„Pożyczyliśmy córce 20 tysięcy na leczenie partnera. Gdy chcieliśmy zwrotu, odkryliśmy jej kłamstwo”

zamyślona kobieta fot. Adobe Stock, InsideCreativeHouse
„Marta zaczęła coś nerwowo tłumaczyć, że Adam jeszcze dochodzi do siebie, że lepiej będzie, jak jeszcze chwilę poczekamy. W jej oczach zobaczyłam cień paniki. Czułam, że coś ukrywa, ale nie wiedziałam, co. Jednak ten lęk w jej spojrzeniu...”.
/ 21.08.2024 14:30
zamyślona kobieta fot. Adobe Stock, InsideCreativeHouse

Czasem zastanawiam się, kiedy to wszystko zaczęło się psuć. Marta była naszym oczkiem w głowie. Jedynaczka, zawsze ambitna, odpowiedzialna, taka nasza mała duma. Z Janem robiliśmy wszystko, by niczego jej nie brakowało. Nie pamiętam, bym kiedykolwiek odmówiła jej czegokolwiek, a już na pewno nie wtedy, gdy chodziło o coś ważnego.

Nie wahałam się

Dlatego, gdy zadzwoniła do mnie pewnego dnia, szeptem opowiadając o wypadku Adama, o kosztownych zabiegach, które są niezbędne, by mógł wrócić do zdrowia, nie zawahałam się ani przez moment.

Jan zawsze był bardziej ostrożny.

Aniu, 20 tysięcy to spora kwota – mówił, patrząc na mnie z niepewnością.

– To przecież nasza córka – odparłam, chociaż w środku coś mnie ściskało.

Przekonaliśmy się, że Marta potrafi być odpowiedzialna, więc jeśli mówi, że te pieniądze są potrzebne, to tak musi być.

Oddaliśmy jej większą część oszczędności, które zbieraliśmy na spokojną starość. Nie pytałam o nic więcej, nie chciałam, żeby czuła się jak oskarżona. Ale teraz, po kilku miesiącach, zaczynam się zastanawiać, co tak naprawdę się wydarzyło.

Zbywała nas 

Marta nigdy nie mówiła za wiele o leczeniu Adama, a każde nasze pytanie zbywała zdawkowym „wszystko jest w porządku”. Zaczynałam czuć, że coś jest nie tak. 

– Marta, jak się czuje Adam? – zapytałam, gdy tylko usiedliśmy do kawy.

Spojrzała na mnie zaskoczona, jakby nie spodziewała się, że to pytanie padnie.

– Lepiej, mamo, naprawdę... – odpowiedziała, ale jej głos był jakby przytłumiony.

Unikała mojego wzroku, bawiła się łyżeczką, jakby to była najciekawsza rzecz na świecie.

Jan, siedzący obok mnie, zmarszczył brwi.

– A co z tymi zabiegami, o których mówiłaś? Potrzebujecie jeszcze pieniędzy?

Marta zbladła. Przez chwilę myślałam, że upuści filiżankę, tak mocno ją ściskała. – Nie, tato, poradziliśmy sobie. Dzięki wam – uśmiechnęła się, ale ten uśmiech był nienaturalny, wymuszony.

– To dobrze – Jan skinął głową, ale widziałam, że nie jest przekonany. – A kiedy możemy odwiedzić Adama?

Marta zaczęła coś nerwowo tłumaczyć, że Adam jeszcze dochodzi do siebie, że lepiej będzie, jak jeszcze chwilę poczekamy. W jej oczach zobaczyłam cień paniki. Czułam, że coś ukrywa, ale nie wiedziałam, co. Jednak ten lęk w jej spojrzeniu... To nie była moja córka.

Martwiłam się o córkę

Myśli o Marcie nie dawały mi spokoju. Kiedy Jan poszedł spać, nie mogłam usiedzieć w miejscu. Coś w jej zachowaniu było niepokojące. Czułam, że muszę dowiedzieć się więcej. Następnego dnia postanowiłam zadzwonić do niej i zapytać, czy wszystko jest w porządku.

– Martuś, czy na pewno wszystko dobrze? – zapytałam delikatnie, gdy odebrała telefon.

– Mamo, mówiłam przecież, że wszystko jest w porządku – odparła, ale w jej głosie słychać było napięcie.

– Adam... Czy on naprawdę jest zdrowy? – ciągnęłam, choć wiedziałam, że naciskam na nią mocniej, niż powinnam.

Po drugiej stronie słuchawki zapadła cisza. Usłyszałam ciche westchnienie, jakby zbierała się w sobie, by odpowiedzieć.

– Mamo, proszę, nie martw się o mnie – powiedziała w końcu, a jej głos był łagodniejszy. – Po prostu mamy teraz trochę cięższy czas. Adam się martwi o zdrowie, pracę, dlatego nie jest lekko.

Coś w jej słowach mnie nie przekonywało, ale postanowiłam dać jej spokój. Przynajmniej na razie.

Zaskoczyliśmy ją, a ona nas

Kiedy kilka dni później zapukaliśmy do drzwi Marty, otworzyła je natychmiast, jakby wiedziała, że przyjdziemy. Jej twarz zdradzała nerwowe napięcie, choć próbowała się uśmiechnąć.

– Mamo, tato, co wy tutaj robicie? – zapytała, ale jej głos drżał.

– Chcieliśmy zobaczyć, jak się miewacie – Jan wszedł do środka, nie czekając na zaproszenie.

Marta nie miała wyboru i przepuściła nas do salonu. Mieszkanie było schludne, jak zawsze, ale coś się zmieniło. Na stole leżały drogie prezenty, a na fotelu nowa, markowa torebka. Jan zmrużył oczy, zauważając luksusowe przedmioty.

– Marta, skąd te rzeczy? – zapytał, a jego głos był twardy, surowy.

– To... to nic takiego, po prostu... – Marta zaczęła się plątać, jej głos był coraz bardziej nerwowy.

– Nic takiego?! – Jan podniósł głos. – Kiedy my oddaliśmy ci nasze oszczędności, bo twierdziłaś, że Adam potrzebuje pieniędzy na leczenie, a ty kupujesz takie bzdury?!

Tato, proszę, pozwól mi wyjaśnić... – Marta zaczęła, ale Jan jej przerwał.

– Co masz do wyjaśnienia, Marta? Okłamałaś nas?! – krzyknął Jan, a ja widziałam, jak jego twarz czerwienieje ze złości.

Wyznała nam prawdę

Marta cofnęła się o krok, a jej oczy zaszły łzami.

– Tato... Adam nie miał wypadku... Pieniądze wydałam na zakupy – przyznała, a jej głos łamał się od płaczu.

Zapanowała cisza, przerywana tylko cichym szlochem Marty. Jan stał nieruchomo, patrząc na nią z niedowierzaniem. Czułam, jak coś w nas pęka, jak zaufanie, które budowaliśmy przez całe życie, rozpada się na kawałki.

– Jak mogłaś?! – wyrzuciłam z siebie, czując, jak łzy napływają mi do oczu. – Dlaczego nam to zrobiłaś?!

Marta nie odpowiedziała, tylko spuściła głowę, jakby wstydziła się spojrzeć nam w oczy.

Byliśmy wściekli

Marta siedziała na kanapie, skulona, jakby chciała zniknąć. Ja stałam naprzeciwko niej, wciąż nie mogąc uwierzyć w to, co się stało. Jan krążył po pokoju jak lew w klatce, jego twarz była napięta, ręce zaciśnięte w pięści.

– Marta, co się z tobą stało? – zaczęłam spokojnie, choć czułam, jak moje serce bije jak szalone. – Dlaczego nas okłamałaś?

Marta spojrzała na mnie z błaganiem w oczach. – Mamo, ja... ja nie wiedziałam, co robić. Chciałam tylko, żeby Adam był szczęśliwy, żeby zobaczył, że mogę mu dać to, czego pragnie... A mnie nie było stać na prezenty dla niego.

– Szczęśliwy?! – Jan przerwał jej ostro. – Za nasze pieniądze?! Myślisz, że tak buduje się związek? Kłamstwami i kradzieżą?!

Zawiodła nas

Marta podniosła głowę, a w jej oczach pojawiła się złość.

– To nie była kradzież! Pożyczyliście mi te pieniądze!

– Pożyczyliśmy na leczenie! – Jan krzyknął, a jego głos rozszedł się echem po pokoju. – Gdybym wiedział, że wydasz je na bzdury, nigdy bym ci ich nie dał!

– Tato, proszę... ja chciałam tylko... – Marta próbowała się bronić, ale Jan jej nie pozwolił.

Zawiodłaś nas! Myślałem, że wychowaliśmy cię lepiej – jego głos łamał się z bólu.

Zrobiło mi się niedobrze. Czułam się rozdarta między gniewem a współczuciem, które zawsze miałam dla naszej córki. Marta siedziała przed nami, zapłakana, zrozpaczona, ale to, co zrobiła, było nie do wybaczenia.

– Co teraz? – zapytałam cicho. – Jak zamierzasz to naprawić?

Marta otarła łzy, patrząc na mnie z rezygnacją.

Nie mam tych pieniędzy, mamo... Wszystko wydałam.

Jan westchnął ciężko i opadł na fotel. Widziałam, że nie ma już siły dalej się z nią kłócić. Wtedy po raz pierwszy dotarło do mnie, że ta sytuacja zmieni nas na zawsze.

Adam o niczym nie wiedział

Marta przyszła do nas następnego dnia, sama, bez Adama. Już na pierwszy rzut oka widać było, że nie przespała nocy. Oczy miała zaczerwienione od płaczu, a twarz pozbawioną makijażu. Zajęła miejsce przy stole, naprzeciwko mnie i Jana, jakby była przygotowana na konfrontację, której nie mogła uniknąć.

– Mamo, tato... – zaczęła drżącym głosem. – Muszę wam coś wyznać.

W pokoju zapadła ciężka cisza. Patrzyliśmy na nią, czekając, aż zbierze się na odwagę, by powiedzieć to, co najgorsze.

– Adam... Adam nic nie wiedział o tej pożyczce – przyznała w końcu, spuszczając wzrok. – Nigdy mu nie powiedziałam, że pożyczyłam pieniądze od was. On nie ma pojęcia, skąd wzięłam te wszystkie rzeczy...

Jan zamarł. Jego twarz stężała, a dłonie zacisnęły się na krawędzi stołu.

– To znaczy, że okłamałaś nie tylko nas, ale i jego? – zapytał ostro, choć głos miał teraz niższy, bardziej kontrolowany.

– Tak, tato. Kłamałam... chciałam, żeby Adam był szczęśliwy, żeby myślał, że potrafię mu dać to, na co zasługuje – Marta mówiła cicho, jakby każde słowo sprawiało jej ból.

Okłamała nie tylko nas

Jan odwrócił się do okna, jego twarz była kamienna. Wiedziałam, że próbował opanować gniew, który w nim buzował.

– A teraz? Co zamierzasz zrobić? – zapytał, nadal nie patrząc na nią.

– Muszę mu powiedzieć prawdę... o wszystkim – odpowiedziała Marta, wyraźnie walcząc ze łzami. – Wiem, że to może zakończyć nasz związek, ale nie mogę dłużej żyć w kłamstwie.

Patrzyłam na nią, czując, jak moje serce pęka. Nasza córka, która zawsze była dla nas dumą, teraz siedziała przed nami, przyznając się do największego błędu swojego życia.

– Marta, jeśli powiesz Adamowi prawdę, musisz być przygotowana na wszystko – powiedziałam łagodnie, starając się dodać jej otuchy. – Ale wiesz, że musisz to zrobić.

Marta przytaknęła, a w jej oczach pojawiło się coś na kształt determinacji. Wiedziałam, że podjęła decyzję i że teraz musiała stawić czoła konsekwencjom.

– Cokolwiek się stanie, jesteśmy twoimi rodzicami i będziemy cię wspierać – dodałam, choć wiedziałam, że Jan nie jest jeszcze gotowy, by to zaakceptować.

Milczał, nadal patrząc przez okno. Marta wstała, podziękowała cicho i odeszła, zostawiając nas z ciężarem tej prawdy, która wciąż nas wszystkich przytłaczała.

Córka musi ponieść konsekwencje

Następne dni były jak cisza przed burzą. Marta nie odzywała się, a ja i Jan żyliśmy w zawieszeniu, czekając na to, co nieuniknione. Każdy dźwięk telefonu sprawiał, że moje serce przyspieszało, ale żaden z tych telefonów nie był od niej. Czułam, że Marta musi przejść przez to sama, choć bolało mnie, że nie mogę jej pomóc.

Kilka dni później, wieczorem, usłyszałam dzwonek do drzwi. Gdy je otworzyłam, zobaczyłam Martę. Wyglądała na wyczerpaną, ale była spokojna, jakby w końcu znalazła w sobie siłę, by stawić czoła temu, co zrobiła.

– Mamo, tato... – zaczęła, gdy usiedliśmy w salonie. – Powiedziałam Adamowi prawdę.

Serce mi zamarło. Spojrzałam na nią z nadzieją, ale w jej oczach widziałam tylko rezygnację.

– Zostawił mnie – dodała cicho. – Powiedział, że nie może być z kimś, kto tak go okłamał.

Mąż nie miał litości

Zapanowała cisza. Patrzyłam na Martę, która w jednej chwili wydawała się o wiele starsza. Była moją córką, którą zawsze starałam się chronić, ale teraz widziałam, że dorosła do tego, by ponieść konsekwencje swoich wyborów.

– Marta, zrobiłaś to, co musiałaś. Prawda zawsze jest lepsza od kłamstwa, nawet jeśli boli – powiedziałam, starając się dodać jej otuchy.

Jan, który do tej pory milczał, podniósł wzrok. Jego spojrzenie było chłodne, ale nie tak surowe jak wcześniej.

– Musisz teraz uporządkować swoje życie. My ci pomożemy, ale musisz zrozumieć, że nasze zaufanie zostało poważnie nadszarpnięte – powiedział twardo, a potem dodał, nieco łagodniej: – I oczekuję, że zwrócisz nam te pieniądze.

Marta spojrzała na niego zaskoczona, jakby nie spodziewała się tego żądania, ale po chwili skinęła głową. – Rozumiem, tato. Oddam wam wszystko, choćby miało mi to zająć lata.

Ciągle nas potrzebowała

Jan kiwnął głową, a jego spojrzenie złagodniało.

– Nie chodzi tylko o pieniądze, Marta. Chodzi o to, byś zrozumiała, że uczciwość i odpowiedzialność są ważniejsze niż chwilowe zadowolenie. Nie możemy tego tak po prostu zignorować.

Marta przytaknęła, a łzy popłynęły jej po policzkach. Wiedziałam, że to nie jest łatwe, ale czułam, że ten moment jest dla niej początkiem czegoś nowego. Może nie dało się naprawić wszystkiego, ale przynajmniej teraz miała szansę odbudować to, co straciła.

Wstałam i przytuliłam ją mocno, czułam, jak jej ramiona opadają, jakby w końcu mogła się poddać i znaleźć pocieszenie. Jan dołączył do nas, choć jego dotyk był bardziej formalny, ale wiedziałam, że to jego sposób na pokazanie, że wciąż jej na niej zależy.

– Będzie dobrze, Martuś. Zaczniemy od nowa – wyszeptałam jej do ucha, choć wiedziałam, że przed nami długa droga.

Anna, 55 lat

Czytaj także: „Mam 3 dzieci z różnymi kobietami, ale nie narzekam na los. Wolę płacić alimenty, niż zmieniać cuchnące pieluchy”
„Oskarżyłam siostrę, że ukradła 2000 zł z budżetu na rodzinne wakacje. Lepkie ręce miał jednak ktoś inny”
„Mama przepisała mi w spadku naszyjnik z niespodzianką. Przez chwilę wierzyłam, że będę bogata”

 

Redakcja poleca

REKLAMA