„Siadam codziennie w tym samym miejscu i żebrzę. O 16 syn mnie odbiera. Oddaję mu pieniądze”

Żebrak fot. Adobe Stock
„Syn jedzie do pracy na 8. Jadę razem z nim. Wypuszcza mnie w połowie drogi. Siadam codziennie w tym samym miejscu na chodniku”.
/ 01.12.2021 15:46
Żebrak fot. Adobe Stock

Warszawa. Poranek - około 8.00. Jadąc do pracy, prawie codziennie mijam tę panią. Klęczy z puszką. Żebrze. Nie ważne czy jest mróz, czy pada śnieg, czy świeci słońce. Nie wiem, jak wygląda jej twarz, bo zwykle ubrana jest w ciemną kurtkę. Ma ciemną chustkę na głowie. Jej ręce świadczą raczej o starczym wieku. Ma pomarszczone dłonie, widać żyły.

Zawsze, gdy ją widzę, mam łzy w oczach. Nie należę do osób wybitnie wrażliwych, czy empatycznych. Ale w tej staruszce jest coś takiego, że nie potrafię poskromić emocji. Zawsze myślę sobie, że to mogłaby być moja babcia, że to może jest czyjaś babcia (a jeśli tak, to gdzie jest rodzina?)! Zwykle wrzucam parę groszy, chociaż wiem, że nie powinnam.

Czy jesteś dobrym człowiekiem?

Przecież to tylko złotówka, którą za chwilę wydam na batona, kawę, albo pączka. A dla tej pani to może być obiad. Więc daję. Nie codziennie, ale co jakiś czas, bo przecież (chyba) jestem dobrym człowiekiem.

Przez głowę przelatują mi dziwne myśli. Dlaczego ta pani musi żebrać? Co musiało się jej przydarzyć, że skończyła na ulicy? Przez głowę przelatują mi chłodne myśli o polskim systemie opieki społecznej. Dlaczego starsza osoba, której należy się pomoc, spokój, odpoczynek, musi zbierać pieniądze na własne utrzymanie!? Na jak ohydnym świecie żyjemy? Gdzie tu sprawiedliwość? Potem przypomina sobie słowa nauczyciela z liceum, który powtarzał, że sprawiedliwości nie ma. Miał rację.

Jak kupić spokój sumienia?

Takich "dobrych" ludzi, którzy ratują staruszkę jest niewielu, sądząc po ilości drobniaków w jej puszce. Czasem myślę: nie mają serca. Jak można jej nie pomóc? Takie rzeczy przecież mogą przydarzyć się mi, tobie, każdemu! No i wrzucam. Wtedy zawsze człowiekowi jest jakoś lżej, bo przecież pomógł, nie przeszedł obojętnie. Ale czy ktoś kiedykolwiek ofiarował tej pani wsparcie? Dał bułkę, zapytał "dlaczego?", zawiadomił Ośrodek Pomocy Społecznej? Jasne, że nie. Łatwiej przecież jest wrzucić złotówkę i oczyścić swoje sumienie. Przyznaję – u mnie też tylko na tej złotówce się kończy.

Naiwni ci co dają

Pewnie sobie myślisz – naiwniaczka. Kto normalny dawałby staruszce pieniądze?! Tak, ja też znam historię gangów ulicznych. Wiem, że nie należy dawać pieniędzy rumuńskim dzieciom. Wiem, że wchodzące do tramwaju kobiety z małymi dziećmi na rękach nie są ich matkami. Wiem, że żebrzące maluchy i kobiety są narkotyzowane, że są maszynką w tym całym świecie.

Im nie daję.

Wiem też, że ta żebrząca pani, którą codziennie mijam, może sama tak pokierowała swoim życiem i teraz musi prosić innych o pieniądze. Mam też świadomość, że ona też może być trybikiem w biznesowej maszynie jej dzieci. Takich przypadków jest mnóstwo. No i może jestem naiwna, ale mi tej pani po ludzku żal.

Matka menadżera dużego sklepu, na co dzień warszawska żebraczka

Panią Józefinę można spotkać prawie codziennie na jednaj z warszawskich ulic. Jest stara, wygląda na biedną i schorowaną, ale nie ma się co dziwić, bo na chodniku spędza ponad 8 godzin dziennie. Twarz ma smutną, pomarszczoną, oczy chłodne i nieobecne. 

Syn wyjeżdża do pracy na 8. Jadę razem z nim. Wypuszcza mnie w połowie drogi. Siadam codziennie w tym samym miejscu na chodniku i żebrzę. W tym miejscu rano przewijają się setki warszawiaków. Jedni dają, inni tylko patrzą z politowaniem, inni przechodzą obojętnie. Czasem synowa przywozi mi jedzenie, jak odbiera wnuki z przedszkola. A o 16 syn mnie odbiera. W domu liczy pieniądze i zabiera.

Myślisz, że to jedyny taki przypadek? Chyba nie. Dzieci robiących biznes na swoich rodzicach - staruszkach jest wielu. Zabierają nie tylko rentę, ale i tworzą małe firmy, w którym zysk ma generować rodzic-żebrak. I nie zawsze problem dotyczy tylko patologii. Czasem syn, czy córka to dobrze zarabiający ludzie, którymi kieruje chęć zysku. Sami jeżdżą drogimi autami, pracują na kierowniczych stanowiskach i... nie mają skrupułów. Po co stara matka, czy ojciec mają siedząc w domu i generować straty, oglądając programy telewizyjne? Przecież mogą na siebie zarobić.

Czytaj także:„Moja 12-letnia córka była molestowana przez kolegę z klasy. Szkoła ignorowała jej cierpienie, była po stronie chłopaka”„Kochałem swoją dziewczynę, ale wdałem się w romans ze starszą i urodziwą wdową, u której mieszkałem”„Kochanek zostawił mnie i wrócił do żony. Kiedy jego syn potrzebował przeszczepu, poprosił mnie o zostanie dawcą”

Redakcja poleca

REKLAMA