Chciałem razem z moim kochanym bratem dożyć sędziwego wieku. Uzbieraliśmy trochę grosza, więc mieliśmy w planie kupić jakieś lokum. Z zawodu jestem fizykiem, kiedyś uczyłem studentów na uczelni, teraz już na emeryturze. Mój brat, Romek, jest ode mnie o trzy lata młodszy.
Podążał moją drogą życiową. Studiowaliśmy na tej samej uczelni i mieliśmy zbliżone hobby, ale on zawsze mierzył wyżej. Gdy tylko pojawiły się opcje wyjazdów studenckich za granicę w 1956 roku, po pierwszym okresie odwilży, Romek od razu z tego skorzystał i wyjechał do Niemiec. Na początku pojechał na praktyki, później udało mu się zdobyć stypendium, a ostatecznie osiadł tam na dobre.
Młodszy brat wykorzystał swoją szansę
Był zatrudniony w placówce badawczej, gdzie dzielił się wiedzą ze studentami. Nasze zajęcia były dość zbliżone, tyle że on mieszkał po drugiej stronie granicy. Jedynym problemem było to, że przez mojego brata znalazłem się w gronie osób „podejrzanych” i musiałem porzucić marzenia o wspinaniu się po szczeblach kariery czy samodzielnym prowadzeniu zajęć. Ale nie czułem urazy do Romka, to nie jego wina, tylko konsekwencja panującego ustroju. Kiedy w naszym kraju zaszły przemiany, zasugerowałem mu, aby złożył wizytę na uniwersytecie, który ukończyliśmy.
Miałem cichą nadzieję, że być może zdecyduje się na powrót. On jednak nie chciał nawet o tym rozmawiać. Za granicą, w Niemczech, zarabiał przyzwoite pieniądze, wynajmował mieszkanie, otaczał się gronem bliskich znajomych i przywykł do swojego trybu życia singla. Moje życie osobiste ułożyło się zdecydowanie pomyślniej. Wstąpiłem w związek małżeński i doczekałem się córki, Marty, która poszła w ślady rodziny – ukończyła studia na kierunku fizyka, jednak zawodowo zajmuje się programowaniem.
Mimo to nie mogę narzekać na nudę – nadganiam zaległości czytelnicze, od czasu do czasu wyskakuję na partyjkę brydża lub do kina. Moja córcia wraz z mężem, Jarkiem, regularnie do mnie zaglądają i zabierają mnie ze sobą na urlopy. Czasami aż mnie onieśmiela ta ich nieustanna troska o starego ojca. Wpadłem na pomysł, że gdyby mój brat Romek również przeszedł na zasłużony odpoczynek, to moglibyśmy połączyć nasze oszczędności i kupić przestronne lokum w nowym bloku z ochroną. Takie na parterze, idealne dla dwóch staruszków.
Kiedy Romek usłyszał o moim pomyśle, stwierdził, że to niezła koncepcja, ale jakoś nie ciągnął tematu. Po dwóch latach sam przeszedł na emeryturę, co oznaczało, że w zasadzie nic go już nie wiązało z Berlinem. Od tamtej pory kontaktowaliśmy się głównie przez Skype'a, ale, o dziwo, coraz rzadziej udawało mi się go złapać. Nigdy niczego przed sobą nie ukrywaliśmy, dlatego pewnego dnia zagadnąłem go, czy rozważał moją propozycję i myślał o tym, żeby wrócić do Polski.
– Wiesz co, to wszystko nie jest wcale takie łatwe – odparł brat, krzywiąc się nieznacznie.
– A ja ci mówię, że jest dokładnie na odwrót! W naszym kraju nareszcie zapanowała gospodarka wolnorynkowa, a deweloperzy oferują więcej lokali mieszkalnych niż wynosi faktyczne zapotrzebowanie. Na sto procent uda nam się wybrać coś, co będzie nam pasowało. Wystarczy, że zamkniesz parę lokat, przetransferujesz kasę na moje konto, albo od razu do firmy budowlanej, a ja się dorzucę do reszty – cierpliwie mu to wyjaśniałem.
– Potem możesz opchnąć swoją chatę w Niemczech i z powrotem otworzyć lokaty, czy zainwestować w fundusze inwestycyjne albo co tam tylko będziesz chciał.
– Wiesz, prawdę mówiąc, nie trzymam już takiej pokaźnej sumy na kontach oszczędnościowych – Romek zrobił przerwę.
– Oszalałeś?! – podniosłem głos z irytacją. – Padłeś ofiarą złodzieja, podjąłeś niewłaściwe decyzje inwestycyjne, a może zawierzyłeś niewłaściwej osobie?
– Nic z tych rzeczy, po prostu sporo jeżdżę po świecie, byłem zmuszony kupić auto i garderobę.
Postanowiłem zatem zakończyć naszą konwersację, bo musiałem to wszystko dobrze przemyśleć. Albo jeszcze lepiej, przedyskutować sprawę z Martą i Jarkiem. Mieszkali w pobliżu, dlatego zjawili się w mgnieniu oka.
Podejrzewali go o hazard
Wyciągnąłem z chłodziarki najsmaczniejsze przysmaki, jakie posiadałem, po czym rozpoczęliśmy obrady.
– Stryjek postradał zmysły – stwierdziła stanowczo Marta. – Kojarzycie ten film „Piękny umysł” o utalentowanym naukowcu, którego dopadła choroba i zaczął żyć w wymyślonym przez siebie świecie?
Wujek chyba też coś sobie ubzdurał, jakieś podróże, konferencje, może się spotyka z europosłami albo daje prelekcje. Totalne bzdury, musimy mu to jakoś wyperswadować – zadecydowała moja pociecha, mocno mieszając łyżeczką w kubku z herbatą.
– Moim zdaniem to pachnie nałogowym graniem – skomentował Jarek. – Jeździ od jednego kasyna do drugiego, szukając miejsc, gdzie go jeszcze nie kojarzą, bo obsługa nie wpuszcza uzależnionych graczy. W łachmanach też go nie wpuszczą, dlatego wydaje pieniądze na fatałaszki, a kasy brak, bo wszystko przegrał. No i wszystko jasne – zakończył ponurym głosem zięć.
– Wątpię w to, moi kochani. Zdaję sobie sprawę, jaki jest mój brat. Jeśli chodzi o nas dwóch, to raczej ja jestem bardziej narażony na ryzykowne zachowania i rozrzutność niż on. Martwi mnie głównie to, że ktoś mógł go naciągnąć. W przeszłości, jako młody chłopak, przeżył parę przelotnych miłostek. Potem przez wiele lat spotykał się z pewną kobietą, ale mimo wszystko wiódł raczej samotnicze życie. Nie miał dużego doświadczenia z płcią przeciwną i chyba nie do końca zdawał sobie sprawę, do jakich czynów kobiety są w stanie się posunąć dla jakiegoś świecidełka.
– Faktycznie, to ma sens – weszła mi w słowo Marta. – Wygląda na to, że ta historia ma ręce i nogi! Emeryt, który został sam jak palec, ma sporo kasy, a tu nagle pojawiła się przy nim młoda dziewucha. Wozi go po całym świecie, raz na Wyspy Kanaryjskie, innym razem na szoping do Mediolanu, czy gdziekolwiek tylko przyjdzie jej ochota, a on zawsze mówi „tak” – moja córka snuła swoją teorię, a mnie ciarki przechodziły po plecach.
Jako pierworodny zawsze miałem poczucie, że muszę opiekować się młodszym bratem. Dodatkowo przyjemna perspektywa naszej pogodnej jesieni życia zaczęła się coraz bardziej rozpływać.
– Słuchajcie, chyba najrozsądniej będzie, jak się do niego przejadę – w końcu postanowiłem. – Na miejscu ocenię, jak sprawa wygląda, poobserwuję trochę i pogadam z nim szczerze. Ciężej mu będzie kręcić, a jeśli faktycznie ma jakieś kłopoty, to spróbuję go jakoś ratować. No bo przecież z każdej sytuacji da się znaleźć jakieś wyjście.
Uznaliśmy również, że Marta będzie mi towarzyszyć, ponieważ jej jako przedstawicielce płci pięknej łatwiej przyjdzie pogadać z hipotetyczną wybranką wujka. Kolejnego poranka kupiłem bilety na pociąg, przesłałem Romanowi maila z wiadomością o naszym przybyciu, a po 3 dniach wyruszyliśmy w podróż do stolicy Niemiec.
Wyruszyliśmy w podróż do Niemiec
Kiedy dotarliśmy na stację kolejową, Roman czekał tam już na nas. Przywitał się serdecznie i zaprosił do swojego nowiutkiego samochodu marki BMW, którym następnie podwiózł nas pod swoje mieszkanie. Zaledwie weszliśmy do środka, Marta od razu rzuciła mi wymowne spojrzenie, przenosząc wzrok ze ściany na mnie i z powrotem. Muszę przyznać, że moja pociecha ma naprawdę sokoli wzrok, ale i ja przypomniałem sobie, że kiedyś w oknie wisiał cenny obraz pędzla Kossaka.
Co prawda namalował go najmłodszy z rodziny, Jerzy, ale i tak miał sporą wartość. Obraz ten od lat stanowił rodzinną pamiątkę i w przyszłości Marta miała go odziedziczyć. Teraz jednak w jego miejscu wisiał jakiś operowy plakat, przedstawiający śpiewaczkę z dumnie wypiętą piersią, jakby nabierała powietrza przed zaśpiewaniem kolejnej arii. Roman chyba też dostrzegł nasze zaskoczone miny, bo od razu zaczął tłumaczyć:
– No wiesz, kochanie, zdaję sobie sprawę, że ten obraz miał trafić w twoje ręce, ale sytuacja się zmieniła i byłem zmuszony go spieniężyć. Pojmujesz to chyba, nawet niemiecka renta nie pozwala na wygodne życie, a obraz i tak się tylko kurzył... Teraz rzadko jestem w mieszkaniu.
– Aha, a gdzie w takim razie stryj przebywa i czemu nie ma ochoty wrócić do ojczyzny? – Marta od razu przeszła do sedna sprawy, pomijając wstęp.
– Spokojnie, zaraz wszystko wam wytłumaczę – Roman uśmiechnął się promiennie. – Siadajcie, przygotuję dla was coś na ząb, tylko proszę, nie denerwujcie się… Bo musicie wiedzieć, że pierwszy raz w moim życiu jestem zakochany! – mówiąc to, spojrzał maślanym wzrokiem na wiszący na ścianie plakat.
Prawda okazała się bardziej fascynująca niż nasze domysły. Mój brat, który ma 66 lat, poczuł coś wielkiego do jednej z solistek operowych. Gdy tylko miała występ, on zawsze tam był, a ponieważ śpiewaczka koncertowała w różnych miejscach na świecie, mój brat jeździł za nią wszędzie. Wydatki na przejazdy, noclegi w hotelach, wejściówki do opery, eleganckie ubrania – to nie mogło być tanie. No i oczywiście kwiaty, bez tego nigdy się nie obeszło.
Gigantyczne wiązanki różnokolorowych róż, specjalnie dobrane, aby robić wrażenie na deskach teatru. Romka rozpierała duma gdy na twarzy Alicji malował się uśmiech na sam ich widok. W paru operach już go kojarzyli. Szatniarki i panie z obsługi przyjacielsko go witały, zdarzało się nawet, że zachęcały, aby samemu zaniósł kwiatki do pokoju gwiazdy po jej autograf.
Kobieta nie miała o niczym pojęcia
Nigdy jednak nie przyjmował zaproszenia. Perspektywa spotkania napawała go lękiem. Uwielbiał ją i darzył uczuciem z daleka. W segregatorach z przezroczystymi koszulkami gromadził artykuły z gazet i fotografie. Udało mu się zebrać pokaźny zbiór, podobnie jak w przypadku albumów muzycznych i nagrań z oper. Wraz z Martą słuchaliśmy go z ogromnym zainteresowaniem. Tym bardziej że mój zazwyczaj rozsądny brat był podniecony i ewidentnie w siódmym niebie. Mówił, że ona jest niesamowicie śliczna, ma w sobie jakąś niezwykłą klasę i talent aż kipi z każdego jej gestu.
Wolałem go nawet nie zagadywać, jak sobie to wszystko wyobraża na przyszłość. Marta nie miała takich oporów.
– I jak zareagowała? Spodobał jej się wujek? Dała się chociaż wyciągnąć na jakąś kawę?
– Słonko – Romek zerwał się na równe nogi. – Ta kobieta nie ma o niczym pojęcia. Celowo pomijam liściki, gdy wysyłam kwiaty. Miłość nie potrzebuje słów. Nie mam pojęcia, czy jest z kimś związana. Nie chcę wplątywać jej w jakieś niezręczne sytuacje!
Targały mną przeróżne emocje, ale stopniowo złość na to, że przepuszcza majątek na nieznajomą divę, odpuszczała na rzecz zazdrości. Przeżyć taką gorącą miłość na starość…
Bronisław, 69 lat
Czytaj także:
„Po śmierci męża teściowa bywała w kościele częściej niż w domu. Myślałam, że się tam modli, a ona flirtowała”
„50 tysięcy w spadku po babci nagle zniknęło. Kasa, która miałam napchać sobie kieszenie, trafiła nie tam, gdzie trzeba”
„Kominiarz nie przyniósł mi szczęścia, bo to ja rozpinałem guziki w sukience jego żony. Mój romans poszedł z dymem”