„Synowa wychowuje mojego wnuka na pantoflarza. Chucha i dmucha na dzieciaka, jakby był zrobiony z porcelany”

załamana babcia fot. iStock, PixelsEffect
„ Jasiu, nie biegaj, bo się spocisz… Nie skacz, bo się przewrócisz… Nie wychodź na deszcz… Ta Anka robi z mojego wnuka mięczaka!”.
/ 25.07.2024 11:51
załamana babcia fot. iStock, PixelsEffect

Nie ma nic gorszego niż wtrącająca się teściowa, więc gdy mój syn się żenił, obiecałam sobie, że choć przyjmuję młodych pod swój dach, to nie będę wściubiać nosa w ich sprawy. Nie chciałam uchodzić za heterę rodem z dowcipów. Ale teraz muszę zmienić taktykę. Nie mogę przecież pozwolić na to, by synowa dalej krzywdziła mojego wnuka.

Anka jest jak porcelanowa laleczka

Delikatna i krucha. I tak się zachowuje. Mówi cicho, stąpa bardzo ostrożnie, jakby wszędzie czaiło się jakieś wielkie niebezpieczeństwo. Nie ma żadnych zainteresowań, nie uprawia sportu, nawet na głupim rowerze nie umie jeździć.

W naszej rodzinie wszyscy zawsze spędzali czas aktywnie, organizowaliśmy piesze wycieczki po górach, wyprawy do lasu, nad jezioro. A ona? Gdyby mogła, toby się chyba w ogóle z domu nie ruszała. Tylko w wakacje jeździ nad morze. Leży wtedy na plaży pod parasolem wysmarowana kremem z najwyższym filtrem i nawet nóg w wodzie nie zamoczy, choćby upał był nie do zniesienia. W sumie nawet bym się jej nie czepiała, niech sobie tak żyje. Zwłaszcza że poza tym ma dobre serce, nieźle gotuje, dba o porządek.

No i mój syn kocha ją do szaleństwa, choć do dziś nie potrafię zrozumieć, jak można było zakochać się w takiej mimozie. Ale nie mogę już patrzeć obojętnie, jak chowa Jasia. Robi z niego ciepłe kluchy! A niechby nawet nogę złamał „Jasiu, nie biegaj, bo się spocisz”, „Jasiu nie graj w piłkę, bo nogę zwichniesz”, „Nie kąp się, bo woda za zimna”, „Nie wychodź na deszcz, bo się przeziębisz”, „Nie skacz”. I tak dalej, i tak dalej… Wiecznie go strofuje, przed czymś przestrzega, czegoś zabrania, bo uważa za szkodliwe lub niebezpieczne.

Słuchać już tego nie mogę!

Biedny Jasiek ma już siedem lat, a nawet prawdziwych przyjaciół nie ma, bo Anka od razu po szkole zabiera go do domu. I mały cały wolny czas spędza w czterech ścianach, oglądając bajeczki dla maluchów. Na dodatek zauważyłam, że jest strachliwy. Boi się ciemności, burzy. Wszystkiego! Któregoś dnia zabrałam go na działkę do moich przyjaciół. Uciekał z krzykiem na widok małego pająka w rogu pokoju. Gdyby miał trzy latka, może bym to zrozumiała. Ale taki duży chłopak?

Olek w jego wieku to pająki łapał i przez lupę oglądał. Taki był ciekawski. A Jasia pół godziny musiałam przytulać, uspokajać, nim przestał płakać. Kiedy znów przybiegł do nas pies sąsiada zza płotu, to mały schował się w domku, choć tłumaczyłam mu, że Bary to bardzo łagodny zwierzak i uwielbia bawić się z dziećmi. Jestem tym załamana. Jaki wyrośnie z niego mężczyzna? Lękliwy? Zniewieściały?

Rozmawiałam o tym z synem

Chciałam go namówić, by spędzał więcej czasu z Jasiem, pokazał mu, jak powinien zachowywać się facet. Pograł z nim w piłkę, zabrał na basen, trochę się z nim poboksował, żeby chłopak nabrał krzepy i pewności siebie. Niestety, Olek nie ma na to czasu. Na razie tylko on pracuje i musi brać dodatkowe zlecenia, by utrzymać rodzinę. Do domu przychodzi właściwie tylko po to, by się przespać i przebrać.

Nawet w weekendy często go nie ma. Prosiłam więc, by chociaż spróbował jakoś wpłynąć na żonę, wytłumaczył jej, że nie może tak trzymać dziecka pod kloszem, że przez jej nadopiekuńczość Jasiek nie będzie w stanie w przyszłości zmierzyć się z najmniejszym nawet problemem, bo będzie myślał, że życie jest usłane różami. Próbował, ale nic z tego nie wyszło.

Anka nie dała się przekonać. Stwierdziła podobno, że nie mam racji, że jest dobrą, troskliwą mamą, która dba o bezpieczeństwo swojego dziecka. Ba, nawet zeszła do mnie na dół i powiedziała tym swoim cichym, ale stanowczym głosem, żebym się nie wtrącała w jej metody wychowawcze. Bo teraz czasy są inne niż kiedyś i ona najlepiej wie, co dla Jasia jest dobre i bezpieczne. Nie zamierzam jej posłuchać. Nie mogę. Nie chcę, żeby mój wnuk wyrósł na maminsynka.

 

Właśnie dlatego, że czasy są inne i w dzisiejszym świecie nie ma miejsca dla słabeuszy. Choćby więc Anka nawet głośno protestowała, zamierzam zapisać wnuka na zajęcia sportowe. A w zimie zabrać go w góry i nauczyć jeździć na nartach. Choć do ferii jeszcze daleko, już zarezerwowałam pokój w pensjonacie w Bukowinie Tatrzańskiej. Niech się zmęczy, spoci, a nawet nogę złamie. Zrobię z niego mężczyznę!

Janina, 62 lata

Czytaj także:
„Córka mnie dręczy, bo chce znać biologicznego ojca. Trudno mi się przyznać, że potraktował mnie jak worek na śmieci”
„Gdy ja opiekowałam się dziećmi, mąż ciężko pracował. Tak bardzo, że po 16 latach zapukał do drzwi owoc jego harówki”
„Zamiast zajmować się wnukami, karmię gołębie w domu starców. Tak po latach poświęceń odpłacili mi się synowie”

Redakcja poleca

REKLAMA