Bardzo mi imponowało, że ktoś taki jak Wojtek zwrócił na mnie uwagę. Szybko zostałam jego dziewczyną i równie szybko dałam się okręcić wokół jego palca. Nie zauważałam tego, ale tylko do pewnego momentu.
Od początku zrobił na mnie wrażenie
Od samego początku roku szkolnego, kiedy rozpoczynałam naukę w trzeciej klasie liceum, wokół niego krążyło wiele opowieści. Mówiono, że przez parę lat żył z rodziną gdzieś w RPA, dodatkowo miał być od nas starszy i nieźle ustawiony. Był nowym uczniem w naszej szkole, a ja miałam w tym roku pisać maturę.
Nikt nie miał stuprocentowej pewności kim on jest, ale Wojtek faktycznie przykuwał spojrzenia niebanalnym wyglądem, muśniętą słońcem skórą i ciuchami z najwyższej półki. Co więcej, znał biegle angielski i francuski. Jasne, że zaimponował wszystkim dziewczynom w klasie, a mimo to wybrał akurat mnie pośród kilkunastu innych dziewczyn.
Któregoś dnia, gdy skończyliśmy lekcje, ni z tego, ni z owego, zagadnął:
– Wiesz co, Anka, muszę skompletować jesienną garderobę, bo nie mam cieplejszych ciuchów. Może miałabyś ochotę przejść się ze mną po sklepach, coś mi podpowiedzieć... A po zakupach zapraszam cię na burgera do Maka.
Prawie padłam z wrażenia! „Oczywiście, że się z tobą poszwendam po galeriach, zjem burgera, za którym nie przepadam i zrobię, co tylko chcesz, żeby ci wpaść w oko” – pomyślałam.
– No ba, chodźmy! – rzuciłam.
Zerknęłam ukradkiem na zazdrosne miny koleżanek i dziwną – chyba zawiedzoną – twarz Michała.
Michał był naszym sąsiadem, mieszkał piętro niżej. Nie można powiedzieć, że był wielkim przystojniakiem, ale dziewczynom i tak się podobał. Tryskał energią, ciągle się uśmiechał, a do tego był uprzejmy – otwierał przed nami drzwi i nigdy nie odmówił pomocy, choćby w dźwiganiu ciężkiego sprzętu na zajęcia plastyczne. Miał najlepsze stopnie w klasie, ale nie zadzierał nosa jak typowy kujon – wręcz przeciwnie, chętnie podpowiadał na sprawdzianach, a przy okazji tłumaczył zagadnienia, których nie rozumieliśmy.
Dopiero teraz wpadło mi do głowy, że jakąś godzinę temu Michał dał słowo naszej wychowawczyni, że umówi się z Wojtkiem. Chciał mu troszkę pomóc ogarnąć się z polskim. Kiedy usłyszał o naszych planach wypadu do sklepu, zrobiło mu się głupio, bo zdał sobie sprawę, że nie wywiąże się z obietnicy złożonej nauczycielce.
Flirtowanie przyszło mi bez trudu
Z wielkim entuzjazmem rzuciłam się w wir słodkich spojrzeń i dwuznacznych rozmów. Udane było nie tylko nasze wspólne buszowanie po sklepach, ale także moja strategia okazała się strzałem w dziesiątkę. Po paru tygodniach tych niby luźnych spotkań, oficjalnie zostaliśmy parą. Razem zakuwaliśmy do egzaminów i zgodnie opuszczaliśmy lekcje. A gdy z obłoków marzeń musieliśmy twardo lądować w szarej szkolnej codzienności, z pomocą przychodził nam Michał.
– Proszę, notatki z lekcji historii. Jutro z tego będzie kartkówka– pośpiesznie objaśniał Wojtkowi, gdy stali na szkolnym korytarzu. – Te zadania domowe muszą być gotowe na piątek, bo pani od matmy zerka do zeszytów. Aniu, do następnego tygodnia powinnaś przebrnąć przez lekturę, dam ci książkę, bo ja już ją przeczytałem.
Tak właśnie działał Michał! Dbał o innych, a do tego zawsze dążył do perfekcji. Trochę mnie to rozbawiało, ale jednocześnie czułam wdzięczność. Egzaminy maturalne mieliśmy tuż przed sobą, ale dzięki temu, że Michał pożyczał mi swoje notatki i pomagał w nauce, obydwoje poradziliśmy sobie całkiem nieźle. Wojtkowi udało się dostać na prestiżowy kierunek ekonomiczny w stolicy, a ja wybrałam kosmetologię.
Marzyłam o pracy w charakterze stylistki, która zajmowałaby się wizażem modelek i aktorek podczas sesji zdjęciowych oraz pokazów mody.
Po skończeniu licencjatu, który zajął mi 3 lata, przyszedł czas, żeby rozejrzeć się za jakimś zajęciem. Niestety, osobie która dopiero zaczyna przygodę w zawodzie stylistki, ciężko jest gdziekolwiek zacząć. Dlatego też, aby nie marnować czasu i uzbierać trochę gotówki, znalazłam posadę w salonie urody.
Był jak Piotruś Pan
Mój chłopak był wiecznym studentem. Jego starzy załatwili mu kawalerkę w świeżo postawionym bloku na peryferiach. Kiedy rzucił pomysł, żebyśmy zaczęli razem mieszkać, nie wahałam się ani chwili, mimo sprzeciwu moich rodziców. Oczekiwali, że poczekam z wprowadzeniem się do Wojtka, dopóki nie poprosi mnie o rękę.
Mina Michała również nie wyrażała wielkiego entuzjazmu, ale doszłam do wniosku, że po prostu obawia się utratę swojego najbliższego przyjaciela, jakim był Wojtek. Mężczyźni, którzy wiążą się na stałe z dziewczynami, często poświęcają mniej czasu na kontakty z kumplami.
Życie pod jednym dachem okazało się inne od tego, jakie sobie wyobrażałam. Mimo że byliśmy razem, odnosiłam wrażenie, że coraz bardziej się od siebie oddalamy. Wojtkowi trudno było pojąć, że po całym dniu harówki mogę nie mieć ochoty na nic i non stop zapraszał tłumy kolegów, których jedynym tematem do rozmów były techniki zarządzania i nowe przepisy wprowadzane przez Unię. Kiedy nadchodziła sesja, sytuacja w domu robiła się naprawdę trudna. Gromady studentów zjeżdżały się do Wojtka, żeby wspólnie przygotowywać się do egzaminów, a całe mieszkanie tonęło w kłębach papierosowego dymu.
Moim zadaniem było robienie całej tej zgrai nieskończonej ilości kanapek i zalewanie ich morzem mocnej kawy. Gdy robiło się naprawdę późno, zabierałam swoje manatki i uciekałam na noc do rodziców. W mieszkaniu opanowanym przez sterty notatek, przepełnione po brzegi popielniczki i puste butelki po piwie nie było już nawet skrawka wolnej przestrzeni dla mnie.
Impreza zawsze na pierwszym miejscu
Wojtek zaczynał ostatni semestr na uczelni. Ślęczał nad magisterką, a ja rozsyłałam swoje CV po różnych redakcjach i firmach reklamowych. W końcu, gdy już prawie odpuściłam, udało mi się dostać na rozmowę kwalifikacyjną z kobietą od zdjęć w jednym z czasopism dla dziewczyn.
– Akurat rozglądamy się za kimś, kto ogarnie stylizacje na sesjach. – powiedziała mi. – Ale zanim zdecydujemy, chcemy zobaczyć, co potrafisz. Dasz radę podrzucić nam portfolio z fotkami?
Z iskrą w oku i entuzjazmem przystąpiłam do organizowania swoich prac.
– Słuchaj, Wojtek, dasz radę nie zapraszać gości na weekend? – zapytałam. – Przyda mi się stół. Chcę poukładać fotki i szkice, a jakbyś mógł pomóc mi je nakleić na bloki, to poszłoby nam sprawniej.
– Skarbie, już umówiłem się z kumplami na sobotnie browary, więc najlepszym wyjściem będzie, jak przeniesiesz swoje papiery do sypialni. Ale za to w niedzielę z chęcią ci pomogę! – mój facet wpadł na genialny pomysł.
Niestety, jego pomoc okazała się być tylko obietnicą bez pokrycia! W niedzielę leciał jakiś superważny film, po czym Wojtek nagle przypomniał sobie o jakimś referacie, który miał oddać następnego dnia. W rezultacie zawłaszczył komputer i całą masę notatek, okupując cały pokój.
W złości i ze łzami w oczach porozkładałam swoje fotografie na podłodze w sypialni, a potem na odwal się przykleiłam je do plansz. Skoro świt zabrałam je ze sobą do redakcji.
Koło południa dostałam telefon od Michała – przypomniał sobie, że tego dnia miałam pokazać swoje pomysły. Streściłam mu wczorajszy wieczór i przyznałam, że chyba nie ma co liczyć na tę wymarzoną posadę.
– Widzisz Ania, może nie powinno mnie to obchodzić, ale mam wrażenie, że ten twój Wojtek cię zwyczajnie wykorzystuje – Michał w końcu nie mógł tego dłużej w sobie dusić. – Cały czas wszystko kręci się wokół niego. Ty masz pracę od rana do wieczora, po jego koleżkach sprzątasz jak jakaś sprzątaczka, a kiedy przychodzi co do czego i ty byś czegoś potrzebowała, to nagle okazuje się, że twoje problemy totalnie go nie interesują! Ogarnij się dziewczyno póki jeszcze czas, bo inaczej do końca swoich dni będziesz babciom smarowała te swoje kremy na zmarszczki!
– Nie do końca rozumiesz sytuację – starałam się wyjaśnić. – Wojtek ma teraz mnóstwo na głowie przez ten dyplom, jest zestresowany jak diabli. W tej chwili to jest jego priorytet. Ale jak tylko będzie po wszystkim, wezmę się za siebie i swoje plany zawodowe – zapewniałam Michała, a przy okazji próbowałam dodać sobie otuchy.
Dla mnie to była praca marzeń
Parę dni później wykonałam telefon do Michała.
– Chciałam, żebyś dowiedział się jako pierwszy: mam tę posadę! – darłam się w słuchawkę. – Póki co podpisałam umowę o dzieło. Mam zajmować się przygotowywaniem sesji oraz robieniem makijażu modelkom. Michał, jestem taka szczęśliwa!
– Fantastycznie Aniu! Sama widzisz, jak wielka w tobie siła! – komplementował mnie wyraźnie uszczęśliwiony kumpel.
Reakcja Wojtka była daleka od entuzjazmu. Zaczął zrzędzić, twierdząc, że odtąd będę wiecznie nieobecna w domu, a umowa o dzieło nie daje żadnej stabilności. Poza tym wypowiadał się niepochlebnie o środowisku, w którym przyjdzie mi pracować. Stwierdził, że modelki są pokręcone. Poczułam się dotknięta jego słowami. Od tak dawna marzyłam o tej posadzie, a gdy nareszcie nadarzyła się okazja, on tylko gasi mój zapał.
Mój pierwszy zlecony projekt fotograficzny dotyczył strojów dla kobiet w ciąży. Od zespołu redakcyjnego otrzymałam fotografie modelek, a przez kolejne dni odwiedzałam butiki, gdzie pożyczałam odzież dla przyszłych mam. Uzupełniałam stylizacje o różne akcesoria, szukałam odpowiedniego obuwia... Na koniec opracowałam też subtelny makijaż dla dziewczyn. Niesamowicie ucieszyłam się, gdy moje pomysły spotkały się z aprobatą!
W związku z faktem, iż posiadałam sporą ilość bagażu w postaci toreb oraz walizek wypełnionych ubraniami, a za oknem zalegały śniegowe zaspy, zwróciłam się do Wojtka z prośbą o podwiezienie mnie autem na sesję zdjęciową.
– Nie zapomnij, że w sobotę o trzynastej mam być obecna w studio fotograficznym – przypomniałam mu dzień przed planowaną sesją.
– Spoko, z samego rana muszę wyskoczyć na moment z domu, ale w okolicach dwunastej na pewno już będę z powrotem i podwiozę cię– zadeklarował uroczyście.
Po raz kolejny mnie wystawił
Wreszcie nastał ten moment – mój wielki debiut. Ze zdenerwowania zaczął mnie boleć żołądek. Kilka razy sprawdziłam, czy spakowałam wszystkie potrzebne rzeczy i usiadłam, wyczekując na przyjazd Wojtka. Zegar wybił jedenastą, potem dwunastą, a jego wciąż nie było. Gdy dochodziła dwunasta trzydzieści, zniecierpliwiona wykręciłam numer jego komórki.
– No gdzie ty się podziewasz, do licha?! Miałeś mnie podwieźć do studia! – wydarłam się do słuchawki.
– Anka, wyszliśmy z kumplami na miasto - odparł. – Błagam cię, zamów taksówkę i nie panikuj tak.
Odłożyłam telefon i wybuchnęłam płaczem, czując totalną niemoc. Ten dzień jest dla mnie najważniejszy. Przecież wiedział o tym doskonale. Dlaczego mnie tak traktuje?! Drżącymi dłońmi wpisałam numer firmy taksówkarskiej i płacząc poprosiłam o przysłanie auta.
– Za jakieś dwadzieścia minut powinien być u pani kierowca – powiedziała sympatycznym głosem kobieta po drugiej stronie słuchawki.
– A nie można by tego jakoś przyspieszyć? – zapytałam z nutką nadziei.
– Raczej nie. Pada śnieg i na drogach tworzą się kolejki samochodów, wszędzie są korki.
Nie marnując ani chwili, wzięłam się za znoszenie toreb z lokalu i układanie ich obok drzwi wejściowych do budynku. Byłam w trakcie trzeciej tury, kiedy przed klatkę zajechało mocno zużyte auto mojego kumpla.
– Hej, od Wojtka dowiedziałem się, że szukasz kierowcy na już – rzucił, zabierając moje graty i ładując do bagażnika.
– Michał, wielkie dzięki, ale zamówiłam już taksę – mruknęłam pod nosem, nagle coś zaczynając kojarzyć.
– No to ją odkręć i po kłopocie – wypalił. Wielkie mi halo?
Sięgnęłam po telefon, który miałam w kieszeni spodni. Po zakończeniu rozmowy, nagle coś do mnie dotarło.
– Dlaczego zawsze mogę na tobie polegać, a na Wojtka nie? – mój głos zadrżał, gdy zadawałam to pytanie Michałowi.
– Być może dlatego, że mi na tobie zależy…
– ...a jemu niespecjalnie – sama sobie odpowiedziałam. Co ciekawe, nie poczułam z tego powodu żadnego smutku. – Wybacz, że do tej pory nie zwróciłam na to uwagi.
– Nareszcie, poniewczasie, ale doczekałem się – Michał odetchnął z poczuciem ulgi, równocześnie skradając mi błyskawicznego całusa. –Czułem się okropnie, stojąc z boku jak piąte koło u wozu, ale w końcu moja cierpliwość została wynagrodzona.
Śnieżyca ustała. Promienie słoneczne miały w sobie chłód ostrego metalu, jednak byłam gotowa założyć się, że temperatura nieco się podniosła!
Anna, 25 lat
Czytaj także:
„Życie z żoną było nudne jak pomidorowa z wczoraj. To pikantna bratowa sprawiła, że moje zmysły oszalały”
„W wieku 50 lat zdecydowałam się na pracę w przedszkolu. To, co tam przeszłam, było istnym koszmarem”
„Teściowa nie przyszła na nasz ślub, a potem zaczęła udzielać złotych rad. Nie zamierzam słuchać rozwódki”