, zwierzył mi się syn, lepiej byłoby, gdyby Natalia trochę odpuściła, inne kobiety jakoś mogą siedzieć dłużej przy dziecku i nie wyrywają się tak zaraz do roboty.

– Myślałby kto, że pracuje nad szczepionką na raka – wzruszył ramionami. Umówiliśmy się, że na razie, póki się młodzi jakoś nie ogarną, syn będzie mi podrzucał koszule do prasowania. W końcu młodym trzeba pomagać! Co to dla mnie, wyprać i wyprasować parę rzeczy.

Już na drugi dzień wpadł po pracy i przywiózł całą reklamówkę ubrań do prania. Pralka im wysiadła, wyjaśnił. Dopiero pojutrze fachowiec ma przyjść.

– Co za pech! Nic się nie martw – obiecałam. – W sobotę będzie do odebrania. Taka byłam wstrząśnięta, że musiałam podzielić się nowinami z mężem, gdy wrócił z firmy. Ten tylko rzucił okiem na deskę do prasowania, przy której mnie zastał, i zapytał:

– A nie dziwi cię, Baśka, że tylko swoje przywiózł? Powinien chyba najpierw ciuszki Arletki wziąć, nie? Dziecko się brudzi najszybciej, a do żłobka musi czyste chodzić. Przyjrzałam się. Faktycznie, trochę dziwne. Może Natalia do swojej część ubrań matki wozi?

– Sto kilometrów? – Zbyszek popukał się w czoło. – Ktoś nas tu w trąbę robi, kochana, i już ja się dowiem, kto. Wziął telefon i wyszedł na balkon, bo tam mamy najlepszy zasięg. Wrócił po kwadransie, kręcąc głową z niedowierzaniem, a potem poszedł do kuchni, wrócił z torbą i zapakował do niej całe pranie Hieronima.

– Właśnie sobie porozmawiałem z Natalią – wyjaśnił, widząc moje oburzenie. – Tak jak przypuszczałem, w naszym Hieronimie zbudził się chytry lisek. Przyzwyczaił się chłopak do pełnej obsługi i sądził, że jak żona wróci do pracy, wszystko zostanie po staremu. Nie mogła się dziewczyna doprosić nawet o wyrzucenie śmieci, bo on przychodzi z roboty, zasiada przy komputerze i ratuje świat przed potworami!

– Może zmęczony po prostu?

– A Natalia niby wypoczęta wraca? – odpowiedział pytaniem Zbyszek.

I wyjaśnił, że od dwóch tygodni synowa po prostu przestała Hirka obsługiwać, licząc na to, że się chłop zacznie poczuwać do opieki nad dzieckiem i utrzymania porządku wokół siebie. A gagatek znalazł jelenia – mamusię. I jeszcze kłamie!

– Ale obiecałam…

On wprowadził cię w błąd, to unieważnia umowę. Nie mogę uwierzyć, że mój syn tak postąpił.

I czy to w ogóle jest w porządku ze strony Natalii? Przecież to prawie przemoc domowa! Obiecałam, że nigdy nie będę się wtrącać w życie młodych, a tu masz… Co robić? Zastanawiam się, czy zachowanie mojej synowej nie podpada pod przemoc domową… 

Czytaj więcej prawdziwych historii:Moja córka trafiła do tureckiego więzieniaMój narzeczony jest na każde zawołanie szefowejChciałem z nią stworzyć rodzinę, okazało się że jest mężatkąByły mąż mnie prześladował, bo nie mógł mnie miećTydzień po narodzinach dziecka dotarło do mnie, że nie kocham partnera

Redakcja poleca

REKLAMA