„Przyjaciółka wściekła się, że spotykam się z jej byłym mężem. Skoro go wyrzuciła, to teraz moja kolej na uciechy”

kłótnia przyjaciółek fot. Adobe Stock, motortion
„Od dawna darzyłam go sympatią, ale ostatnio zaczęłam postrzegać go niemal jak przyjaciela. Zdarzało się, że kiedy miałam kiepski nastrój lub dopadał mnie dołek, jego towarzystwo było dla mnie wybawieniem”.
/ 04.09.2024 13:15
kłótnia przyjaciółek fot. Adobe Stock, motortion

Prawdę mówiąc, ciężko stwierdzić, co było przyczyną naszego konfliktu. Jedno jest pewne: choć uważałyśmy się za najbliższe kumpele, które trzymają się razem na dobre i na złe, to od czterech tygodni między nami panowała głucha cisza.

– Musisz się zdecydować, albo ja, albo on! – Iza postawiła sprawę jasno, nie pozostawiając mi wyboru. Zażądała, żebym określiła, czyja przyjaźń jest dla mnie ważniejsza: jej czy jej eks-małżonka.

Byłam singielką po przejściach

Zdębiałam, bo spodziewałam się wszystkiego, ale nie czegoś takiego.

– Nie ma to najmniejszego sensu. Nie zamierzam podejmować takiej decyzji – rzuciłam krótko, a ona rozłączyła się.

Nie można było tego inaczej zinterpretować – to był koniec naszej relacji.

Iza i ja zaprzyjaźniłyśmy się już parę lat, odkąd wraz ze swoim partnerem Tomkiem zamieszkała w lokalu na dole, w sąsiedniej kamienicy. Szybko złapałyśmy wspólny język. I to nie tylko ze względu na to, iż obie pracowałyśmy jako nauczycielki i od czasu do czasu, popijając kawę, lubiłyśmy pomarudzić na robotę i dzieciaki.

Była między nami niewielka różnica wiekowa, obie kochałyśmy sport, modne ciuchy, chodzenie do teatru i filmy zza południowej granicy. Jedyna odmienność polegała na tym, że Iza miała męża, a ja byłam singielką po przejściach, samotnie wychowującą kilkuletnią córeczkę.

Często spotykałyśmy się, żeby pogadać o różnych sprawach albo pojeździć na rowerach po okolicy. Zawsze brałyśmy ze sobą moją córkę Karolinę. Trochę mnie zastanawiało, czemu Iza woli jeździć ze mną, a nie ze swoim facetem, ale nie wtrącałam się, bo to w końcu jej życie. Poza tym, jako świeżo rozwiedziona kobieta, raczej kiepsko nadawałam się do udzielania rad w kwestiach związkowych.

– Tomek od rana do wieczora siedzi w robocie, a jak już wróci do domu, to tylko włącza telewizor i zasypia przed nim – skarżyła się czasem Iza.

Było już za późno na działania

Iza z każdym mijającym dniem odczuwała narastającą irytację.

– Mam w sobie tyle życiowej energii – chciałabym zwiedzać świat, odnowić dom, wymienić okna i po prostu coś robić, a mój mąż wiecznie narzeka na zmęczenie! – zwierzała mi się, nie ukrywając swojego rozgoryczenia.

Potrafiłam ją w jakimś stopniu zrozumieć, gdyż wiadomo, że związek to nieustanne poszukiwanie wspólnego gruntu. Sądzę, że my kobiety mamy swoje sposoby na poradzenie sobie z takimi problemami.

– Zafunduj mu jakieś afrodyzjaki albo wymyśl sprytny kobiecy podstęp – sugerowałam.

W głowie od razu pojawiła mi się wizja miny Tomka na widok swojej wybranki w kuszącej bieliźnie. Nie miałam wątpliwości, że taki bodziec by wystarczył, aby z zapałem zabrał się za odświeżenie ich sypialni – przytulnego miłosnego gniazdka – czy też aby wygospodarował fundusze na nowe żaluzje do salonu.

Moja kumpela nie zamierzała jednak ustępować.

– Mam swoje lata, wyglądam dobrze i nie ma potrzeby, żebym o cokolwiek błagała – stwierdziła.

No i faktycznie, o nic nie zabiegała. Zanim jej mąż Tomek, jak to facet, zauważył, że coś się między nimi popsuło, było już za późno na jakiekolwiek działania naprawcze. Iza zażądała, aby się rozwiedli.

Stałam się zupełnie osamotniona

– Pomożesz mi z pakowaniem rzeczy? – zwróciła się do mnie, a ja przyrzekłam, że gdy tylko skończę pracę, od razu wezmę się za to wspólnie z nią.

Początkowo sądziłam, że kierowały nią silne uczucia i być może jej postanowienie nie jest nieodwołalne, jednak kiedy patrzyłam na nią, jak z wielką stanowczością pakuje swoje rzeczy do pudeł, dotarło do mnie, że nie żartowała.

– Przykro mi, że to wszystko tak się kończy – próbowałam nawiązać dialog, lecz Iza zdecydowanie dała mi do zrozumienia, abym dała sobie spokój i wzięła się za zbieranie gratów, zamiast wciskać jej jakieś mądrości rodem z poradni psychologicznej.

Skrzywiłam usta w grymasie pełnym żalu. Po tej przeprowadzce zdarzało mi się odczuwać jej dotkliwy brak. Moja dorastająca córka, Karolina, ciągle gdzieś pędziła w towarzystwie swoich przyjaciółek, a ja zostawałam zupełnie osamotniona.

Chyba właśnie z tego powodu któregoś razu zgodziłam się towarzyszyć Tomkowi na rowerowej przejażdżce. Najwyraźniej tamtego dnia, podobnie jak ja, odczuwał wyjątkowo dojmujące uczucie samotności...

Wspólne wyjścia stały się rutyną

– Tylko ty nie będziesz mnie wypytywać o przyczynę mojego parszywie kiepskiego humoru – odezwał się, pedałując powoli tuż obok mnie.

No tak, rzeczywiście to ja najlepiej orientowałam się w całym tym zamieszaniu. Nie zasypywałam go pytaniami, a on nie czuł potrzeby tłumaczenia mi czegokolwiek. Zależało mu tylko na tym, by mieć kogoś blisko siebie.

Od tamtego momentu nasze przejażdżki na dwóch kółkach weszły nam niemalże w krew. Wystarczyło, że przekroczyłam próg domu po robocie, a już dzwoniła moja komórka i słyszałam w słuchawce głos Tomka, dopytujący o to, za ile będę gotowa do drogi.

– Dam małej jeść i możemy ruszać – brzmiała moja standardowa odpowiedź.

Darzyłam go sympatią od dawna, jednak ostatnio zaczęłam postrzegać go niemal jak przyjaciela. Zdarzało się, że kiedy miałam ciężki czas lub dopadał mnie dołek, jego towarzystwo pomagało mi się pozbierać.

Podczas gdy Iza była zajęta meblowaniem swojego nowego mieszkania i spędzaniem czasu ze swoim świeżo upieczonym ukochanym, do mnie odzywała się już tylko z rzadka. Początkowo sądziłam, że to normalna kolej rzeczy – w końcu wiele przyjaźni na przestrzeni lat w naturalny sposób traci na intensywności.

Gdy mieszkałyśmy blisko siebie, o wiele łatwiej było wpaść do siebie na pogaduchy przy kawie, razem poszwendać się po sklepach albo przejść się na krótki spacer. Teraz, kiedy znajdowałyśmy się w pewnej odległości od siebie, spotkania wymagały wcześniejszego zgrania kalendarzy. Takie zaplanowane z góry pogaduchy przy herbacie kompletnie traciły dla mnie cały swój czar.

Wyjawiła prawdziwy powód rozmowy

Nieoczekiwanie, któregoś dnia usłyszałam dzwonek telefonu. To była ona. Grzecznie wypytywała, jak mi mija czas, czy w pracy wszystko gra, jak się ogólnie czuję... Szczerze jej odpowiedziałam, że u mnie wszystko gra. Sądziłam, że po prostu chciała usłyszeć mój głos, bo się stęskniła. Jednak nie chodziło jej o to...

Koleżanka cię widziała, jak byłaś z Tomkiem – Iza w końcu wyjawiła prawdziwy powód rozmowy.

Okazało się, że miała mi za złe, iż widywałam się z jej małżonkiem!

– Posłuchaj, między mną a nim jest tylko koleżeńska relacja, nic więcej – tłumaczyłam, ale ona nie pozwoliła mi dokończyć myśli i oświadczyła, że nie zaakceptuje takich zachowań.

Totalnie mnie zaskoczyła. Zaczęła mnie pouczać jak nauczycielka, próbując przywołać mnie do porządku. Nie zamierzałam na to przystać, bo w swoim postępowaniu nie dostrzegałam żadnej nieprawidłowości.

– Wiesz, gdyby cię porzucił, znęcał się nad tobą, zdradzał lub w jakikolwiek inny sposób cię skrzywdził, to byłabym po twojej stronie, to oczywiste. Ale w obecnej sytuacji? Nie mam żadnych podstaw, żeby go potępiać jako osobę – oznajmiłam.

Jej zazdrość nie miała sensu

Nie dostrzegałam niczego nagannego w przyjacielskich relacjach z Tomkiem. Iza była świadoma, że jej były małżonek nie był w moim guście, więc zazdrość o eks partnera nie miała sensu. Przez dłuższy czas nie potrafiłam zrozumieć, o co jej tak naprawdę chodzi. Ale w końcu to do mnie dotarło!

Irytowało ją zwyczajnie to, że on się zmobilizował, wstał z kanapy i zaczął coś robić! A według niej stało się to dzięki mnie! To ją uwierało...

„Ciągle tylko wyleguje się przed TV i drzemie...” – przypomniałam sobie, co kiedyś o nim wspominała.

Muszę w tym momencie szczerze powiedzieć, że w Tomka wstąpiła nowa energia. Nie jestem ekspertem od psychologii ani nie znam się na męskiej duszy, ale miałam wrażenie, że w obliczu stresu zdecydował się powalczyć o samego siebieOprócz tego, że regularnie jeździ na rowerze, zapisał się również na siłownię i lekcje niemieckiego.

Poza tym, w końcu wziął się za mieszkanie, do czego Iza przez długi czas nie potrafiła go przekonać – odświeżył ściany w kuchni i sypialni, a w swoim niewielkim ogródku zasadził kilka nowych drzewek iglastych. Byłam mocno zdziwiona reakcją Izy na tę sytuację.

Przecież powinna być zadowolona, że Tomek tak spokojnie podszedł do tematu rozstania, które sama zaproponowała. Na dodatek nie popadł w depresję ani nie zaczął nadużywać alkoholu, co często zdarza się facetom po rozstaniu. A ona co? Robi mi wyrzuty! I to z jakiego powodu?

Bo od czasu do czasu się z nim widuję! Kompletnie nie wiem, jak mam się teraz zachować. Nie zamierzam rezygnować z koleżeńskich relacji z Tomkiem, ale jednocześnie nie chcę też tak całkiem zrujnować mojej znajomości z Izą.

Zastanawiam się, czy powinnam wykonać pierwsze kroki w jej stronę po tym, jak się wobec mnie zachowała. A co, jeśli ona wciąż będzie upierała się przy swoim zdaniu i oczekiwała, bym przestała utrzymywać relacje z jej byłym mężem? Raczej nie przystałabym na takie ultimatum, więc chyba odpuszczę ten telefon. Kto wie, może z czasem nabierze rozsądku i sama zainicjuje kontakt?

Dominika, 38 lat

Czytaj także:
„Po zerwaniu z facetem wylewałam łzy na ramieniu przyjaciółki. Nie miałam pojęcia, że zostałam zdradzona podwójnie”
„Rodzina wspomina, że mieliśmy niezapomniane wesele. To prawda, bo zaczęłam rodzić już w kościele”
„Poszłam na kurs tańca z nudów, a znalazłam sens życia. Przystojny instruktor pokazał mi całkiem nowe kroki w sypialni”

Redakcja poleca

REKLAMA