„Romans z młodszym kochankiem miał dodać mi skrzydeł. Byłam w szoku, gdy odkryłam, co przede mną ukrywał”

smutna kobieta fot. Adobe Stock, New Africa
„– Naprawdę sądziłaś, że ten smarkacz cię kocha? – mój mąż uśmiechał się szyderczo, jakby doskonale wiedział, że właśnie wali mi się cały świat. – Był mi potrzebny do jednego. A teraz mam już dowody twojej zdrady. I w końcu mogę się rozwieść. A ty, kochanie, nie dostaniesz ani grosza”.
/ 24.08.2024 13:15
smutna kobieta fot. Adobe Stock, New Africa

Po ślubie właściwie ani przez chwilę nie czułam się kochana. Wyszłam za Wojtka, mając dwadzieścia cztery lata i wtedy wydawało mi się, że po prostu nie mogłam lepiej trafić. On, bogaty, z własną firmą, starszy ode mnie o pięć lat, jawił mi się jako młody bóg sukcesu. Nie przejmowałam się wcale tym, że ani razu na naszych randkach nie otrzymałam od niego komplementu, a potem, w okresie narzeczeństwa, nigdy nie usłyszałam z jego ust „kocham cię”.

Mąż mnie nie kochał

Dopiero kiedy zamieszkaliśmy razem po ślubie, pojęłam, że tak naprawdę nic nas nie łączy. Miałam wrażenie, że Wojtek nawet za bardzo mnie nie lubi – miałam być po prostu jego efektowną ozdobą podczas przyjęć i ważnych spotkań biznesowych. Nie bez znaczenia pewnie było też to, że umiałam całkiem nieźle gotować.

Z początku próbowałam jakoś rozpalić w nim namiętność. Kupowałam kuszące sukienki, szukałam seksownej bielizny, usiłowałam zwabiać go do sypialni, ale kompletnie bez skutku. Z biegiem czasu nawet na tych wszystkich przyjęciach zaczął mnie porzucać na rzecz kolegów. Właściwie interesowała się mną tylko moja przyjaciółka, Natalia, młodsza siostra jednego ze znajomych Wojtka i jego bliski przyjaciel, Fabian. Momentami odnosiłam nawet wrażenie, że Fabian na mnie leci, jednak uparcie ignorowałam jego zaczepki. W końcu czym miałby się różnić od Wojtka?

Ty się go trzymaj, Ala – powiedziała mi matka, kiedy zaczęłam przebąkiwać o tym, że po tylu latach czuję się w swoim małżeństwie nieszczęśliwa, a o dzieciach mogę co najwyżej pomarzyć. – Nie pracujesz, masz wszystko i wszystkie ci zazdroszczą. I proszę cię, która się teraz z dzieciakiem chce męczyć?

Krystiana poznałam przypadkiem

Zgaszona przez matkę, trwałam dalej w tym swoim niby-małżeństwie. I pewnie trwałabym dalej, gdybym któregoś przedpołudnia, skuszona obietnicą pysznej kawy w cukierni na rogu, nie wybrała się tam spacerkiem i nie wpadła na Krystiana. Dosłownie: wpadła, bo zderzyliśmy się w wejściu, a on oblał mnie swoim latte.

– Najmocniej panią przepraszam! – rzucił pośpiesznie, trochę ze zgrozą, bo w kawie miałam praktycznie pół sukienki.

Uśmiechnęłam się, choć wcale nie było mi do śmiechu.

– Dobrze, że nie gorąca. – Dopiero wtedy mu się przyjrzałam. Był wysokim blondynem, na oko dwudziestoletnim. Jak się później okazało, niewiele się pomyliłam – miał 22 lata.

– O tak, zdecydowanie! – podchwycił. – Naprawdę mi przykro…
Skinęłam głową. Byłam pieszo, więc pozostawało mi zamówienie taksówki. Picia własnej kawy w takim stanie nawet nie rozważałam.

– Podwieźć panią gdzieś? – spytał, jakby czytał mi w myślach. – Daleko pani mieszka?

– Niedaleko – mruknęłam.

Byłam jednak niezdecydowana, co szybko zauważył.

– Proszę się nie martwić – zaczął. – Mam samochód o tam, na parkingu. Odstawię tylko panią pod drzwi i więcej się nie narzucam!

Ostatecznie uległam i dałam się podwieźć. Udało mu się nawet wyciągnąć ode mnie numer telefonu.

– Muszę się jakoś odwdzięczyć – przekonywał. – Zadzwonię i gdzieś panią zaproszę. W ramach przeprosin, oczywiście.

Natalia namawiała mnie, żebym zaszalała

Nie sądziłam, że w ogóle mówi serio. Doszłam do wniosku, że tak sobie powiedział, żeby jakoś wyjść z tego z twarzą. Tymczasem zadzwonił dwa dni później z propozycją kawy.

– Może być wtedy, kiedy tobie pasuje – zapewnił, gdy kolejny raz z rzędu poprosiłam, żeby nie nazywał mnie „panią”. Przyznam, że staro się wtedy czułam. – Ja jeszcze studiuję, więc się dopasuję.
I zgodziłam się, choć miałam pewności, czy dobrze robię. Ostatecznie zdecydowałam się poprosić o radę najbliższą mi osobę – Natalię.

– No proszę! – rzuciła, gdy tylko opowiedziałam jej całą moją przygodę z Krystianem. – No to mów, mów! Jaki on jest?

Westchnęłam.

– Młody, przystojny, miły…

– Podoba ci się, co? – wyszczerzyła zęby.

Zmieszałam się lekko.

– Daj spokój – mruknęłam. – On jest z dziesięć lat młodszy ode mnie.

– I tego ci właśnie trzeba! – Kiedy podchwyciła moje zagubione spojrzenie, wyjaśniła: – Romansu z jakimś młodym, chętnym ciachem!
Z początku myślałam, że żartuje. Potem uznałam, że to szaleństwo. Po powrocie do domu zaczęłam jednak intensywnie o tym myśleć. Wojtek i tak przecież miałby to gdzieś. A jeśli Krystian miałby ochotę… to co stało na przeszkodzie?

Było nam tak cudownie

Oczywiście na jednej kawie się nie skończyło. Potem były obiady, kolacje, wyjścia do kina i teatru – jak łatwo się domyślić, za moje pieniądze. Albo raczej za pieniądze Wojtka. Krystian ofiarował się za każdym razem, że zapłaci. Mówił, że głupio się czuje, kiedy to kobieta robi za sponsora, ale ja się tymi jego oporami nie przejmowałam. W końcu był studentem. Nie opływał w luksusy, a ja miałam czym płacić, więc nie widziałam problemu.

Zresztą, zdecydowanie nadrabiał w łóżku. Pierwszy raz przespaliśmy się już po tygodniu naszej znajomości. Od tego czasu nie mogłam przestać o nim myśleć. Był taki szarmancki, miły i sypał komplementami na lewo i prawo. Powoli zaczynałam się w nim zadurzać. Podczas któregoś z przyjęć nawet Fabian zwrócił uwagę, że jestem jakaś rozkojarzona.

– Mam nadzieję, że nie robisz nic, czego mogłabyś potem żałować – powiedział cicho.

Zbyłam go wtedy machnięciem ręki i poszłam dalej. Mimo to lekko się zaniepokoiłam, niepewna, czy przypadkiem nie domyślał się, co robię, gdy Wojtek nie patrzy. I czy nie zdecyduje się podzielić swoimi podejrzeniami z przyjacielem.

Nagle przestał odbierać

Mniej więcej po miesiącu niespodziewanie straciłam kontakt z Krystianem. Nie odbierał moich telefonów, nie odpisywał na wiadomości w mediach społecznościowych, nie wysłał też ani jednego SMS-a, chociaż ja na koncie miałam ich setki.

Nawet przez myśl mi wtedy nie przeszło, że mógłby mnie zostawić. Że ta cała sytuacja była po prostu zbyt piękna, by trwać. Żyłam w przekonaniu, że coś mu się stało. Ubzdurałam sobie, że musiał mieć jakiś wypadek albo podpaść komuś na swoim osiedlu (opowiadał mi, że mieszka w bardzo nieciekawej okolicy), albo że może Fabian nas gdzieś widział i mu pogroził.

Przyjaciel mojego męża był bardzo postawny, trenował jakieś sztuki walki, więc pewnie potrafił być całkiem przekonujący. Uznałam, że mógł chcieć zawalczyć o honor kumpla albo… albo po prostu mi to zepsuć – w myśl hasła: albo będziesz ze mną, albo z nikim. Nie potrafiłam się jednak zdobyć na to, żeby z nim porozmawiać. I trwałam w tej niewiedzy dalej, szalejąc z niepokoju.

Wojtek rozwiał moje złudzenia

Miałam ponownie obdzwonić wszystkie szpitale w mieście, kiedy za moimi plecami wyrósł Wojtek.

– A ty dalej szukasz swojego Krystianka?

Zakręciło mi się w głowie. Bardzo powoli odwróciłam się w stronę męża. Był wyraźnie rozbawiony.

– Ty… ty wiesz…? – wykrztusiłam.

Oczywiście, że wiem – stwierdził tak po prostu. – W życiu byś na niego nie wpadła, gdyby nie ja.

Zamrugałam. Ruszyłam w jego stronę, potykając się o własne nogi.

– Nie rozumiem…

– Naprawdę sądziłaś, że ten smarkacz cię kocha? – mój mąż uśmiechał się szyderczo, jakby doskonale wiedział, że właśnie wali mi się cały świat. – Był mi potrzebny do jednego. A teraz mam już dowody twojej zdrady. I w końcu mogę się rozwieść. A ty, kochanie, nie dostaniesz ani grosza.

To był podwójny cios

Po rozmowie z mężem nie myślałam racjonalnie. Wciąż byłam w szoku i pragnęłam się po prostu komuś wygadać. Cała zalana łzami zjawiłam się więc bez zapowiedzi u Natalii.

– Wojtek wie – jęknęłam od progu.

– Co? – przyjaciółka wyglądała na zdezorientowaną. – O czym wie?

– O Krystianie – wyrzuciłam z siebie, wchodząc do środka. – Oni… oni to chyba ukartowali. Żeby… żeby mieć dowody… Żeby Wojtek miał dowody na zdradę i…

Urwałam, gdy z łazienki wyłonił się Krystian. W samych spodniach.

– No cześć. – Uśmiechnął się bezczelnie. – I jak się ma przyszła rozwódka bez grosza przy duszy?

Nie wiedziałam, gdzie podziać oczy.

– Wy… wy się znacie? – wyjąkałam.

Natalia uśmiechnęła się niewinnie i stanęła u jego boku.

– Poznaj Krystiana. Mojego chłopaka – wtuliła się w niego. – I wiesz, Ala, dzięki. Za kasę, którą Krystek dostał od Wojtka zorganizujemy wesele – puściła mi oko. – Nie czuj się zaproszona.

Pora ułożyć życie na nowo

Rozwód dostaliśmy bardzo szybko. Wszystko oczywiście poszło po myśli Wojtka. On co prawda wyobrażał sobie, podobnie zresztą jak moja fałszywa przyjaciółka, że będę zalewać się łzami u mamusi w domu, bo przecież nie mam dokąd pójść.

Tymczasem wsparcia udzielił mi Fabian. Wbrew oczekiwaniom Wojtka, kiedy dowiedział się o jego podłej intrydze, nie tylko nie pochwalił go i nie zaczął się śmiać z jego naiwnej żony, ale po męsku wytłumaczył mu, co o tym myśli.

Od kilku tygodni jesteśmy parą. Na razie jestem dość ostrożna w ocenianiu tak świeżego związku, ale… przyznam, że nie doceniłam Fabiana. Jest zupełnie inny niż Wojtek. Czuły, troskliwy, skupiony na mnie i moim wnętrzu, a nie urodzie. Choć teraz muszę zaczynać wszystko od nowa, nie żałuję tego rozwodu i uwolnienia się ze związku, który nic mi nie dał.

Alicja, 32 lata

Czytaj także: „Córka kpiła, że 100 zł to śmieszne kieszonkowe. Pogoniłam ją do pracy, by poznała smak harówki za grosze”
„Kumpela zazdrościła mi, bo utknęła w zapyziałej wiosce, a ja zarabiam krocie. Odpłaciła mi się w perfidny sposób”
„Byłem robotnikiem, a czułem się jakbym pracował w cyrku. Szefowa rozstawiała mnie po kątach, a szef dawał kasę pod stołem”

 

Redakcja poleca

REKLAMA