„Sąsiad co chwila sprowadzał do siebie jakieś młode laski. Irytowało mnie to, więc postanowiłem trochę namieszać”

mężczyzna wygląda przez okno fot. Adobe Stock, Louis-Photo
„Wyobrażenia scenek rozgrywających się kilka metrów nad moją głową nie dawały mi zasnąć”.
/ 19.08.2024 20:30
mężczyzna wygląda przez okno fot. Adobe Stock, Louis-Photo

Elegancko ubrany facet uchylił drzwi samochodu, a z wnętrza wysiadła laska, która wyglądała jak z okładki magazynu. We dwójkę zniknęli w bramie kamienicy, która zatrzasnęła się za nimi z hukiem.

Ilekroć zestawiałem swoje życie z losem kolegi mieszkającego obok, dostawałem strasznej wściekłości. Przecież on był w podobnym wieku co ja, a mimo to... Ja tkwiłem w związku małżeńskim od ćwierć wieku, gnieżdżąc się latami w tym samym lokum, tyrając w tej samej firmie i jeżdżąc byle jakim kilkuletnim gratem. Ale to nie oznacza, że nie chcę być z moją Halinką.

– Kolejna dziewczyna – powiedziałem na głos, jednocześnie do siebie i do mojej małżonki, zerkając przez kuchenne okno na dwójkę wychodzącą z ekskluzywnej, dużej fury.

Czasem chciałoby się zaszaleć

Zdaję sobie sprawę, że takie ślicznotki sprawdzają się tylko na jednorazową przygodę, ale mnie to w zupełności odpowiada. Udowodniłbym wtedy samemu sobie i wszystkim wokół, że jeszcze nie jestem staruszkiem. Poza tym, poczułbym się o wiele lepiej, gdyby u innych nie szło aż tak dobrze, bardziej zwyczajnie, po ludzku. Mój sąsiad, istna dusza towarzystwa, regularnie organizował u siebie spotkania. Dudniąca muzyka, chichoczące dziewczyny, ogólna radość.

Nierzadko do jego mieszkania przychodziły różne panie. W takich sytuacjach panowała większa cisza, ledwo słyszałem delikatną muzykę w tle, przyciszone głosy i dźwięk szklanek. Trudniej było mi wtedy zasnąć niż przy głośniejszych dźwiękach. Wyobrażenia erotycznych scenek rozgrywających się raptem kilka metrów nad moją głową nie dawały mi spokoju. Prawie pięćdziesięcioletni koleś, a wciąż imprezuje jak student! Czy byłem zazdrosny? Kto wie, może trochę.

Zwlokłem się z wyrka, moja żona smacznie sobie spała. Podreptałem do kuchni. Zegar pokazywał już nowy dzień. Włączyłem czajnik. Na górze było spokojnie jak makiem zasiał. Musieli się już wyszaleć i teraz odpoczywają. Powykręcane gołe korpusy, ledwo zipią po tych amorach. Co taka ślicznotka widzi w tym zgrzybiałym dziadzie? Sypie jej siano? Moja głowa automatycznie podsuwała mi obrazy tych wszystkich figli–migli.

Zajrzałem na hol. Ani śladu jakiegokolwiek ruchu. Włączyłem oświetlenie. Wszędzie panował spokój. Wróciłem z powrotem do kuchni. Nagle coś dotarło do moich uszu; najwyraźniej jeszcze nie udali się na spoczynek. Wewnątrz grzejników rozchodziły się pewne odgłosy. To była rozmowa. Przysunąłem uszy: usłyszałem dochodzące wyraźnie głosy. Awantura. Płeć piękna wyrażała z jakiegoś powodu niezadowolenie, a barwa głosu mężczyzny również brzmiała agresywnie. Dialog urwał się.

Zakończyli? Nie do końca, przenieśli się do przedsionka mieszkania. Do moich uszu dotarł odgłos uchylanych drzwi, następnie pospieszne kroki na schodach i wreszcie na korytarzu mojego piętra. Kiedy ta osoba była już za progiem mojego lokum, przylgnąłem do judasza. Nie dostrzegłem żywej duszy – jedynie mrok: widocznie intruz nie zapalił światła albo żarówka na naszym poziomie przestała działać. 

Rozległy się głosy awantury

Następnie mignęła mi w oczach rozmyta postać. To ta dziewczyna. W ślad za nią dało się słyszeć odgłos ciężkiego stąpania… Potężna figura… Czy on ją ściga?!

– Maryśka, poczekaj, zapomnijmy o tym. Jesteś dla mnie wszystkim. Poczekaj!

– Tego ci nie wybaczę. Przenigdy! Jesteś bestią. Zrujnowałeś życie mnie i mojej…

Młoda kobieta niespodziewanie przerywa wypowiedź. Dosłownie przed moim mieszkaniem dało się jeszcze dosłyszeć zduszone pojękiwania i odgłosy awantury. Następnie zarysy dwóch sylwetek, które zlały się w pojedynczy, wiercący się cień, przesunęły się w stronę schodów i zawróciły na wyższą kondygnację. Wbiłem oczy w judasza z taką siłą, że aż poczułem ból. Kompletnie nic nie widać! Piętro nad nami skrzypnęły drzwi, po czym na korytarzu zapanowała głucha cisza.

Potem usłyszałem pośpieszny stukot kobiecych butów. Zaraz potem coś cięższego gruchnęło i rozległ się stłumiony, nagle urwany pisk. Zastygnąłem ze strachu. Zdarzyło się coś niedobrego! I co ja mam zrobić? Chciałem obudzić małżonkę, ale zatrzymałem się wpół drogi. Przecież nie jestem tego pewien, to tylko moje domysły! Zawróciłem. Po cichu uchyliłem drzwi i po omacku (faktycznie, światło nie działało) zakradłem się na górę. Zamarłem przy wejściu do mieszkania obok.

Jeszcze przed momentem dobiegały stamtąd odgłosy awantury, przepychanek, czegoś ciężkiego uderzającego o podłogę i wrzasków. Teraz panowała tam grobowa cisza! Słychać było tylko dudnienie mojego serca. Ten bezgłos napawał mnie lękiem. Nagle zapaliło się światło. Ktoś wszedł do klatki schodowej i właśnie piął się po stopniach. Zerwałem się jak porażony piorunem. Wpadka! Powolutku zacząłem schodzić do swojego mieszkania.

Zaliczyłem małą wpadkę

– Dobry wieczór – dygnąłem uprzejmie przed sąsiadem z góry.

Zanim skręcił, obrzucił mnie nieufnym spojrzeniem. Rzadko spotyka się kogoś spacerującego po obcych kondygnacjach w piżamie i to o tej porze. Kurde, zapamięta moją twarz. Zawróciłem do lokum, kierując się prosto do kuchni. Tej nocy sen z pewnością nie przyjdzie. Koniecznie muszę to wyjaśnić. Ale jak? W ciągu paru chwil umysł zdołał poukładać wydarzenia i... poddać je wątpliwości.

No dobra, prawdę mówiąc, jedyne co widziałem to jakieś niewyraźne zarysy, docierały do mnie jakieś gadki i wrzaski, ale tak naprawdę nic nie kumałem. Niby zero konkretów, a mimo to dałbym sobie głowę uciąć, że stało się tam coś mega paskudnego.

Nagle przez okno zobaczyłem, jak mój sąsiad wychodzi z klatki. I co? Trzyma na barach coś jak zwinięty w rulon dywan! Kiedy podszedł do auta, zaczął się czaić na wszystkie strony, potem otworzył bagażnik i wpychał do środka ten podłużny kształt. Moje najgorsze obawy właśnie się potwierdziły: pozbywał się czegoś... Byłem przekonany na 100%. Narzuciłem na siebie ciuchy i popędziłem na komisariat

– Proszę wybaczyć, że przeszkadzamy o tej porze, ale mamy zgłoszenie – oznajmił nieco skrępowany funkcjonariusz, kiedy mój sąsiad uchylił drzwi.

Widać było, że pomimo procedur, miał opory przed dobijaniem się do ludzi w środku nocy.

– Czy mógłby nam pan pokazać swoje auto?

– No cóż, skoro to niezbędne…

Policjant przeszył mnie surowym wzrokiem

Mężczyzna mieszkający obok wykrzywił usta, zarzucił okrycie wierzchnie na piżamę i ruszyli. Szedłem krok w krok za młodym policjantem, mimo że wcześniej kazał mi iść do mieszkania. Nigdy w życiu! Takiej sensacji nie odpuszczę. Schwytanie mordercy na własne oczy, zupełnie jak w telewizyjnym show o pracy kryminalnych! Jego partner pilnował drzwi do lokalu.

Niech pan otworzy bagażnik – polecił sąsiadowi mundurowy.

Wieko się lekko uniosło. Wykładzina została upchana, tworząc łukowatą formę.

– A co tam się znajduje? – zapytał chłopak.

– Nic.

Mieszkaniec bloku z wysiłkiem wywlókł wykładzinę na dwór. Następnie ją rozłożył. Zwłok nigdzie nie było widać! Kiedy facet ponownie zwijał dywan, gliniarz przeszył mnie surowym wzrokiem. Powinienem był wrócić do domu, jak mi kazał...

Znaleźliśmy się z powrotem na klatce schodowej. Inny funkcjonariusz prowadził we drzwiach pogawędkę na pół żartem, na pół flirtem z młodą panienką odzianą w podomkę. O rety, no przecież to ta sama laska, ta młodziutka! Nerwowo przełknąłem ślinę, wykonałem zwrot przez ramię i czmychnąłem do swojego domu.

Dobiegły mnie odgłosy, jak policjanci wyrażają skruchę za niespodziewaną wizytę i odchodzą. W pośpiechu zamknąłem za sobą drzwi z hukiem. Zerkając przez wizjer, dostrzegłem sylwetki mundurowych, którzy przystanęli nieopodal, rozważając, czy udzielić mi nagany za rzucanie bezpodstawnych oskarżeń. Po chwili oddalili się. Do świtu przesiedziałem w kuchni, nerwowo puszczając dymka i rozmyślając nad tym, co zaszło tej nocy. Ale obciach!

Zupełnie nie mam pojęcia, jak spojrzę temu gościowi prosto w twarz! Ledwo zaczęło się rozjaśniać, a tu nagle słyszę dzwonek do drzwi. Po masywnej sylwetce w judaszu zorientowałem się, że to mój sąsiad. Z lekką niepewnością otworzyłem drzwi.

– Wielkie dzięki – rzucił bez owijania w bawełnę.

– Niby za co? – bąknąłem kompletnie zaskoczony.

– Dzięki panu czuję się naprawdę bezpiecznie. Mam nadzieję, że nadal będzie pan miał nas na oku. Na bank pan coś jeszcze wywęszy. Jutro zamierzam puścić z dymem moją ofiarę na balkonie, w grillu.

Wykrzywił usta w ironicznym grymasie, po czym obrócił się na pięcie, zdecydowanym gestem sięgnął ku górze i włączył światło. W jednej chwili cały korytarz zalała jasność. Dotarło do mnie, że padłem ofiarą kpiny. Moja małżonka niejednokrotnie powtarzała, abym zajmował się swoimi sprawami.

Jednak moja egzystencja jest tak mdła i nieciekawa... Być może rzeczywiście kiedyś ta moja wrodzona ciekawość przyczyni się do ocalenia komuś życia? Przytaknąłem, dając do zrozumienia, że pojąłem aluzję, i zamknąłem za sobą drzwi.

Krystian, 48 lat

Czytaj także:
„Mojemu bratu na starość zupełnie odbiło. Całą forsę, którą uzbierał przez lata, spuścił w kanale”
„Ojciec zawsze wydawał mi się rozlazły jak stary sweter. Nie miałem pojęcia, że skrywa w sobie duszę ognistego amanta”
„Uciekłam od namolnego szefa na egzotyczne wakacje w Egipcie. Ten drań nawet tam mnie znalazł i obrzydził cały wyjazd”

Redakcja poleca

REKLAMA