„Synowa wywaliła Rafałka na bruk, bo nie pomagał jej przy niemowlęciu. Przecież mężczyzna musi mieć czas dla siebie”

Matka tłumaczy swojego syna fot. Adobe Stock, Ольга
Bywałam załamana, rozżalona, wściekła jak osa, ale nigdy, przenigdy nie przyszło mi do głowy, żeby spakować chłopu walizkę! Co trzeba mieć w głowie, żeby tak postąpić? Trzeba myśleć przede wszystkim o dobru dziecka, które potrzebuje obojga rodziców.
/ 09.03.2022 06:27
Matka tłumaczy swojego syna fot. Adobe Stock, Ольга

Jestem matką, więc mam prawo doradzić jedynemu synowi. A nawet i synowej, która postąpiła głupio. No bo żeby od razu wyrzucać chłopa z domu?

Dobrze, że mamy psa, bo już czułabym się w tym domu całkiem osamotniona, a tak przynajmniej Mamba zawsze jest chętna do wspólnego obejrzenia filmu. Byle się obok na kanapie uwalić, to może być nawet komedia romantyczna.

– Wiesz, Jarek – powiedziałam mężowi. – Mnie się zdaje, że ona wyjątkowo lubi Hugh Granta. Za każdym razem, gdy facet pojawi się na ekranie, Mamba się oblizuje. Jarek tylko postukał się w czoło, że niby projektuję na biedną sukę swoje odczucia. A w ogóle, mam szczęście: co by było, jakbyśmy te dwa lata temu zdecydowali się jednak na psa?

Który samiec zniósłby długo takiego mięczaka w pobliżu? Jasne, jakbyśmy mieli psa, niewątpliwie robiłby razem ze ślubnym nieustające porządki w skrzynkach ze sprzętem wędkarskim! Było już przed jedenastą, gdy ktoś zadzwonił do drzwi.

Spojrzeliśmy z Jarkiem po sobie: ki diabeł, o tej godzinie?

W końcu poszliśmy razem otworzyć, ostatecznie, jakby to byli jacyś złoczyńcy, w kupie raźniej, nie?

– Rafał? – mąż stał w progu osłupiały i gapił się na naszego syna. Dobrze, że Mamba przyleciała z radosnym wizgiem się przywitać, bo sądząc po minie Jarka, postalibyśmy na klatce jeszcze z pół godzinki. Czy to naprawdę takie dziwne, gdy żonaty syn odwiedza rodziców, nawet o nietypowej porze? Najważniejsze, że cały i zdrowy, odetchnęłam. Nikt go nie pobił, pomocy nie szuka, na zrozpaczonego nie wygląda, czyli z Dagmarą i synkiem też w porządku. Tylko dlaczego ma neseserek, wyjeżdża gdzieś?

– Mogę się dzisiaj u was przespać? – zapytał, przestępując próg. Mąż się skrzywił, chyba mu się ten pomysł nie podobał. I zapytał, czy Dagmara nie będzie się martwić, jeśli Rafek nie wróci na noc do domu.

– Mam ci się zwierzać z życia osobistego, tato? – wzruszył syn ramionami ze złością.

– Wiesz, my z mamą też miewamy życie osobiste – mąż podrapał się po karku zafrasowany. – Ale pewnie nie zauważyłeś, bo nie łazimy spać po ludziach. Tylko do jutra, Rafek.

To mówiąc, wrócił do swoich wędkarskich pierdół. Chłopak był głodny, więc szybko naszykowałam kilka kanapek, które pochłonął w mgnieniu oka. Nie dopytywałam o nic, chociaż czułam, że syn z synową musieli się poprztykać. Znając Rafała, wiedziałam, że wcześniej czy później się wyżali, choć niekoniecznie w obecności ojca. I rzeczywiście rano, zanim pojechał do firmy, przyznał się, że żona wyrzuciła go z domu.

Ponoć, kiedy wrócił z treningu, bo dwa razy w tygodniu chodzi po pracy pograć w piłkę, czekała już na niego w przedpokoju spakowana walizka.

– Ale przecież musiała podać jakiś powód. Nie robi się takich rzeczy, ot tak, z marszu…

– Taaa – prychnął Rafek. – Podobno wciąż żyję jak kawaler i nie ma ze mnie żadnego pożytku. – Zresztą Daga świruje w zasadzie, odkąd młody się urodził! – dodał. – Siedzi w domu dopiero trzy miesiące, a już zapomniała, jak to jest, gdy się pracuje – oburzał się. – Przecież ja muszę gdzieś odreagować stres, nie mogę tylko krążyć na linii praca–dom. Nie jestem robotem!

Pojechał wreszcie do firmy, a ja zostałam sam na sam ze smutną konstatacją, że choćby nie wiem jak opóźniał się wiek wchodzenia w związki małżeńskie, człowiek zawsze okazuje się niegotowy…

Kiedy wyszłam za Jarka, miałam dwadzieścia dwa lata, on był rok starszy. Byliśmy w sobie zakochani jak wariaci, a jednak kiedy na świecie pojawił się Rafek, miewaliśmy cholernie ciężkie dni. Nikt lepiej ode mnie nie wie, że dom z niemowlęciem to istna wieża Babel – nagle nie można się dogadać w żadnym języku.

Bywałam załamana, rozżalona, wściekła jak osa, ale nigdy, przenigdy nie przyszło mi do głowy, żeby spakować chłopu walizkę! Co trzeba mieć w głowie, żeby tak postąpić? Trzeba myśleć przede wszystkim o dobru dziecka, które potrzebuje obojga rodziców. Należy wypracować kompromis! Rozmawiałam po południu na ten temat z mężem, ale on widział sprawy z innej strony: przede wszystkim nie miałam nigdy powodu, by zareagować jak Dagmara, bo on natychmiast po robocie gnał do domu, żeby mi pomóc.

Nie łaził na żadne treningi, nie przesiadywał po knajpach z kolegami. Jak nam szło, tak nam szło, ale przynajmniej mieliśmy pewność, że żadne nie wykręca się od obowiązków i nie żąda specjalnych praw. Żachnęłam się, bo też co to za porównanie? Niby jakie pokusy czyhały na Jarka te trzydzieści lat temu?

Spojrzał na mnie dziwnie i stwierdził, że zawsze mógł iść na piwo. Byli tacy, którym wystarczała i taka rozrywka. A tak w ogóle, ma wrażenie, że próbuję Rafała usprawiedliwiać i obciążyć winą Dagmarę. Nie idź tą drogą, Danka, bo zostaniesz teściową z kawałów – pocałował mnie w policzek. – I może w końcu zjedzmy obiad, zamiast rozwiązywać cudze problemy, co? Głodny jestem jak wilk.

– To nie poczekamy na Rafała? – zdziwiłam się.

– A powinniśmy? Chyba już pojedzie z firmy prosto do siebie, nie? Ileż można pielęgnować królewską urazę? Jakoś wcale nie byłam tego taka pewna i, jak się okazało, słusznie, bo ledwo nalałam zupy na talerze, syn zadzwonił do drzwi. Widziałam po minie Jarka, że wcale mu się to nie podoba i aż się skuliłam w przeczuciu awantury.

Mąż potrafi być taki zasadniczy! Katastrofa wisiała w powietrzu i ledwo skończyliśmy jeść, temat wypłynął na wokandę za sprawą Rafka, który najwyraźniej nie mógł znieść presji. Zapytał mnie, czy przypadkiem Dagmara nie dzwoniła.

– A dlaczegóż to twoja żona miałaby dzwonić do mamy? – zainteresował się Jarek z błyskiem w oku. – To mama jej ślubowała miłość, wierność i uczciwość?

– Bo może było jej głupio, że zachowała się jak kretynka i chciała, żeby mama wstawiła się w jej sprawie? – odpowiedział Rafał pytaniem. – Nikt się nie będzie za nikim wstawiał, synu – powiedział Jarek.

– Po prostu wrócisz do swojej rodziny i sam rozwiążesz swoje problemy. Dzisiaj. Zaraz po obiedzie. Teraz i Rafek się wkurzył. Zaczął nam zarzucać, że jesteśmy wobec niego nielojalni, i nie wiadomo dlaczego stajemy w konflikcie po stronie Dagmary. Tymczasem powinniśmy mu pomóc: dlaczego po prostu nie może na razie pomieszkać z nami?

Niech Dagmara sama zobaczy, że bez niego nie da sobie rady, i już. Naprawdę nie wydaje nam się, że powinna dostać nauczkę?

– Przecież mnie wyrzuciła! – Rzeczywiście byłoby miło, jakby zadzwoniła i… – zaczęłam.

– Nie mieszamy się w cudze sprawy, Danka – przerwał mi Jarek. – Dorośli ludzie sami rozwiązują problemy. Sytuacja się zmieni, jeśli Dagmara z Rafkiem przyjdą tu razem i poproszą o radę – walnął pięścią w stół, aż podskoczyłam. – A teraz zabieraj mi się stąd, człowieku, i wracaj do żony i syna!

Rafał zebrał powoli swoje rzeczy i wyszedł

Stanęłam przy oknie i patrzyłam, jak idzie ulicą, taki samotny i zagubiony. Czułam się tak, jakby opuszczał nas na zawsze, i może faktycznie tak było? Po cóż miałby w końcu przychodzić, skoro nie może na nas liczyć?

– Nie becz, Danka – Jarek położył mi dłoń na ramieniu. – To nie jest zły chłopak, tylko jakoś długo dorasta – stwierdził, po czym wrócił do stołu.

– Wiem, że nie jest zły – burknęłam. – Czemu go wyrzuciłeś?

– Dla równowagi w przyrodzie – mąż wzruszył ramionami. – Dagmary rodzice są za granicą, czemu on ma korzystać z ulg, skoro ona nie może? Jest mi naprawdę przykro, mało tego, czuję, że zachowałam się jak wyrodna matka, pozwalając, by mąż wyprosił syna z rodzinnego domu. Niby wiem, że młodzi powinni sami rozwiązywać swoje problemy, ale czy to się uda, skoro synowa już na początku sięga po takie drastyczne metody jak pakowanie walizki?

Może powinnam z nią porozmawiać, wyjaśnić, że to nie jest żadna metoda, bo zamiast uzdrawiać sytuację i tworzyć pomost dla porozumienia, niszczy więź? W końcu Jarek sam zauważył, że Dagmara nie może liczyć na rodziców i ich rady…

Czytaj także:
„Wpadłam w nałóg przez traumę, którą zafundował mi ojczym. Nie mogę znieść myśli, że moja mama o wszystkim wiedziała”
„Choćby mnie to miało kosztować etat, nie pozwolę na dręczenie dzieci. Jestem dyrektorką z zasadami, a nie łapówkami”
„Byłam pewna, że nasza sypialnia zmieniła się w krainę lodu z powodu kochanki. Prawda okazała się brutalna”

Redakcja poleca

REKLAMA