„Syn zachował się jak ostatni łajdak i zaszalał z jakąś panienką. Synowa w zemście ukarała nie tylko jego, ale też mnie”

babcia fot. iStock by Getty Images, Liubomyr Vorona
„Marta nie uległa ani prośbom Rafała, ani moim. Wkrótce potem syn zdecydował się wyjechać za granicę w celach zarobkowych. Regularnie do mnie telefonował. Opowiadał, że usiłuje na nowo poukładać swoje życie i wybaczyć samemu sobie”.
/ 15.08.2024 13:15
babcia fot. iStock by Getty Images, Liubomyr Vorona

Sześć lat temu mój jedyny potomek stanął na ślubnym kobiercu. Wraz z ukochaną przeprowadzili się do miejscowości, z której pochodziła wybranka jego serca. To niemal na przeciwległym krańcu naszego kraju. Udało im się kupić własne lokum i obydwoje znaleźli dobre zatrudnienie. Odległość sprawiła, że nasze kontakty nie były tak częste, jak bym sobie tego życzyła. Ja również byłam pochłonięta obowiązkami zawodowymi i działalnością społeczną, przez co trudno było mi wygospodarować czas na podróże w ich strony.

Nie tak go wychowałam

Na szczęście młodzi co najmniej raz w miesiącu przyjeżdżali do mnie na sobotę i niedzielę. Widziałam wtedy, jak bardzo są radośni i spełnieni. Ogromną radość sprawiło mi to, że w rok po ich zaślubinach doczekałam się wnuczki. Maleńka Martynka przyszła na świat zdrowiutka i była po prostu przepiękna…

Dwa lata temu wydarzyło się coś niespodziewanego – Rafał pojawił się u mnie bez zapowiedzi.

– Mamo, jest taka sprawa… Mogę się u ciebie zatrzymać na jakiś czas? – rzucił od progu, kładąc bagaże na podłodze.

– Na litość boską, dziecko, co się wydarzyło? – zapytałam zaniepokojona.

– Rozwodzę się, a nie mam dokąd pójść – odpowiedział krótko.

Dosłownie zatkało mnie z wrażenia. Przez moment nie byłam w stanie wydusić z siebie ani słowa. 

– Co masz na myśli mówiąc, że bierzesz rozwód? Dlaczego? Co z Martynką? Jak to wpłynie na nią? Myślisz, że da się to jeszcze odkręcić? – zaczęłam go wypytywać, gdy tylko się otrząsnęłam.

Syn jednak tylko przecząco pomachał głową.

– Serio, mamo, szkoda gadać. Sprawa przesądzona, dokumenty złożone w sądzie – odpowiedział zrezygnowany.

Rafał był zdruzgotany po tym, jak żona go zostawiła. Kompletnie nie mógł się pozbierać. Krążył po pokoju w tę i z powrotem, ciągle paląc papierosy. Milczał jak zaklęty, ledwo co przełykał i nawet nie pił.

Co on narobił?

Zajęło mu całe dwa dni, zanim w końcu powiedział mi, co się wydarzyło.

– Czuję się okropnie, to moja wina. Pewnego dnia zorganizowaliśmy w robocie jakąś imprezę. Przyszli dosłownie wszyscy. Także Julia, dziewczyna z mojego działu. Czułem, że wpadłem jej w oko, ale nigdy wcześniej nawet mi do głowy nie przyszło, żeby zdradzać żonę. Ale tamtego wieczoru trochę przesadziłem z procentami no i… poszliśmy na całość. Nie dotarłem wtedy na noc do domu. Od tego momentu zaczęliśmy ze sobą kręcić… Trwało to jakieś pół roku.

Miałem zamiar to zakończyć, ale Julia była nieugięta. Nalegała, żebym wziął rozwód. Nie zgodziłem się, więc skontaktowała się z Martą. I wtedy wszystko legło w gruzach. Marta nie potrafi mi wybaczyć. Twierdzi, że ją zraniłem, okłamałem. Że straciła do mnie zaufanie. Od razu zrezygnowałem z posady, żeby unikać kontaktu z Julią, ale to i tak nic nie dało.

Marta nie uległa ani prośbom Rafała, ani moim. Wkrótce potem syn zdecydował się wyjechać za granicę w celach zarobkowych. Regularnie do mnie telefonował. Opowiadał, że usiłuje na nowo poukładać swoje życie i wybaczyć samemu sobie. Wspominał też, że co miesiąc wysyła pieniądze na utrzymanie swojej córeczki. Narzekał, że była żona nie odbiera od niego telefonów i ignoruje jego wiadomości e-mail.

Zerwała wszelkie kontakty

– Mamo, porozmawiaj z nią, poproś, żeby chociaż pozwoliła mi zamienić kilka słów z Martynką… Albo żeby wysłała mi jakieś aktualne zdjęcie małej. Okropnie mi jej brakuje i tęsknię za nią – błagalnym tonem prosił Rafał.

Ogromnie pragnęłam go wesprzeć, jednak nie miałam takiej możliwości. Marta zerwała z nim kontakt, a dodatkowo nie chciała mnie widzieć. Gdy próbowałam się z nią skontaktować z innych numerów, nie odbierała, a kiedy tylko słyszała mój głos – od razu się rozłączała.

Na żaden z wysłanych przeze mnie listów również nie dostałam odpowiedzi. Nie umiałam zaakceptować takiego stanu rzeczy. Martynka była dla mnie wszystkim, tęskniłam za nią i marzyłam, by ją zobaczyć. Byłam też przekonana, że wnusia czuje to samo i również pragnie naszego spotkania. Pewnego razu zdecydowałam się ich odwiedzić, ale Marta nie pozwoliła mi wejść do środka.

– Nie mam ochoty utrzymywać z wami kontaktu, i proszę nie przyjeżdżajcie tu więcej, chcę wymazać was z pamięci – wrzasnęła i trzasnęła drzwiami tuż przed moją twarzą.

Dobijałam się, naciskałam dzwonek, ale nie otworzyła. Czułam się taka bezradna, że aż zbierało mi się na łzy. Kompletnie nie miałam pojęcia, co powinnam zrobić…

Musiałam się tak zachować

Pewnego popołudnia odwiedziła mnie sąsiadka. Opowiadała mi o tym, jak gościła swoje dzieci i wnuczęta. Mówiła, że przyrządziła dla nich pyszny rosołek z kurczaka, ich ukochaną potrawę, a do tego upiekła jeszcze specjalnie dla nich ciasto. Zrobiło mi się strasznie przykro. Od razu pomyślałam o Martynce. Uwielbiała moje jabłeczniki… Nie dałam rady dłużej trzymać tego w sobie i wszystko wyśpiewałam sąsiadce. Była w szoku, kiedy to usłyszała.

– Słuchaj, to nie twoja wina, tylko Rafała. Ta synowa powinna wreszcie otworzyć oczy. Masz pełne prawo do kontaktów z wnusią. Jak matka dziecka ciągle stawia opór, to pozostaje ci tylko jedno wyjście. Idź do sądu i walcz o swoje. Niech sędzia wyznaczy dni, kiedy będziesz mogła się widywać z małą – usłyszałam radę od przyjaciółki.

Na początku byłam do tego pomysłu nastawiona bardzo sceptycznie. Sąd? Jaki znowu sąd? Zupełnie nie wiedziałam, od czego zacząć te całe procedury. Dodatkowo obawiałam się, że taki ruch jedynie zezłości Martę. Zwykle to spokojna i opanowana osoba. Gdy jednak ktoś mocno nadepnie jej na odcisk, ciężko jej wybaczyć. Rafał przekonał się o tym osobiście. Odpowiedziałam więc sąsiadce zdawkowo, że przemyślę tę opcję. Ona jednak nie dawała za wygraną.

Wreszcie do niej dotarło

– Koniecznie daj temu szansę. Jeśli będziesz tylko biernie czekać, to szansa na spotkanie z Martynką przepadnie. Zrób to dla własnego dobra, ale też dla niej. Niech ma świadomość, że gdzieś tam jest jej babcia – namawiała mnie sąsiadka.

Wspomniała też, że jej syn, który jest prawnikiem, na pewno z ochotą udzieli mi wsparcia w całym procesie. Wahałam się przez kilka dni. W końcu postanowiłam zaryzykować. Doszłam do wniosku, że nie mam nic do stracenia, a sytuacja i tak jest już na tyle zła, że gorzej być nie może.

Syn mojej sąsiadki przygotował pozew i złożył go w sądzie. Po sześciu miesiącach dostałam informację o dacie pierwszej rozprawy. Byłam przekonana, że Marta też ją otrzymała… Spodziewałam się, że będzie na mnie wściekła. Długo nie musiałam czekać na to, jak zareaguje.

– I co to niby ma znaczyć? Do czego mama zmierza? Jakby mało było tego, co przeszłam przez was. A teraz jeszcze będę się szlajać po sądach! – wrzeszczała, wymachując mi pozwem tuż przed twarzą, cała czerwona z wściekłości.

Zaczekałam, aż trochę ochłonie i poprosiłam ją, żeby weszła do pokoju.

– Masz może ochotę na herbatę? – zagadnęłam.

Popatrzyła na mnie zdziwiona. Chyba liczyła na inną odpowiedź z mojej strony. Sądziła, że wpadnę w złość, oberwie mi się od niej. A tu taki zaskakujący zwrot akcji.

– Napiję się – powiedziała z wahaniem w głosie.

Kiedy zmierzałam z powrotem do salonu, niosąc dwa parujące kubki z herbatą, w myślach układałam sobie wszystko, co chciałam jej przekazać.

– Zdaję sobie sprawę z tego, że czujesz się urażona i wkurzona. Niezależnie jednak od tego, czy ci się to spodoba, czy nie, po prostu musisz dać mi dokończyć. Dopiero wtedy będziesz mogła zadecydować, co dalej – powiedziałam, stawiając przed nią napój.

Przemyślała to

Zajęłam miejsce na wprost niej i zaczęłam swoją wypowiedź. Szczerze jej wyznałam, co czułam w głębi duszy. Dałam jej do zrozumienia, że rozumiem jej gorycz związaną z tym, iż mój syn ją skrzywdził. I że potępiam go za ten czyn. Ale przecież nie ponoszę za to winy. Wychowywałam go inaczej.

Dlaczego więc mnie za to karze? Ogromnie tęsknię za Martynką. Pragnę się z nią od czasu do czasu spotykać, porozmawiać przez telefon. Jeśli w dalszym ciągu będzie mi tego odmawiać, zrani nie tylko mnie, ale również własne dziecko. A jestem przekonana, że nie o to jej chodzi.

– Nie oczekuję, abyś od razu dała mi odpowiedź. Zdaję sobie sprawę, że potrzebujesz czasu do namysłu. Rozważ to wszystko dokładnie. W tej chwili o nic innego cię nie proszę – dodałam na koniec.

Gdy skończyłam mówić, Marta po prostu opuściła pokój bez słowa. Milczała jak zaklęta przez kolejne dwa tygodnie. Niespodziewanie jednak zadzwoniła do mnie po tym czasie.

– Planujemy z Martynką odwiedzić babcię w nadchodzący weekend. Córeczka ma nadzieję na Twoje pyszne ciasto z jabłkami. Upiekłabyś je dla nas? – spytała.

Zgodziłam się, że je zrobię. Potem popłakałam się ze szczęścia, a nie jak wcześniej ze smutku. Ostatecznie nie doszło do sprawy w sądzie, bo nie było takiej konieczności. Udało mi się porozumieć z Martą. W tej chwili staram się ją namówić, żeby zgodziła się na spotkanie Rafała z Martynką. Wkrótce mój syn ma wrócić do kraju. Zdaję sobie sprawę, że to nie będzie proste, ale się nie poddam. Ufam Marcie. Jeśli pojęła, że mała potrzebuje babci, to zapewne zrozumie również, że powinna mieć tatę…

Maria, 60 lat

Czytaj także:
„Mój mąż zbawiał świat, a ja usychałam z tęsknoty w domu. Dla innych był bohaterem, a dla mnie oschłym władcą”
„Dla adopcyjnych rodziców stałam się ciężarem, gdy urodziło im się dziecko. Nawet w bidulu nie czułam się tak źle”
„Facet przez 5 lat dojrzewał do tego, by mi powiedzieć, że mnie nie kocha. To zerwanie było prawdziwym darem losu”

Redakcja poleca

REKLAMA