Kiedy wychodziłam za Krzysztofa, sądziłam, że będziemy ze sobą do końca życia. Znaliśmy się przecież niemal od zawsze, a konkretnie od chwili, gdy w pierwszej klasie podstawówki usiadł obok mnie w ławce.
Krzyś stanowił moje uzupełnienie. Ja impulsywna, on spokojny. Ja rozrzutna, on oszczędny – nie tylko w kwestii pieniędzy, ale i słów czy okazywania uczuć. Jednak mieliśmy te same poglądy na świat, te same oczekiwania i marzenia. Byliśmy po prostu dwiema stronami tej samej monety. Mieliśmy też bardzo silną potrzebę bycia razem. Trzymania się za ręce, odczuwania ciepła tej drugiej osoby. I tak, trzymając się za ręce, przeszliśmy przez gimnazjum, a potem ogólniak. Zdaliśmy na studia na ten sam kierunek – żadne z nas nie wyobrażało sobie, żeby postąpić inaczej. Kiedy nie było przy mnie Krzysia, czułam, że brakuje mi jakiejś ważnej części mnie samej. On czuł podobnie. Czy to nie wariactwo?
Gdy zaczynałam drugą klasę gimnazjum, moja mama zachorowała na raka i po kilku miesiącach cierpienia odeszła z tego świata. Pani Barbara, matka Krzysia, otoczyła mnie serdeczną opieką. Po kilku latach traktowałam ją już niczym własną rodzicielkę, a ona mnie jak córkę. Kochałam ją. Naprawdę. Tata przez jakiś czas bolał nad stratą mamy, ale czas powoli zasklepia rany, a życie zmusza do patrzenia przed siebie, a nie do tyłu. Na ostatnim roku studiów, kiedy czekała nas już tylko obrona pracy magisterskiej, Krzysztof poprosił mnie o rękę.
– Dosyć już z tym czekaniem – stwierdził z uśmiechem. – Jesteśmy chyba najdłużej na świecie chodzącą ze sobą parą.
Zgodziłam się. To było oczywiste.
Kilka miesięcy mieszkaliśmy jeszcze w akademiku, a potem wróciliśmy do naszego miasteczka. Ja zostałam bibliotekarką, a Krzyś nauczycielem polskiego w podstawówce. Wzięliśmy ślub kościelny, rodzice wyprawili nam huczne weselisko. Kilka miesięcy później okazało się, że jestem w ciąży. Szalałam ze szczęścia. Miałam wrażenie, że dostałam od życia już wszystko, czego pragnęło moje serce. Na początku naprawdę nic nie zapowiadało tego, co wkrótce miało nastąpić. Tydzień po urodzeniu Kamilki zrozumiałam, że… nie kocham już Krzysztofa. Spadło to na mnie nagle, jak grom z jasnego nieba. Po prostu pewnego dnia obudziłam się, wzięłam na ręce córeczkę i obróciłam się, by pokazać jej tatusia. Spojrzałam na śpiącego jeszcze męża i... nie poczułam nic. Był jak obcy. Podobno można zakochać się w jednej sekundzie. Ja tak właśnie się odkochałam.
Mąż wyczuł, że mój stosunek do niego uległ zmianie. Nie pragnęłam go już, nie byłam czuła ani radosna. Przez pierwsze tygodnie próbowałam to ukrywać. Myślałam, że to minie; tłumaczyłam wszystko stresem poporodowym i koniecznością zajmowania się noworodkiem. Jednak z dnia na dzień było mi coraz ciężej. Poczucie pustki pogłębiało się. Nie znosiłam, kiedy mąż mnie dotykał, nie śmieszyły mnie już jego dowcipy i zaczęłam widzieć wszystkie jego wady, które kiedyś w moich oczach stanowiły zalety. Jego męskie milczenie, zapobiegliwa oszczędność i waleczność zmieniły się w mrukliwość, skąpstwo, zaciekłość.
Pewnego dnia powiedziałam mężowi o wszystkim. Nie przyszło mi to łatwo. Czułam się winna, jakby to, że już go nie kocham, było moim egoistycznym wyborem. Wiedziałam, że unieszczęśliwię go i złamię mu serce. Ale musiałam to zrobić. Zaskoczył mnie. Najpierw w jego oczach zobaczyłam szok, a potem złość.
Nie dam ci rozwodu – stwierdził zimnym głosem. – A ludzie nie dadzą ci spokoju. Powiem, że ode mnie odeszłaś, że złamałaś dane mi słowo. Wszyscy się od ciebie odwrócą, zobaczysz
W pierwszej chwili poczułam się nieswojo. W końcu urodziłam się w tym mieście, tu był mój dom rodzinny. Próbowałam o tym porozmawiać ze swoim ojcem. On jednak patrzył na mnie bezradnie, nie potrafił doradzić.
– To twoje życie, córeczko. Wiem, że jesteś mądrą dziewczyną i na pewno postąpisz właściwie – powiedział mi tylko. Zadzwoniłam do teściowej. Bałam się, że Krzysiek zdążył naopowiadać o mnie jakichś głupstw. Usłyszałam w słuchawce jej ciepły głos. Wiedziała już o wszystkim. Zaproponowała, żebym do niej przyszła.
– Krzyś pewnie bardzo źle o mnie mówi... – zaczęłam cicho, gdy usiadłyśmy w kuchni przy kawie.
– Nie powiem, że dobrze – uśmiechnęła się. – Ale kazałam mu się zamknąć i być prawdziwym mężczyzną.
– Więc nie jesteś na mnie zła?
– Powiedz mi dlaczego – poprosiła.
Więc powiedziałam jej o wszystkim, co czuję, i czego... nie czuję. Szczerze, jak zawsze. Kiedy skończyłam opowiadać, mama Basia wzięła moją dłoń w swoje ręce i uśmiechnęła się smutno.
– Chyba powinnam być niezadowolona. Robić ci wymówki, upominać, że jesteście przecież po ślubie kościelnym, którego więzów nic przetnie – westchnęła. – Być może tak właśnie powinnam postąpić, ale tego nie zrobię. Wręcz przeciwnie. Nie zawsze miłość trwa wiecznie. I nic na to nie poradzimy. Jesteś młoda, ładna, mądra i zaradna, masz kochającego ojca i mnie, a ja chcę być zawsze twoją matką. Jeśli nie kochasz mojego syna, weź z nim rozwód. Inaczej sobie i jemu życie zamienisz w piekło. A żadne dziecko w piekle nie będzie rozwijać się dobrze. Więc zrób to dla Kamilki.
– Naprawdę tak uważasz, mamo? – nie mogłam uwierzyć w to, co słyszałam.
– Tak. Być może kiedyś powiem ci, dlaczego tak właśnie myślę – spuściła wzrok. – I nie martw się, kochanie, nie zostawiasz swojego męża w biedzie ani chorobie. Przez wiele lat byliście narzeczonymi. Daliście sobie nawzajem wiele szczęścia i nic tego nie zmieni. A teraz... Widocznie czas zacząć coś nowego. Czas, by każde poszło w swoją stronę i szukało miłości gdzie indziej. Nie obwiniaj się. Jaki sens miałoby to małżeństwo, gdybyś tkwiła w nim tylko z obowiązku? Żadnego. Chociaż niektórzy uważają inaczej, my, kobiety, mamy prawo do dokonywania własnych wyborów, do robienia tego, co czujemy, nie oglądając się na innych. Więc nie wahaj się. On sobie poradzi.
Miasteczko huczy od plotek, ale oni się nie przejmują
Miesiąc później wyjechałam do Poznania. Choć tata nie potrafił mi nic doradzić, to kiedy o to prosiłam, wsparł mnie za to finansowo. Dzięki temu mogłam wynająć mieszkanie. Znalazłam dobrą pracę. A potem... poznałam Filipa.
Bardzo szybko się do siebie zbliżyliśmy. Pomagał mi z małą, zostawał w domu, gdy miałam w pracy zajęte popołudnia. Pewnego dnia, kiedy wróciłam późnym wieczorem ze szkolenia, zobaczyłam jak Filip śpi z moją córeczką w ramionach. Długo im się przyglądałam i czułam przepełniającą mnie radość. Tamtego dnia Filip nie wrócił do siebie. Został już z nami na stałe. Pół roku później, w sierpniu wzięliśmy ślub.
Tuż po ślubie uznałam, że tata powinien poznać mojego nowego męża. Wzięliśmy więc urlop i pojechaliśmy do domu. Ojciec przyjął nas serdecznie, z miejsca polubił Filipa. Ucieszyłam się, bo przywitała nas także mama Basia, która, jak sądziłam, odwiedziła nasz dom rodzinny z okazji mojego przyjazdu. Jakże się myliłam! Po obiedzie zaciągnęła mnie do ogrodu, na babskie pogaduszki.
– Pamiętasz, kiedyś obiecałam ci, że powiem, dlaczego uznałam, że masz prawo i nawet powinnaś rozstać się z moim synem – zaczęła bez owijania w bawełnę. Zamieniłam się w słuch.
– Wyszłam za mąż z rozsądku. Mama przekonywała mnie, że miłość nadejdzie. Rzeczywiście, miała rację. Tyle że nie była to miłość do mojego męża, tylko do… twojego ojca. Nigdy o tym nikomu nie mówiłam. Kiedy umarła twoja mama, a ty przyjaźniłaś się z Krzysiem, zaczęłam ci matkować. Dzięki tobie mogłam być blisko twojego ojca. Po pewnym czasie i on mnie pokochał. Nie mogliśmy być razem, obawialiśmy się tego, co ludzie powiedzą. Straciłam wiele lat, żyjąc z mężczyzną, którego nie kochałam. Właśnie dlatego wsparłam twoją decyzję. Nie chciałam, żebyś cierpiała jak ja. Dzięki tobie zdobyłam się na odwagę i niedawno przeprowadziłam się do twojego ojca. W miasteczku aż huczy od plotek, ale mam to w nosie. Życie jest zbyt krótkie, by się przejmować bzdurami. Żałuję tylko, że zrozumiałam to tak późno. Dobrze, że ty nie popełniłaś tego błędu.
Więcej prawdziwych historii:
„W ostatniej chwili uniknęłam ślubu z maminsynkiem. Po zerwaniu zabrał mi pierścionek i podarował go… własnej matce”
„Na każdym kroku podejrzewam żonę o zdradę. Może prosić i może grozić, ale muszę czasem przejrzeć jej telefon i torbę”
„Siostra mojej żony nie wie, kto jest ojcem jej dziecka. Możliwości są dwie - jej mąż i... ja”
„Od lat ukrywam, że mój mąż nie jest ojcem naszego dziecka. Prawda zniszczyłaby życie nam wszystkim…”