Tego poranka pedałowałem na moim jednośladzie po deskach nad brzegiem jeziora. Zegar wybił godzinę piątą, a na plaży nie było jeszcze żywej duszy. Noc wcześniej wylądowałem w objęciach pewnej dziewczyny – Iwonki czy może Milenki...
Aż głupio się przyznać, ale za nic nie mogłem sobie przypomnieć, jak miała na imię. Wiem tylko tyle, że była tutejsza i wcale nie brzydka. Po cichu ulotniłem się z jej mieszkanka, zanim na dobre się przebudziła.
Wsiadłem na rower i ruszyłem w drogę
Po upojnej nocy i kolejnym zbliżeniu z nieznajomą, poranna kąpiel wydawała się genialną myślą. Jechałem jak opętany. Gdy skierowałem się na pomost, nagle zobaczyłem przed sobą sylwetkę. Nie było szans jej ominąć bez lądowania w odmętach jeziora.
Choć natychmiast zacisnąłem hamulce, zdołałem tylko nieznacznie zamortyzować kolizję. Moim rowerem staranowałem dziewczynę, posyłając ją na deski pomostu. Błyskawicznie zeskoczyłem z roweru, by pospieszyć jej z pomocą. A niech to! Jakim cudem jej nie zauważyłem?
Przepełniony skruchą, podałem dziewczynie dłoń, pomagając jej się podnieść.
– Wszystko w porządku? – zapytałem.
Pocierała swój policzek, spoglądając na mnie z wyrzutem. Po jej kolanie spływała cienka stróżka krwi. To nie wróży nic dobrego. Za parę godzin te zgrabne nogi pokryją się siniakami.
– Mógłby pan trochę uważać, o mały włos nie straciłam głowy – skarciła mnie.
Jej głos brzmiał przyjemnie, nawet jeśli dało się w nim wyczuć naganę. Była naprawdę atrakcyjna, mimo zaczerwienionego policzka.
– Strasznie głupio się czuję, bardzo panią przepraszam. Ale ze mnie oferma i niezdara – powiedziałem ze skruchą. – Nie chciałem pani potrącić, daję słowo – zarzekałem się. – Trzeba by opatrzyć tę nogę. Całe kolano we krwi. Nie ma pani zawrotów głowy? – dopytywałem się z przejęciem.
– Nie, ale potrzebuję twojej pomocy – dotarła kulejąc do mojego jednośladu. – Czemu tak wytrzeszczasz oczy? – bezceremonialnie zaczęła mi tykać. – Chyba zasłużyłam na podwiezienie. W takim stanie nie dam rady sama dotrzeć do domu, więc musisz mnie podrzucić, panie rowerzysto od siedmiu boleści.
Zawsze unikałem takich sytuacji
Poczułem się jak dzieciak przyłapany na gorącym uczynku. Kiedy wdrapała się i usadowiła na bagażniku roweru, upewniłem się tylko, że dobrze mnie obejmuje w talii, po czym zacząłem pedałować. Moje mieszkanie znajdowało się bliżej, więc tam postanowiłem się udać.
Podczas jazdy zdążyliśmy zamienić parę słów i wymienić wzajemnie swoje imiona. Starałem się kierować rower bardzo delikatnie i ostrożnie, żeby nie narobić pasażerce dodatkowych obrażeń i przypadkiem nie zgubić jej po drodze. Po dotarciu na miejsce dziewczyna przysiadła na schodkach prowadzących do drzwi wejściowych i czekała na mnie, aż przyniosę z mieszkania apteczkę.
Przemywając i opatrując jej zranione kolano, chuchając na nie, aby złagodzić ból, rozmyślałem o tym, jaka jedwabista jest w dotyku skóra tej dziewczyny, jak jej aksamitny, miękki głos budzi we mnie przyjemne doznania, a szmaragdowe, głębokie oczy o odcieniu ciemnej zieleni wręcz hipnotyzują.
Zawsze unikałem takich tandetnych i krępujących sytuacji, ale Ola miała w sobie coś naprawdę ujmującego. Zacząłem pragnąć, żeby ją lepiej poznać i rozgryźć jej charakter. Nie zastanawiałem się nad czasem, jaki to może zająć. Po prostu nie byłem jeszcze gotowy, by się z nią pożegnać.
– Hej, a może w ramach zadośćuczynienia skoczę po kawę? – rzuciłem pomysłem.
– O, super. Z przyjemnością się napiję. Kawa postawi mnie do pionu – parsknęła śmiechem.
Śmiała się w sposób, który porywał moje serce. Coś szczerego i niemal dziecinnego kryło się w jej śmiechu, wprawiając mnie w wyjątkowo dobry nastrój. Zagadaliśmy się i okazało się, że ta rozmowa pochłonęła nas całkowicie. Ola była jakby moim odbiciem, bratnim duchem.
Zdecydowałem się przejść do ofensywy
Żyła chwilą, jakby kolejnego poranka miało już nie być. Angażowała się w wolontariat, kochała wspinaczkę górską, długie piesze wędrówki i spędzała masę czasu w wodzie. Właśnie szykowała się na jesienną eskapadę po alpejskich szczytach. A jakby tego było mało, pasjonowała się genetyką zupełnie jak ja.
Mój rozwój zawodowy również był związany bezpośrednio z tą branżą. W końcu spotkałem osobę, która nie patrzy na mnie jak na kosmicznego przybysza, gdy mówię bez przerwy o genach.
– Skąd się tu wzięłaś? – zapytałem zaskoczony.
– Z okolicy – zaśmiała się. – Pochodzę stąd, a w zasadzie pochodziłam albo… – zastanowiła się przez chwilę – bywam tu czasem. Dwa lata temu wyprowadziłam się z miasta. Wpadłam w odwiedziny do staruszków.
Zdecydowałem się przejść do ofensywy i zaproponować jej randkę, ale śliczna Ola spławiła mnie.
– To nic osobistego, ale obecnie nie spotykam się z mężczyznami – oznajmiła. – Jestem teraz w takim momencie życia, że potrzebuję pobyć sama ze sobą – dodała enigmatycznie.
Raczej wolała cierpieć, niż spędzać czas ze mną. Wielka szkoda, ponieważ czułem się świetnie w jej towarzystwie. Nie traktowałem jej tylko jako potencjalną zdobycz. Fascynowała mnie, pociągała i wzbudzała ciekawość.
Była zupełnie inna od reszty
Z taką osobą mógłbym się nawet zaprzyjaźnić, chociaż do tej pory nie sądziłem, że przyjaźń między facetem a kobietą jest możliwa.
– Gadasz głupoty jak potłuczony, koleś. Kompletnie od rzeczy.
Kuba usadził mnie do pionu, kiedy po obiedzie streściłem mu całą historię.
– No, ta laska jest inna od reszty. Woli, żebyś ty się za nią uganiał, będzie zgrywać taką nieosiągalną, a później z łaski swojej pozwoli ci się zdobyć.
Dawniej odezwałbym się do ziomka w takim samym stylu. Aktualnie korciło mnie, by przywalić mu w pysk. Wkurzyło mnie, że mówił o Oli jak o byle jakiej panience. Jednak siedziałem cicho, bo nie było podstaw, by go pouczać. Po prostu by mnie wyśmiał i byłaby to słuszna reakcja.
Jedna panna mnie skrzywdziła, więc teraz mogę olać resztę, bez wyrzutów sumienia. Ile to razy ignorowałem sygnały w telefonie albo przepadałem bez wyjaśnień? Robiłem dobrą minę, choć widziałem łzy. Błagania mnie nie ruszały, a pogróżki i bluzgi bawiły.
Moje życiowe credo? Zaliczam panienki i idę dalej, nie oglądając się za siebie. Ale Ola… Ona była wyjątkowa, pierwsza od wielu miesięcy, którą naprawdę pragnąłem bliżej poznać. No i mnie olała, dasz wiarę? Może to kwestia samczej dumy, przekory albo zwyczajnie zraniło moje męskie ego?
– Olej ją, stary. Ogarnij się i jedziemy do Węgorzewa. Będzie melanż z karaoke. Na bank poderwiesz tam jakąś inną panienkę – namawiał mnie Kuba.
Nagle zapadła zupełna cisza
Parę godzin później siedzieliśmy już w knajpie. Popijałem browara, słuchając jak wstawione dziewuchy wydzierają się do mikrofonu.
– Spadajmy stąd! Mam dość tego kociego zawodzenia! – wydarłem się do znajomych, ale oni mnie totalnie olali.
Wciągnięci w zaloty, kompletnie zapomnieli o bożym świecie. Akurat kończyłem opróżniać butelkę, kiedy w knajpie nagle zapadła zupełna cisza. Moment później na deskach pojawił się następny śmiałek. Z nagłośnienia zaczęła sączyć się nastrojowa nuta, a do niej dołączył aksamitny głos.
Ten głos wydał mi się znajomy… Zerknąłem w stronę estrady i dostrzegłem Olę. Cóż za zbieg okoliczności! Ona też tutaj była. A na dodatek śpiewała jak anioł. Nasze oczy się spotkały.
Kompletnie przepadłem, wsłuchany w jej głos, który czarował, mamił, kusił… Gdy tylko dobrzmiały ostatnie nuty, poderwałem się z miejsca i zacząłem klaskać jak opętany. Reszta widowni poszła w moje ślady i w mgnieniu oka Ola otrzymała gromkie brawa od całej publiczności, która wstała ze swoich siedzeń.
Przepychając się między ludźmi, w kilka chwil znalazłem się przy niej, chwyciłem jej dłoń i wyprowadziłem na zewnątrz budynku. Zupełnie straciłem zdolność trzeźwego myślenia. Jedyne, co kołatało mi się pod czaszką, to nieodparta chęć, by ją pocałować, nawet jeśli miałoby mnie to słono kosztować. Ku mojemu zaskoczeniu, nie oberwałem... Ola z pasją odwzajemniła mój namiętny pocałunek.
Moje przygody zeszły na dalszy plan
Nie spodziewałem się takiego obrotu spraw, ale nie miałem zamiaru się sprzeciwiać, kiedy zaprowadziła mnie na nieoświetlony parking, prosto do swojego samochodu… To było niesamowite przeżycie, a ona wprost zachwycająca. Idealna. Moje dotychczasowe przygody zeszły na dalszy plan.
Od Oli za żadne skarby bym nie uciekł. Kompletnie zawróciła mi w głowie. Widywaliśmy się przez następne trzy tygodnie. Specjalnie dla niej wziąłem dłuższy urlop. Żadne inne dziewczyny się dla mnie nie liczyły. Nawet nie zauważyłem, kiedy wpadłem po same uszy.
Byłem przekonany, że uczucia Oli do mnie są takie same, a w każdym razie, że znaczę dla niej wiele. Wprawdzie nie składała mi żadnych obietnic, nie roztaczała przede mną perspektyw naszego związku, ani nie snuła planów, jak to będziemy razem spędzać wolne dni po wakacjach, podtrzymując naszą relację na odległość, dopóki nie upewnimy się, że to coś stałego, może na całe życie. Nie wspominała o tym ani słowem, więc pomyślałem, że to oczywiste i nie wymaga słów. Przestałem być czujny.
Tuż przed tym, jak miałem opuścić to miejsce, Ola zostawiła u właścicielki pensjonatu wiadomość skierowaną do mnie. W liście dziękowała mi i przepraszała. Nie miała zamiaru mnie oszukiwać, po prostu nie potrafiła wyznać mi całej prawdy. A jaka była ta prawda? Otóż taka, że jej małżeństwo przechodzi trudne chwile. Mąż, który z racji pracy często przebywa poza domem, również podczas tych wakacji zostawił ją samą, więc poczuła się nieistotna, pominięta, niedoceniona.
Potrzebowała oderwania się od rzeczywistości, chwilowego zapomnienia, potwierdzenia, że wciąż może się komuś podobać. Jest mi ogromnie wdzięczna za czas, który razem spędziliśmy, ale kocha swojego męża i chce dać ich związkowi jeszcze jedną szansę. Paradoksalnie to właśnie zdrada pozwoliła jej to zrozumieć, więc prosi, żebym jej nie szukał, jeśli przypadkiem wpadłbym na taki pomysł.
Tyle razy wracałem do tej wiadomości, że sam już nie wiem ile. Jednak nadal nie potrafię nazwać tego, co dzieje się w mojej głowie. Jakbym dostał w łeb i jeszcze nie doszedł do siebie. Czyżby to była jakaś kara? Zemsta od losu za wszystkie złamane przeze mnie serca?
Przecież darzę ją tak silnym uczuciem, a dla niej… byłem tylko ucieczką od szarej rzeczywistości. Nie mieści mi się to w głowie. Takie rzeczy są niedopuszczalne… tak się zwyczajnie nie postępuje! Kompletnie nie wiem, jak mam teraz żyć. Czy jeszcze kiedyś dane mi będzie poczuć motylki w brzuchu? Naprawdę mam co do tego wątpliwości. Życie nie jest sprawiedliwe.
Łukasz, 27 lat
Czytaj także:
„Ostatnią noc wakacji spędziłam z sąsiadem. Naiwnie myślałam, że będzie z tego coś więcej niż tylko ciąża”
„Skoro miał odwagę mnie zdradzić, to teraz poniesie konsekwencje. Takich kobiet jak ja się nie oszukuje”
„Zerwałam z facetem, bo randki musiałam spędzać w toalecie. Nie byłam w stanie wytrzymać, a wystarczyło odstawić gluten”