„Teściowie traktowali nasz dom jak pensjonat. Miał być rajem, a stał się piekłem na ziemi”

kłótnia w związku fot. Adobe Stock, Daniel
„Zamieszkaliśmy w niewielkim mieszkaniu w centrum miasta. Było inne niż nasza chata, ale miało swoje uroki. Mogliśmy chodzić na spacery po parku, odwiedzać kawiarnie i kina, a co najważniejsze, mieliśmy swoje miejsce, tylko dla siebie. Budowaliśmy nowe życie, z dala od niekończących się wizyt i ciągłych napięć”.
/ 27.07.2024 18:30
kłótnia w związku fot. Adobe Stock, Daniel

Moje życie w górskiej chacie, którą odziedziczyliśmy z Kacprem, miało być idylliczne. W rzeczywistości jednak szybko zmieniło się w niekończący się koszmar wizyt jego rodziny. Na początku wszystko było w porządku – odrestaurowaliśmy starą chatę, cieszyliśmy się spokojem i naturą. Pierwsze odwiedziny jego rodziców były miłe, potem jednak wizyty zaczęły się nasilać.

Rodzeństwo, kuzyni, wszyscy zaczęli nas regularnie odwiedzać. Co tydzień ktoś wpadał na "krótką" wizytę, która często przeciągała się na kilka dni. Kiedy kolejny raz usłyszałam dźwięk dzwonka do drzwi, wiedziałam, że nie wytrzymam tego dłużej.

To miał być nasz azyl

– Musimy porozmawiać – zaczęłam, starając się utrzymać spokój w głosie.

Kacper spojrzał na mnie z uśmiechem, nieświadomy nadciągającej burzy.

– Jasne, o co chodzi? – zapytał, przewracając jajka na patelni.

– Nie mogę już dłużej znosić tych ciągłych wizyt twojej rodziny. Wiesz, że lubię twoich rodziców, ale mam wrażenie, że nasz dom stał się ich drugim domem. A my? My nie mamy ani chwili dla siebie.

Kacper zmarszczył brwi.

– Agata, to przecież moja rodzina. Chcą nas odwiedzać, bo nas kochają. Poza tym, co w tym złego, że spędzamy czas z bliskimi?

Poczułam, jak narasta we mnie irytacja. Czy on naprawdę tego nie rozumiał?

– Kacper, ja też potrzebuję trochę spokoju. Nie mogę nawet usiąść z książką na werandzie, bo zaraz ktoś przychodzi. Chciałam mieć tutaj swoje miejsce, nasz azyl, a nie otwarty dom dla całej rodziny.

Kacper odłożył patelnię i odwrócił się do mnie.

– Przesadzasz, Agata. Rodzina to rodzina. Powinnaś się cieszyć, że chcą z nami spędzać czas.

– Przesadzam?! – wybuchłam. – To może Ty przesadzasz, nie widząc problemu! Codziennie ktoś tu jest, a ja nie mam nawet chwili na odpoczynek! Chcę mieć swoje miejsce, gdzie mogę być sama, gdzie mogę odpocząć!

Kacper próbował mnie objąć, ale odsunęłam się.

– Agata, proszę cię, spróbuj zrozumieć...

– Nie, to Ty zrozum, Kacper. Ja już dłużej tego nie wytrzymam. Musisz coś z tym zrobić, bo inaczej... nie wiem, jak długo jeszcze wytrzymam tę sytuację.

Wyszłam z kuchni, zostawiając Kacpra z jego myślami. Czułam, jak łzy napływają mi do oczu. Zastanawiałam się, jak długo jeszcze będę w stanie znosić tę sytuację.

Próbowałam ukryć swoje prawdziwe uczucia

Następnego dnia, jakby na złość, rodzice Kacpra przyjechali na kolejną "niespodziewaną" wizytę.

– Agatko, Kacperku, kochani, jak miło was widzieć! – zawołała matka Kacpra, przytulając mnie mocno. – Przywieźliśmy wam trochę domowych przetworów. Wiecie, że nie mogłam sobie odmówić upieczenia waszej ulubionej szarlotki.

– Dziękujemy, mamo – odpowiedział Kacper, całując ją w policzek.

Ja natomiast starałam się zachować spokój, chociaż w środku aż kipiałam ze złości. Usiedliśmy razem przy stole, a ja robiłam wszystko, żeby rozmowa nie zeszła na temat ich kolejnych wizyt.

– No i jak tam wasze plany na przyszłość? – zapytał ojciec Kacpra, nalewając sobie herbaty. – Myślicie o jakimś remoncie? A może przydałoby się tu trochę więcej przestrzeni?

Westchnęłam cicho, zastanawiając się, jak najlepiej odpowiedzieć.

– Właściwie to myśleliśmy o tym, żeby trochę zwolnić tempo i skupić się na sobie – powiedziałam ostrożnie, patrząc na Kacpra.

Matka Kacpra uśmiechnęła się szeroko.

– Och, to wspaniały pomysł! Może nawet znajdziecie czas, żeby odwiedzić nas w mieście? Tak bardzo byśmy chcieli, żebyście spędzili z nami kilka dni.

Zacisnęłam zęby, czując, jak moje serce bije coraz szybciej.

– Może kiedyś – odpowiedziałam krótko. – Teraz naprawdę potrzebujemy trochę czasu dla siebie.

Kacper spojrzał na mnie z niepokojem, ale nie powiedział ani słowa.

W końcu już nie wytrzymałam

Rozmowa toczyła się dalej, a ja starałam się trzymać emocje na wodzy. W końcu jednak nie wytrzymałam.

– Wiesz, mamo – powiedziałam, starając się, żeby mój głos brzmiał łagodnie – naprawdę doceniam, że nas odwiedzacie, ale czasami czuję, że potrzebujemy trochę przestrzeni.

Matka Kacpra spojrzała na mnie zaskoczona.

– Och, Agatko, nie chcemy wam przeszkadzać. Myślałam, że cieszycie się z naszych wizyt.

– Oczywiście, że się cieszymy – odpowiedziałam szybko. – Po prostu... czasami chcielibyśmy mieć trochę czasu tylko dla siebie.

Ojciec Kacpra pokiwał głową.

– Rozumiemy. Na pewno postaramy się przyjeżdżać rzadziej.

Uśmiechnęłam się z ulgą, choć wiedziałam, że obietnice rodziców Kacpra często bywały zapomniane. Tym razem jednak czułam, że coś może się zmienić.

Kolejnego wieczoru znów wybuchła kłótnia między mną a Kacprem.

– Kacper, musisz coś zrobić z tymi wizytami – zaczęłam, nie mogąc powstrzymać frustracji.

– Przecież rodzice obiecali, że będą przyjeżdżać rzadziej – odparł Kacper, wyraźnie zirytowany.

– Ale to nie wystarczy! – wykrzyknęłam. – Tu chodzi o całą twoją rodzinę. Rodzeństwo, kuzyni, wszyscy nas odwiedzają, jakbyśmy prowadzili pensjonat!

Kacper spojrzał na mnie bezradnie.

– Co chcesz, żebym zrobił? To moja rodzina...

– A ja jestem twoją żoną! – przerwałam mu ostro. – Albo coś z tym zrobisz, albo... może powinniśmy sprzedać ten dom i przeprowadzić się do miasta.

Zdecydowaliśmy się na sprzedaż domu

Kacper zamilkł, a ja widziałam, jak walczy ze sobą.

– Dobrze – powiedział w końcu. – Zrobimy tak, jak chcesz. Sprzedamy dom.

Poczułam ulgę, ale i smutek. Ten dom miał być naszym rajem, a stał się źródłem konfliktów. Teraz czekało nas jeszcze przekazanie tej wiadomości rodzinie Kacpra.

Przeprowadzka do miasta była pełna mieszanych emocji. Z jednej strony czułam ulgę, że w końcu będziemy mieli spokój, z drugiej strony żal, że nasz wymarzony dom musieliśmy opuścić.

– Jak myślisz, jak zareaguje twoja rodzina? – zapytałam Kacpra, pakując ostatnie pudełko z książkami.

– Pewnie będą zaskoczeni, ale muszą to zrozumieć – odpowiedział, starając się brzmieć pewnie.

Zamieszkaliśmy w niewielkim mieszkaniu w centrum miasta. Było inne niż nasza chata, ale miało swoje uroki. Mogliśmy chodzić na spacery po parku, odwiedzać kawiarnie i kina, a co najważniejsze, mieliśmy swoje miejsce, tylko dla siebie.

– Jak się czujesz? – zapytał Kacper, gdy usiedliśmy na nowej kanapie.

– Lepiej. Cieszę się, że tu jesteśmy – odpowiedziałam szczerze. – A ty?

– Tęsknię za domem, ale wiem, że to była dobra decyzja. Musimy tylko dać sobie trochę czasu, żeby się przystosować.

Uśmiechnęłam się, wdzięczna za jego zrozumienie. Wiedziałam, że Kacper również ma mieszane uczucia, ale starał się być silny dla mnie. Zaczęliśmy powoli urządzać nasze nowe miejsce, ciesząc się każdą chwilą spędzoną razem, bez nieoczekiwanych gości.

Jednak wiedziałam, że prawdziwe wyzwanie dopiero przed nami – jak przekazać rodzinie Kacpra, że dom został sprzedany. Obawiałam się ich reakcji, ale miałam nadzieję, że z czasem zrozumieją naszą decyzję.

Musieliśmy pomyśleć o sobie

Kilka tygodni później, kiedy życie w mieście zaczęło się powoli normować, rodzina Kacpra przyjechała do górskiej chaty, nieświadoma, że dom został sprzedany. Byli zaskoczeni, gdy nowi właściciele nie okazali im takiej gościnności, do jakiej przywykli.

Telefon zadzwonił późnym wieczorem. Kacper spojrzał na ekran i westchnął ciężko. To byli jego rodzice.

– Halo, mamo? – odebrał, choć wiedział, że rozmowa nie będzie łatwa.

– Kacper, co tu się dzieje? – matka Kacpra była wyraźnie zdenerwowana. – Dlaczego obcy ludzie są w naszym domu?

– Mamo, ten dom już nie jest nasz. Sprzedaliśmy go – odpowiedział Kacper, starając się zachować spokój.

– Sprzedaliście?! Jak mogliście to zrobić bez naszej wiedzy? – wykrzyknął ojciec, który najwyraźniej przejął telefon. – Myśleliśmy, że ten dom jest naszym wspólnym miejscem!

– Tato, to była trudna decyzja, ale musieliśmy to zrobić. Agata i ja potrzebowaliśmy spokoju.

– Spokoju?! To dlaczego nam nic nie powiedzieliście? – matka Kacpra wróciła do rozmowy, wyraźnie zaszokowana. – Czujemy się oszukani!

– Przepraszam, mamo, tato. Próbowaliśmy wam to wyjaśnić, ale nie było dobrego momentu. Musieliśmy myśleć o sobie.

– Myśleć o sobie?! – krzyknął ojciec. – A co z nami? Z resztą rodziny? Jak mogliście nas tak zostawić?
Kacper spojrzał na mnie z rozpaczą w oczach. Wiedziałam, że to dla niego trudne, ale musiał stanąć w naszej obronie.

– Wiem, że jesteście zdenerwowani, ale proszę, zrozumcie. Kochamy was, ale potrzebowaliśmy przestrzeni.

Jego rodzina miała do nas żal

Rozmowa trwała jeszcze długo, pełna pretensji i łez. Kacper próbował tłumaczyć naszą decyzję, ale wiedziałam, że rodzina długo jeszcze będzie miała do nas żal.

Z czasem życie w mieście zaczęło nabierać nowego rytmu. Choć relacje z rodziną Kacpra były napięte, staraliśmy się je naprawić. Miałam wreszcie swój upragniony spokój, choć czułam też żal, że nasz wymarzony dom stał się źródłem konfliktów.

Kacper miał mieszane uczucia. Chciał mnie wspierać, ale czuł ciężar decyzji, którą podjęliśmy. Wiedziałam jednak, że z czasem wszystko się ułoży. Najważniejsze, że mieliśmy siebie i mogliśmy budować nowe życie, z dala od niekończących się wizyt i ciągłych napięć. Wspólnie zaczęliśmy odnajdywać radość w małych rzeczach, odkrywając na nowo, co znaczy być razem.

Choć wiedziałam, że nie będzie łatwo, byłam pewna jednego – teraz naprawdę mieliśmy szansę na stworzenie naszego miejsca, gdzie wreszcie mogliśmy być sami i cieszyć się sobą nawzajem.

Agata, 37 lat

Czytaj także:
„Teściowa stołowała się u nas jak w 5-gwiazdkowej restauracji. Gdy w końcu dałam jej rachunek na 100 zł, obraziła się”
„Rodzice w kościółku modlili się o to, bym poszła do diabła. Na co im córka z bękartem, skoro mają świętego syneczka?”
„Od lat marzę o ślubie, ale mój chłopak boi się odejść od mamusi. Ta megiera decyduje za niego nawet o kolorze majtek”

Redakcja poleca

REKLAMA