„Kasa była dla swatów ważniejsza niż moja córka. Teściowie intercyzę wcisnęli jej szybciej, niż zięć pierścionek na palec"

załamana matka fot. iStock, Wavebreakmedia
„Na szczęście Tadeusz w porę zareagował, bo gdyby mała powiedziała, co sądzę o wizycie teściów Lucyny, moglibyśmy już kończyć spotkanie”.
/ 21.08.2024 13:26
załamana matka fot. iStock, Wavebreakmedia

Od tygodnia nerwowo sprzątałam mieszkanie, żeby chociaż było sterylnie czysto, jeśli nie może być elegancko. Miotałam się po pokojach, odrzucając pomoc niemniej zdenerwowanej córki w słusznym przekonaniu, że sama wszystko najlepiej zrobię.

Poza tym traktowałam tę robotę terapeutycznie, chciałam się zmęczyć i uspokoić. Obie byłyśmy wytrącone z równowagi zapowiedzianą wizytą przyszłych teściów Lucyny, co innego Tadeusz i Bożenka. Mąż był ponad małomieszczańskie zrywy, a młodszą córeczkę interesowały wyłącznie różowe kucyki My Little Pony. Mnie i Lucynie zależało jednak na zrobieniu dobrego wrażenia, dlatego porządkowałam nasze przytulne, lecz ciasne dwa pokoje. Zobaczyłam sfatygowane, niemodne meble i przetarty dywan.

– Ale za to wełniany, nie to, co te badziewia w sklepach – mruknęłam.

– Może by go zwinąć i schować? – Lucyna jednak dosłyszała.

– Podłoga domaga się cyklinowania – zwróciłam jej uwagę.

Przewróciła oczami.

– Co oni sobie o nas pomyślą, u nich w domu wszystko jest na błysk. Mieszkają bardzo elegancko.

– Twój Maciek wychował się w takim przybytku dobrego smaku, a jednak u nas świetnie się czuje, prawie stąd nie wychodzi – nie wytrzymałam.

– Maciek to co innego – Lucyna strzeliła we mnie czarnymi oczyskami. Chyba rzeczywiście myślała, że chłopak nie ma nic wspólnego ze swoimi rodzicami. Oj, naiwna marzycielka z tej mojej córeczki. Oby się nigdy o tym nie przekonała.

– O czym rozmawiacie? – Tadeusz przeskoczył nad odkurzaczem.

– O eleganckich wnętrzach, w których mieszkają wyrafinowani ludzie – parsknęłam śmiechem.

A co my z tym mamy wspólnego? – zdziwił się mąż.

– Niewiele. I w tym tkwi problem. Lucyna obawia się, że kiedy przyszli teściowie zobaczą nasz skromny apartament, zrażą się do niej na zawsze.

– Zamierzają nas oceniać po wyglądzie mieszkania? – Tadeusz odstawił różowego kucyka na regał.

– Jak cię widzą, tak cię piszą. Różnie bywa – mruknęłam filozoficznie.

– A ślub będzie? – zainteresowała się Bożenka, która potrafiła wyciągać logiczne wnioski z rozmowy.

– Zabierzcie to dziecko, bo je uduszę – zareagowała histerycznie siostra. – Masz tu swojego kucyka i uciekaj.

– Dokąd? – Bożenka lubiła wszystko wiedzieć dokładnie.

– Do swojego, pardon, naszego pokoju. No właśnie, czy to normalne, żebym wciąż dzieliła przestrzeń ze smarkulą?!

– Wczoraj mówiłaś, że mnie kochasz. – Bożenki nic nie jest w stanie wyprowadzić z równowagi, ma to po ojcu.

– Idźcie stąd, wszyscy! – nie wytrzymałam. – Muszę dokończyć sprzątanie.

– Uspokój się, od tygodnia chodzisz na rzęsach. Wszystko będzie dobrze, taki sympatyczny chłopak jak Maciek nie może mieć okropnych rodziców. Na pewno się polubimy.

Lustrowaliśmy się nawzajem

Nie byłam tak optymistycznie nastawiona, ale pozwoliłam się pocieszyć. Lubiłam w Tadeuszu jego spokój i przekonanie, że lepiej być, niż mieć. Zarabialiśmy skromnie, ale zawsze wystarczało na książki czy bilety do teatru. Podobał mi się taki styl życia, ale teraz pomyślałam, że jednak trzeba będzie trochę odłożyć na remont mieszkania.

– Pieniądze! Zawsze pieniądze! – powiedziałam z odrazą, odrobinę zabarwioną tęsknotą, co mnie wreszcie rozbawiło. Wygodnie byłoby je mieć, ale bez nich też potrafiłam się obejść. Miałam wspaniałą rodzinę, zdrowie, pracę i kilku prawdziwych przyjaciół. Byłam szczęściarą.

W dniu wizyty wyczyściłam srebrne sztućce, po babci, wyciągnęłam też paradny serwis, od lat nieużywany. Przeżyłam chwile grozy, nie mogąc sobie przypomnieć, gdzie go schowałam. Nie mamy serwantki, więc zawinęłam porcelanowe cacka w bibułę i włożyłam… oczywiście, na pawlacz. Bożenka asystowała mi, kiedy wyciągałam filiżankę po filiżance, oglądała misternie malowane kwiatki i chłonęła historię serwisu, ocalonego z przedwojennego mieszkania. Przy okazji wysłuchała, co sądzę o konieczności wyciągania rodzinnego zabytku, potem miało się to na mnie zemścić.

Dzwonek do drzwi zabrzęczał punktualnie, wszyscy czworo utworzyliśmy przy drzwiach komitet powitalny, po czym okazało się, że dla gości zabrakło miejsca w przedpokoju. Elegancko ubrana kobieta, wyglądająca na rówieśnicę Lucyny, i jej niczym niewyróżniający się mąż stanęli w progu, nie wiedząc, co robić. Gołym okiem było widać, że się nie zmieszczą.

– Zapraszamy dalej – zawołałam dziarsko, cofając się odrobinę.

Dokonaliśmy prezentacji, po czym usadziłam gości za stołem. Nareszcie poczułam, że panuję nad sytuacją. Przez pierwsze minuty dyskretnie lustrowaliśmy się nawzajem. Rodzice Maćka wyglądali całkiem sympatycznie, miałam nadzieję, że my również zrobiliśmy na nich dobre wrażenie.

– Bardzo lubimy Lucynkę – zagaiła przyszła teściowa.

– Maciek też przypadł nam do serca – pośpieszyłam z zapewnieniem. – Cieszymy się, że możemy państwa poznać.

– A złościłaś się, że musisz wyciągać serwis, mówiłaś, że… – zaczęła Bożenka.

Na szczęście Tadeusz w porę zareagował, bo gdyby mała powiedziała, co sądzę o wizycie teściów Lucyny, moglibyśmy już kończyć spotkanie. Rozmawialiśmy miło o wszystkim i o niczym, poznając się stopniowo, ale lody wciąż nie topniały. My i oni to dwie różne bajki, jak poradzi sobie Lucyna w rodzinie męża? – myślałam. Znałam plany młodych, mieli zamieszkać w willi rodziców Maćka na pierwszym piętrze, z osobnym wejściem. Wspaniale, ale bliskie kontakty z teściami były nieuniknione. Tak się zamyśliłam, że na moment wyłączyłam się z rozmowy.

– O treść intercyzy nie musicie się państwo martwić, sam ją zredaguję i w razie rozwodu zadbam o właściwe alimenty dla dzieci z tego związku – usłyszałam.

Intercyza, rozwód? O czym mówił ojciec Maćka?

– Nic nie wiemy o intercyzie – powiedział spokojnie Tadeusz, ale głos mu trochę drgnął. – Lucynko? Maćku? Możecie to jakoś wyjaśnić?

– To nie mój pomysł i ja się nie zgadzam. Rodzice o tym wiedzą – odezwał się Maciej.

– Do tej pory nie wyrażałeś się tak stanowczo – zdziwiła się matka.

– Bo nie myślałem, że traktujecie ten pomysł poważnie.

– A co w nim takiego dziwnego? Intercyza nikogo nie obraża, tylko reguluje sprawy majątkowe. Tak, by małżonkowie mogli zająć się już tylko miłością, he, he – zaśmiał się ojciec, ale jego oczy pozostały czujne.

– Zwyczajowo podpisywana jest przy nierówności majątkowej małżonków, jako akt dobrej woli osoby mniej uposażonej – dodała matka. – Chodzi o to, żeby pokazać bezinteresowność.

– Chętnie podpiszę intercyzę, nie poluję na majątek Maćka – poderwała się Lucyna.

– Przepiszemy na syna pół domu, a w przyszłości cały. Emeryturę zamierzamy spędzić nad jeziorami, właśnie buduję tam rezydencję – nachylił się do mnie konfidencjonalnie ojciec Maćka.

– Nikt cię nie podejrzewa o zachłanność – Maciek również się poderwał i stanął obok Lucyny. – Prosiłem, żebyście zrezygnowali z pomysłu z intercyzą – zwrócił się do rodziców. Głos mu się trząsł, ręce zaciskał w pięści.

– Siadajcie, nie ma co się unosić. Intercyza to mądry wybór, synu. Uwierz mi, napatrzyłem się na sali sądowej, jak trudno jest przy rozwodzie podzielić majątek i jak niesprawiedliwie się to odbywa.

Zacisnęłam dłonie w pięści. Moja Lucynka ma wejść do takiej rodziny!

– Jeszcze nie było ślubu, a pan już mówi o rozwodzie? – Tadeuszowi drgał mięsień żuchwy, a to znaczyło, że stracił zwykły spokój.

– Próbuję przewidzieć wszystkie okoliczności. Dla rozsądnego człowieka to nic obraźliwego, w życiu różnie się układa. Jestem prawnikiem, coś o tym wiem.

– Nasza rodzina ceni inne wartości, nie sądzę, żeby dla Lucyny pieniądze były takie ważne.

– Zauważyłem – ojciec Maćka po raz pierwszy pozwolił sobie na szybkie i znaczące obrzucenie wzrokiem mieszkania.

Schowałam ręce pod stołem i, podobnie jak Maciek, zacisnęłam dłonie w pięści. Moja córka miała wejść do takiej rodziny! I przechodzić test uczciwości, podpisując – jako biedniejsza z małżonków – intercyzę! Fakt, przedślubne uzgodnienia nie są złe, o ile nie urażają niczyjej dumy.

– A więc załatwione – podsumował ojciec Maćka.

– Nie sądzę – odbił piłeczkę syn.

– Jeszcze do tego wrócimy – zakończył niewzruszony prawnik.

Po wizycie rodziców Maćka pierwszy raz w życiu popłakałam się z bezsilności. Wolałabym, żeby Lucyna nie wychodziła za niego, ale nie miałam przecież nic do powiedzenia. Moja córka wkraczała w świat, w którym obowiązują inne zasady niż te, które jej wpoiliśmy. Czy sobie poradzi?

Ostatecznie Maciek nie zgodził się na intercyzę, co jego ojciec uznał za piękny, lecz głupi gest, który będzie go kiedyś wiele kosztował. Młodzi po ślubie wynajęli mieszkanie, rezygnując z ciepłego gniazdka w rodzinnej willi. Podobno pan mecenas namawiał Maćka do powrotu, ale nic nie wskórał. Trzymam kciuki, by dalej tak było.

Katarzyna, 46 lat

Czytaj także:
„Szwagierka podrzuciła nam syna na całe wakacje. Gdy podliczyłam ją 1000 zł za jedzenie, zmieszała mnie z błotem”
„Wmawiał mi, że jestem jedyna, a po kątach pisał do swojej eks. Wolę być samotną matką niż żyć ze zdradliwym nierobem”
„Zmarnowałam życie, czekając na miłość, która nigdy nie przyszła. Za późno zorientowałam się, że samotność to moja wina”

Redakcja poleca

REKLAMA