„Gdy mój syn wrócił po latach emigracji, myślałam, że hojnie sypnie kasą. A on chciał pożyczać pieniądze od starej matki”

Smutna emerytka fot. iStock by Getty Images, TatyanaGl
„Byłam w szoku. Oczekiwałam, że po powrocie z emigracji to właśnie Piotr będzie kimś, kto osiągnął sukces finansowy, a teraz… teraz prosił mnie o pożyczkę? Serce mi zamarło, a pytanie »jak to możliwe?« nie chciało opuścić mojej głowy”.
/ 21.08.2024 13:15
Smutna emerytka fot. iStock by Getty Images, TatyanaGl

Z niecierpliwością odliczałam godziny do przyjazdu mojego syna, Piotra. Ostatni raz widziałam go trzy lata temu, gdy wyjechał za granicę, by spróbować swoich sił w biznesie. Teraz, po latach ciężkiej pracy, miał wrócić do domu, by spędzić ze mną moje urodziny. Miał tu już zostać i wreszcie spędzić trochę czasu z rodziną Zawsze miałam nadzieję, że po powrocie przywiezie ze sobą coś więcej niż tylko wspomnienia. Może nawet pokaże nam, jak radził sobie na emigracji. Niestety tak bardzo się myliłam...

Czekałam na opowieści o sukcesie

W dniu moich urodzin zrobiłam wszystko, by dom wyglądał jak najlepiej. Udekorowałam kuchnię, upiekłam jego ulubione ciasteczka i zadbałam, by każdy szczegół był dopięty na ostatni guzik. Czekałam z sercem podchodzącym mi do gardła, marząc o przyjęciu, na które tak czekaliśmy od lat. Miałam nadzieję, że syn podczas tego spotkania uraczy mnie opowieściami o swoim sukcesie i o wielkich pieniądzach. Tak bardzo chciałam, żeby mu się tam udało! W końcu przez te trzy lata rzadko kiedy dzielił się szczegółami ze swojego życia przez telefon, więc miałam nadzieję, że teraz wreszcie wszystkiego się dowiem. 

Kiedy drzwi otworzyły się i zobaczyłam Piotra w progu, poczułam się, jakbym cofnęła się w czasie.

– Mamo! – krzyknął, obejmując mnie mocno. – Tęskniłem za tobą!

– Ja też za tobą, synku – odpowiedziałam, czując łzy wzruszenia. – Tak się cieszę, że wróciłeś.

Wkrótce siedzieliśmy przy stole, rozmawiając i śmiejąc się, ale czułam, że Piotr jest trochę spięty. Może to tylko moje wrażenie, ale zauważyłam, że zamiast opowiadać o swoich osiągnięciach, skupiał się na drobnych detalach życia codziennego. Próbowałam wyciągnąć z niego więcej informacji, ale zamiast tego temat szybko zbaczał na mniej interesujące wątki.

Podczas kolacji, kiedy rozmowa stawała się coraz luźniejsza, Piotr wreszcie sięgnął po temat, który zaniepokoił mnie najbardziej.

– Mamo, mogę cię o coś prosić? – zapytał niepewnie, jakby szukał właściwych słów.

– Oczywiście, Piotruś, pytaj śmiało – odpowiedziałam matczynym opiekuńczym tonem. Tak bardzo kochałam moje dziecko...

– Chciałem zapytać, czy mogłabyś mi pożyczyć trochę pieniędzy? – powiedział, rumieniąc się nieco. – Mam kilka pilnych spraw do załatwienia i… no cóż, nie mam teraz wystarczająco gotówki.

Na chwilę wręcz zaniemówiłam

Byłam zaskoczona. Oczekiwałam, że po powrocie z emigracji to właśnie Piotr będzie kimś, kto osiągnął sukces finansowy, a teraz… teraz prosił mnie o pożyczkę? Serce mi zamarło, a pytanie „jak to możliwe?” nie chciało opuścić mojej głowy.

– Synku, ale myślałam, że dobrze sobie radzisz – odpowiedziałam, starając się zachować spokój, choć w głębi duszy byłam zraniona. – Czy coś się stało?

Piotr zsunął ręce ze stołu i zaczął nerwowo bawić się serwetką. Jego oczy błądziły po kuchni, jakby szukał odpowiednich słów.

– Mamo, to tylko przejściowe trudności – zaczął, starając się brzmieć na zdecydowanego i pewnego siebie, ale widziałam w jego oczach cień niepewności. – Właściwie to czekam na większy przelew od inwestora. To tylko kwestia czasu, zanim pieniądze wpłyną na moje konto.

Jego słowa były pocieszające, ale nie całkiem mnie przekonały. Wiedziałam, że wcześniej żył na dość wysokim poziomie, a aktywa, w które zainwestował, były dość ryzykowne. Czekałam, aż doda coś więcej.

– Piotruś, ile czasu jeszcze musisz czekać? – zapytałam, próbując dociec szczegółów. – Czy masz jakiś plan awaryjny, jeśli ten przelew się opóźni?

– To powinno być za kilka dni – powiedział, kręcąc głową, jakby próbował przekonać siebie samego. – Wiem, że to brzmi jak wymówka, ale naprawdę wszystko jest pod kontrolą. Po prostu... – szukał właściwych słów – czasami takie sprawy się przeciągają. Potrzebuję trochę gotówki, żeby utrzymać płynność finansową do tego czasu. Konkretnie chodzi o pięć tysięcy.

– Rozumiem, że sytuacja jest trudna – powiedziałam w końcu, wstrzymując oddech. – Ale pięć tysięcy to dla mnie naprawdę dużo. Muszę się nad tym zastanowić.

Piotrowi natychmiast zrobiło się smutno, a jego oczy zalśniły od łez.

– Mamo, naprawdę potrzebuję tej pomocy. Wiem, że cię proszę o wiele, ale nie wiem, co robić. Bez tego nie dam rady rozwiązać moich problemów.

– Zrobię, co mogę – odpowiedziałam, czując, jak ciężar decyzji zaczyna mnie przytłaczać. – Ale potrzebuję chwilę na przemyślenie tego.

Piotr pokiwał głową, wdzięczny za zrozumienie.

Obawiałam się, że wpadnę w kłopoty 

Mówiąc szczerze, trochę wtedy zamarłam, słysząc tę kwotę. Chociaż jego obietnice brzmiały dość wiarygodnie, to jednak powodowana matczyną intuicją, nie mogłam całkowicie pozbyć się uczucia niepokoju. W nocy długo nie mogłam zasnąć, myśląc o przyszłości i o tym, czy decyzja o pożyczeniu mu pieniędzy jest słuszna. Z jednej strony, miałam nadzieję, że wszystko się ułoży, a Piotr odzyska stabilność finansową. Z drugiej strony, obawiałam się, że przez niego mogę się wpakować w spore kłopoty finansowe, które będą miały długotrwałe konsekwencje. W końcu byłam wdową i emerytką, nie przelewało mi się.

Kilka dni później, gdy spotkałam się z synem, wręczyłam mu gotówkę. Zrobiłam to z ciężkim sercem, ale także z nadzieją, że wszystko pójdzie zgodnie z planem. Piotrek obiecał, że zacznie spłacać dług, jak tylko sytuacja się poprawi.

– Dziękuję, mamo – powiedział, uśmiechając się, ale jego oczy wciąż zdradzały stres. – Naprawdę doceniam to, co dla mnie robisz.

– Pamiętaj, Piotrek, że rodzina jest po to, żeby się wspierać, ale ważne jest, aby być odpowiedzialnym za swoje zobowiązania – odpowiedziałam. Chciałam przypomnieć mu o jego odpowiedzialności. W końcu od tego jest matka, prawda?

Chyba coś gorszego było na rzeczy

Niestety mijały kolejne tygodnie, Piotrek mieszkał u mnie i nawet nie wyobrażałam sobie, żebym mogła go wyprosić. Ale martwiło mnie to, że nawet nie zająknął się o oddaniu mi pieniędzy. Co więcej, nie zauważyłam też, żeby gdziekolwiek wychodził. To uświadomiło mi, że on wciąż czeka na ten rzekomy przelew. Ale jak to? Przyjeżdża po tylu latach zza granicy i nie ma nawet na swoje wydatki? Wydawało mi się to mocno podejrzane. Uświadomiłam sobie, że to chyba nie były tylko przejściowe problemy. Że coś było na rzeczy. Postawiłam na rzeczową konfrontację.

– Piotrek, myślałam, że po latach pracy za granicą czegoś się dorobiłeś – powiedziałam, starając się zachować łagodność i spokój. – Czy coś się wydarzyło?

– To długa historia – powiedział, unikając mojego wzroku. – Trochę nie wyszło mi z inwestycjami. Ech... Mówiąc wprost... Bo chyba już się domyślasz... przeholowałem. I to bardzo.

W mojej głowie szumiało. Pieniądze były zawsze problematycznym tematem w rodzinie, a teraz chyba naprawdę napytał sobie niezłej biedy. Myślałam, że po emigracji nieźle sypnie kasą, a on chciał ją pożyczać ode mnie. Przecież tak się nie godzi! Nawet miłość do mojego dziecka nie potrafiła mi zrekompensować złości, jaką odczuwałam w tamtej chwili. 

Okazało się, że oprócz tego, że niczego nie zaoszczędził, narobił długów na kilkadziesiąt tysięcy. Funtów! Myślał, że mu pomogę, ale co ja mogę? Sama ledwo wiążę koniec z końcem. Liczę na to, że mój syn znajdzie sobie w końcu normalną pracę w Polsce i stopniowo będzie wychodził na prostą, w międzyczasie spłacając swoje zobowiązania. Ale chyba nigdy nie wybaczę mu tego, co zrobił... Z takiej szansy uczynił sobie kamień na szyję.

Jadwiga, 63 lata

Czytaj także:
„Siostra nie przyznała się, że miała dostęp do konta mamy. Podbierała z niego po cichu kasę przez kilka lat”
„Teściowa ciągle mną pomiata, bo jestem rozwódką. Odegram się, gdy zdradzę pikantną tajemnicę tej starej grzesznicy”
„Za młodu podglądałem sąsiadkę i zapamiętałem ją na zawsze. Po 15 latach wróciła i postanowiła mnie za to ukarać”

Redakcja poleca

REKLAMA