Gdy Baśka zakręciła w głowie temu gościowi z USA, cała wioska pękała z zazdrości. Wydarzyło się to prawie dwadzieścia lat temu i taki obcokrajowiec w tamtych czasach to było coś niesamowitego. A ten facet do tego jeszcze trochę mówił po polsku, bo jego babcia była z Podlasia.
Poszczęściło się jej
Baśka nie grzeszyła bystrością umysłu ani jakimiś wyjątkowymi talentami. Ledwo przebrnęła przez maturę, ale potem wybrała się do szkoły hotelarskiej, a jak ją ukończyła, to wyruszyła do Warszawy. Nikt nie dawał jej wielkich szans na sukces. Sądzono, że wróci z podkulonym ogonem, zanim nadejdą pierwsze mrozy.
Wyobraźcie sobie, że dostała posadę w recepcji pięciogwiazdkowego hotelu! Właściwie to nic zaskakującego. Była śliczna i miała biust jak marzenie, a na to głównie zwracają uwagę szefowie, kiedy poszukują „osoby reprezentacyjnej". Prawdopodobnie tego swojego Amerykanina też oczarowała wyglądem. No bo czym innym mogła go przyciągnąć?
Poznała bogatego faceta
Gdy przyjechała jesienią w odwiedziny do domu, od razu zaczęła trąbić na lewo i prawo, jakiego to świetnego faceta ma. Nikt nie dawał temu wiary. Ale nie zdążył minąć miesiąc, a już go przywiozła, żeby przedstawić rodzicom. I faktycznie – to był prawie stuprocentowy Amerykanin, bo choć jego babcia pochodziła z Polski, to on przyszedł na świat już w Chicago. Do tego całkiem niebrzydki. Jako siostra Baśki dostałam zaproszenie na kolację, żeby go poznać. Nazywał się Mark i wcale nie był stary!
Razem z koleżankami myślałyśmy, że skoro Baśce tak łatwo poszło z tym gościem z Ameryki, to pewnie wyhaczyła jakiegoś starucha, który się napalił na jej młode ciałko. Tak czy siak, raczej mu się nie opierała, bo zaraz wyszło na jaw, że jest w ciąży. Byłam pewna, że rodzice się wkurzą, bo w naszej mieścinie panna z dzieckiem pod sercem to był wstyd!
Ale najwyraźniej ten Amerykanin miał w sobie coś, czego nie mają nasi miejscowi faceci, bo jakoś to wszystko poszło gładko. Rodzice nie dość, że przystali na to, żeby ślub był dopiero po porodzie, to jeszcze pogadali z księdzem, żeby dał błogosławieństwo temu nieślubnemu związkowi i dziecku, który się z niego narodzi.
Została jego żoną
Baśka przez parę miesięcy dumnie prezentowała swój zaręczynowy pierścionek z diamentem, którego rozmiar zaszokował nawet największe plotkary. No bo jeśli facet z Ameryki wręczył jej taką złotą błyskotkę wartą pewnie połowę samochodu, to ewidentnie był zakochany i miał poważne plany.
Siostra powitała na świecie przecudnego synka, a wtedy ten jej Mark dosłownie zwariował z radości! Zorganizowali ogromne wesele. Gdy ktoś pytał, czemu tak długo zwlekał z zabraniem Baśki do USA, Mark zawsze tłumaczył, że teraz będzie prościej, bo jako pani M. dostanie wizę ekspresowo i bez żadnych kłopotów. I faktycznie, dokładnie tak było. Konsul przyklepał wniosek i siostra mogła lecieć za ocean. Przyszedł więc czas pożegnania.
Zamieszkała w Stanach
Matka i ojciec wprost nie posiadali się z radości, gdy dowiedzieli się, że ich pociecha związała się z zamożnym facetem. Mark opowiadał, że jest właścicielem ośrodka wypoczynkowego z polem do gry w golfa. Pokazywał im nawet fotografie, które wyglądały jak wyjęte wprost z serialu „Dynastia". Rodzice mieli nadzieję, że młodzi małżonkowie wesprą ich trochę finansowo i wreszcie skończy się zaciskanie pasa. Jednocześnie rozpierała ich duma, gdy patrzyli na ukochanego wnusia. Maluch ledwo przyszedł na świat, a już czekała go wyprawa na drugą stronę globu.
Cóż, tak musiało być! Basia, ocierając łzy, zapewniła rodziców podczas pożegnania, że będzie często telefonować i wysyłać listy. No i polecieli...
No tak, rzeczywiście nie minęło dużo czasu, a przyszła pierwsza wiadomość. W liście Basia dzieliła się tym, jak dobrze jej się wiedzie i dołączyła fotki wnuczka odświętnie ubranego. Dla nikogo nie było zaskoczeniem, że list był napisany komputerze. No bo jak wyjechała do zamożnego małżonka, to oczywiste, że korzystała z takich technicznych udogodnień, jakie tam mieli.
Listy i kasa przychodziły coraz rzadziej
Korespondencja napływała w miarę systematycznie, choć z czasem stawała się coraz bardziej zdawkowa. Nie zawsze można było w niej znaleźć odpowiedzi na pytania zadawane przez tęskniących rodziców i dziadków. Można by odnieść wrażenie, że Baśka w ogóle nie czytała tego, co do niej pisali.
Mimo to nigdy nie zapomniała dołączyć do listu jakiejś nowej fotografii wnuczka oraz dolarów, dzięki którym rodzice wiedli życie jak u Pana Boga za piecem. Tak naprawdę nie mieli powodów do narzekań, no chyba że chodziło o brak odwiedzin. W każdym liście dopytywali się, kiedy córka wraz z bliskimi wpadnie do nich z wizytą, a nawet liczyli na to, że pewnego dnia sami dostaną zaproszenie do Ameryki. Nic takiego jednak nie miało miejsca.
Baśka zapomniała o nas
Czas leciał nieubłaganie. Wnuk robił się coraz większy, lecz matka z ojcem coraz bardziej odczuwali brak obecności swojej drugiej córki. Ona z kolei ani razu nie wysłała im swojej fotografii. Kiedy w końcu zaczęli się tego uparcie domagać, to nagle kontakt się… urwał!
Korespondencja z zagranicy też się urwała, nie dochodziły już przesyłki z dolarami. Rodziców dopadło ubóstwo, bo jakiż senior da radę wyżyć z marnej emerytury? Z pewnością nie ten, kto przywykł do trochę lepszego życia i myślał, że los będzie dla niego już zawsze łaskawy.
Rodzice cierpieli
Minęło trochę czasu. U rodziców zaczęło szwankować zdrowie. Chyba z żalu, że starsza córka wymazała ich z pamięci. Nie dość, że ani razu nie zadzwoniła, to na dodatek zamilkła na dobre.
– Za dobrze jej tam, w Ameryce! Dawne czasy poszły w niepamięć – plotkowali sąsiedzi.
Rodzice byli załamani. Z biegiem czasu jednak mieszkańcy zaczęli zapominać o naszej rodzinie. W końcu pojawiły się nowe, ciekawsze wątki do plotkowania. Choćby taki hipermarket, który podobno jakaś francuska spółka planowała wybudować na obrzeżach miasteczka.
Lata mijały, rodzice się starzeli, a milczenie mojej siostry coraz bardziej im doskwierało. Niby tego nie okazywali, ale widziałam, że cierpią.
Byliśmy w szoku
Wtedy w domu pojawiła się policja z informacją, która znów poruszyła całą naszą małą społeczność.
Wkrótce dowiedzieliśmy się, że w policyjnych rejestrach regularnie odnotowywano doniesienia o przemocy domowej, w której siostra była ofiarą, a jej bogaty mąż oprawcą. W końcu którego razu przesadził, a finał poznaliśmy teraz.
Jak on mógł tak ją skrzywdzić? A później pisał za nią listy, jakby nic się nie stało... Właśnie z tego powodu listy były często bez ładu i składu, lakoniczne! Wkładał też zdjęcia synka, żeby uśpić czujność rodziców. W ten sposób nie martwili się o swoją pociechę, a sądzili, że zamilkła po latach, ponieważ tak bardzo przesiąkła nowym życiem.
Nie wiem, czy kiedyś poznamy całą historię. Mimo że stróże prawa prowadzą poszukiwania Marka M. na terenie USA, jak dotąd nie natrafili na żaden ślad. Istnieje możliwość, że mężczyzna posłużył się fikcyjnymi danymi. Jedna rzecz nie ulega wątpliwości – Basia nie zasłużyła sobie na taki los, a my niesłusznie w nią zwątpiliśmy.
Ewa, 40 lat
Czytaj także: „Facet przyjaciółki był o mnie tak zazdrosny, że aż chciał mnie zaciągnąć do łóżka. To był plan, by się mnie pozbyć”
„Za zdradę w związku należy się surowa kara. Obmyśliłam taki plan zemsty na byłym facecie, że nigdy o mnie nie zapomni”
„Ojciec przekonał mnie, że należę do wielkiego świata i czeka mnie kariera. W pogoni za kasą prawie straciłem wszystko”