„Siostra nie przyznała się, że miała dostęp do konta mamy. Podbierała z niego po cichu kasę przez kilka lat”

rozczarowana kobieta fot. Adobe Stock, Antonioguillem
„Szybko skojarzyłam fakty. Gdy kilka lat temu mama leżała w szpitalu, Malwina płaciła jej rachunki i robiła zakupy. Musiała mieć dostęp do jej pieniędzy. Wyglądało na to, że regularnie podbierała z jej oszczędności, aż nie było już z czego podbierać”.
/ 19.08.2024 22:00
rozczarowana kobieta fot. Adobe Stock, Antonioguillem

Nie mogę wyobrazić sobie większej podłości od okradania najbliższej rodziny. Miałam ochotę rozszarpać Malwinę, gdy dowiedziałam się, że od lat podbierała mamie z konta. Teraz, gdy schorowana staruszka potrzebowała pieniędzy bardziej niż kiedykolwiek wcześniej, okazało się, że na jej rachunku wieje pustką.

Siostra zajęła się mamą

Mama nigdy nie miała łatwego życia. Przed wieloma laty pochowała tatę i od tamtej pory musiała sama wychowywać mnie i moją młodszą siostrę. Przez długi czas harowała na dwa etaty, by zapewnić nam godne życie i wykształcenie. Zawsze będę jej za to wdzięczna.

Ciężka praca i codzienne trudy nie mogły nie odcisnąć się na jej zdrowiu. Kilka lat temu poważnie zachorowała. Trafiła do szpitala, a pech chciał, że w tamtym czasie ja i mój mąż pracowaliśmy w Anglii. Nie mogliśmy z dnia na dzień wrócić do Polski. Na całe szczęście na miejscu była Malwina, moja siostra.

Niczym się nie martw. Zaopiekuję się mamą – zapewniła mnie. – Przylecicie, kiedy będziecie mogli.

– Na pewno ze wszystkim sobie poradzisz?

– Danka, nie traktuj mnie jak małego dziecka.

– Oj, nie dąsaj się. Wiesz przecież, że mam do ciebie pełne zaufanie. Po prostu martwię się o mamę.

– Wiem, ale możesz być spokojna. Operacja jest zaplanowana na jutro, a lekarz zapewnia, że to rutynowy zabieg.

– W porządku. Przylecę za pięć dni. Uściskaj ode mnie mamę.

Dobrze się spisała

Mówiłam prawdę. Ufałam siostrze, ale mimo to miałam pewne obawy. Malwina to typowy lekkoduch. Zawsze miałam wrażenie, że nie podchodzi poważnie do życia. Odkąd tylko pamiętam na pierwszym miejscu stawiała zabawę. Mówiąc wprost, miałam ją za nieodpowiedzialną i jak okazało się kilka lat później, nie pomyliłam się co do niej.

Pięć dni później wróciłam do Polski na dwutygodniowy urlop. Mama dochodziła do siebie po zabiegu i czuła się coraz lepiej. Ucieszyłam się, gdy zobaczyłam ją w dobrej formie.

– Już wszystko w porządku, córeczko – uspokoiła mnie, gdy zobaczyła, że nie mogę powstrzymać łez, widząc ją na szpitalnym łóżku. – Jeszcze trochę tu poleżę, ale niedługo mnie wypiszą.

– Cieszę się, że już po wszystkim. Napędziłaś mi niezłego strachu. A jak się sprawuje Malwina? Dobrze się tobą opiekuje?

– Nawet bardzo dobrze. Zapłaciła wszystkie moje rachunki, podlała kwiatki i dba, żeby niczego mi tu nie zabrakło. Bo sama wiesz, tym szpitalnym jedzeniem to chyba chcą zagłodzić pacjentów.

– Czyżby moja siostrzyczka wreszcie stała się odpowiedzialną kobietą?

– Gdybyś ją widziała, byłabyś z niej dumna! Przychodzi do mnie przynajmniej dwa razy dziennie, mimo że nalegam, żeby nie robiła sobie niepotrzebnego kłopotu. Chyba wreszcie naprawdę wydoroślała.

Chciałam być blisko

Wróciłam do Anglii znacznie spokojniejsza, ale i tak przez cały czas myślałam o mamie. Na całe szczęście jej stan znacznie się poprawił. Rozmawiałam z nią codziennie przez komunikator internetowy i cieszyłam się, widząc ją w dobrym zdrowiu. Nie mam dzieci, więc mama i mąż są najważniejszymi osobami w moim życiu.

Rok temu na stałe wróciliśmy do Polski. Oszczędności, które zgromadziliśmy w Anglii, pozwoliły nam otworzyć wymarzony mały biznes. Zawsze miałam rękę do kwiatów i interesowałam się florystyką, więc praca w kwiaciarni była zajęciem stworzonym dla mnie. Najważniejsze było jednak, że wreszcie mogłam mieć mamę obok siebie. Było to o tyle istotne, że znów podupadła na zdrowiu. Coraz bardziej dokuczała jej choroba zwyrodnieniowa biodra.

Było z nią coraz gorzej

Pewnego dnia wpadłam do niej z niezapowiedzianą wizytą. Nie otwierała, ale wiedziałam, że jest w mieszkaniu. Wyraźnie sugerował to włączony telewizor, który słyszałam przez zamknięte drzwi. Szybko odnalazłam w torebce komplet kluczy, który mi dała i weszłam do środka. Zastałam ją leżącą na łóżku. Na jej twarzy malowało się cierpienie.

– Co się stało, mamo? – zapytałam przestraszonym głosem.

– To przeklęte biodro nie daje mi już spokoju. Dzisiaj jest tak źle, że nawet nie mogę zrobić kroku.

– Trzeba cię czym prędzej zabrać do lekarza.

Zadzwoniłam do Adama, mojego męża. Wspólnymi siłami sprowadziliśmy mamę na dół.

Specjalista stwierdził, że pomoże jej wyłącznie operacja. „Zwyrodnienie jest już w zaawansowanym stadium. Nie obejdzie się bez wstawienia endoprotezy” – orzekł.

Zdecydowała się na prywatne leczenie

Problem w tym, że najbliższy wolny termin wypadał dopiero za kilkanaście miesięcy.

– Nie możesz tak długo cierpieć, mamo. Umówię ci prywatny zabieg. Wezmę pożyczkę i opłacę operację.

– Nie trzeba, córeczko. Mam oszczędności. Latami ciułałam grosz do grosza na czarną godzinę i trochę się tego nazbierało.

Jeszcze tego samego dnia umówiłam operację w prywatnej klinice. Pozostało tylko wykonać przelew.

Jej konto było prawie puste

Mama dała mi dostęp do swojego konta, bo sama nie obsługiwała bankowości internetowej, a nie mogła przecież iść do placówki. Weszłam na rachunek, ale saldo wskazywało, że jest na nim zaledwie 1200 zł.

– Niemożliwe! – przeraziła się mama. – Ktoś mnie okradł!

– Spokojnie. Za chwilę to wyjaśnimy.

Już miałam wybrać numer banku i przekazać mamie słuchawkę, gdy coś mnie tknęło, żeby sprawdzić historię transakcji. Wtedy wszystko się wyjaśniło. Każdego miesiąca z rachunku były wykonywane przelewy na konto mojej siostry.

– Mamo, dawałaś coś Malwinie?

– Tak. Kilka razy wsparłam ją, ale to były drobne sumy, po kilkaset złotych.

Zadzwoniłam do niej. Nie wtajemniczałam jej w szczegóły. Zapytałam  tylko, czy zna login i hasło do konta mamy. Zaprzeczyła. Prawie jej uwierzyłam, ale wtedy dotarło do mnie, że kłamie jak z nut.

– Wrócę za godzinę. Muszę rozmówić się z moją siostrzyczką.

Siostra się wypierała

Szybko skojarzyłam fakty. Gdy kilka lat temu mama leżała w szpitalu, Malwina płaciła jej rachunki i robiła zakupy. Musiała mieć dostęp do jej pieniędzy. Wyglądało na to, że regularnie podbierała z jej oszczędności, aż nie było już z czego podbierać.

– Hej, Danka – przywitała mnie w progu. – Co cię do mnie sprowadza?

Masz się z czego tłumaczyć!

– A niby dlaczego miałabym ci się z czegokolwiek tłumaczyć?

– Gdzie się podziały oszczędności mamy?

Po tym pytaniu zrobiła się blada jak duch i niemal ugięły się przed nią nogi.

– Już ci mówiłam, że nie wiem.

– Nie udawaj. Przejrzałam historię transakcji i wiem, że co miesiąc przelewasz sobie środki z jej konta.

– Mama sama dała mi te pieniądze.

– Kłamiesz! – wściekłam się. – Pytałam ją. Przyznała, że kilka razy dała ci po kilka stówek, ale nie wie nic o regularnych przelewach.

Byłam w szoku

– To nie twoja sprawa.

– Owszem, moja. Mama potrzebuje kolejnej operacji. Umówiłam ją w prywatnej klinice, a nagle okazuje się, że nie ma z czego zapłacić.

– A co niby miałam zrobić? Ty siedziałaś sobie w Anglii, a teraz masz tę swoją kwiaciarenkę. Ja musiałam radzić sobie tutaj sama. Czy wiesz, ile kosztuje życie?

– Kosztowałoby mniej, gdybyś zamiast na imprezowaniu skupiła się na pracy.

Nie praw mi morałów. Nie wiedziałam, że będzie potrzebować tej kasy.

– Nie mieści mi się to w głowie. Jak mogłaś zrobić coś tak podłego?

– Stało się i już się nie odstanie.

– Owszem, odstanie się. Powiem ci, co zrobisz. Pójdziesz do banku, weźmiesz kredyt i zapłacisz za tę operację.

– Żartujesz sobie? Od dwóch miesięcy nie pracuję. Nikt nie da mi kredytu.

– Więc pożycz od znajomych.

– Mam długi u wszystkich. To nie przejdzie.

Mało brakowało, a rozszarpałabym smarkulę na strzępy. Cała Malwinka – narobi bałaganu, a ktoś musi po niej posprzątać.

Musiałam pomóc mamie

Nie miałam innego wyjścia. Sama wzięłam kredyt i zapłaciłam za leczenie mamy. Ale Malwinie nie ujdzie to płazem. Odda mi wszystko, co do grosza. To i tak zbyt łagodna nauczka. Nalegałam, żeby mama zgłosiła kradzież, ale nie chciała o tym słyszeć. „Przecież nie mogłabym zrobić czegoś takiego własnemu dziecku” – tłumaczyła.

Rozumiem ją, ale ja pewnie nie byłabym taka wyrozumiała, gdybym znalazła się na jej miejscu. A najgorsze w tym wszystkim jest to, że moja siostrzyczka do dzisiaj jej nie przeprosiła. 

Dorota, 41 lat

Czytaj także: „Od lat żyję z mężem i kochankiem. Życie jest jak gotowanie, potrzeba nie tylko soli, ale też odpowiednich przypraw”
„Rodzice chcieli zaplanować mi życie, więc zwiałam za granicę. W Stanach balowałam i zmieniałam facetów jak rękawiczki”
„Narzeczony odkrył moje erotyczne fantazje w pamiętniku. Teraz postrzega mnie jako rozwiązłą i zrezygnował ze ślubu”

Redakcja poleca

REKLAMA