„Samotność pchnęła mnie w ramiona masażysty. Jego dłonie dawały mi to, czego nie dał mi żaden facet”

rozmarzona dziewczyna fot. Adobe Stock, Strelciuc
„Na początku poczułam nieodpartą senność, a potem... Przez mój umysł zaczęły przelatywać myśli, do których wręcz wstyd mi się przyznać. No cóż, fantazja zaczęła szaleć!”.
/ 05.10.2024 22:00
rozmarzona dziewczyna fot. Adobe Stock, Strelciuc

Siedzenie godzinami przed komputerem nie służy naszym plecom. Jednak, jak się okazuje, problemy z kręgosłupem mogą pozytywnie wpłynąć na… nasze serce. Zdaję sobie sprawę, że to może zabrzmieć niedorzecznie, ale w moim przypadku tak właśnie było. Za chwilę opowiem wam, w jaki sposób dolegliwości w rejonie kręgosłupa stały się remedium na moje kłopoty natury sercowej.

Dręczyła mnie samotność

Dokładnie w tamtym momencie uświadomiłam sobie, że skoro ciągle jestem singielką, to chyba coś jest ze mną nie tak. Moja dusza zmagała się z samotnością i dręczącą myślą, że nigdy nie uda mi się odnaleźć tego wymarzonego faceta, bo wszyscy ludzie wokół wydają się jacyś pokręceni. I w sumie to nawet nie mam pewności, czy gdzieś tam chodzi po świecie ten jedyny facet, stworzony specjalnie dla mnie. Wciąż myślałam że pozostanę samotna do końca życia.

Próbowałam więc uśmierzyć ten ból w sercu na przeróżne sposoby: popijając wino, zajadając się lodami, plotkując z przyjaciółkami, polując na okazje w sklepach, ćwicząc aerobik i bawiąc się na imprezach w weekendowe wieczory. Mimo upływu czasu, sercowy ból nie ustępował. Co gorsza, wraz z kolejnymi latami stawał się coraz dotkliwszy. Ciągle brakowało mi drugiej połówki...

Naprawdę mnie to gryzło. Próbowałam znaleźć nowy sposób na rozwiązanie kłopotów i wpadłam na pomysł – zajęcie się pracą zawodową. Z racji tego, że zajmuję się sprawami kadrowymi, zawsze jest co robić. Zostawałam po godzinach w pracy, bo przecież i tak nie czekał na mnie w domu ani mąż, ani dzieciaki. Przesiadywałam za biurkiem nawet po dziesięć godzin każdego dnia i w końcu sercowy ból zastąpił inny. Ten na serio – ból w krzyżu.

O spaniu można było tylko pomarzyć. Chodzenie też przychodziło mi z trudem, a siedzenie? To w ogóle była abstrakcja. W takiej sytuacji człowiek przestaje myśleć o czymkolwiek innym, bo ból przysłania cały świat. Próbowałam szukać ratunku u lekarza, ale on tylko wypisał mi jakieś maści i leki, no i jeszcze kazał iść na rentgen. Tyle że na zdjęciu nic nie było widać.

Zdecydowałam się na konsultację

Sytuacja była naprawdę beznadziejna. Od dobrego tygodnia cierpiałam z powodu bólu kręgosłupa i nic nie wskazywało na to, żeby miało być lepiej. Brałam przepisane lekarstwa, ale ich skuteczność pozostawiała wiele do życzenia, a przecież nie mogłam w nieskończoność przebywać na zwolnieniu lekarskim. I właśnie w tej chwili z pomocną dłonią przyszła moja dobra znajoma.

– Ej, Iza, powinnaś wybrać się do specjalisty od rehabilitacji!

– Do jakiego specjalisty?

– No wiesz, to taki masażysta, ale z odpowiednimi kwalifikacjami. Chodzi o to, że dzięki masażowi rozciąga napięte mięśnie – tłumaczyła.

– Masz na myśli jakiegoś chiropraktyka? – dopytywałam zaskoczona.

– A, kiedyś faktycznie tak ich nazywano, ale teraz to specjaliści z szerszą wiedzą. Ja mam kontakt do jednego z nich. Chcesz, żebym ci go podała? Pomógł mi z moją szyją. Zanim u niego byłam, każdego poranka miałam problem z poruszaniem głową.

– Okej, podaj mi ten telefon, to sobie gdzieś zapiszę…

Wyobrażałam sobie, że spotkam tam faceta po pięćdziesiątce z wąsem i dłońmi jak drwal. Niemałe było moje zaskoczenie, gdy drzwi gabinetu otworzył ktoś, do kogo dużo lepiej pasowało współczesne określenie – fizjoterapeuta.

Powitał mnie uśmiechem

Przystojny młody mężczyzna o jasnych włosach i błękitnych oczach, szczupły, ale z dużymi, zadbanymi dłońmi, powitał mnie z serdecznym uśmiechem. Zapytał o mój problem, a następnie poprosił, abym położyła się na specjalnym stole do masażu z otworem, gdzie mogłabym oprzeć głowę. Zanim to zrobiłam, dał mi znać, że powinnam zostać tylko w bieliźnie.

Całe szczęście, że moja dolna część ciała była zasłonięta bielizną i ręcznikiem. Mimo to czułam, że zapadnę się pod ziemię ze wstydu. Następnie rozpoczął się masaż. Byłam przygotowana na potworny ból, bo moja znajoma, Renata, mówiła mi, że w trakcie zabiegu łzy same jej ciekły po policzkach – tak mocno ten gość wszystko jej powykręcał.

W moim przypadku nie było to typowe doświadczenie. Fizjoterapeuta był niezwykle delikatny, a jego masaż wprost nieprawdopodobnie subtelny. Na początku poczułam nieodpartą senność, a potem... Przez mój umysł zaczęły przelatywać myśli, do których wręcz wstyd mi się przyznać. No cóż, fantazja zaczęła szaleć, szczególnie gdy dotarły do mnie te słowa:

– Bardzo przepraszam, ale teraz będę musiał odrobinę zsunąć pani bieliznę, ponieważ muszę wykonać masaż górnych partii pośladków – oznajmił masażysta.

Byłam zadowolona, że spoczywam na brzuszku, dzięki czemu nikt nie mógł dojrzeć mojego czerwonego niczym piwonia oblicza. Choć odniosłam wrażenie, że nawet mój tyłeczek pokrył rumieniec. Kiedy masażysta w końcu przestał ugniatać moje pośladki, czyli jakieś półgodziny błogości później, uciekłam z gabinetu niczym jakaś rozpustnica. Żaden inny człowiek nie pieścił mojego ciała w taki sposób!

Ból kręgosłupa trochę zelżał, ale nie tak bardzo jak myślałam. Moja przyjaciółka również była zaskoczona.

– Serio, nadal odczuwasz ból? U mnie już po pierwszym wszystkie dolegliwości ustąpiły, tak się mną zajął! Aż mi łzy spływały po twarzy – relacjonowała.

– A mnie nic nie bolało – poczułam, jak się czerwienię.

– Żartujesz?! – Renata nie dowierzała.

– Serio. Był taki delikatny…

– O czym ty w ogóle mówisz? I czemu aż tak się czerwienisz? – parsknęła śmiechem, bo zauważyła to, co starałam się zatuszować.

Łagodził moją pustkę w sercu

Wizyta za wizytą wyglądała podobnie. Mój kręgosłup wciąż dawał mi się we znaki, choć odczuwałam niewielką poprawę. Jednak za każdym razem, gdy opuszczałam gabinet, byłam odprężona i podniecona jego dotykiem. W ten sposób łagodził moją pustkę w sercu. Ani razu nie płakałam z bólu. Wraz z przyjaciółką zaczęłyśmy się zastanawiać, dlaczego nasze terapie tak się różnią, nie mogłyśmy tego w ogóle zrozumieć.

Usprawiedliwiałam to faktem, że szyja potrzebowała zupełnie innego podejścia niż moje plecy. I niż mój tyłek... Szczerze mówiąc, nie do końca to wszystko wierzyłam, dlatego ostatecznie zdecydowałam się o to spytać bezpośrednio osobę wykonującą masaż. Zebrałam się w sobie tuż przed zabiegiem, bo zdawałam sobie sprawę, że gdy tylko dobiegnie on końca, ponownie ulotniłabym się zarumieniona i otumaniona.

– Proszę mi wybaczyć śmiałość, panie Macieju, ale zastanawia mnie, czemu ten masaż jest tak łagodny. Przyjaciółka, która poleciła mi pana usługi, zmagała się z bólem szyi. Opowiadała, że tak mocno masował pan jej plecy, aż łzy napłynęły jej do oczu. Skąd zatem zupełnie inne podejście w masowaniu?

– Widzi pani, dolegliwości bywają różne – zauważyłam rumieniec na jego twarzy. – Część z nich wymaga manualnej terapii, jak w przypadku pani znajomej, a przy innych wystarczy jedynie subtelny masaż…

– Na przykład u mnie.

– Dokładnie tak, jak u pani. Proszę bardzo, zapraszam – gestem ręki wskazał na stół, po czym rozpoczął zabieg.

Jednak to nie był finał naszej rozmowy. Mniej więcej po 20 minutach, gdy moja twarz ponownie zrobiła się zaróżowiona, on niespodziewanie przerwał masaż, przez co poczułam się mocno zmieszana.

– Bardzo panią przepraszam, pani Izabelo – po raz pierwszy zwrócił się do mnie po imieniu. – Ale obawiam się, że nie mogę kontynuować masażu.

– Coś się stało? – podparłam się na łokciach, a moje spojrzenie było nieobecne i zamyślone.

– Skłamałem. To, co się teraz dzieje, jest po prostu nie w porządku i to moja wina. Bardzo przepraszam. Dotykam pani skóry z taką delikatnością, ponieważ darzę panią wielkim uczuciem – oznajmił nagle, a ja oniemiałam. – Lepiej jak pani pójdzie do innego masażysty. Jest mi strasznie przykro, że przez moje zachowanie pani może się poczuć...

Czujemy się razem wspaniale

– Jak? – byłam kompletnie zagubiona, nie tylko fizycznie, ale i mentalnie.

– Że ktoś panią potraktował przedmiotowo...

Z trudem stanęłam na nogi i chwiejąc się, ruszyłam w stronę parawanu, żeby narzucić na siebie ubrania. Do moich uszu dobiegł dźwięk otwieranych, a po chwili zamykanych drzwi. Gdy wyszłam zza parawanu, pana Maćka już nie zastałam. Przez kolejne dwa dni toczyłam w głowie zażartą walkę ze swoimi myślami, aż w końcu zdecydowałam się do niego zadzwonić, jednak niestety nie odebrał.

W związku z tym wysłałam mu wiadomość SMS, w której napisałam: „Panie Maćku, proszę nie czuć się winnym. Jeżeli rzeczywiście podczas masażu towarzyszyły Panu nieodpowiednie odczucia, musi Pan wiedzieć, że moje myśli również nie należały do najbardziej niewinnych. Jeśli Pan mnie wykorzystał, niech Pan także poczuje się wykorzystany”.

Postawiłam kropkę, dorzucając na koniec znaczący uśmieszek. Wysłałam SMS–a i zaczęłam odliczać minuty. Zadzwonił! Zaprosił mnie na randkę, a ja bez wahania powiedziałam "tak".

Może to nie było do końca w porządku, ale już na tym pierwszym spotkaniu wylądowaliśmy razem w łóżku. Po prostu nie dałam rady się powstrzymać. Przez te wszystkie sesje fizjoterapeutyczne nazbierało się we mnie tyle emocji, że w końcu pękłam. Chociaż mam wrażenie, że on odczuwał dokładnie to samo.

Od pierwszej chwili między nami zaiskrzyło tak mocno, że wiedziałam, że to musi być ten wymarzony. Miałam rację, ponieważ obecnie Maciek jest już moim przyszłym mężem. Dogadujemy się świetnie i czujemy się razem wspaniale. Kolega Maćka, który pracuje jako terapeuta, tak dobrze rozmasował moje plecy, że ból w końcu ustąpił.

Moje serce również już nie cierpi. Ale to z kolei dzięki Maćkowi. Nareszcie odnalazłam prawdziwe szczęście i wielką miłość.

Izabela, 27 lat

Czytaj także:
„Byłam zakochana po uszy, ale miłość wyparowała razem z rodzinnym skarbem. Okazało się, że mój luby miał lepkie rączki”
„Romans z sąsiadem to spełnienie marzeń. Skosi mi trawnik, odkurzy w domu, a w sypialni pokaże pazury”
„35-letni syn ciągle u nas mieszka. Mamuśka pierze jego rzeczy, gotuje, daje pieniądze, a on palcem nie kiwnie w domu”

Redakcja poleca

REKLAMA