„Syn zemścił się na mnie, bo zostawiłem jego matkę. Nie sądziłem, że może zrobić coś tak podłego”

załamany mężczyzna fot. Adobe Stock, Krakenimages.com
„Zmusiłem się, żeby złożyć mu gratulacje. Nie powiedziałem, że wolę mieć drugi i trzeci zawał naraz, niż wejść do kościoła, w którym Tatiana, w sukni, w której miała brać ślub ze mną, wyjdzie za mojego syna".
/ 04.09.2024 15:28
załamany mężczyzna fot. Adobe Stock, Krakenimages.com

Nigdy wcześniej żadnej kobiety nie kochałem tak jak Tatiany. Pragnąłem spędzić z nią resztę życia, a nawet zostać ojcem jej dzieci. Wprawdzie miałem już syna, ale nie chciał utrzymywać ze mną kontaktów za to, co przed laty zrobiłem jego matce.

Kiedy miałem dwadzieścia lat, podobały mi się dwudziestoparolatki. Kiedy miałem trzydzieści lat, nadal w centrum moich zainteresowań były kobiety w tym wieku. Dzisiaj mam dużo więcej lat i nic się nie zmieniło. Od wielu lat mam zatem młodsze partnerki, moją rówieśnicą była jedynie żona.

Zdradziłem żonę

Jedenaście lat później nasze małżeństwo się rozpadło, kiedy Lidia przyłapała mnie na romansie z dziewczyną o dekadę młodszą.

– Coś ty sobie wyobrażał?! – krzyczała na mnie, a ja nie wiedziałem, co jej odpowiedzieć. – Jesteś mężem, ojcem dla Maksa, masz odpowiedzialną pracę, a zachowujesz się jak szczeniak!

Nie kłóciłem się z nią, bo w sumie nie miałem argumentów. Wiedziałem, że bardzo ją zraniłem, ale kiedy rozpoczynałem romans z tamtą dziewczyną, Kasią, chyba nie miałem siły bronić się przed pożądaniem i pragnieniem przeżycia ekscytującej przygody. Lidia odeszła, zabierając ze sobą Maksa, a ja zostałem z moją nieco infantylną kochanką oraz zrujnowanym życiem.

Syn nie chciał mnie znać

Po niedługim czasie dziewczyna także zniknęła, krzycząc na „do widzenia”, że interesowała się mną tylko dlatego, że kupowałem jej prezenty. Było jednak za późno na przepraszanie żony, musiałem pogodzić się z tym, że jestem dobiegającym czterdziestki rozwodnikiem, który zawiódł swoich bliskich, a w szczególności syna.

– Maks nie chce z tobą rozmawiać – informowała mnie Lidia, kiedy dzwoniłem w urodziny młodego. – Prezent możesz przysłać pocztą, ale nie licz na podziękowania. On nie chce mieć z tobą nic wspólnego. Chyba to rozumiesz?

Rozumiałem. To w końcu Maks zobaczył mnie z tamtą dziewczyną. Nie mogłem przewidzieć, że Lidia przyprowadzi go na basen akurat wtedy, kiedy Kasia i ja zdecydowaliśmy się posiedzieć trochę w jacuzzi.

Widział mnie z inną kobietą

To był nowo otwarty aqua park, wszyscy do niego chodzili. Maks pewnie długo namawiał matkę, żeby go tam zabrała, ale ja wtedy prawie nie bywałem w domu, a kiedy już przychodziłem z pracy, myślałem tylko o tym, jak by się tu wyrwać albo przynajmniej odciąć mentalnie od gadania żony i paplaniny synka.

Czasami myślę, że to był taki podświadomy sabotaż samego siebie, męczyło mnie podwójne życie, więc mimowolnie zaaranżowałem sytuację tak, by Lidka się o wszystkim dowiedziała. Tyle że to Maks jako pierwszy wyszedł z przebieralni i wpadł prosto na nas, tulących się w wannie pełnej bąbelków.

Myślę, że Lidka wybaczyłaby mi kiedyś zdradę, ale nigdy nie darowała mi publicznego upokorzenia, kiedy Maks zaczął krzyczeć „Tato!”, a ona stała w kostiumie i czepku na głowie nad seksowną młódką w bikini, która obejmowała nogami jej męża.

Cóż, było, minęło. Zgodziłem się na wszystkie warunki rozwodowe Lidii, zostawiłem jej mieszkanie i płaciłem wysokie alimenty. Na Boże Narodzenie zawsze wysyłałem dwa prezenty – jeden dla niej, drugi dla Maksa. Miałem nadzieję, że kiedyś w końcu ją udobrucham, a wtedy szepnie synowi słowo w mojej obronie.

Unikał mnie jak ognia

Potem widzieliśmy się dwa razy i wymieniliśmy się adresami mailowymi. Czasami wysłaliśmy do siebie jakieś internetowe żarty czy podsyłaliśmy sobie linki do ciekawych artykułów. Było to dalekie od prawdziwej relacji między ojcem i synem, ale cieszyłem się, że mam chociaż tyle.

Dlaczego nie ożeniłeś się drugi raz? Nie chciałeś mieć więcej dzieci? – pytały mnie moje kolejne dziewczyny, zawsze śliczne i zawsze dużo młodsze ode mnie.

– Jedna wściekła była żona i jeden nienawidzący mnie syn wystarczą – odpowiadałem, a one się śmiały, jakby to był żart.

Tyle że nie był. Naprawdę bałem się, że jeśli ponownie się ożenię, zrujnuję życie kolejnej kobiecie i może kolejnemu dziecku. Panicznie się tego bałem!

Tatiana była 25 lat młodsza

Oczywiście była młodsza. Dokładnie o dwadzieścia pięć lat. Miała gęste rudawe włosy, sarnie oczy i przemiłą osobowość. Ujęła mnie tym, jak kochała zwierzęta, jak wzruszała się na filmach i jak przejmowała się wszystkimi złymi rzeczami na świecie.

Miała w sobie jakąś taką bezbronność, która sprawiała, że chciałem się nią zaopiekować i chronić ją własnym ciałem przed całym tym okrutnym światem. Wiedziałem, że ona też widzi we mnie obrońcę. Ufała mi i podziwiała mnie. Zanim się zorientowałem, byłem w niej po uszy zakochany.

– Naprawdę? – zdziwiła się, kiedy jej to wyznałem. – Myślałam, że ludzie w twoim wieku już się nie zakochują.

To oczywiście był żart. Tatianę bawiła różnica wieku między nami. Często śmialiśmy się z tego, że ona jest młoda, a ja już taki stary.

– Prastary! – przekomarzała się, siedząc mi na kolanach. – Jesteś skamienieliną!

– W sensie, że jestem twardy jak kamień? – odpowiadałem, całując ją w szyję. – O tak! Przy tobie zawsze!

Seks z Tatianą był oczywiście fantastyczny. Miała 30 lat i była w równym stopniu doświadczona co niewinna, entuzjastyczna w odkrywaniu nowości co uroczo nieśmiała. Uwielbiałem ją! Dokładnie pamiętam dzień, w którym uświadomiłem sobie, że chcę, aby ta dziewczyna została w moim życiu już na zawsze.

To był wtorek, stałem w korku i myślałem o przyszłości. Wyobraziłem sobie moją starość w domku nad rzeką, małą wędzarnię ryb w ogrodzie oraz dwa wielkie psy, które towarzyszyłyby mi na emeryturze. I wtedy zdałem sobie sprawę, że częścią tego obrazka jest Tatiana.

Oświadczyłem się 

Gdy miesiąc później spytałem, czy zostanie moją żoną, powiedziała „tak”. Włożyłem jej na palec pierścionek ze szmaragdem, bo diamenty uważała za banalne. Nagle stałem się narzeczonym, znowu szykowałem się do ślubu i po raz drugi zastanawiałem, kogo zaprosić na wesele.

– Chyba powinieneś zaprosić Lidię.

To Tatiana wpadła na ten pomysł, nie ja.

– Skoro Maks będzie miał miejsce przy naszym stole jako najbliższa rodzina, to ona też powinna przyjść.

– Nie wiem, czy zechce – mruknąłem, mając nadzieję, że moja eks jednak odrzuci zaproszenie. – Ale fakt, skoro Maks przyjdzie, to byłoby niezręcznie nie zaprosić jej także. A propos, pisałem do niego, że chciałbym, żebyście się poznali. Zgodził się iść z nami do restauracji.

Maks się przełamał

Tatiana się ucieszyła, bo od dawna zabiegała o to, by poznać moją poprzednią rodzinę. Z jakiejś przyczyny uważała, że powinna mieć dobre relacje zarówno z Lidią, jak i z Maksem, a ja zgadzałem się ze wszystkim, co wymyśliła. Byłem więc zadowolony, że mój syn i narzeczona będą mieli okazję się poznać.

W końcu było całkiem prawdopodobne, że kiedyś Tatiana zostanie matką jego przyrodniego brata lub siostry, bo i o tym rozmawialiśmy. Ona chciała mieć w przyszłości dziecko, a ja chciałem, aby była szczęśliwa. Taki scenariusz wydawał mi się więc jak najbardziej możliwy. Wybrałem na to spotkanie restaurację włoską, dość elegancką, ale o przytulnej atmosferze.

Byłem dobrej myśli

Na nasz widok wstał i zagapił się na moją narzeczoną. Byłem zadowolony, że zrobiła na nim takie wrażenie. Kolacja przebiegła w zaskakująco swobodnej atmosferze. Maks i Tatiana rozmawiali o jakichś aplikacjach na telefon, ja udawałem, że za nimi nadążam. Potem ona coś wspomniała o tańcu, a on to podchwycił.

Wiedziałem, że moja dziewczyna tańczy salsę, nawet byłem z nią na kilku imprezach z muzyką latynoską. Wprawdzie sam nie tańczyłem, nie miałem jednak nic przeciwko temu, żeby moja narzeczona wirowała na parkiecie do kubańskich rytmów. W końcu i tak wracała do mnie i to ja, a nie żaden z tych młodych tancerzy, zabierałem ją na noc do domu.

– W sobotę jest otwarcie tego nowego klubu latino, „Dos Mundos” – rzucił Maks, kiedy już ustalili wyższość salsy kubańskiej nad liniową, o ile dobrze to zrozumiałem. – Mam zaproszenie VIP z mojej szkoły tańca, jeśli chcesz iść. Będzie koncert kubańskiej kapeli na żywo i pokazy taneczne.

– Naprawdę? – Tatianie zaświeciły się oczy. – Maciej? Może pójdziemy? – spojrzała na mnie prosząco.

Chwilę później zrobiło się odrobinę niezręcznie, bo okazało się, że to zaproszenie jest ważne dla dwóch osób, nie trzech. Maks wyglądał, jakby pożałował, że w ogóle przyznał się do posiadania go, Tatiana natychmiast zapewniła, że wcale nie musi iść na to otwarcie, więc ja postanowiłem uratować sytuację. Oraz uszczęśliwić moją ukochaną, jak zresztą zawsze.

– Idźcie we dwoje – zaproponowałem. – Ja i tak nie tańczę. Bawcie się dobrze. Przynajmniej będę wiedział, że Tatiana bezpiecznie wróci do domu.

Mijały dzień za dniem

Przed wyjściem na tę imprezę Tatiana kochała się ze mną i zostałem w domu w błogim nastroju. Około północy wysłałem do niej esemesa z pytaniem, jak się bawi, odpisała, że na razie trwa koncert. Wyobraziłem sobie ten hałas i pogratulowałem sobie, że tam nie poszedłem.

Tak naprawdę, nie widziałem w muzyce kubańskiej niczego specjalnego. Stanowczo wolałem jazz. Kolejne tygodnie upłynęły nam na planowaniu ślubu i wesela. Tatiana w kółko jeździła coś załatwiać, przymierzać albo wybierać. Ja po czterodniowym maratonie oglądania sal weselnych miałem serdecznie tego dość. Na myśl, że to jeszcze nie koniec, miałem ochotę uciec do Ameryki Łacińskiej i zmienić nazwisko.

– Ale przecież musimy wybrać menu! I zdecydować o dekoracjach sali. Jutro tam jadę, żeby wszystko omówić, przecież nie wybiorę się sama autobusem! – narzekała moja dziewczyna.

Ktoś musiał jej towarzyszyć

Wpadłem więc na genialny pomysł.

– Może Maks by z tobą pojechał? Kiedyś dorabiał jako kelner, na pewno ci doradzi co do menu.

I rzeczywiście doradził. Zawiózł ją też do innego miasta, bo tylko tam był salon z sukniami tej firmy, która ją interesowała. Zaczął też do nas częściej wpadać, co mnie cieszyło. Tatiana była od niego o rok młodsza, więc siłą rzeczy dobrze się rozumieli.

Doszli nawet do tego, że na jakimś etapie edukacji chodzili do tej samej szkoły, mieli tych samych znajomych. Ich relacja była bardziej jak stosunki między przybranym rodzeństwem niż pomiędzy przyszłą macochą i pasierbem.

Byłem zaskoczony

W tamtym czasie spotkałem się też z Lidką. Była osiem lat po drugim rozwodzie i świeżo po zerwaniu kolejnego związku. Miałem wrażenie, że w jakiś sposób wini mnie za te dwa niepowodzenia miłosne. Z biegiem lat stała się jeszcze bardziej kąśliwa i między wierszami wypominała mi, co jej zrobiłem. Żeby zmienić temat, zagadnąłem ją o Maksa.

– To świetny chłopak – rzuciłem. – Aż dziw, że nie ma dziewczyny.

– Jak to? – autentycznie się zdziwiła. – Oczywiście, że ma. Jak zwykle, interesujesz się tylko sobą i tą swoją lalunią prosto z piaskownicy. Nawet nie wiesz, że twój syn jest w związku.

Zawstydziłem się, bo nigdy o tym nie rozmawiałem z Maksem. Założyłem, że skoro przyszedł na tamtą kolację sam, to był singlem. Nie przyszło mi do głowy, że kogoś ma i nigdy o tym nie wspomniał. Usiłowałem wyciągnąć z Lidii jakieś szczegóły, ale nabrała wody w usta, napawając się swoją wyższością.

W domu wspomniałem o tym Tatianie. Miała dobre relacje z moim synem, więc chyba wiedziała o tej dziewczynie.

– Co? Nie, on nikogo nie ma – oznajmiła i zobaczyłem, że mocno pobladła.

– Jesteś pewna?

– Tak mówił.

Była zdenerwowana przez resztę wieczoru, a potem wyszła zadzwonić do koleżanki. To był jej zwyczaj: szła na spacer i po drodze rozmawiała przez telefon. Twierdziła, że to babskie sprawy i nie mogłaby rozmawiać przy mnie.

Podsłuchałem rozmowę narzeczonej

Wszystko ją irytowało, zapomniała o kilku ważnych sprawach, które miała załatwić. I codziennie wychodziła na swoje telefoniczne spacery. Przeczuwałem, że dzieje się coś niepokojącego, ale mnie zbywała. Czułem się odsunięty od jej życia i nie wiedziałem, co zrobić. Nawet nie wiem, jak wpadłem na pomysł, żeby za nią wyjść.

Chyba zobaczyłem przez okno, jak siedzi na ławeczce na placu zabaw z telefonem przy uchu i po prostu się stało. Obszedłem blok i ukryłem się za zjeżdżalnią za jej plecami. Bardzo wyraźnie słyszałem teraz jej głos. Mówiła do kogoś z pretensją, niemal złością.

– … ci wierzyć! Nie, to co innego! Ja potrzebuję więcej czasu! Tego się nie da załatwić tak od ręki! A ciebie co niby przy niej tak trzyma?

Pomyślałem, że jakaś dziwna ta rozmowa z przyjaciółką, ale słuchałem dalej.

– Bo to nie jest łatwe! Muszę się przygotować. W twoim przypadku to zupełnie co innego! Mówiłeś, że to kwestia jednej rozmowy! Więc pytam, kiedy ją w końcu przeprowadzisz? Jesteśmy razem od ponad miesiąca!

W tym momencie zrozumiałem, że Tatiana wcale nie rozmawia z koleżanką. Zakręciło mi się w głowie, nie wiedziałem, co robić. Po cichu się wycofałem i wróciłem do domu. Kiedy przyszła, zapytałem, do kogo dzwoniła.

„Do Moniki” – usłyszałem i już wiedziałem, że jest źle.

Okłamywała mnie

Pytanie brzmiało: od jak dawna? Nie umiałem udawać, że kupuję jej kłamstwa. Przycisnąłem ją do muru, zażądałem, żeby pokazała mi telefon. Wpadła we wściekłość. Krzyczała, że nie mam prawa jej kontrolować.

– Po prostu pokaż mi wykaz ostatnich połączeń – poprosiłem cicho. – O nic więcej nie proszę. Tylko tyle. Przecież dzwoniłaś do Moniki, więc o to ta awantura?

Zakochała się w moim synu

Dopiero wtedy się poddała. Oczywiście z Moniką nie rozmawiała od tygodni, a przynajmniej nie podczas spacerów.

Dzwoniłam do Maksa – wyznała i zakłuło mnie w lewym boku. – Posłuchaj… Nie chciałam, żeby to się tak skończyło… ale Maks i ja… to się po prostu stało… kochamy się, mieliśmy ci powiedzieć.

Kłucie w klatce przeszło w ostry ból przypominający pieczenie. Zacząłem tracić oddech, nie mogłem zaczerpnąć powietrza. Poczułem, że wpadam w panikę. Strach ogarniał mnie coraz potężniejszą falą, oddech był coraz płytszy i bardziej urywany, do kłującego bólu dołączyły mdłości.

Świat zaczął się kołysać i nagle widziałem przed oczami już tylko nieregularny wzór dywanu. Jak przez mgłę dotarł do mnie krzyk Tatiany. Chyba najgorsze było to, że nie straciłem jednak przytomności. Cały czas byłem świadomy. Pamiętam ratowników medycznych, jazdę karetką na sygnale i przerażoną twarz Tatiany, gdy usłyszała słowo „zawał”.

Czułem się poniżony

Kiedy leżałem na kardiologii, poprosiłem pielęgniarki, żeby nikogo do mnie nie wpuszczały. Nie miałem siły na słuchanie tłumaczeń Tatiany, nie chciałem widzieć Maksa. Ale najbardziej bałem się, że odwiedzi mnie Lidka. Wyobrażałem sobie jej sarkastyczny uśmiech i pytanie: „No i jak to jest, kiedy ukochana osoba zdradza cię z kimś młodszym? Karma wraca, kochanie, nie zapominaj o tym.”

Oczywiście Lidka nigdy mi tego nie powiedziała. W ogóle się nie odezwała, chociaż przecież musiała dowiedzieć się o wszystkim jako jedna z pierwszych. Nie obszedł ją ani mój zawał, ani fakt, że nasz syn odbił mi narzeczoną. Wolę jednak myśleć, że po prostu miała tyle klasy, by nie kopać leżącego.

Syn się zemścił

Moje życie zawaliło się jak domek z kart, rozsypało w gruzy. Kobieta, z którą chciałem spędzić resztę życia, zdradzała mnie tygodniami z moim własnym synem. Rzecz jasna, próbowała to wytłumaczyć, zasłaniając się gwałtownym uczuciem i zapewniając, że wciąż mnie kocha, „tylko inaczej”.

Powiedziałem, że jej wybaczam. W końcu kim ja byłem, żeby osądzać innych? Ale nawet wybaczenie nie przyniosło ukojenia. Maks wykazał dużo mniej skruchy. Napisał do mnie maila, w którym rzeczowo wyjaśnił, że Tatiana jest jego ideałem kobiety i traktuje ją poważnie. Dodał, że powinienem to rozumieć, bo sam kiedyś dałem się ponieść uczuciom, nie patrząc na konsekwencje. I że to jego mała zemsta za to, co zrobiłem jego matce.

Nie wspomniał o jacuzzi i mojej kochance, ale wiedziałem, do czego pije. W jakimś sensie uważał, że mój dawny uczynek usprawiedliwia to, co on zrobił mi teraz. I może ma nawet rację? Może właśnie taki przykład mu dałem jako ojciec? A może faktycznie karma wraca i nie ma przed nią ucieczki?

Będą małżeństwem

Zadzwonił do mnie ostatnio, dwa lata po tamtych wydarzeniach. Od razu się domyśliłem, co usłyszę.

– Chciałem, żebyś dowiedział się jako pierwszy – rzucił, nawet nie tytułując mnie „tatą”. – Oświadczyłem się Tatianie. Bierzemy ślub w przyszłym roku. Wyślemy ci zaproszenie.

Zmusiłem się, żeby złożyć mu gratulacje. Nie powiedziałem, że wolę mieć drugi i trzeci zawał naraz, niż wejść do kościoła, w którym Tatiana, w sukni, w której miała brać ślub ze mną, powie „tak” mojemu synowi. Na myśl o tym, że pewnie urządzą wesele w tej sali, którą razem z nią wybrałem, zaczęło brakować mi tchu.

– Pozdrów Tatianę – wycharczałem z wysiłkiem. – Życzę wam wszystkiego dobrego, synu. Naprawdę.

Chciałbym, żeby to była prawda. Tyle że złamane serce wciąż boli jak cholera. Kobieta, którą wściekle kochałem, wkrótce zostanie moją synową… Czasami chciałbym nie dożyć tego dnia, ale, prawdę mówiąc, nie sądzę, żeby los okazał się tak łaskawy. Niestety.

Maciej, 60 lat

Czytaj także: „Przyjaciółka wściekła się, że spotykam się z jej byłym mężem. Skoro go wyrzuciła, to teraz moja kolej na uciechy”
„Sypiałem z przypadkowymi panienki, a później wyłączałem telefon. Po miesiącach zabawy dopadła mnie dotkliwa karma”
„Zięć ma długie włosy i gra na gitarze. Boję się, że zamiast o rodzinę, będzie dbał o kolegów”

Redakcja poleca

REKLAMA