„Syn z żoną po ślubie zamieszkali u mnie i się zaczęło. Ta dziewucha wszystko robiła na opak”

Synowa i teściowa fot. iStock by Getty Images, Prostock-Studio
„Nie mogłam znieść tego, że nie widzi nic złego w wylegiwaniu się godzinami w wannie. Przecież inni czekali, żeby skorzystać z łazienki! Zaprowadziła swoje rządy nawet w kuchni – pochowała moje rzeczy i wystawiła własne, a w lodówce zapanował chaos”.
/ 27.08.2024 08:30
Synowa i teściowa fot. iStock by Getty Images, Prostock-Studio

Kiedy tylko usłyszałam, że mój synek planuje się ożenić, byłam wniebowzięta. Chłopak miał już swoje lata, skończył trzydziestkę, a w dodatku spotykał się ze swoją panną od dobrych paru lat.

– To cudownie – powiedziałam. Skrycie marzyłam już o wnuczkach i całym tym życiu rodzinnym.

– Mamo, a może po ślubie moglibyśmy wprowadzić się na piętro do domu? – spytał Krzysiek.

Pomyślałam o tym chwilę, ale nie miałam żadnych argumentów przeciwko. W naszym domu i tak od dawna mieszkaliśmy tylko my dwoje.

– Pamiętaj tylko o tym, że mamy jedną kuchnię i łazienkę. Jeśli wam to nie przeszkadza, to mnie też nie – zaznaczyłam z uśmiechem.

Krzysiek powiedział, że to żaden problem i że jego Alinka na pewno będzie zadowolona.

– W ten sposób nie będziemy wyrzucać pieniędzy na wynajem jakiejś klitki – tłumaczył ucieszony.

Początki nie należały do łatwych

Pierwsze dni po ich przeprowadzce upłynęły dość spokojnie. Po pewnym czasie ujawniły się jednak pewne zgrzyty. Niesamowicie mnie denerwowało to, że Alina nie widziała nic złego w wylegiwaniu się w wannie długimi godzinami. Przecież inni też chcieli skorzystać z łazienki wieczorem. W kuchni też szybko wprowadziła swoje panowanie. Postanowiła pochować moje ozdobne kubeczki, wystawiła swoje, nudne i pastelowe. W lodówce, zamiast mojego logicznego porządku, zapanował totalny chaos.

Zupełnie nie zwracała uwagi na to, że kładzie masło tuż obok kalafiora, a ziemniaki przy wędlinie. Nie mogłam na to patrzeć i za każdym razem, gdy zaglądałam do lodówki, wzdychałam głośno i musiałam wszystko układać od nowa. Irytowało mnie też to, jak ustawiała pranie. Do bielizny uparcie dodawała wszystko, łącznie ze ścierkami z kuchni. A przecież to okropnie niehigieniczne.

Synowa ciągle chciała coś zmieniać. Gadała o tym, co by poprzestawiać w ogródku. Zamarzyła się jej altanka pełna kwiatów.

– Dobrze wiesz, że nasz ogród jest malutki, a przecież musi się w nim zmieścić warzywniak – tłumaczyłam synowi, zaznaczając, że nie pasuje mi żadna głupia altanka.

Krzysiek tylko kiwał głową ze zrozumieniem, ale potem znów zaczynał temat. W końcu jasno wyznaczyłam swoje stanowisko:

W moim ogrodzie jest miejsce na warzywa, a nie altanki. Nie mam zamiaru targać marchewek i ziemniaków z bazarku, gdy mam ziemię pod oknem!

Na remont raczej nas nie stać

– A co byś powiedziała, żebyśmy spróbowali zorganizować sobie drugą kuchnię i łazienkę na górze? – zapytał kilka dni później. Pewnie już wiedział, że to wokół tych pomieszczeń najczęściej powstają spory.

Dzień wcześniej, gdy nadszedł wieczór, Alina znów odstawiła swoje popisowe wylegiwanie się w wannie. Tymczasem ja po kwadransie zasiadłam w fotelu i głośno przewracałam kartki książki, ostentacyjnie patrząc w kierunku drzwi do łazienki. Może Krzysiek pojął moje sugestie albo miał dość tych niewypowiedzianych pretensji.

Jego sugestia i tak nie miała dla mnie większego sensu, bo ani ja, ani oni, nie mieliśmy na to funduszy. Syn był etatowym kierowcą autobusu, a synowa była sekretarką w magistracie. Nie mieli kokosów. Ja żyłam z górniczej emerytury po mężu, dzięki czemu miałam za co uiszczać opłaty o czasie. Takie remont sporo by nas kosztował.

Nie musiałam nawet konsultować się z budowlańcami, żeby wiedzieć, że nowa kuchnia i łazienka to sporo roboty. Trzeba by przebudować piętro, pociągnąć rury, zmienić ściany…

– Niestety, ale nie mamy na to pieniędzy – oświadczyłam. Po czym znowu wzięłam się za porządkowanie lodówki, bo Alina zostawiła jajka na tej samej półce, co warzywa.

Musiałam się komuś wygadać

Po południu, gdy młodzi wyszli, zadzwoniłam do mojej bliskiej koleżanki, żeby dać upust emocjom i ponarzekać na swój ciężki los. Mówiłam jej o tym, jak muszę czekać na łazienkę, bo synowa przesiaduje w niej jak królowa. Co ona tam wyprawia – nakłada jakieś maseczki, koloryzuje włosy czy tylko zalega w tej wannie i marnuje wodę? Wspomniałam też o absurdalnym pomyśle na zmiany w ogrodzie i o walce o porządek w kuchni. Na to wszystko Wanda tylko się zaśmiewała. W końcu stwierdziła:

– Tereniu, dobrze pamiętam, jak dobrze ponad dwadzieścia lat temu dzwoniłaś w niemal identycznej sprawie… Tylko na odwrót! – podsumowała.

No tak, sama miałam niezłą przeprawę z teściową. Też mieszkaliśmy u niej z mężem zaraz po ślubie. Wypominała nam, że chodzimy po domu wieczorem, gdy ona kładzie się już spać. Przeszkadzało jej to, że za późno jemy kolację, suszarkę do ubrań trzymam w łazience, a nie na balkonie. Miała mi za złe, że na balkonie wolałam mieć tylko kwiaty, stolik i krzesełka, a nie przydatny składzik na graty.

Między mną a matką męża często dochodziło do kłótni. Atmosfera była gęsta od wzajemnych pretensji. Wreszcie teściowa wyjechała do Niemiec, by zamieszkać z córką i pomóc jej w opiece nad dziećmi, a ja odetchnęłam pełną piersią.

Chcesz, żeby twoja synowa też tak o tobie myślała? – spytała mnie podstępnie koleżanka.

W tym momencie aż dostałam gęsiej skórki! Uświadomiłam sobie, że właściwie to ja naprawdę lubię Alinę. Nie chciałam, żeby mnie znienawidziła!

– Chyba czas trochę to wszystko przemyśleć – stwierdziłam i pożegnałam się z Wandą.

Nie sądziłam, że jedna rozmowa z przyjaciółką da mi tak bardzo do myślenia. Chciałam się wyżalić, a wyszło na to, że mam sporo na sumieniu. Wanda miała rację – byłam niczym moja własna teściowa trzydzieści lat temu. Tylko zrzędzę i się wykłócam. Pewnie już teraz Alina uważa, że jestem jakąś heterą!

Postanowiłam zmienić się, póki czas

– Krzysiek, czy możemy chwilę porozmawiać? – zagadałam do syna. Po czym wskazałam mu krzesło i podałam świeżą kawę.

– Wiesz, ostatnio trochę sobie rozmyślałam i doszłam do wniosku, że może za bardzo się upieram przy niektórych rzeczach. Wy jesteście młodzi i potrzebujecie trochę więcej przestrzeni dla siebie.

Syn spojrzał na mnie, a w jego oczach malowało się zdumienie i nierozumienie.

– No wiesz, bez sensu, żebyśmy sobie wymierzali, kto ma ile leżeć w wannie, jak układać rzeczy w lodówce i dzielić ogródek na kawałki – wyliczałam.

Krzysiek wyglądał na zmieszanego.

– Policzyłam sobie moje oszczędności i doszłam do wniosku, że może jednak powinnam wydać je ten remont. Lepiej zrobić to teraz, zanim wszyscy będziemy mieli siebie serdecznie dość.

Syn bardzo się ucieszył z mojej decyzji i przyjął ją z wielką życzliwością. Wstał i mocno mnie uściskał.

– No już, wystarczy, bo matkę połamiesz zaraz – zażartowałam.

Wszyscy mamy trochę więcej swobody

Porobiliśmy konieczne plany i już dwa tygodnie później w naszym domu rozpoczął się wielki remont. Na piętrze dużą sypialnię zmieniliśmy w mniejszy pokój z praktyczną łazienką. To ja się tam przeniosłam, a młodym oddałam swój salon z sypialnią.

Kuchnia zyskała nowy wygląd, który bardzo przypadł do gustu Alinie, a ja miałam swoją małą kuchnię przerobioną z byłego pokoju Krzysia na piętrze. Teraz miałam bliżej balkon, na którym urządziłam na nowo swoją oazę, pełną kwiatów i ziół. Patrzyłam na niego z okna w kuchni, gdy gotowałam i piekłam. Znalazło się na nim miejsce na kilka dużych donic na pomidory i paprykę. Dzięki temu w ogrodzie zrobiło się miejsce na tę całą altankę. Zgodziłam się nawet i na to pod wpływem słów Wandy.

– No, kochana, teraz twoja synowa nie będzie mogła narzekać na to, że ma okropną teściową – skwitowała moja przyjaciółka.

Sama byłam zadowolona i wiedziałam, że ani trochę nie przesadza z tym stwierdzeniem. Szybko zauważyłam, że Alina jest bardzo zadowolona ze zmian i daje nam to odczuć. Cieszyłam się też, że nie muszę wreszcie czekać pod drzwiami łazienki ani przekładać rzeczy w lodówce, żeby odgrodzić jogurty od mięsa.

Koszt remontu okazał się nawet mniejszy od tego, co uzbieraliśmy ze wspólnych oszczędności. Została mi spora sumka, którą postanowiłam systematycznie powiększać, żeby mieć na wyprawkę dla wnuczki. A to dlatego, że dowiedziałam się wczoraj cudownej wieści o tym, że zostanę babcią! A to jak spełnienie moich marzeń i życzeń!

Teresa, 58 lat

Czytaj także:
„Pożyczyliśmy córce 20 tysięcy na leczenie partnera. Gdy chcieliśmy zwrotu, odkryliśmy jej kłamstwo”
„Kasa była dla swatów ważniejsza niż moja córka. Teściowie intercyzę wcisnęli jej szybciej, niż zięć pierścionek na palec"
„Gdy mój syn wrócił po latach emigracji, myślałam, że hojnie sypnie kasą. A on chciał pożyczać pieniądze od starej matki”

Redakcja poleca

REKLAMA