Postaram się nie uronić ani jednej łzy w jego obecności. Nie sprawię mu przyjemności i zamknę ten rozdział z klasą. Tak, dokładnie, mój zamysł był genialny. Wznieść się na szczyty samokontroli i... dać popalić byłemu na polu uczuciowym. Ale kiedy przyszło co do czego... Cóż, bywa...
Zdecydowałam, że podejdę do tego na chłodno
Zamierzam zachować absolutny spokój i krew zimną niczym górski szczyt pokryty wiecznym śniegiem. W żaden sposób nie zdradzę przed nim, jak bardzo mnie zranił. Ani jedna łza nie spłynie po moim policzku. Ten łajdak nie zasługuje na to, by czuć się z siebie zadowolonym. Rozwiążę tę sprawę z klasą, jak przystało na prawdziwą kobietę. Niech tylko raczy się zjawić!
Upłynęły już cztery tygodnie od naszego ostatniego kontaktu. Prawdę mówiąc, od pewnego czasu miałam przeczucie, że spotyka się z kimś innym. Nasze spotkania stawały się coraz bardziej pospieszne. W ostatnim czasie zachowywał się jakoś nerwowo i opryskliwie. No i w końcu się posprzeczaliśmy. Nawet nie jestem w stanie sobie przypomnieć, jaki był powód. A on wtedy znienacka podniósł się z miejsca i najzwyczajniej w świecie wyszedł bez słowa. Od tamtej pory ani go nie widziałam, ani się nie odezwał, nie dał żadnego znaku życia…
Ostatnie kilka nocy spędziłam na ciągłym rozmyślaniu, nie mogąc zmrużyć oka. Wielokrotnie byłam o włos od chwycenia za telefon i wykrzyczenia mu, co sądzę o całej tej sytuacji. Jednak powstrzymałam się – muszę to załatwić z klasą, nie dając po sobie poznać, że targają mną jakiekolwiek uczucia. Chłodno, ozięble, bezlitośnie. I koniecznie muszę przy tym widzieć wyraz jego twarzy!
Parę dni temu Agnieszka przyszła do mnie na pogaduchy. Gadałyśmy o różnych sprawach, ale miałam wrażenie, że chce mi o czymś konkretnym powiedzieć.
– Nie jestem pewna, czy powinnam ci to mówić… – zaczęła ostrożnie.
– Skoro już zaczęłaś temat, to dawaj! – zachęciłam ją do dalszego mówienia.
– Słuchaj, ostatnio zobaczyłam Michała w jakiejś kafejce. Siedział z dziewczyną i wszystko wskazywało na to, że to nie jest tylko koleżanka. Patrzyli sobie w oczy i trzymali się za ręce, zupełnie nieobecni, jakby nic innego się nie liczyło... – paplała Agnieszka, a ja poczułam ukłucie w sercu, jakby ktoś wbił mi sztylet.
– Już nie jesteśmy razem – weszłam jej w słowo. – Jakiś czas temu mieliśmy kłótnię i to był koniec naszego związku! Nasze ścieżki się rozdzieliły. Widocznie znalazł jakąś nową dziewczynę. To chyba nic nadzwyczajnego, co?
– Rany, nie miałam o tym pojęcia… Serio się rozstaliście? – spojrzała na mnie z zaskoczeniem.
– Cóż, teraz już ci o tym powiedziałam, więc zostawmy ten temat. Poza tym kompletnie mnie to nie rusza – stwierdziłam stanowczo. A potem szybko zmieniłam temat rozmowy.
Niestety, ruszało mnie to, i to bardzo
Rany, byłam wściekła jak jasna cholera! „Zachowaj spokój!” – ciągle powtarzałam sobie w głębi duszy.
Bez nerwów, trzeba trzymać fason i patrzeć na tę sprawę z dystansu. Wykluczone, bym dała po sobie poznać, jak bardzo mnie to zraniło! On musi nabrać przekonania, że zupełnie mnie to nie ruszyło. Ciekawe czy w ogóle się tu pokaże!
Postanowiłam rozpocząć trening obojętności, stając naprzeciwko lustra w korytarzu. Całkiem sprawnie udało mi się opanować rzucanie mu lodowatego i pełnego wzgardy spojrzenia. Wyobrażałam sobie scenariusz, w którym on puka do drzwi, a ja bez pośpiechu (przecież nie mam zamiaru się spieszyć!) podchodzę, otwieram i obdarzam go tym perfekcyjnie wyćwiczonym spojrzeniem. On aż się wije pod jego wpływem. Z chłodnym opanowaniem wpuszczam go do środka i proponuję:
– Masz ochotę na lampkę wina?
– Jasne, czemu nie, ale chciałabym z tobą o czymś pogadać – stwierdza z zakłopotaniem w głosie.
– Spoko. Daj mi chwilkę, skoczę tylko po kieliszki – reaguję, udając, że nic się nie stało.
Przynoszę butelkę wina i kieliszki, stawiając je pewnym ruchem na blacie.
– No i...? O czym chciałeś gadać? – rzucam niby mimochodem, wpatrując się w czerwień trunku, jakby to było ważniejsze od naszej konwersacji.
– Słuchaj, jest mi naprawdę przykro. Poznałem inną kobietę… – mówi przyciszonym głosem.
– Powiedz mi, nie masz wrażenia, że to wino ma lekko gorzkawy posmak? Dziwna sprawa, piłam je już parę razy i za każdym razem smakowało mi wyśmienicie – rzucam, tak jakby to, co on chce mi przekazać, w ogóle mnie nie obchodziło.
– Posłuchaj mnie uważnie, bo mówię całkiem serio. Spotkałem inną kobietę i musimy zakończyć nasz związek – widzę po nim, że jest bardzo podenerwowany.
– W porządku, skoro to już postanowione… Cóż, w takim razie wznieśmy toast za to! – rzucam swobodnie, jak w jakiejś komedii romantycznej, kierując na niego znudzony wzrok zza lekko przymrużonych, odrobinę zaspanych oczu i unosząc do góry kieliszek.
Jest totalnie zaskoczony i zdezorientowany, bo pewnie spodziewał się, że urządzę mu dziką awanturę, wpadnę w szał, cisnę kieliszkiem o ziemię, roztrzaskując go na milion kawałków. Ale gdzie tam! Nic z tych rzeczy. Jedynie obojętność i chłód. I dobrze mu tak! Niech sobie wie, że był dla mnie kompletnie nieistotny.
Ot i koniec, po prostu tak wyszło. Niech ten cholerny dupek najlepiej tak uważa! Jednak już nigdy nie przekroczył progu mojego mieszkania, chociaż zostawił u mnie kupę gratów, nawet swoją szczoteczkę do zębów i deskę do surfowania. Mój cały wymyślony plan wziął w łeb... Ale ostatnio wpadłam na niego niespodziewanie w galerii handlowej. Całe szczęście, że był wtedy sam.
– Cześć, Michał! – odezwałam się jako pierwsza, bo na mój widok zupełnie zbaraniał i przez moment nie był w stanie wykrztusić z siebie ani jednego słowa.
– Ehm, cześć… – odparł, nie patrząc mi w oczy.
– Co powiesz na małą pogawędkę? – rzuciłam propozycję.
– Ale niby na jaki temat? – dociekał.
– A może byś do mnie wpadł na kieliszek winka? Pogadalibyśmy sobie trochę. Dawno się nie widzieliśmy... – starałam się go przekonać, licząc w duchu, że uda mi się zrealizować mój przemyślany plan.
– Wiesz, teraz to raczej kiepsko z czasem. Gonią mnie terminy. Mam kupę różnych rzeczy na głowie. Wybacz, ale serio nie dam rady... – wykręcał się.
– Myślę jednak, że dobrze by było, jakbyśmy porozmawiali – nie odpuszczałam.
Myślał, że mnie spławi
Michał wił się, jakby go opiekano nad ogniem.
– Ale przecież już sobie wszystko powiedzieliśmy – zbywał mnie jak jakąś upierdliwą muchę i chyba to w końcu wyprowadziło mnie z równowagi.
– A niech to szlag! Skąd ci się wzięło to „powiedzieliśmy”?! Wyrażaj się tylko w swoim imieniu, a nie moim! Dopiero ja ci powiem, co sądzę o całej tej sytuacji! – wyrzuciłam z siebie skrywane uczucia niczym rozżarzona magma wydobywająca się z krateru wulkanu.
Kompletnie straciłam nad sobą kontrolę. Dłonie mi się trzęsły, a twarz płonęła. Krzyczałam tak głośno, że okoliczni przechodnie zaczęli z zaciekawieniem zerkać w naszym kierunku.
– Magda, wyluzuj, nie rób scen przy wszystkich. Daj spokój, bo gapią się na nas! Zostaw to i się odczep – na próżno starał się mnie uspokoić.
– Gapią się?! I bardzo dobrze, niech widzą! Niech wiedzą, jaki z ciebie kłamca i że mnie zdradzałeś. No dalej, przyznaj się, odkąd kręcisz z tą blond lafiryndą?! Co cię w ogóle ujęło w tej chudej wywłoce?! – dostałam szału.
Chyba trochę przesadziłam, bo tylko rzucił mi mordercze spojrzenie, odwrócił się na pięcie i sobie poszedł.
– No, leć do niej! Migiem! – darłam się za nim na cały regulator.
A potem już zupełnie spokojna wróciłam do domu.
Zaskakujące… Mimo że nie zrealizowałam swojego „epickiego planu”, to i tak poczułam wielką ulgę. Zupełnie jakby z moich ramion zniknął ogromny ciężar. Wszystkie jego rzeczy starannie zapakowałam do kartonu, który wraz z deską do surfowania zaniosłam do piwnicy. Potem rozsiadłam się w ulubionym fotelu i nalałam sobie lampkę czerwonego wina. Czyż kobiety nie mają prawa niekiedy stracić panowania nad sobą…?
Magdalena, 28 lat
Czytaj także:
„Koleżanka traktowała mnie jak bankomat. Sięgała do mojego portfela, kiedy jej się podobało. Wreszcie przesadziła”
„O romansie męża dowiedziałam się od jego kochanki. Wymalowana lala myślała, że oprócz niego zgarnie też konto w banku”
„Myślałam, że przeżywanie ciąży jednocześnie z przyjaciółką będzie cudowne. A ona nagle zrobiła mi takie świństwo”