„Rodzice wybrali mi żonę, żeby mnie usadzić. Dla nich szczęśliwe małżeństwo oznacza gruby portfel i dobre znajomości”

Smutny młody mężczyzna fot. iStock by Getty Images, AaronAmat
„– Synku, nie możesz kierować się tylko uczuciami, które szybko miną. Ten ślub jest ważny dla przyszłości całej rodziny i tego, jak nas ludzie postrzegają – oznajmiła mama, rzucając mi ostre, surowe spojrzenie”.
/ 06.01.2025 22:00
Smutny młody mężczyzna fot. iStock by Getty Images, AaronAmat

Los często płata nam niespodzianki i rzadko podąża utartymi szlakami. Sam to odkryłem – pracuję jako prawnik. O ile moje sprawy zawodowe układały się naprawdę pomyślnie, to w sferze osobistej musiałem udawać kogoś, kim tak naprawdę nie chciałem być.

Od początku moja przyszłość była dokładnie zaplanowana przez rodziców – znanych przedsiębiorców. Zależało im nie tylko na tym, żebym został prawnikiem, ale przede wszystkim dbali o zachowanie pozycji naszego rodu. Doszli do wniosku, że zaaranżowany ślub będzie świetnym rozwiązaniem. Wybrali dla mnie Wiktorię, której rodzice byli ich partnerami w interesach. Z pozoru wszystko się zgadzało – mądra dziewczyna z dobrego domu, do tego bardzo atrakcyjna.

Wszystko już zaplanowali

Od lat moje uczucia były zarezerwowane dla jednej osoby – mojej najbliższej przyjaciółki, Joanny. Znała każdy mój sekret i była dla mnie kimś wyjątkowym. Nasza relacja przerodziła się w coś znacznie głębszego, niż mogłem sobie wyobrazić. Zrozumiałem, że nie mogę już dłużej tego udawać. Planowany ślub z Wiktorią miał być powodem, dla którego wreszcie zdobyłem się na szczerość.

Zima dawała o sobie znać tego wieczoru, gdy z Joanną usiedliśmy w niewielkiej kafejce z dala od miejskiego zgiełku. Dookoła czuć było świece zapachowe, a w środku roznosił się aromat pitej przez nas gorącej czekolady. Gadało nam się lekko jak zwykle, tylko ta sprawa ze ślubem wisiała nad nami niczym ciemna chmura.

– Słuchaj, Michał, pomyśl dwa razy zanim staniesz z nią przed ołtarzem. Przecież to nie jest miłość – powiedziała cicho Joanna, patrząc na mnie z niepokojem.

– Sam wiesz, że nie mogę inaczej. Rodzice, te ich interesy, układy... no rozumiesz – westchnąłem ciężko, czując, jak ta sytuacja mnie przytłacza.

– Odpowiedz szczerze, czy czujesz coś do mnie? – szepnęła, a w jej oczach zabłysły łzy. – Bo ja czuję coś do ciebie...

– Słuchaj, Aśka, znaczysz dla mnie najwięcej na świecie. Jednak nie mogę przekreślić dorobku całego życia moich rodziców... – wyszeptałem, choć każde wypowiedziane słowo przyprawiało mnie o cierpienie.

– Mój drogi, niekiedy trzeba zostawić przeszłość za sobą, żeby stworzyć coś wspanialszego. Najważniejsze jest to, żebyś był szczęśliwy – odrzekła, delikatnie ujmując moją rękę.

– Wiem o tym, ale paraliżuje mnie myśl o tym, co może się stać. Nie chciałbym sprawić nikomu przykrości... – przyznałem, czując jak narasta we mnie wewnętrzna walka.

– Kiedy naprawdę kochasz, musisz mieć odwagę być sobą. Niezależnie od twojej decyzji, zawsze będę obok – zapewniła z ciepłym uśmiechem, dodając mi otuchy, której tak mi brakowało.

Ta rozmowa z Joanną jeszcze bardziej spotęgowała moje rozterki. W środku toczyła się we mnie bitwa, której zakończenia nie potrafiłem przewidzieć.

Chciałem im wyznać prawdę

W pewien wieczór postanowiłem szczerze pogadać z rodzicami o moich obawach związanych z małżeństwem z Wiktorią. Spotkaliśmy się w wytwornym salonie, gdzie na ścianach wisiały portrety dziadków, a wokół stały masywne meble z dębu – rodzinne skarby, które według planów mamy i taty miały przejść na następne pokolenie.

– Chciałbym porozmawiać z wami na temat mojego ślubu – zacząłem spokojnym głosem.

– Naturalnie, chłopcze. Mamy już wszystko dopięte na ostatni guzik. Cała nasza rodzina będzie świętować – stwierdził tata, wciąż przeglądając gazetę.

– A czy ktoś pomyślał o moim zdaniu w tej sprawie? – spytałem, czując narastającą złość.

– Synku, musisz zrozumieć, że takie przelotne uczucia nie mogą być najważniejsze. To małżeństwo to sprawa przyszłości całej rodziny i naszej reputacji – oznajmiła mama, rzucając mi ostre spojrzenie.

– To nie jest żadne chwilowe zauroczenie. Ja naprawdę kocham Asię. I nie zamierzam brać ślubu z Wiktorią – odpowiedziałem ze złością.

Tata odłożył gazetę na bok, a jego wzrok wyrażał jednocześnie gniew i rozczarowanie.

– Naprawdę chcesz zaprzepaścić cały nasz trud? Przekreślić lata ciężkiej pracy, którą włożyliśmy w twoją przyszłość? – warknął podniesionym tonem.

– Chcę decydować o sobie sam zamiast realizować scenariusz, który mi narzuciliście – odezwałem się, próbując brzmieć pewnie.

– Jeśli zdecydujesz się na Joannę, zapomnij o pomocy z naszej strony. Zastanów się dobrze, co możesz stracić – stwierdził ojciec, a mama skinęła głową na znak zgody.

To, co usłyszałem od moich rodziców, zostawiło w moim sercu bolesne ślady. Pokazali mi bez owijania w bawełnę, że stoję przed naprawdę poważnym wyborem. Miałem świadomość, że ta decyzja całkowicie odmieni moje dalsze losy, bez względu na to, co postanowię.

Zebrałem się na odwagę

Dzień ślubu zbliżał się w zastraszającym tempie. Kiedy stałem przed wejściem do kościoła, przypominałem aktora tuż przed premierą życia – z tą różnicą, że doskonale zdawałem sobie sprawę z tego, jakie będą skutki tego przedstawienia.

Wszystko gotowe? – odezwała się Wiktoria, mając na sobie przepiękną, długą suknię ślubną.

Jej twarz promieniała szczęściem, była kompletnie nieświadoma burzy emocji, która szalała we mnie. Patrzyłem na jej piękną, pełną nadziei twarz, kiedy rozmawiała o naszych planach.

– Wiktoria, muszę się z tobą czymś podzielić – odezwałem się drżącym głosem.

– Denerwujesz się? Spokojnie, złotko, jakoś to będzie – próbowała dodać mi otuchy.

– To nie chodzi o stres. Muszę wyznać ci coś, co trzymałem w tajemnicy. Nie kocham cię. Jest ktoś inny... Joanna – powiedziałem cicho, wiedząc, że każde wypowiedziane słowo rani nas oboje.

Na jej twarzy pojawiła się śmiertelna bladość, podczas gdy z oczu zaczęły spływać łzy.

I teraz mi o tym mówisz? Dlaczego... Jak śmiałeś? – wyjąkała cicho, po czym wybiegła, pozostawiając za plecami poruszenie i zebranych gości.

Moi rodzice podeszli do mnie z miną wyrażającą ogromny zawód.

– Coś ty zrobił? Jak mogłeś nas tak upokorzyć? – syknął tata.

– Wybaczcie, ale dłużej nie dałem rady udawać. Moje serce należy do Joanny – odparłem, spoglądając wprost na nich.

– Sam podjąłeś tę decyzję. Musisz teraz ponieść jej skutki – rzuciła mama, odchodząc z widocznym niesmakiem.

Czułem, jak atmosfera w kościele gęstnieje z minuty na minutę. Stojąc samotnie pośród szepczących ludzi, wiedziałem, że wszystko w moim życiu właśnie się zmienia.

Postawiłem na prawdziwą miłość

Kiedy wybuchł skandal, uciekliśmy z Joanną do naszego ulubionego miejsca – starego parku. Dawniej snuliśmy tu plany na wspólne życie. Dziś, patrząc na zbierające się nad głowami ciemne chmury, nie wiedzieliśmy, co przyniesie jutro.

Co zamierzasz teraz zrobić? – spytała Asia łagodnym, pełnym troski tonem.

– Sam już nie wiem... Przez to wszystko sprawiłem ci tyle kłopotów... Wybacz mi – wyszeptałem ze skruchą.

– Daj spokój z przeprosinami. Pokazałeś więcej odwagi niż ktokolwiek inny. Możesz na mnie liczyć – szepnęła, splatając swoje palce z moimi.

– A co z rodzicami... I resztą... Tyle osób rozczarowałem – westchnąłem.

– Za to wreszcie byłeś szczery wobec siebie. I to się liczy najbardziej. Pamiętaj, że zawsze będę przy tobie, cokolwiek by się nie działo – odparła, patrząc na mnie wzrokiem przepełnionym uczuciem.

– Asia, naprawdę jesteś wspaniała. Sam nigdy nie zebrałbym się na odwagę, żeby wyjść przed ludzi i szczerze wyznać swoje uczucia. Wiem, że nadchodzą ciężkie chwile, ale mając ciebie przy sobie... jakoś przez to wszystko przejdziemy – wyznałem, znajdując w niej oparcie, gdy wszystko wokół się chwiało.

– Na pewno damy radę. Gdy dwoje ludzi naprawdę się kocha, mogą stawić czoła całemu światu, nawet jeśli wszyscy są przeciwko – odpowiedziała ciepło, wlewając w moje serce optymizm.

To, że mogliśmy tak po prostu porozmawiać, działało na mnie uspokajająco i pomagało uporać się z trudną sytuacją. Z każdą chwilą byłem coraz bardziej przekonany, że podjąłem właściwą decyzję. Czułem w sobie nową energię i siłę.

W ogóle mnie nie rozumieli

Po tym, co zaszło w kościele, musiałem w końcu stanąć twarzą w twarz z rodzicami. To był moment, którego najbardziej się obawiałem. Napięta atmosfera uderzyła we mnie od razu, kiedy przekroczyłem próg mieszkania.

Co ty sobie wyobrażałeś, Michał? – odezwała się mama lodowatym głosem.

– Po prostu... zrobiłem to, co uważałem za słuszne – wydukałem, czując się zupełnie jak maluch złapany na podjadaniu ciastek przed posiłkiem.

– Słuszne? Tu nie chodzi o to, co uważasz! Zhańbiłeś naszą rodzinę! – wybuchnął tata, patrząc na mnie z góry jak surowy prokurator.

– Wybaczcie, że nie chciałem poświęcić własnego szczęścia dla… –  chciałem coś wyjaśnić, ale nie zdążyłem, bo mama weszła mi w słowo.

– Dla czego takiego, Michał? Zachcianki? Związku z dziewczyną z zupełnie innej sfery? – rzucała kolejne pytania, a każde z nich bolało mnie coraz mocniej.

– To nie jest zachcianka. Joanna to miłość mojego życia. Mam już dość tego środowiska, gdzie liczy się tylko kasa i pozycja społeczna – odpowiedziałem zdecydowanie.

– No to podjąłeś decyzję. Musisz teraz radzić sobie sam. Nie licz na nasze wsparcie – powiedział twardo ojciec i wiedziałem, że to jego ostatnie słowo.

Pożegnanie z mamą i tatą było krótkie i ciche. Dostrzegałem w ich spojrzeniu zawód, podczas gdy samotność powoli wkradała się do mojego wnętrza. Z drugiej strony ta pustka, która powstała po ich odejściu z mojego życia, dała mi szansę na stworzenie czegoś swojego od podstaw.

Straciłem wiele, ale zyskałem miłość

Przy oknie w moim nowym, niewielkim mieszkaniu obserwowałem, jak wieczór powoli spowija ulice. Rozmyślałem o decyzjach z przeszłości i następstwach, z którymi przyszło mi się pogodzić. Choć straciłem miejsce w rodzinnym biznesie, odkryłem w zamian coś bezcennego – zrozumiałem siebie i poznałem uczucie potężniejsze od wszystkich społecznych nacisków.

– Michał, jak sobie poradzimy? – szepnęła Joanna, kiedy weszła do środka i objęła mnie delikatnie ramionami.

– Od dziś wszystko zaczynamy na nowo. Wspólnie – odrzekłem, doceniając jej bliskość i troskę.

– Masz jakieś wątpliwości? – zapytała z nutą niepewności.

– Ani trochę. Nareszcie mam poczucie, że znalazłem swoje miejsce. Może nie będzie łatwo, ale przejdziemy tę drogę razem – odpowiedziałem zdecydowanym tonem.

Zerknąłem na stojącą przy mnie Joannę, która wydawała się gotowa ruszyć ze mną w nieznane i budować wspólne życie. Pasowaliśmy do siebie idealnie, niczym puzzle układanki, i mimo że przyszłość rysowała się mgliście, czułem, że wspólnymi siłami poradzimy sobie ze wszystkim.

– Nieważne, gdzie się znajdziemy, możemy rozpocząć życie na nowo. Najważniejsze, że będziemy mieć siebie – powiedziała Joanna, spoglądając na mnie wzrokiem przepełnionym uczuciem.

Dotarło do mnie wtedy, że choć swoboda decydowania może budzić lęk, to niesie ze sobą też mnóstwo szans. To, co między nami się zaczynało, otwierało drzwi do zupełnie nowego rozdziału, który wspólnie mieliśmy napisać.

Michał, 29 lat

Czytaj także:
„Wiedziałem, że po 40. faceci zaczynają szaleć. Zastanawiałem się, czy mnie uda się powstrzymać rozporek na wodzy”
„Gdy wyjechałem za granicę do pracy, żona zaczęła się dziwnie zachowywać. Jej tajemnica po prostu zwaliła mnie z nóg”
„Teściowa zawsze robiła mi pod górkę, ale w Sylwestra przegięła. Takiego teatrzyku nikt się nie spodziewał”

Redakcja poleca

REKLAMA