„Skończyłem 40-stkę i chciałem zostać ojcem. Myślałem, że osiwieję, zanim znajdę godną kandydatkę na matkę”

rozczarowany mężczyzna fot. iStock by Getty Images, Kevin C Moore
„– Myślałem, że to będzie prostsze – przyznałem. – Te kobiety są bez sensu. Co z nimi jest nie tak? – pokręciłem głową. – A ja przecież tylko chciałem być ojcem. Dlaczego żadna nie chce myśleć o dziecku?”.
/ 19.09.2024 19:30
rozczarowany mężczyzna fot. iStock by Getty Images, Kevin C Moore

Odkąd skończyłem studia, całkowicie poświęciłem się pracy. Moja firma rozwijała się bardzo szybko, a i ja podążałem z duchem czasu. Chciałem ugruntować swoją pozycję, zapewnić sobie dobry byt, a dopiero w następnej kolejności myśleć o rodzinie.

Skupiłem się na karierze

Koledzy dawno się pożenili albo byli w stałych związkach, mieli dzieci i mnóstwo przyziemnych problemów. Ja natomiast kompletnie nie miałem do tego głowy. Nie uważałem, żeby ktoś tak młody mógł decydować się na tak poważne kroki.

Siedziałem w rzeczach do pracy, piąłem się po szczeblach kariery i nigdy nie musiałem się martwić o pieniądze. To ja byłem tym, od którego pożyczało się większe i mniejsze kwoty, bo zawsze miałem przy sobie gotówkę. Nie miałem natomiast o czym rozmawiać, gdy rozmowa schodziła na życie domowe. Cóż, ja go po prostu nie posiadałem.

Byłem gotów zostać ojcem

Tuż po czterdziestych urodzinach doszedłem do wniosku, że w sumie to warto by się ustatkować. Miałem duży dom z ogrodem, stabilną sytuację zawodową i zapas kasy na koncie. Brakowało mi tylko odpowiedniej kobiety i… dziecka. Tak, zacząłem marzyć o byciu ojcem. Uznałem nawet, że wszystko jedno, czy miałbym córkę, czy syna. Pewnie, że syn byłby pewnie ze mną bardziej związany, ale córka… Córka też byłaby dobra.

Coraz mocniej zazdrościłem kumplom ojcostwa. Tych wszystkich małych wzlotów i upadków, śledzenia, jak rozwijają się ich dzieci. Oni właściwie mieli je już w większości odchowane, a ja… ja byłem na początku drogi. A właściwie może nawet jeszcze na nią nie wszedłem? W końcu w pierwszej kolejności potrzebowałem kobiety. Idealnej matki, z którą mógłbym stworzyć szczęśliwą, funkcjonalną rodzinę.

Poszukiwania mnie ekscytowały

To było całkiem angażujące – takie szukanie idealnej kobiety. Właściwie to nie do końca zależało mi na jakiejś romantycznej relacji: podchodziłem do tego raczej rozsądnie. Chciałem po prostu, żeby moja wybranka okazała się doskonałą matką dla moich przyszłych dzieci. Wydawało mi się, że odszukanie tej jedynej nie sprawi mi szczególnych kłopotów. W końcu która kobieta nie chciałaby być matką?

Kiedy opowiedziałem swojemu najlepszemu przyjacielowi, Tomkowi, o moich planach, zrobił dziwną minę. Nie przejąłem się tym jednak, bo miałem ważniejsze rzeczy na głowie. W końcu takie poszukiwania musiały być całkiem ekscytujące.

Za kobietami rozglądałem się wszędzie: w barach, klubach, na dyskotekach, a nawet w kawiarniach i centrach handlowych. Przez krótki czas starałem się też pisać do różnych kandydatek za pośrednictwem Internetu, ale nic z tego nie wyszło. Te wszystkie portale randkowe… Nie, to zupełnie nie miało sensu. Wolałem zawierzyć swoje życie losowi. I czekać.

Co jedna, to gorsza

Pierwsza była Martyna. Choć podobała mi się całkiem z wyglądu, okazała się strasznie nieodpowiedzialna i beztroska. Nie tylko wcale nie myślała o stabilizacji, ale i w głowie jej była tylko zabawa. Była raptem dwa lata młodsza ode mnie, a w ogóle nie interesowało ją macierzyństwo. Na moją uwagę, że przez swoją niefrasobliwość przegapi szansę na dziecko i rodzinę, parsknęła drwiącym śmiechem i odesłała mnie do psychiatry.

W drugiej kolejności wpadłem na Alicję. Ona wydawała się bardzo sensowna i w pełni poukładana, dopóki nie przyznała, że ma już swoje dzieci i nie chce kolejnych.

Jestem na to za stara, Dawid – stwierdziła. – To nie na moją głowę. Ale możesz mi przecież pomóc w wychowaniu córek.

Uciekłem od niej jak najszybciej, bo przecież zupełnie nie o to mi chodziło. To ja miałem być ojcem, a nie zastępować go komuś, kogo nawet nie znałem. Później z kolei w pamięć zapadła mi Oliwia. Też sprawiała wrażenie rozsądnej. Miała dobrą pracę, stabilną sytuację finansową i podchodziła bardzo trzeźwo do życia. Tyle tylko, że nie lubiła dzieci i w ogóle ich nie planowała. Trochę nie mieściło mi się to w głowie – bo jak to, kobieta naprawdę odrzuca ten dar? Poważnie nie chce być mamą – ani teraz, ani nigdy?

Miałem chwile zwątpienia

Kompletnie nie wiedziałem, co ze sobą począć. Moje poszukiwania odpowiedniej matki dla dziecka spełzły na niczym. Poza tymi trzema kobietami były jeszcze inne. Mimo to, żadna nie spełniała oczekiwań, a ja tkwiłem cały czas w tym samym miejscu. Myślałem, że oszaleję.  Spotkałem się nawet z Tomkiem, by wreszcie komuś się wygadać.

– No, co tam się dzieje, stary? – usłyszałem wówczas.

Popatrzyłem z rezygnacją na Tomka.

– Myślałem, że to będzie prostsze – przyznałem. – Te kobiety są beznadziejne. Co z nimi jest nie tak? – pokręciłem głową. – A ja przecież tylko chciałem być ojcem. Dlaczego żadna nie chce myśleć o dziecku?

Przyjaciel westchnął ciężko i spojrzał na mnie przeciągle.

– Nie chciałem cię zniechęcać, Dawid, ale ta twoja misja… – skrzywił się lekko. – To trochę jak szukanie igły w stogu siana. Kobiety w tym wieku rzadko myślą o dzieciach. Zwykle już je mają albo po prostu się nie decydują.

Nie byłem zachwycony. Ani przez chwilę.

– To co ja mam zrobić?

Wzruszył ramionami.

Daj sobie spokój, stary – mruknął. – Bo żeś się obudził zdecydowanie za późno. No… albo znaleźć sobie młodszą.

Połączył nas przypadek

Uznałem, że Tomek miał rację. Że źle to sobie wszystko obliczyłem. Ostatecznie uznałem, że pójdę się przejść, przewietrzyć umysł, poskładać to wszystko do kupy i zastanowić się nad tym, co dalej. Wybrałem się więc do parku. Spacerowałem alejkami, w ogóle nie analizując dokąd idę. Szedłem po prostu przed siebie, zmęczony, zrezygnowany i zupełnie wątpiący w powodzenie moich planów.
I wtedy ze schodów spadła Milena.

Zobaczyłem ją, gdy zbierała się przy ostatnim stopniu, prowadzącym na niższą partię parku. Podbiegłem do niej, gdy tylko zobaczyłem, że ma problem z oparciem się na jednej z nóg.

– Wszystko w porządku? – rzuciłem lekko zaniepokojony.

Skrzywiła się.

– Raczej nie do końca – przesunęła się ostrożnie w moją stronę, wyraźnie oszczędzając nogę. – Nie znam się, ale chyba skręciłam  kostkę.

Uparłem się, że zobaczę jej stopę, choć zupełnie się na tym nie znałem. Na wysokości kostki wydawała się jednak rzeczywiście opuchnięta.

– No fakt, może tak być – przyznałem wreszcie, bo nie bardzo wiedziałem, co innego mógłbym powiedzieć. – Może zawiozę cię na SOR? Tu niedaleko, za parkiem, mam samochód.

Uśmiechnęła się z ulgą.

Jesteś bardzo miły – oparła się o moje ramię, gdy tylko jej to zaproponowałem. – W porządku. Zdam się chyba na ciebie. Straszna ze mnie niezdara.

– A, daj spokój – machnąłem ręką. – Każdemu się zdarza. A te schody powinni już dawno odnowić, to by się uniknęło wielu takich wypadków.

Moje plany mogą się ziścić

Tamtego popołudnia rzeczywiście zawiozłem Milenę do szpitala. Wspólnie spędzony czas pozwolił nam się nie tylko wymienić imionami, ale i numerami telefonów. Choć nie spodziewałem się tego, to ja zadzwoniłem do niej pierwszy. Umówiliśmy się na jedno spotkanie, potem na drugie, a później jeszcze na kolejne.

Okazało się, że Milena jest cztery lata młodsza ode mnie. Miała męża, ale im nie wyszło, bo on nie chciał dzieci, a ona bardzo o nie zabiegała. Była bardzo zdziwiona, gdy przyznałem, że ja sam chyba właśnie dojrzałem do ojcostwa, choć wciąż nie mam drugiej połówki. Myślała, że faceci w moim wieku albo mają już dzieci, albo sami są wiecznymi dzieciakami, którzy nie myślą o żadnych poważniejszych przedsięwzięciach, takich jak rodzina.

Koniec końców świetnie się dobraliśmy. Od ponad pół roku jesteśmy razem. Właściwie powoli planujemy ślub, bo Milena dwa miesiące temu zaszła w ciążę. Tomek też wciąż nie dowierza, że w końcu mi się udało. I to po tylu próbach, po takim czasie błądzenia po omacku! Rzeczywiście, trochę mi to wszystko zajęło. W każdym razie, było warto. Dobrze, że nie zdążyłem jeszcze osiwieć.

Dawid, 42 lata

Czytaj także: „Moje małżeństwo było idealne, dopóki nie zamieszkała z nami teściowa. Mąż pozwalał jej rządzić nawet w sypialni”
„Rodzina ciągle przesiadywała u mnie w weekendy. Teraz mam spokój, bo wystawiłam im rachunek za gościnę”
„Siedział na tronie jak udzielny książę, a ja skakałam wokół niego jak głupia. Otworzyłam oczy, gdy znowu mnie wystawił”

Redakcja poleca

REKLAMA