„Mój mąż był zbyt skapciały, by myśleć o figlach. A we mnie drzemało tyle energii, że musiałam dać jej ujście”

rozmarzona kobieta fot. Adobe Stock, Minerva Studio
„Przez całe swoje małżeństwo byłam wierna Markowi. I chociaż kilka razy zdrada wisiała w powietrzu, to nigdy nie zdecydowałam się na taki krok. Do czasu. Kiedy przekonałam się, że z mojego męża już nie wydobędę żadnej namiętności, to postanowiłam dłużej nie czekać”.
/ 24.09.2024 07:15
rozmarzona kobieta fot. Adobe Stock, Minerva Studio

Moje małżeństwo było udane, ale pozbawione szaleństwa i namiętności. Kiedy wychodziłam za mąż z Marka, to wiedziałam, że to dobry krok. Mój mąż był człowiekiem pracowitym i zaradnym, dla którego najważniejsza była rodzina.

Niczego wam nie zabraknie – powiedział mi, gdy kilka miesięcy po ślubie oświadczyłam mu, że jestem w ciąży.

I tego akurat mogłam być pewna. Już na studiach Marek wykazywał się odpowiedzialnością i nadmierną dojrzałością. Z kimś takim mogłam spokojnie iść przez życie.

Było bezpiecznie i nudno

Nasze małżeństwo było bardzo udane. Marek zapewniał mi i dziecku spokojne oraz całkiem dostojne życie. Nie brakowało nam niczego, a ja wiedziałam, że zawsze mogę na niego liczyć. Ale jak to mówią – coś za coś. Marek nigdy nie należał do ludzi, dla których sprawy cielesne były najważniejsze. Owszem, sypialiśmy ze sobą, ale w naszych zbliżeniach brakowało ognia, szaleństwa i namiętności.

– W tych sprawach jest u nas nudno – żaliłam się przyjaciółce.

A najgorsze z tego wszystkiego było to, że coraz częściej to ja musiałam namawiać męża na igraszki. A on coraz częściej zupełnie mnie ignorował.

– To może wprowadź do sypialni trochę urozmaicenia – proponowała Magda. I jednocześnie porozumiewawczo mrugała okiem.

– Myślisz, że nie próbowałam? – wzdychałam. – Ale na niego nic nie działa – kwitowałam z rozczarowaniem. I tak faktycznie było.

Przez ostatnie miesiące sięgnęłam po wiele metod z Internetu, które miały ożywić nasze sypialniane życie. Nic z tego. Mój mąż na żadne  z nich nie reagował. I co więcej – miałam wrażenie, że raczej jest oburzony i zniesmaczony, a nie zainteresowany moimi pomysłami. A ja byłam przekonana, że już nic nie uratuje mojego życie erotycznego.

Byłam sfrustrowana

Kolejne lata małżeństwa nie przynosiły żadnej poprawy. Co gorsza – było coraz gorzej. Marek już w ogóle nie miał ochoty na igraszki, a gdy próbowałam go do tego namówić, to twierdził, że jest na to za stary.

– Przecież masz dopiero 48 lat! – mówiłam. – A zachowujesz się jak stary dziad – dodawałam. Miałam nadzieję, że te niezbyt miłe słowa z mojej strony trochę go zmobilizują i sprawią, że inaczej spojrzy na to wszystko.

– W naszym wieku ta sfera życia nie jest już najważniejsza – słyszałam odpowiedź.

I od razu miałam ochotę powiedzieć, że dla niego nigdy nie była ważna. Ale za każdym razem gryzłam się w język. Nie chciałam robić mężowi przykrości. Tak naprawdę kochałam go i uważałam za bardzo przyzwoitego człowieka. Gdyby tylko miał więcej energii w sypialni...

Ale ja potrzebuję bliskości – tłumaczyłam mu.

Miałam kilka okazji do zdrady

I czasami chciałam go zapytać wprost, czy powinnam znaleźć sobie kochanka. Muszę przyznać, że wiele razy taka myśl przychodziła mi do głowy. Tym bardziej, że wielokrotnie miałam okazję, aby wdać się w przelotny romans. Najbliżej tego byłam wtedy, gdy poznałam Krzyśka – nowego przedstawiciela handlowego w naszej firmie. Krzysiek był męski i przystojny, a dodatkowo ewidentnie mu się podobałam.

– Dasz się namówić na kawę? – pytał za każdym razem, gdy mijaliśmy się na korytarzu. I za każdym razem uśmiechał się uwodzicielsko i podchodził na tyle blisko, że czułam jego wodę po goleniu.

– Może innym razem – odpowiadałam i szybko się żegnałam.

Jednak nie robiłam tego, bo go nie lubiłam. O nie. Robiłam tak, bo doskonale wiedziałam, że jeżeli dam się namówić na spotkanie, to skończy się u niego w domu. Tym bardziej, że coraz częściej miałam ochotę zapomnieć o skapciałym mężu i rzucić się w ramiona namiętnego kochanka.

Jednak nigdy tego nie zrobiłam. Za każdym razem powstrzymywała mnie świadomość, że mój romans byłby po prostu nie w porządku. A ja przecież kochałam Marka i nie chciałam go krzywdzić. Do czasu. Pewnego dnia doszłam do wniosku, że czas najwyższy pomyśleć też o sobie.

To był desperacki krok

Wytrzymałam kilka kolejnych miesięcy. I za każdym razem powtarzałam sobie, że muszę zrobić wszystko, aby mój mąż zmienił swoje nastawienie. Jednak nic z tego nie wychodziło.

– Marysia, daj spokój – mówił Marek za każdym razem, gdy próbowałam zainicjować coś więcej niż skromny pocałunek na dobranoc. – To już nie ten wiek – dodawał jeszcze i odwracał się do mnie plecami. A ja leżałam zła i sfrustrowana. "Tak nie może być" – myślałam, przeklinając w duchu. I coraz bardziej rozważałam zdradę.

I któregoś dnia nie wytrzymałam. Razem z koleżankami poszłyśmy na babską kolację, podczas której poznałam Grzegorza. Już na pierwszy rzut oka było widać, że jest sporo ode mnie młodszy i raczej nie zależy mu na trwałym związku. A dla mnie to było na rękę.

To co, u ciebie czy u mnie? – zapytał niemal natychmiast. A ja nawet się nie wahałam. Wylądowaliśmy w jego skromnej kawalerce. Ale to co tam robiliśmy, wcale nie było skromne.

– Jesteś wspaniała – szepnął mój młody kochanek po kilkugodzinnych igraszkach. A ja czułam się tak, jakby odjęto mi co najmniej kilkanaście lat. W końcu poczułam się tak, jak powinnam się czuć w swoim małżeństwie, a nieznajomy facet zapewnił mi to, co powinien zapewniać mi mój mąż.

– Ty też – odpowiedziałam zgodnie z prawdą. A potem wróciliśmy do tego, co robiliśmy przez kilka ostatnich godzin. I przez cały ten czas ani razu nie pomyślałam o Marku.

Okłamałam męża

– Gdzie byłaś całą noc? – zapytał mnie mąż następnego ranka.

Kilka minut wcześniej wróciłam do domu i miałam nadzieję, że go nie obudzę.

– Zasiedziałyśmy się w restauracji – odpowiedziałam szybko. A potem dodałam, że resztę nocy spędziłam u przyjaciółki. – Nie opłacało się już wracać do domu – dodałam. A w głębi duszy miałam nadzieję, że mój mąż nie postanowi tego zweryfikować. I na szczęście nawet nie wpadło mu to do głowy.

Początkowo myślałam, że mój przygodny seks będzie jednorazowy i szybko o nim zapomnę. Ale okazało się, że nie jest to takie proste. Kilka dni później dostałam SMS-a. "Powtórzymy to?" – przeczytałam. I szybko uświadomiłam sobie, że musiałam dać Grzegorzowi swój numer telefonu.

Miałam kochanka

Długo się wahałam, co mu odpisać. Pierwszą myślą było to, żeby zignorować wiadomość lub napisać, że nie mam ochoty na dalsze spotkania. Ale potem się zawahałam. "Przecież to była wspaniała noc" – pomyślałam. A gdy spojrzałam na męża siedzącego na kanapie i wpatrującego się w telewizor, to podjęłam decyzję. "Jutro?" – odpisałam. Odpowiedź przyszła niemal natychmiast, a ja poczułam, jak na samą myśl o spotkaniu przyspiesza mi puls.

Co się tak uśmiechasz? – usłyszałam nagle głos męża.

– Ja? Wydaje ci się – odpowiedziałam szybko.

A potem zabrałam się za robienie kolacji, żeby tylko Marek nie zauważył, co się ze mną dzieje.

Następnego dnia ponownie spotkałam się z Grzegorzem. I ponownie było tak cudownie, że całkowicie zapomniałam o swoim mężu. I co więcej – wiedziałam, że nie będę potrafiła z tego zrezygnować.

– Kiedy znowu się spotkamy? – zapytał mnie Grzegorz, gdy było już po wszystkim.

– Jak najszybciej – uśmiechnęłam się. I tylko miałam nadzieję, że Grzegorz chce tego dokładnie tak samo jak ja.

Przez kolejne miesiące mój romans z młodszym kochankiem trwał w najlepsze. Co kilka dni uprzedzałam męża, że wrócę później z powodu zajęć fitness, a raz na miesiąc informowałam go, że będę spać u koleżanki. I chociaż Marek wydawał się zdzwiony tymi zmianami, to ani razu tego nie skomentował.

– To baw  się dobrze – żegnał mnie za każdym razem, gdy wychodziłam na spotkanie z Grzegorzem. A ja bawiłam się tak, jak nigdy wcześniej. Mój młodszy kochanek nie tylko pomagał spożytkować moją nadmierną energię, ale także sprawiał, że miałam jej coraz więcej.

Na razie nie myślę o tym, co będzie dalej. Mój mąż chyba nie domyśla się tego, że go zdradzam, a ja nie zamierzam go o tym informować. Nie mam wyrzutów sumienia. Wychodzę z założenia, że po tylu latach wreszcie korzystam z życia. I zamierzam korzystać z niego tak długo jak się da.

Maria, 45 lat

Czytaj także: „Powiedzieć o teściowej, że jest wredna, to jakby nic nie powiedzieć. Gdy poznałam przyczynę, było mi wstyd”
„Córka się mnie wstydzi, bo pracuję jako woźna. Nie moja wina, że jej ojciec znalazł sobie inną, gdy zaszłam w ciążę”
„Zostawiłem żonę, bo wydawała mi się zbyt przeciętna. Doceniłem ją gdy kolejna panienka okazała się pusta jak dzban”

 

Redakcja poleca

REKLAMA