„Myślałam, że weekend w górach doda pikanterii w związku. Pojawiła się iskra, ale nieomal doprowadziła do tragedii”

para w górach fot. Getty Images, Kathrin Ziegler
„Od razu przenieśliśmy się do łazienki, gdzie przygotowałam nam wspólną kąpiel. To miał być tylko wstęp do bardziej pikantnej zabawy, która na nowo miała rozpalić nasz związek. Niestety, coś poszło nie tak. Owszem, pojawiła się iskra. Ale zupełnie nie taka, jak się spodziewałam”.
/ 10.06.2024 18:30
para w górach fot. Getty Images, Kathrin Ziegler

W naszym związku już od dawna wiało nudą. Praca, dom, dom praca – i tak w kółko. Do tego dochodziła opieka nad trzyletnią Zuzią. Codzienne odprowadzanie i odbieranie córki z przedszkola. Po drodze z biura szybkie zakupy w supermarkecie, potem gotowanie obiadu, zmywanie, sprzątanie, pranie, prasowanie, kąpanie i usypianie małej. Radek brał nadgodziny w pracy, bo pieniądze były nam teraz naprawdę potrzebne.

Kiedyś byliśmy spontaniczni

Doskonale wiedziałam, że rodzinne życie to nie sielanka. Z dzieckiem w domu nie będziemy mogli już sobie pozwolić na szaleństwa z czasów studenckich. Ech, to były naprawdę świetne lata. Byliśmy w stanie w piątek spontanicznie spakować plecak i jechać w góry tylko po to, żeby zjeść kwaśnicę w naszej ulubionej knajpce, wyruszyć na szlak i pooddychać świeżym powietrzem.

Radek często robił mi niespodzianki i zabierał na świetne wyprawy. Piątkowy wyjazd pociągiem z do Zakopanego? Trzy dni w Pradze z okazji urodzin? Rowerowa wyprawa szlakiem średniowiecznych zamków? Wakacyjna podróż dookoła Europy autostopem? Wtedy nic nie było dla nas niemożliwe, chociaż wcale nie dysponowaliśmy większą gotówką niż teraz.

Po prostu potrafiliśmy spiąć się i nieco zaoszczędzić, a gdy trzeba, dorobić. Radek potrafił upolować tanie bilety na samolot za kilka groszy. No ale to były zupełnie inne realia. Trudno z marudną trzylatką spędzić całą noc na dworcu, bo pokój mieliśmy zarezerwowany dopiero od dziesiątej rano, czy jechać autostopem przez obcy kraj.

Brakowało mi dawnych szaleństw

Przyznam szczerze, że brakowało mi tych naszych beztroskich lat. Spotkań z przyjaciółmi, podróży, wyjść na koncerty. Teraz wszystko było całkiem inne. Takie przemyślane i zaplanowane. Ale przez to i nudne.

– Mam wrażenie, że nasz związek całkiem ostygł – żaliłam się przyjaciółce. – Żadnej spontaniczności, wszystko jak należy i od linijki.

– Masz na myśli łóżko? – Kaśka opacznie zrozumiała moje słowa, ale uświadomiłam sobie, że ta sfera naszego życia też się zmieniła na gorsze.

– Nie, mam na myśli codzienność. Tylko praca, codzienne obowiązki, ogarnianie domu. Naszą jedyną rozrywką stało się wspólne oglądanie telewizji i niedzielny obiad u teściów – przyjaciółka chyba wyczuła rozżalenie w moim głosie, bo pokiwała głową ze zrozumieniem.

– No cóż, takie jest dorosłe życie – powiedziała filozoficznie. – Po ślubie i urodzeniu dzieci wszystko się zmienia.

Ona nie miała jeszcze dzieci. Podobnie jak stałego partnera. Teraz, zaledwie od dwóch miesięcy, spotykała się z Marcinem i ich związek dopiero się rozwijał.

Koleżanka podsunęła mi pomysł

– Wiem! – nagle krzyknęła. – A może zaplanuj weekend w górach. Wiesz, wykupicie zabiegi w jakimś luksusowym hotelu SPA i zafundujecie sobie trzy dni prawdziwego luksusu tylko we dwoje.

– Jasne, tylko kogo na to stać? – zadałam proste pytanie, które dla mojej niezamężnej przyjaciółki, mającej mieszkanie w prezencie od rodziców i wydającej całą wypłatę dla swoje potrzeby, chyba nie do końca było jasne.

– Hmm… No tak. To może jakiś romantyczny pensjonat? Albo domek letniskowy? Tam jest taniej – próbowała znaleźć rozwiązanie.

– Na to pewnie byłoby nas stać. Tylko co z Zuzią? Zapomniałaś, że jestem matką ciekawskiej trzylatki?

– To może zajmie się nią twoja matka? Albo teściowa? – widać, że Kaśka koniecznie chciała podpowiedzieć mi coś konkretnego.

Wtedy sceptycznie podeszłam do jej pomysłu. Jednak po dwutygodniowej anginie córci, pretensjach szefowej, że znowu wzięłam wolne na dziecko i kończeniu projektów po nocach, bo w biurze nie mogłam wyrobić się z obowiązkami, poczułam, że koniecznie muszę nieco odsapnąć. W przeciwnym razie chyba zwariuję.

To miał być romantyczny wyjazd 

Taki wyjazd tylko we dwoje, bez biegającego wokół nas malucha, dobrze zrobiłby naszemu związkowi. Nie przyznałam się przyjaciółce, ale nasze życie intymne praktycznie zamarło. Oboje byliśmy tak zmęczeni codzienną bieganiną i kolejnymi zadaniami do odhaczenia, że wieczorem zwyczajnie padaliśmy. Po kilka minutach w łóżku po prostu zasypialiśmy.

„Może z tym wyjazdem to naprawdę niegłupi pomysł? Wreszcie spędziliśmy trochę czasu razem. A może nawet nasz związek na nowo nabrałby choć odrobinę pikanterii? Ile można być tylko matką, pracownicą i gospodynią domową? W końcu mąż znudzi się naszym małżeństwem i znajdzie sobie inną. Albo ja nie wytrzymam tego ciągłego kieratu” – myślałam.

Podjęłam decyzję, że zrobię niespodziankę Radkowi. Teściowej nie chciałam wtajemniczać w swój pomysł, bo pewnie szybko wygadałaby wszystko swojemu ukochanemu synkowi. Słowo daję, że ta kobieta trzymała język za zębami gorzej niż przedszkolak. Postanowiłam poprosić o pomoc mamę.

Mama miała opiekować się wnuczką

– Czemu, córciu, wcześniej nie mówiłaś? Ja i tak pracuję tylko na pół etatu i nudzę się w domu. Ojciec jeździ na ryby, a ja tkwię sama w mieszkaniu. Chętnie pobędę z Zuzią. A wy odpocznijcie. Młode małżeństwo potrzebuje odrobiny czasu tylko dla siebie – mrugnęła do mnie okiem, co mnie totalnie zaskoczyło, bo nigdy nie zwierzałam się z prywatnych spraw własnej matce. Zawsze uważałam ją za zasadniczą kobietę.

– Ale dasz sobie radę? – miałam jeszcze wątpliwości.

– Nie wierzysz we mnie? – zaczęła się śmiać. – Przecież ja wychowałam trójkę dzieci. I całkiem dobrze mi się to udało.

– No tak, ale odwykłaś już od tego. A Zuzkę rozpiera energia, wszędzie jej pełno. Trzeba mieć oczy dookoła głowy.

– Dam radę. Nie rób ze mnie niedołężnej staruszki. Zresztą moja wnusia to mądra dziewczynka. Spokojnie planuj ten wyjazd. Tylko kup sobie coś fajnego – zakończyła, a ja zastanawiałam się, w jaki sposób ona mnie przejrzała.

Przejrzałam mnóstwo ofert i znalazłam uroczy drewniany domek z salonem połączonym z aneksem kuchennym, łazienką i dużą sypialnią. Na zdjęciach wnętrza wyglądały bardzo przytulnie, a taras zachęcał do spędzania długich wieczorów z lampką wina.

Wszystko szło zgodnie z planem

Błyskawicznie dokonałam rezerwacji. Szczególnie zachęciła mnie wanna z jacuzzi i hydromasażem. Postanowiłam, że na pewno skorzystamy ze wspólnej kąpieli.

Zaczęłam przygotowania do naszego wyjazdu. Kupiłam nową sukienkę i seksowną bieliznę. Wybrałam się do fryzjera i kosmetyczki. Nawet mój zabiegany mąż zauważył zmianę, ale nic mu nie powiedziałam o wyjeździe. W końcu to miała być niespodzianka. Poprosiłam tylko, żeby wziął poniedziałek wolny. Wymyśliłam, że koniecznie musi zjawić się na ważnym zebraniu w przedszkolu, bo ja w żaden sposób nie urwę się z pracy.

Sama wzięłam wolny piątek i poniedziałek, żeby nas na spokojnie spakować i odwieźć Zuzę do mamy. Gdy Radek wyszedł do pracy, spakowałam rzeczy córki i zawiozłam ją do swoich rodziców.

– Spokojnie, Agatko. Damy z ojcem radę – matka chyba widziała moje wahanie, bo starała się mnie uspokoić. – Prawda, że z babcią będzie fajnie? Dzisiaj ulepimy pyszne pierożki z serem – zwróciła się, do wnuczki, a ta jak na komendę zaczęła podskakiwać na myśl o babcinym przysmaku, za którym po prostu przepadała.

Porwałam męża 

Po powrocie do domu spakowałam plecak i walizkę. Wzięłam rzeczy dla siebie i Radka. Dorzuciłam dwie butelki dobrego wina, olejki do masażu i świeczki, którymi zamierzałam udekorować sypialnię na miejscu. Gdy mąż wrócił z pracy i wziął prysznic, po prostu kazałam mu wsiadać do samochodu.

– Porywam cię na weekend – zaczęłam się śmiać, gdy próbował się dowiedzieć, co się dzieje.

Chyba spodobał się mu mój pomysł, bo całą drogę spędziliśmy na wspólnym przekomarzaniu się, słuchaniu starych piosenek i fałszowaniu razem z wokalistami. Domek okazał się naprawdę przytulny, a my wreszcie mieliśmy czas tylko dla siebie.

Sobotę spędziliśmy na spacerach, kupiliśmy pamiątki, odwiedziliśmy kilka naszych ulubionych miejsc z dawnych czasów. Na wieczór zamówiliśmy pyszne jedzenie na wynos z pobliskiej restauracji. W całej sypialni ustawiłam świece, stół nakryłam do romantycznej kolacji. Gdy Radek wrócił ze sklepiku, dokąd wysłałam go po napoje, wszystko było już gotowe.

Marzyła mi się odprężająca kąpiel w pachnącej pianie, masaż i wspólna romantyczna noc przy dźwiękach muzyki. Czekałam na męża w seksownej koronowej bieliźnie. Ten zestaw kupiłam specjalnie na tę okazję. Widziałam w jego oczach, że bardzo spodobał się mu mój pomysł.

To była gorąca noc

Od razu przenieśliśmy się do łazienki, gdzie przygotowałam nam wspólną kąpiel. To miał być tylko wstęp do bardziej pikantnej zabawy, która na nowo miała rozpalić nasz związek. Niestety, coś poszło nie tak. Owszem, pojawiła się iskra. Ale zupełnie nie taka, jak się spodziewałam.

Co się stało? Chyba ustawiłam jedną ze świec zbyt blisko parapetu. W efekcie cieniutka zasłonka zajęła się żywym ogniem. Zanim wyczuliśmy dym i wybiegliśmy z łazienki, żeby go gasić, ludzie z sąsiedniego domku wezwali straż pożarną. Strat nie było, bo udało się nam szybko zalać ten nieszczęsny materiał wodą. Na szczęście nie doszło do tragedii, chociaż było od niej naprawdę blisko. W końcu to drewniany dom.

Służby jednak przyjechały na miejsce na sygnale. Przed naszą kwaterą zebrał się cały tłum gapiów, a my musieliśmy się gęsto tłumaczyć. I tak skończył się nasz romantyczny wypad w góry. Teraz śmiejemy się, że nasz związek jest naprawdę gorący.

Agata, 32 lata

Czytaj także:
„Znalazłam w szufladzie męża paragon za koronkowe figi. Myślałam, że to prezent dla mnie, ale się myliłam”
„Na wymarzony awans w firmie zapracowałam w łóżku szefa. Ktoś >>życzliwy<< to wywęszył i perfidnie mnie szantażował”
„Odziedziczyłam po babci rozwalający się dom na odludziu. W tej ruderze znalazłam swój kąt i miłość mojego życia”

Redakcja poleca

REKLAMA