„Rodzice w kościółku modlili się o to, bym poszła do diabła. Na co im córka z bękartem, skoro mają świętego syneczka?”

„Nie chcieli koło siebie szumu. Bo kto to widział, dziewczyna samotnie wychowująca bękarta? I to jeszcze siostra szanowanego księdza? Toż to wstyd”.
25.07.2024 08:30

Kasia od samego początku była trudnym dzieckiem. Już wtedy, gdy była w moim brzuchu, obróciła moje życie o 180 stopni. Byłam studentką, już prawie miałam kończyć licencjat, nie miałam dobrej pracy ani własnego mieszkania. Byłam sama w wielkim mieście. Jedyną osobą, która trzymała mnie przy życiu był mój chłopak. Kacper. Starał się mnie pocieszyć, obiecywał, że damy radę, ale to były tylko puste słowa.

Szybko się o tym przekonałam

Ledwo zakończył studia i słuch po nim zaginął. Pewnego dnia spakował manatki i po prostu zwiał od problemu. Wyjechał gdzieś za granicę do rodziny. Kontynuował swoje bzdurne gadanie, że on do mnie wróci, że to chwilowe, nawet podsyłał mi jakieś marne grosze. Ale co to miało pomóc w obliczu samotnego macierzyństwa? 

Nie miałam wsparcia nawet u rodziny. Pochodziłam z małej wsi, gdzie każda kontrowersja sprawiała, że momentalnie byłaś na językach każdej starszej babci i dziadka. Nie chcieli koło siebie szumu. Bo kto to widział, dziewczyna samotnie wychowująca bękarta? I to jeszcze siostra szanowanego księdza? Toż to wstyd. 

Taka właśnie narracja panowała w moim domu rodzinnym. Byłam sama. Moi rodzice martwili się nie o to, czy ja i moja córeczka będziemy zdrowe. Bardziej przejmowało ich to, do jakiej parafii się udać, żeby prawda o moim nieślubnym dziecku nie wyszła na jaw. 

Nie spodziewałam się innej reakcji

Gdybym łudziła się, że rodzice zareagują inaczej, musiałabym być głupia. Doskonale wiedziałam, że nie mam na co liczyć z ich strony. Jednak przez to, że nadal studiowałam i ich obowiązkiem było wspieranie mnie finansowo, weszłam z nimi w układ. Ja znikam z ich życia, a oni przez następne 3 lata płacą za moje mieszkanie z daleka od ich wioski. Zgodzili się. 

Nie odwiedzali mnie zbyt często. Mama czasem przyjechała sprawdzić jak się czuję i przy okazji obskoczyć okoliczne parafie. Wiedziałam, że w głębi duszy nie jest złym człowiekiem. Czułam to zawsze, gdy patrzyła na swoją wnuczkę. Jednak kościółkowe zasady były dla niej ważniejsze niż relacja z córką i miłość wnuczki. Nawet w święta nie przemówiła ludzkim głosem. Wysłała nam kasę na świąteczne potrawy i prezenty i dość dosadnie zasugerowała, że w domu nie jesteśmy mile widziane. 

Ojciec zawsze drwił z takich ludzi

Kasa od rodziców nie była stała. Liczyłam się z tym. Zwłaszcza że ich złote dziecko, mój brat Adam, miał niebawem mieć prymicje. Oczywiście, nie zostałam zaproszona. 

Nie miałam siły się wściekać. Musiałam zadbać o siebie i córkę. Skończyłam studia, znalazłam pracę i w końcu stanęłam na nogi. Zaczęłam nawet dobrze zarabiać i pozwalać sobie na drobne przyjemności. Zostawiłam wiejskie gumiaki za drzwiami i w szpilkach wkroczyłam do wielkiego miasta. Ojciec zawsze drwił z takich ludzi, którzy uciekli ze wsi i uważali się za miastowych. Cóż, szybko sobie o mnie przypomnieli, gdy zaczęły im się palić tyłki. Wtedy już im nie przeszkadzała moja miastowość. 

Zaczęło się od tego, że Adam zwyczajnie ich olał. Miał swoje nowe życie. Całkowicie poświęcił się Panu i nie interesowali go wcale niemłodniejący rodzice. Dziwnym trafem właśnie wtedy mama i tata zaczęli nagle interesować się swoją relacją z wnuczką. Zaproponowali nawet, żebym przysłała ją do nich na wakacje. Chcielibyście widzieć, jakie oczy zrobili, gdy odmówiłam. 

Moje dziecko to nie jest jakaś przesyłka, żeby ją gdzieś wysyłać. Jak chcecie ją zobaczyć, proszę bardzo. Zapraszam do Poznania. Tylko dajcie znać, to ogarnę wam jakiś hotel. 

– Ale jak hotel? Nie przyjmiesz nas do siebie? – byli w szoku, ale nie miałam zamiaru ustępować. Nie byłam na tyle głupia, żeby nie zauważyć, co się dzieje. 

Nie żyłam w celibacie

Moja córka nie kryła zdziwienia, gdy powiedziałam jej, że babcia wpadnie w odwiedziny. Ostatni raz widziała ją, jak ledwo stawiała pierwsze kroki, bo dziadkowie nie raczyli odwiedzić jej na żadne urodziny, czy święta. 

Gdy spotkałyśmy się z moją matką, przecierałam oczy z wrażenia. Jakbym zobaczyła inną kobietę. Dał mnie zawsze była zimna i wyrachowana, a dla Kasi miała serce na dłoni. Zachowywała się tak, jakbym to ja ukrywała córkę przed światem, a mamie dopiero teraz udało się ją odnaleźć. Na szczęście Kasia doskonale wiedziała o całej sytuacji. 

Nie chciałam dolewać oliwy do ognia, więc ten dzień spędziłyśmy całkiem miło. Najpierw zoo, lody, jakaś kawa i obiad. Taka była babcia, natomiast dziadek nadal siedział na wsi i gnuśniał. 

– Tatuś musi pilnować kurek i krówek, wiesz. To nie jest takie proste, jak ci się wydaje – usprawiedliwiała go mama. 

Wiedziałam, że bredzi. Z wielkiego gospodarstwa został im jeden kurnik i kawałek pola, więc to kolejne ściemy, żeby zamydlić mi oczy. 

A ty Gosiu, co u ciebie słychać? Masz jakiegoś kawalera? Może jakiś ślub się szykuje?

– A co, święty syn się dopytuje? 

– Nie wściekaj się, ale wiesz jak jest.

Wiedziałam, lecz miałam to w nosie. Nie żyłam w celibacie. Nie miałam też męża, chłopaka i stałego partnera, ale nie miałam zamiaru przeżyć życia jako cnotka, która popełniła jeden wybryk w życiu i teraz do jego końca ma za niego płacić. Z dzisiejszej perspektywy wiem, że Kasia była moim darem, który pomógł mi stanąć na nogi. 

Nie nudzi ci się tam?

Życie toczył się dalej. Mój tata umarł, nie byłam na pogrzebie. Nie dlatego, że nie chciałam. Nie byłam wtedy w kraju, więc sytuacja wyjaśniła się sama. Kaśka za to pojechała bez najmniejszego uprzedzenia. Nie była zła, ale gdzieś tam gryzło nie to, że pojechała pożegnać człowieka, przez którego prawie wylądowałyśmy na bruku. 

W ten właśnie sposób córka i jej babcia nawiązały lepszy kontakt, a Kasia co najmniej połowę wakacji spędzała z babcią na wsi. 

– Nie nudzi ci się tam? Nie wolisz spędzić tego czasu w mieście? Ze znajomymi?

– Nie, lubię wieś. Dobrze mi tam. Lubię spędzać czas z babcią, pomagam jej. Nie widzę, w czym masz problem. 

Wiedziałam, że mam jest teraz sama a lat jej nie ubywa, więc chciałam ją trochę odciążyć. Żywiłam do niej uradzę, ale nie jestem bezduszna. Chciałam zatrudnić i opłacić dla niej jakąś panią do pomocy w domu. Gdy tylko to usłyszała, niemalże mnie wyklęła. Wściekła się jak diabli, wypomniała mi, że mam nie wciskać nosa w jej sprawy, tak jak ona nie wciskała w moje. 

Fajnie dowiedzieć się, że w tej tajemniczej głowie wykluła się myśl, że mama z ojcem wcale nie zostawili potrzebującej córki w ciąży, a dali jej wolną rękę i pole do manewru. Tak właściwie to chyba powinnam ich po stopach całować, że „pozwolili” mi się usamodzielnić.

Córka dorastała, skończyła studia i wzięła ślub. Cieszyłam się, że tak świetnie jej idzie w życiu.

Jednak ta radość nie trwała długo

Pewnego wieczoru Kasia z Rafałem, moim zięciem, wpadli do mnie na kolację. Widziałam ich miny, jak tylko przekroczyli próg. 

– Mamo, muszę ci coś powiedzieć. Wyprowadzamy się z Rafałem na wieś. Do babci. 

Myślałam, że zaraz się przewrócę. 

– Proszę? A to z jakiej racji? Chcesz się wyprowadzić do tej dziury zabitej dechami? 

Okazało się, że babcia już od dawna przekonywała Kasię do przeprowadzki, a jakimś dziwnym trafem Rafał dostał pracę w tamtejszym urzędzie gminy.

– Dziewczyno, czy ty zwariowałaś? To jest totalne zadupie. Niczego nie ma blisko. Żadnego sklepu, kina, teatru. Jak ty sobie to wyobrażasz? Jeszcze w tej ruderze? 

– Nic się nie martw. Wszystko wyremontujemy. 

– Będę was wspierać, cokolwiek zrobicie, ale mam jedną prośbę. Upewnij się, że dom należy do ciebie. Bo narobicie się jak woły, wyrzucicie pieniądze w błoto, a potem złote dziecko przyjedzie z kościółka i wszystko wa odbierze. Już ja go znam. 

chciałam ją wspierać, ale nie umiałam. Moja noga tam nie postanie. Za dużo przez to miejsce wycierpiałam w życiu. Moje dziecko chciało być naiwne i nauczyć się na swoich, a nie moich błędach? Proszę bardzo, ale ja do tego ręki nie przyłożę. 

– To co, nawet nie wpadniesz nas odwiedzić?

– Przepraszam kochanie, ale nie. Nie dam rady. Nie potrafię i nie chcę. Brzydzę się tymi ludźmi, tym miejsce i tym domem. 

Przykro mi, że dałam córce wszystko, co mogłam, a moja matka i tak dała radę opleść się wokół niej jak bluszcz. Nic na to nie poradzę, nie chcę psuć naszej relacji. Jednak coraz bardziej kusi mnie, żeby powiedzieć jej z drobnymi szczegółami, jak kochana babcia potraktowała mnie, gdy byłam z nią w ciąży, może to otworzy jej oczy.

Gosia, 49 lat

Czytaj także:
„Chłopak rzucił mnie dla mojej przyjaciółki. Gdy oni tańczyli na swoim weselu, ja pocieszałam się w ramionach jego ojca”
„Wyszłam za rolnika i to był mój koniec. Byłam dla niego częścią inwentarza, zaraz po widłach i siewniku”
„Córka wyśmiała moje plany na wakacje. Myślała, że wyląduję w piasku na cmentarzu, a nie na plaży”

 

 

Redakcja poleca

REKLAMA