„Chciałem z nią stworzyć prawdziwą rodzinę. Ona ukrywała przede mną męża i dwoje dzieci”

mężczyzna który związał się z mężatką fot. Adobe Stock
Kobieta, którą przypadkiem poznałem w pociągu, zaskoczyła mnie dwa razy. Za pierwszym razem nadzwyczaj przyjemnie. Niestety, za drugim już nie…
/ 10.12.2020 15:58
mężczyzna który związał się z mężatką fot. Adobe Stock

Pokochałem Hanię właśnie za to, że na tle współczesnych, agresywnie seksownych kobiet wydawała się taka niedzisiejsza. Zawsze skromnie ubrana, bezinteresownie miła. A w łóżku? Zaskoczenie! Prawdziwy wulkan! Bogini miłości! I kto by się tego po niej spodziewał...

Najpierw urzekł mnie jej głos, potem straciłem dla niej głowę

Poznaliśmy się w kolejce podmiejskiej, którą dojeżdżam codziennie do pracy. Po pięciu latach znałem już większość pasażerów, aż pewnego dnia usłyszałem nowy kobiecy głos. „Jaki ma miły tembr...” – pomyślałem, bo jestem wyczulony na takie sprawy. Rodzice kiedyś chcieli, żebym został muzykiem i gonili mnie do gry na pianinie. Ale nic z tego w końcu nie wyszło i jestem kierowcą autobusu. Odwróciłem się wtedy, żeby zobaczyć, jak wygląda właścicielka tego miłego głosu i napotkałem na najbardziej zielone spojrzenie, jakie w życiu widziałem. Kobieta uśmiechnęła się do mnie, więc i ja odpowiedziałem jej uśmiechem.

Przez następne dni wypatrywałem jej w pociągu i przyznaję, że kiedy tylko mogłem, siadałem niedaleko niej. Ale jakoś nie miałem śmiałości zagadać, aż w końcu pewnego razu to ona usiadła obok mnie i zaczęła rozmowę. O pogodzie, o tym, że kiedy dzień robi się coraz krótszy, to coraz ciężej wstać rano do pracy. I ludzie stają się tacy rozdrażnieni.
To wszystko z braku słońca! Zresztą, pracuję w takim miejscu, że ciągle mam kontakt z ludźmi i wyczuwam ich nastroje niczym barometr – mówiła.
Zapytałem ją, co robi. Stwierdziła, że pracuje w salonie telefonii komórkowej.
– Ja także mam kontakt z ludźmi, jestem kierowcą miejskiego autobusu – przyznałem się. – Chociaż miałem być wirtuozem – roześmiałem się trochę zażenowany, że nie mam jej czym zaimponować. A poczułem, że naprawdę chciałbym.

Popatrzyła na mnie przeciągle tymi swoimi oczami jak topazy i zapytała:
– Żałujesz? Tego, że nie grasz na żadnym instrumencie? – przeszła od razu na ty.
– Niespecjalnie – przyznałem. – Zawsze wolałem auta.
I roześmiałem się, zdając sobie sprawę z tego, że chyba po raz pierwszy w życiu powiedziałem szczerze, że naprawdę nie żałuję tego, iż nie jestem muzykiem. Te fraki, sale koncertowe... Może to i fajne, ale ja wolę zapach benzyny i smaru. I od dźwięku każdego instrumentu mruczenie silnika diesla. Moi rodzice chcieli na siłę zrobić ze mnie kogoś, kim nigdy nie byłem i nie będę.
Znam to uczucie – uśmiechnęła się.

Wtedy jeszcze nie wiedziałem, co konkretnie ma na myśli. Dopiero kilka miesięcy później, kiedy zostaliśmy kochankami, przyznała się, że jej rodzice są gorliwymi katolikami.
– Nie chcę ich obgadywać, ale ten ich katolicyzm czasami potrafi być naprawdę męczący. Wyobraź sobie, że od lat nie pozwalają mi przyprowadzić do domu nikogo, o kim nie wiedzą, że należy do Kościoła. Najlepiej naszego, w naszej parafii. Moje przyjaźnie skończyły się więc na etapie szkoły podstawowej. Mają także swoje niezłomne zasady. Muszę wracać do domu najpóźniej o dziesiątej.
– A co ty, jesteś małą dziewczynką? – zdziwiłem się.
– Nie jestem, ale oni twierdzą, że dopóki mieszkam w ich domu, to muszę przyjąć ich zasady. Pewnie by dostali zawału, gdyby się dowiedzieli, że spotykam się z tobą i robimy „te rzeczy” bez ślubu.

– Nie możesz się od nich wyprowadzić? – zdziwiłem się, ale zaraz ugryzłem się w język. Sam przecież miałem już dwadzieścia sześć lat i nadal mieszkałem z rodzicami. Z Hanką mogliśmy spotykać się u mnie w domu tylko wtedy, gdy oboje mieliśmy popołudniowe zmiany, a rano moi rodzice byli w pracy.
Ciekawe, czy kiedyś zarobimy tyle, że będzie nas stać na wynajęcie wspólnego mieszkania – stwierdziłem, pieszcząc jej pełne piersi. Zaczęła cicho pojękiwać i w kilka minut byłem znowu gotowy do kochania. „Boże, co ta kobieta ze mną robi!” – pomyślałem, namiętnie pieszcząc jej ciało.

Na pierwszy rzut oka nikt by przecież nie dał grosza za to, że może być tak dobra w łóżku i mieć tak wielki apetyt na seks. Chociaż starsza ode mnie tylko o trzy lata, czasami ubierała się jak moja ciotka. Taka zawsze zapięta po szyję, w długich spódnicach, które zakrywały jej zgrabne nogi.
– Te spódnice to prawdziwa zbrodnia! Morderstwo na twoich pięknych łydkach. Ich noszenie powinno być zabronione ustawowo! Jeszcze dzisiaj napiszę petycję do sejmu, aby ci nakazał zakładanie mini i głębokich dekoltów! – mawiałem.
– Naprawdę byś tego chciał? Nie wolisz, kiedy moje ciało jest tylko dla ciebie? – pytała przekornie.
– Sam nie wiem...– zastanawiałem się wtedy szczerze.

Z jednej strony chciałem pochwalić się przed całym światem, jaką mam wystrzałową dziewczynę. A z drugiej... zaczynałem rozumieć muzułmanów, że każą się swoim kobietom zakrywać od stóp do głów. Coś w tym jest, w tej tajemnicy ciała... Czasami bardziej pociąga to, co zakryte, niż odkryte. Ale za nic bym nie zrezygnował z takiego widoku, kiedy Hania prasowała moje koszule, stojąc przy desce do prasowania w kuszącej pozie, całkiem naga...
– Zostaw – prosiłem. – Chodź jeszcze do łóżka. Ja ich nigdy nie prasuję, same się prostują...
– Mój mężczyzna musi wyglądać przyzwoicie! – fukała, a mnie robiło się ciepło wokół serca, kiedy mnie tak nazywała...

To dla niej zacząłem myśleć o tym, żeby zmienić pracę na jakąś lepiej płatną, żebyśmy naprawdę mogli zamieszkać razem. Czułem jednak, że kiedy zaczynam o tym mówić, moja ukochana aż cała sztywnieje. Zastanawiałem się dlaczego, bo kiedy otwarcie ją o to pytałem, zaprzeczała, przytulając się do mnie i twierdząc, że to będzie naprawdę wspaniale. W końcu zacząłem się domyślać, że musi chodzić o jej rodziców... Żeby więc podkreślić, że jestem gotów poddać się ich wierze, kupiłem sobie srebrny krzyżyk z łańcuszkiem i powiesiłem go na piersi.
– Co to jest? – Hania była zaskoczona, kiedy go zobaczyła.
– Mój dowód miłości do ciebie – oświadczyłem.
– Zdejmij to – zażądała nagle.
– Ale dlaczego? – byłem zaskoczony.
– Po prostu zdejmij... Dziwnie się czuję, kiedy go nosisz. Ja... sama nie wiem – zaplątała się.

Nie rozumiałem, o co jej chodzi. Jestem przecież ochrzczony, mam nawet bierzmowanie.... Co jest złego w noszeniu krzyżyka? Przecież to nie grzech!
– Myślałem, że kiedy go będę miał, twoi rodzice szybciej mnie zaakceptują – przyznałem.
– Moi rodzice? – spojrzała nieco zaskoczona. – Ach tak, oni... Nie przejmuj się nimi, będą cię uwielbiali tak, jak ja... – zapewniła mnie szybko.
Byłem wtedy w siódmym niebie! Przeglądałem ogłoszenia o lepiej płatnej pracy dla kierowców i planowałem naszą wspólną przyszłość. Byłem tym tak zaaferowany, że nie zauważyłem, iż Hania się ode mnie oddala... Coraz mniej rozmawiamy, coraz rzadziej się widujemy, bo ona stale nie ma czasu.

A potem nagle, zupełnie niespodziewanie i bez żadnego ostrzeżenia, Hania ze mną zerwała!
– Dlaczego? Co złego zrobiłem? – próbowałem się dowiedzieć, tonąc w rozpaczy. – Kochanie, powiedz tylko słowo, a ja się zmienię! – błagałem.
Ale ona była nieugięta. Coś tam bąknęła tylko o tym, że mama jej choruje i musi się nią zająć, więc nie będzie miała wolnego czasu.
– Ale ja ci z chęcią pomogę! – zaoferowałem się.
– Nie chcę! – wykrzyknęła gwałtownie i zobaczyłem jakiś lęk w jej oczach. Nie rozumiałem, skąd się wziął. Bała się mnie? Przecież nigdy jej nic nie zrobiłem. W życiu bym jej nie skrzywdził!
– Ja ciebie przecież kocham! – wyznałem jej po raz setny. Ale tym razem Hania nic nie odpowiedziała...

Byłem gotów o nią walczyć, jednak... kiedy nie pojawiła się następnego dnia w pociągu, a potem nie przyszła także na umówione wcześniej spotkanie, nagle poczułem przypływ paniki, bo zdałem sobie sprawę z tego, że...
Po ośmiu miesiącach naszego związku znam każdy centymetr jej ciała a... nie wiem nawet dokładnie, gdzie mieszka. Wsiadała na stacji w całkiem dużym mieście, nie było szans, abym tam ją znalazł, włócząc się po ulicach.
Jedynym kluczem wydawał się ten salon, ale... Jakiej właściwie był sieci? Orange, T-mobile, Play? Kurczę! Jeszcze niedawno dałbym sobie rękę uciąć, że tyle razy mi mówiła, a teraz nagle pomyślałem, że niekoniecznie. Chyba nie wymieniła jednak żadnej nazwy.

Widziałem ją tyle razy nagą, że wydawało mi się, iż nie ma przede mną żadnych tajemnic. A tymczasem miała ich tyle... Całe mnóstwo. Same tajemnice! Byłem w rozpaczy i naprawdę odchorowałem ten związek. Oddałem się przecież Hani w stu procentach, a tymczasem ona dawała mi tylko swoje ciało. „Niczym... prostytutka!” – przychodziły mi do głowy najgorsze oskarżenia. Zaczynałem ją nienawidzić, bo przecież zrobiła mi krzywdę. I dlaczego? Bo nie byłem godny poznać jej rodziców, nie byłem nawet godzien nosić krzyżyka?

Myślałem, że po czymś takim długo nie zaufam innej kobiecie. Czułem się bowiem nikim, śmieciem. Aż pewnego dnia przypadkiem odkryłem, że... byłem zwyczajnie ofiarą! Nikim więcej. Po zniknięciu Hanny postanowiłem jednak zrealizować swoje plany i zmieniłem pracę. Zatrudniłem się w firmie autokarowej, zacząłem jeździć w trasy po Polsce. Tamtego dnia miałem sporo pasażerów, najwyraźniej wiele osób chciało wykorzystać przedłużony weekend dzięki temu, że 11 listopada, Dzień Niepodległości, wypadał w piątek, i jechało odwiedzić swoje rodziny.

Ustawiła się do mnie spora kolejka ludzi po bilety. W pewnym momencie podszedł jakiś mężczyzna z dwójką małych dzieci, a zza jego pleców wychyliła się głowa kobiety.
– Rodzinny? – zapytałem.
Facet skinął głową, po czym odwrócił się do swojej żony i zapytał ją o drobne. A ja oniemiałem, bo to była Hanka! Moja Hania... Poznała mnie i w jej oczach odmalowało się przerażenie. A ja w lot zrozumiałem, że byłem tylko zabawką w jej rękach. Ucieczką od codziennego, monotonnego życia. Od męża, który wyglądał na nudziarza, od kłócących się dzieci...

Ze mną mogła być inna. Nie była żoną i matką, tylko kochanką. Rodzice katolicy to była zwyczajna ściema. I gdybym nie zaczął planować z nią życia, toby pewnie do dzisiaj wskakiwała mi do łóżka. Tylko do tego byłem jej potrzebny.
– Proszę, to pana reszta – oddałem pieniądze jej mężowi i nie spoglądając nawet w stronę Hanki, wypowiedziałem standardową formułkę:
– Życzę państwu miłej podróży.
Nie pamiętam, na którym przystanku wysiadła. Nie patrzyłem na nią. Wyleczyłem się.

Więcej prawdziwych historii:
„Macocha traktowała mnie jak Kopciucha, który na nic nie zasługuje. Tylko mnie żaden książę nie wyrwał z tego koszmaru”
„Nie ufam facetowi mojej córki, bo jest dla niej... zbyt przystojny. Boję się, że ją zdradzi i skrzywdzi”
„Mój mąż jak posłuszny piesek leci na każde zawołanie swojej byłej żony. Czy on nie widzi, co ta jędza robi?!”
„Tydzień po urodzeniu dziecka zrozumiałam, że nie kocham męża. On zagroził mi, że jeśli odejdę, zniszczy mi życie”

Redakcja poleca

REKLAMA