„Córka kpiła, że 100 zł to śmieszne kieszonkowe. Pogoniłam ją do pracy, by poznała smak harówki za grosze”

roszczeniowa nastolatka fot. Adobe Stock, Tatyana Gladskih
„Od tamtej chwili Kasia wracała do mieszkania, jadła obiad i pędziła do sklepu trzy razy w tygodniu. Cały pozostały czas poświęcała na naukę. Współczułam jej, widząc jej zmęczenie. Podpuszczona jednak przez Ewę, nie komentowałam tego”.
/ 20.08.2024 21:15
roszczeniowa nastolatka fot. Adobe Stock, Tatyana Gladskih

Miałam obawy co do nastawienia mojej córki. Bez przerwy mówiła do mnie w tym samym tonie - "potrzebuję!" oraz "kup mi!". Doprowadzało mnie do szewskiej pasji, wiedziałam że kompletnie nie zdaje sobie sprawy z tego, jak dużo wysiłku wkładam, aby spełniać jej zachcianki.

Ciągle czegoś chciała

– Mamuś, daj mi trochę pieniędzy na jeansy – zwróciła się do mnie córka.

– Dopiero co, w poprzednim miesiącu, kupiłam ci nowe spodnie – zareagowałam zaskoczona. – Czyżbyś już z nich wyrosła?

– Nie, ale nadchodzi wiosna, a wtedy na topie są inne modele. Nie chcę wyglądać jak jakaś staroświecka dziadyga.

– Przykro mi, ale nie mam kasy. Może uda mi się coś odłożyć w kolejnym miesiącu. Teraz musiałam uregulować rachunki za energię elektryczną i dopłacić za wodę.

Czemu u nas zawsze brakuje szmalu? – zmarszczyła brwi. – Innym rodzicom jakoś udaje się związać koniec z końcem.

Wciąż od nowa słuchałam pretensji Kasi, że nie dokładam wystarczających starań, za mało zarabiam i ogólnie nie radzę sobie w życiu najlepiej. Moja 17-letnia córka to śliczna dziewczyna, która doskonale wie, jak wyeksponować swoje atuty i figurę. Rozumiem doskonale jej potrzebę dobrej zabawy, chęć zaimponowania przyjaciółkom modną odzieżą i pragnienie posiadania najnowszej wersji telefonu, tak jak jej rówieśniczki. Chciałabym móc jej to wszystko zapewnić, ale po prostu nie mam takiej możliwości.

Sama wychowuję dzieci

Jestem samotną matką trójki dzieci, a oprócz Kasi jest jeszcze czternastoletni Adrian i o cztery lata młodsza Malwinka.

Jasne, dzieci mają ojca – nałogowego alkoholika i choleryka. Wzięliśmy rozwód, kiedy nasza młodsza córka skończyła cztery lata. Stanowczo zbyt długo tolerowałam jego pijackie ekscesy i karczemne burdy. Nie, co prawda mnie nie bił, ale po kielichu robił się przykry i chamski. Wydaje mi się, że nie od dawna mnie nie kochał Stanęliśmy razem przed ołtarzem, bo spodziewałam się dziecka. Być może na początku coś nas do siebie ciągnęło, ale przez lata wszystko wyparowało w oparach gorzały. Nie protestował, gdy zażądałam rozwodu, ale też w niczym nie poszedł mi na rękę.

Z mężem postanowiliśmy się rozstać i podzielić dorobkiem życia, włącznie z naszym lokum. Ja nabyłam niewielkie mieszkanko, mąż z kolei malutką kawalerkę. W jednym pokoiku rezydują córki, w drugim ja wraz z Adrianem, naszym synem. Chcąc zapewnić mu choć odrobinę prywatności, postawiłam szafę na środku pokoju, a powstałą za nią przestrzeń przysłoniłem doniczkami z kwiatami. To może nie jest idealne rozwiązanie, ale lepsze takie niż żadne. Swoją drogą, synek nie ma na co narzekać. No, chyba że zacznie się już interesować płcią przeciwną… Ale póki co, po lekcjach od razu pędzi pograć w piłkę z kumplami, a wieczorami przesiaduje przed ekranem komputera.

Żyję od pierwszego do pierwszego

Malwinka mimo młodego wieku zdaje sobie sprawę z tego, że nie należymy do najbogatszych. Bez problemu akceptuje fakt, iż musi nosić ubrania po starszej siostrze i nie upiera się, abym kupowała jej nowe ciuszki. Jest świadoma tego, że jej największa miłość, czyli taniec, i tak pochłania sporo naszych funduszy. Comiesięczne wpłaty za lekcje tańca oraz zakup kostiumu scenicznego to niemałe wydatki dla naszego budżetu domowego.

Zdarza się, że ubolewam nad tym, iż nie jestem w stanie zapewnić swoim pociechom tego, o czym marzą. Niestety moja wypłata nie pozwala na większe oszczędności. Co prawda alimenty wpływają, ale niezbyt regularnie i w różnych kwotach. Nie mam zamiaru wchodzić na drogę sądową z byłym małżonkiem - zdaję sobie sprawę, że jak będzie miał fundusze, to prześle ile może. A w sytuacji gdy ich brakuje, to nawet sąd nic nie wskóra. Prawda jest taka, że mój eks zawsze zaraz po otrzymaniu wypłaty coś tam przelewa. Ma świadomość, że jeśli tego nie zrobi od razu, tą całą kasę przepuści na alkohol.

Zdarza się, że daje trochę grosza bezpośrednio dzieciakom – o ile akurat ma na tyle oleju w głowie, by się z nimi zobaczyć. Ale to i tak niewiele w porównaniu z tym, ile by było trzeba. Wyżywienie i ubranie trojga dzieciaków to nie byle co. No i przecież dochodzą do tego jeszcze opłaty za mieszkanie, prąd...

Córka nie docenia tego, co ma

Sprawia mi radość, gdy moje młodsze dzieci rozumieją, iż nie wszystko można mieć. Dlatego tym bardziej jest mi przykro, że najstarsza córka, która wydaje się być najbardziej roztropna, nie potrafi tego zaakceptować. Wciąż wysuwa jakieś roszczenia. Raz pragnie nowych butów, innym razem spodni... Przyznaję, ubrania muszę kupować dość często, gdyż wyrasta z nich, a to, co pasowało wiosną, nie nadaje się już na jesień. To jestem w stanie pojąć i nie oponuję. Jednak ona pragnie coraz to innych rzeczy – nowiutkiego telefonu, laptopa, odtwarzacza mp-4... Skąd mam wziąć na to wszystko pieniądze? Na domiar złego ma do mnie żal, uważa, że to moja wina, iż żyjemy w biedzie, a jej kieszonkowe jest małe. Mówi o tym wprost.

– Nie dasz rady dorobić trochę po godzinach? – spytała po tym, jak powiedziałam "nie" na prośbę o nowy telefon. – Matka jednej z moich koleżanek dorabia, biorąc fuchy do domu.

– Ja swoje godziny wyrabiam w robocie – tłumaczyłam się, mając świadomość, że problem leży gdzie indziej. – Wiesz, że przy trojgu dzieciakach ciężko cokolwiek zaoszczędzić. A ty masz całkiem spore oczekiwania!

– Spore? – parsknęła. – Ja tylko chcę żyć jak moi znajomi w tym samym wieku! W chacie mamy jakiś prastary komputer, a komórka też ma swoje lata… I jeszcze to śmieszne kieszonkowe! 100 zł na nic mi nie starcza.

– Kasieńko, robię, co w mojej mocy, ale mam na głowie też Malwinę i Adrianka.

To chyba za mało robisz – rzuciła bez cienia litości, a ja miałam wrażenie, jakby mnie ktoś wymierzył mi policzek.

Siostra miała pomysł

Kiedy wyszła z pokoju, nie wytrzymałam i zaniosłam się płaczem. Córka była podła i ogarniał mnie strach na myśl, co się stanie, jeśli ona zacznie na własną rękę zarabiać pieniądze. Totalnie nie wiedziałam, jak się w tej sytuacji zachować. W pewnym momencie usłyszałam dzwonek telefonu. Dzwoniła moja siostra. Próbowałam brzmieć normalnie, ale od razu wyczuła, że płakałam.

Powiedziała, że natychmiast do mnie wpadnie. Akurat byłyśmy w domu same, bo Adrian poszedł pograć w piłkę, a Malwinka była na lekcji tańca. Opowiedziałam Ewie wszystko, co się wydarzyło.

Chyba ci odbiło – stwierdziła, spoglądając na mnie ze zdumieniem. – Serio planowałaś harować jeszcze więcej, żeby ta gówniara dostała wszystko, czego zapragnie?

– Ej, nie o to mi chodziło. – Dopiero gdy opowiedziałam całą historię siostrze, dotarło do mnie, że sedno sprawy leży zupełnie gdzie indziej. – Po prostu jest mi smutno, że ona tak mnie traktuje.

– I właśnie na tym powinnaś się skoncentrować – Ewa przytaknęła. – Nie na spełnianiu zachcianek smarkuli, tylko na uświadomieniu jej, że jest samolubna.

– W jaki sposób? – spytałam zaciekawiona. Jej słowa o Kasi sprawiły mi przykrość, ale zdawałam sobie sprawę, że Ewa ma całkowitą rację.

– Słuchaj, tak mi przyszło do głowy – odparła, odpalając papierosa. – U mnie w sklepiku mam mnóstwo roboty. Żmudnej ale prostej, jak sortowanie towaru czy wypełnianie faktur. Powiedz Kasi, żeby do mnie wpadła. A może lepiej – sama się z nią skontaktuję. Niech się przekona na własnej skórze, jak trudno przychodzi zarabianie kasy.

Jej plan działał

Córka z radością poinformowała mnie kolejnego poranka, że zaczyna pracę.

– Ciocia Ewka dała mi szansę pracy u niej – oznajmiła z satysfakcją. – Zarobię na własne potrzeby.

Od tamtej chwili Kasia wracała do mieszkania, jadła obiad i pędziła do sklepu trzy razy w tygodniu. Cały pozostały czas poświęcała na naukę. Współczułam jej, widząc jej zmęczenie. Podpuszczona jednak przez Ewę, nie komentowałam tego.

– Przeprowadziłam z nią już rozmowę. Pokazałam jej moje nowiutkie perfumy, ale od razu podkreśliłam, jaka jest ich cena i ile czasu muszę tyrać, żeby na nie zarobić. Przecież widzi też, że ja również nie próżnuję i nie obijam się. No i co jakiś czas rzucam też niby mimochodem uwagi o tym, jak ty zasuwasz w robocie i jakie masz rachunki do opłacenia – powiedziała siostra.

Zrozumiała ile są warte pieniądze

Po upływie miesiąca Kaśka podeszła do mnie i pokazała mi swoją kopertę z wypłatą.

Udało mi się zarobić 600 złotych – oznajmiła córka. – Niesamowita kwota, prawda?

– Ależ oczywiście, w pełni na to zapracowałaś – odpowiedziałam, gratulując jej sukcesu. – Ciężko na to harowałaś. Masz już pomysł, na co wydasz te pieniądze?

– Szczerze mówiąc, to jeszcze nie wiem – odrzekła. – Zastanawiam się nad założeniem konta i wpłaceniem ich właśnie tam.

– Uważam, że to świetna myśl – przytaknęłam z aprobatą.

– Wiesz co, mamuś? I jeszcze jedno... Chciałabym cię przeprosićZachowywałam się okropnie. Nie potrafię zrozumieć, czemu wcześniej nie dostrzegałam, jak bardzo się przepracowujesz. Strasznie głupio się z tym czuję. Zastanawiam się, czy nie powinnam zacząć dokładać się do naszego domowego budżetu.

– Daj spokój, jesteś jeszcze za młoda. Wystarczy, że zarobisz na swoje wydatki – mówiłam, ledwo panując nad wzruszeniem. 

Alina, 45 lat

Czytaj także: „Znalazłam się na dnie i poprosiłam żonę mojego eks o przysługę. Dobro ukochanej córeczki było ważniejsze niż duma”
 „Rzuciłam męża dla kochanka, ale romans okazał się niewypałem. Musiałam wracać do ślubnego na kolanach i we łzach”
„Mąż zostawił mnie chwilę po porodzie, bo miał swoje potrzeby. Karma za baraszkowanie z kochanicą wróciła bardzo szybko”

 

Redakcja poleca

REKLAMA