„Syn w domu nie robi kompletnie nic. U babci za to zasuwa za dwóch. Myślałam, że to tylko dla kasy”

wnuczek z babcią fot. iStock by Getty Images, Javier Zayas Photography
„– Madziu – opowiadała następnego dnia teściowa. – Rano mówię do Jacka: zróbmy sobie przerwę, zjedzmy lody, upiekę ciasto… A on mi odpowiada, że nie ma takiej opcji! Ja, oczywiście, mogę sobie poleniuchować, ale on nie przyjechał tutaj, żeby odpoczywać”.
/ 16.06.2024 11:15
wnuczek z babcią fot. iStock by Getty Images, Javier Zayas Photography

Nie mogłam uwierzyć własnym uszom, kiedy Jacek zadzwonił z prośbą o sprawdzenie połączeń kolejowych do Nowego Targu. Okazało się, że planuje wizytę u babci. Zaskoczył mnie tym, bo przecież aktualnie wypoczywał z kumplami nad Bałtykiem, a poza tym teściowa potrafi być nużąca i syn jak dotąd starał się unikać spotkań z nią w cztery oczy. Czyżby potrzebował kasy, a babcia miała być ratunkiem?

– Dojrzałem po prostu. A ty wszystko sprowadzasz do pieniędzy... – wytłumaczył, kiedy go o to zapytałam. – Przyśniło mi się, że babcia siedzi samotna w domu i jest przygnębiona… Ty sama wspominałaś, że dziadek na cały miesiąc pojechał do sanatorium. Poza tym, jadę na koncert do Krakowa, więc będę przejeżdżał i tak tamtędy, to te kilka dni u niej przeczekam.

Byłam zdziwiona

Wyszukałam w sieci rozkład pociągów i wysłałam mu szczegóły SMS-em. Przy okazji poprosiłam, żeby skoro już się u babci zjawi, to żeby trochę jej pomógł. Jest młody i pełen wigoru, a swoją energię wykorzystuje tylko na siłowni. Niech chociaż raz ją wykorzysta z sensem. Ale jak znam swoją teściową, to powita wnuka niczym królewicza na zamku i cały czas wizyty przesiedzi przed TV, zajadając się lodami i domowym plackiem drożdżowym.

Minęło ledwie dwa dni, a telefon od teściowej już dzwonił. Tryskała entuzjazmem opowiadając, że wnuczek szczęśliwie dotarł na miejsce. Z nicponia wyewoluował na przemiłego młodzieńca, do tego zaradnego jak mało kto! Wyobraź sobie, że zdążył wymienić wszystkie rozpadające się gniazdka elektryczne, z którymi teść szarpał się od paru miesięcy. W kilka godzin!

Syn okazał się pracusiem

Teściowa, mając darmowe rozmowy do nas, dzień w dzień dzwoniła ze świeżymi nowinami. Na początku Jacek zabrał się za porządkowanie piwnicznych zakamarków. Wspólnie z babcią wytargali na górę przeterminowane słoiki z przetworami, pozbyli się ich zawartości i dokładnie je umyli. Następnie wzmocnili obluzowane półki. Odświeżyli ściany białą farbą. Zbili nową skrzynkę na ziemniaki, bo poprzednia nadawała się tylko do wyrzucenia. A jaki ten nasz Jacuś zaradny! Regularnie pierze swoje rzeczy, dba o ciuchy, każdą sztukę składa w idealną kostkę. Nieźle go wychowaliśmy, no nie ma co!

– A może to w ogóle nie nasze dziecko? – zapytał podejrzliwie mój mąż. – Może ktoś się pod niego podszywa? Człowiek ciągle słyszy w wiadomościach o takich cwaniaczkach, co naciągają babcie.

Coś mi tu śmierdzi – przyznałam. – Nasz syn? Talerza po sobie nie odłoży, a twoja mama gadała, że po obiedzie myje wszystkie naczynia, choć wcale go o to nie prosi.

– Na parterze już po wszystkim – relacjonowała teściowa. – Powiem ci, Madziu, przedwczoraj tak padłam, że zasnęłam w ciuchach przed telewizorem… Nawet nie wzięłam prysznica! A dzieciak zasuwał, aż skończył wszystko.

Liczyłam, że to trwała przemiana

O matko, cóż to by było za szczęście, jeśli ta jego przemiana byłaby trwała! Byłabym wniebowzięta, gdyby przynajmniej utrzymywał porządek w swoim pokoju. No i żeby śmieci lądowały w koszu, a nie walały się po całym domu. Wszystko wskazywało na to, że teściowa, która dotychczas okropnie pomiatała każdym w swoim otoczeniu, nagle przekazała władzę wnuczkowi.

– Odezwały się w nim despotyczne zapędy – rzucił mój mąż, zupełnie jakby to nie było również jego spuścizną. – Jak tak dalej pójdzie, to ją wykończy.

Szczerze mówiąc, nie byłam do końca przekonana, bo moja teściowa to maszyna. Od kiedy sięgam pamięcią, pędzi ze wszystkim niczym mały samochód wyścigowy, a całą resztę ludzkości uważa za zgraję obrzydliwych leniów. Poza tym, skoro już skończyli z piwnicą, to co innego mogliby jeszcze robić?

Teściowa bardzo go chwaliła

– Madziu – opowiadała następnego dnia teściowa. – Rano mówię do Jacka: zróbmy sobie przerwę, zjedzmy lody, upiekę ciasto… A on mi odpowiada, że nie ma takiej opcji! Ja, oczywiście, mogę sobie poleniuchować, ale on nie przyjechał tutaj, żeby odpoczywać!

– Ale co tam można jeszcze zrobić? – powątpiewałam, mając przed oczami niewielkie mieszkanko teściów.

– No jak to co, garaż jest! – wykrzyknęła podekscytowana. – Ile razy się dziadkowi powtarza, żeby graty wywalił, ale wiesz jaki on jest: „nigdy nic nie wiadomo, wszystko się może przydać".

Tata będzie załamany – uprzedziłam ją, wiedząc, że garaż to jego azyl, a właściwie to małe sanktuarium.

– A gdzie tam, nawet nie zauważy – machnęła ręką teściowa. – Wiesz przecież, że ma sklerozę?!

Działali jak dobra drużyna

Następne dwa dni spędzili na porządkach, ładując na przyczepę i wywożąc na złomowisko wszelkie metalowe graty. Telefony od teściowej stawały się coraz rzadsze, a rozmowy krótsze. Choć wciąż nie mogła się nachwalić pracowitości swojego wnuczka, w jej głosie dało się wyczuć narastające zmęczenie i brak zapału.

– Mam sobie po prostu siedzieć, kiedy mój wnuk ciągle coś robi ? – zareagowała z oburzeniem, gdy jej to zaproponowałam. – Zwariowałaś?! Obijać się, podczas gdy Jacuś haruje jak wół i poświęca się, żeby mi ulżyć?!

Mój mąż w końcu zdecydował się na poważną rozmowę z Jackiem. Pragnął wytłumaczyć synowi, aby dał już babci spokój, ale plan nie wypalił… Niby w jaki sposób mieli szczerze porozmawiać, kiedy babcia nieustannie wtykała nos w nie swoje sprawy, stojąc obok wnuczka? Ojciec zrezygnowany dał za wygraną, stwierdzając, iż sama jest sobie winna. Całe szczęście, że wielkimi krokami zbliżał się wyjazd Jacka na koncert do Krakowa.

Mąż kazał synowi wracać

– Madziu – telefon odebrałam w dniu, kiedy syn miał już jechać. – Słuchaj, a Jacek przypadkiem nie jest wam do czegoś potrzebny? Wiesz, on się zastanawia czy po imprezie jednak nie wpaść do mnie z powrotem… Gada, że jeszcze by salon ogarnął, zanim dziadek wróci z tego sanatorium.

– To chyba dobrze? – mruknęłam do telefonu z przekąsem.

Marzyłam, by wyznała mi, że już nie może go znieść. Niestety mój mąż, który właśnie wrócił z roboty i nadstawił ucha , stojąc tuż obok mnie, odebrał mi telefon i polecił Jackowi, żeby wracał do domu.

– Zanim znowu zmieni się w tę odrażającą kreaturę, jaką był, niech i u nas coś porobi – wytłumaczył mi, kiedy już odłożył słuchawkę. – Piwniczka w naszym domu też woła o ratunek.

Kiedy babcia poczuła, że nic jej nie grozi, na nowo zaczęła wychwalać swojego wnuczka i zaproponowała mu, żeby całe kolejne wakacje spędził u niej. Trudno mi pojąć tę staruszkę, zawsze była dla mnie zagadką.

Byłam ciekawa tej przemiany

Kilka dni później przybył Jacek, z uśmiechem na twarzy i brązową od słońca skórą, dumny ze swoich poczynań.

– Powiedz mi, synku – nie umiałam powstrzymać ciekawości. – Co takiego się wydarzyło, że nagle stałeś się taki pracowity podczas pobytu u babci? Babcia ci pewnie płaciła. Nie gniewaj się, ale z jej opowieści wyłaniał się obraz kogoś zupełnie innego niż jesteś w domu.

– No ale przecież sama mówiłaś, żebym im pomagał – odparł z lekkim wyrzutem. – Poza tym, tam wszystko było zaniedbane, od razu widać, że dziadkowie już nie dają rady.

– Ok, niech ci będzie – skapitulowałam. – A co z twoim zachowaniem? Sprzątanie ubrań, zmywanie? Nigdy tego nie robisz.

– No cóż, taki jestem – obruszył się. – Tylko że w tym domu nikt nie potrafi tego zauważyć i docenić! Ciągle tylko słyszę pretensje i żądania, a babcia jest po prostu dla mnie wyrozumiała i do niczego mnie nie zmuszała. I jeszcze potrafiła podziękować.

Zasiedliśmy w kuchni, popijając herbatę i zajadając się drożdżówką, a Jacek snuł opowieści, prezentując fotki w smartfonie. Rozpierała mnie duma, że dał radę, nie przysporzył nam powodów do wstydu, a finalnie wykonał solidną robotę.

Nic się jednak nie zmieniło

Niespodziewanie jego telefon zaczął dzwonić, więc opuścił pokój i udał się na balkon. Do moich uszu dobiegła rozmowa, podczas której umawiał się ze znajomymi na spotkanie nad wodą.

– Lecę mamo, kumple już na mnie czekają – cmoknął mnie przelotnie w policzek. – Pożyczysz mi 50 zł?

– Jak to? Nawet plecaka do pokoju nie zaniesiesz? A ta bluza przewieszona przez oparcie krzesła?

– Później, mamusiu, później. Sprzątanie poczeka.

No i syn wrócił, odzyskałam go z powrotem w jego pełnym, nieokiełznanym i bałaganiarskim wydaniu. 

Magdalena, 48 lat

Czytaj także: „Moja żona, zamiast miłości, czuła tylko pieniądz. Krok po kroku niszczyła mi życie, przekupiła nawet naszą córkę”
„Córka zadaje się z facetem, który nie ma nawet matury. Jak tak dalej pójdzie, z tym obszarpańcem skończy pod mostem”
„Ja szykowałam suknię ślubną, a on tylko dobrze się bawił. Mój chłopak okazał się żonatym kłamcą i zimnym uwodzicielem”

Redakcja poleca

REKLAMA