Rodzic made in Facebook, czyli pokaż mi swojego fejsa, a powiem ci jakim rodzicem jesteś

Rodzice na Facebooku, zdjęcia dzieci na Facebooku fot. Fotolia/ kolaż polki.pl
Pamiętam czasy, kiedy wrzucało się linki z muzyką, opisy, że impreza była świetna i udostępniało największe pierdoły o swoim życiu, na jakie można było wpaść. Teraz wrzuca się zdjęcia dzieci, zabawek dzieci, bałaganu po dzieciach, podróży z dziećmi. Nie róbcie tego, to przede wszystkim niebezpieczne. A i można trafić do więzienia.
Redaktorki Polki.pl / 11.04.2017 16:37
Rodzice na Facebooku, zdjęcia dzieci na Facebooku fot. Fotolia/ kolaż polki.pl

Jest kilka typów matek, których za nic w świecie nie chciałabym powielić. Są nieostrożne, często umieszczają zdjęcia dzieci sądząc, że nie robią nic złego. Podobnie ojcowie - nie myślą, czy ktoś nie wykorzysta fotografii, a może znajdzie na niej coś, co niby jest tylko tłem, a może zdradzić szczegóły z ich życia. Są też internetowi trolle - w Polsce mieliśmy po raz pierwszy do czynienia ze zjawiskiem parental trolling - ojciec został skazany na 3 miesiące więzienia za umieszczenie ośmieszającego dziecko zdjęcia.

Proszę, nie bądź takim rodzicem. Dla własnego bezpieczeństwa, jak i z troski o dziecko. I dbaj o to, by nie wkurzać innych - oto kilka typów internetowych rodziców, którzy doprowadzają innych do szału.

Typ 1. Modna ona, modny on, modne ono #WeAreFamily

Piękne osiedle, stylowe cztery koła (wózka), długi szal, Ray Bany. W wózku grzecznie śpi dziecko, utulone kocykiem ze 100% bawełny najlepszej jakości. "Cyk!" – jest fotka. A teraz na Instagram, rozjaśniamy, nakładamy filtr – wszystko wygląda tak pięknie, jak z okładki. Potem spotkanie z innymi młodymi mamami na warsztatach o byciu dobrym rodzicem, o radzeniu sobie z przerwaną karierą... "Cyk!" – kolejna fotka. 

Awantura o film z dziećmi z zespołem Downa wstrząsnęła Facebookiem. O co chodzi?

Typ 2. Amsiumniamsiu i "jaka ona już duża i mądra"

"Moja Zuzia powiedziała dziś...", "A mój Franek już umie..." – nie. Proszę. Wszyscy wiemy, że dzieci się rozwijają, łapią w lot nowe rzeczy. Jednak wzajemne infantylne przechwałki i licytowanie, które dziecko jest mądrzejsze,  to przesada. Wyobraźcie sobie, że nagle każdy zaczyna relacjonować, że nauczył się parzyć kawę w pracy czy wie, jak uruchomić pralkę. Nawet nie jest to zbyt drażniące, raczej skłania do refleksji.

Typ 3. Z zawodu rodzic, z powołania reporter – zajrzy wszędzie. Dosłownie.

Ku-pa. Brud. Bałagan. Sterta ubrań, misek, plastików wszelkiej maści. Rodzic, który chce uchwycić "ten moment", widzi tylko swoje dziecko na pierwszym planie. Jest ono i hm... nagle całe otoczenie znika jak za pociągnięciem różdżki Photoshopa? Otóż nie, drodzy rodzice.

Typ 4. Niespełniony fotograf

"Nasza trójka w Egipcie", "Całą rodzinką na latarni", "Na kolankach u dziadunia" – nie chcę liczyć, ile takich zdjęć przewinęło mi się przed oczami. Są rodzice, których naczelną misją jest fotografowanie każdej rodzinnej uroczystości, każdego połkniętego kluska, każde przytulenie malucha z ciocią. Nieważne, czy sylwetka jest ucięta, czy komuś wystaje koszula, a ktoś inny zalał się zupą – zdjęcie to konieczność, to pamiątka! A ile z takich zdjęć trafia potem do wywołania i do albumu?

Są fanatycy, którzy chcą uwiecznić niczym paparazzi, każdy, nawet najbardziej intymny fragment z życia rodziny. Do tej pory mam przed oczami zdjęcie z Dnia Babci w zerówce i mój grymas, kiedy to babcia tuliła mnie tak mocno, że skrzywiłam się, jakbym wypiła szklankę cytryny. Hit. Gdyby tata miał wtedy Facebooka...

Typ 5. Urodziny Grzesia z grupy Słoniki

Odcinek z cyklu "Z życia przedszkola". Nie chcę nikogo urazić, ale czasem aż ręce opadają i same zsuwają się z klawiatury - wiele przedszkoli ma swoje strony na Facebooku; wrzucają tam zdjęcia jak leci – ze zbierania kasztanów, lepienia z plasteliny, oglądania bajek czy śpiewania "sto lat" z okazji urodzin któregoś z dzieci. Dla mnie to jak zabawa "znajdź swoje dziecko na jednym z 40 zdjęć". Panie przedszkolanki zakładają przykładowo galerię na okoliczność urodzin Grzesia, a mama Stasia udostępnia ją, bo gdzieś tam, na zdjęciu numer 29,  jest jej syn który stoi bokiem, a na 35. fotce widać jego bucik.

I teraz najważniejsze.

Typ 6. Nagość, wszędzie nagość

Rok 1995, lato. Mój starszy brat i ja, rażące w oczy słońce, 30 stopni w cieniu, tato, może by tak zdjęcie? Oczywiście! Stoimy obok siebie – Marcin w szortach bez koszulki, a obok ja, w szortach i... też bez koszulki. Co prawda miałam 5 lat i tylko długość włosów zdradzała płeć, a zdjęcie robione Kodakiem gdzieś się zapodziało. A! Już wiem. Brat wykorzystał je do swojego filmu ślubnego. Kamerzysta prosił o zdjęcia z dzieciństwa, bo "to tak fajnie, jak się zbierze takie zdjęcia, taka sentymentalna podróż, a potem leci już nagranie ze ślubu i zabawy". Film z wesela mojego brata obejrzało kilkadziesiąt osób.

Żarty się skończyły

Dopiero po kilku latach zdałam sobie sprawę, że mogłabym go pozwać. Tak, drodzy rodzice, jeśli umieszczacie zdjęcia dzieci w zawstydzających je sytuacjach to wiedzcie, że możecie trafić po latach przed sąd. Choć tyle się mówi o pornografii w internecie, tyle akcji i kampanii społecznych jest tworzonych z myślą o zwiększeniu bezpieczeństwa dzieci, to najwięksi bojownicy przyczyniają się do zwiększenia zagrożenia. Dlaczego to robicie? Dlaczego narażacie własne dzieci? Czy nie wiecie, że mogą stać się twarzą memów, ktoś skopiuje, gorzej - trafią na strony z pornografią dziecięcą? To ich wizerunek, ich tożsamość, która jest wam powierzona. Czy wrzucacie swoje nagie zdjęcia lub relacjonujecie "posiedzenie" w toalecie? Pamiętajcie, że w sieci nic nie ginie.

Drodzy rodzice, przystopujcie, zerknijcie na swojego Facebooka krytycznym okiem. Czy nie przesadzacie z opowieściami o dzieciach? Nie za dużo zdjęć waszych pociech w Internecie? Informujecie cały świat o swoim wspaniałym dziecku, czy może to tylko poza, iluzja idealnego 2+1 czy 2+2?

Straciła zasiłek macierzyński przez Facebooka. Czy ZUS szpieguje Polaków?

Redakcja poleca

REKLAMA