Wydawało mi się, że stworzyliśmy idealny związek małżeński. No bo ćwierć wieku razem to nie przelewki. Ale akurat wtedy, gdy sądziliśmy, że najgorsze za nami, pojawiły się prawdziwe schody. Wszystko zbiegło się z przeprowadzką – opuściliśmy nasze osiedlowe mieszkanko i zamieszkaliśmy na uboczu miasta, w odziedziczonym przez moją żonę domu po babci.
Znalazła sobie hobby
– To miejsce przypomina wieś! – powiedziałem podekscytowany.
– Mhm – żona z powątpiewaniem rozglądała się dookoła. – Szkoda tylko, że wszystko takie zapuszczone!
– Za to będziemy mieli co robić – odpowiedziałem z optymizmem.
Moja żona sprawiała wrażenie kompletnie wyłączonej z życia – tylko praca w banku nadawała jej jakiś rytm. Podczas gdy ja robiłem wszystko, żeby stworzyć nam przytulny dom, ona spędzała całe godziny przed telewizorem albo zaczytywała się w romansidłach. Aż nagle coś się w niej zmieniło. Po powrocie z pracy zobaczyłem ją, jak zawzięcie kopie dziurę na podwórzu.
– W ogrodzie?! – odburknęła, nie przestając machać łopatą, gdy zapytałem, co wyprawia. – Ogród dopiero tutaj będzie.
Szczerze się zdziwiłem, gdy Ania z dnia na dzień oszalała na punkcie roślin i ogródka. Fajnie, że odkryła nową pasję, ale zaskoczyło mnie jej zaangażowanie w tę sprawę. Nawet odpuściła zaplanowany wspólny wyjazd. Zamiast tego spędzała każdą chwilę przy swoich grządkach, a kurier praktycznie nie wychodził od nas z domu, dostarczając kolejne rośliny. Jak w transie przekopywała ogród i wysadzała nowe okazy.
Chciałem jej pomóc
Któregoś dnia zauważyłem na posesji obok koparkę. Sąsiad rozpoczynał prace nad fundamentami. Postanowiłem z nim porozmawiać i poprosić o przysługę. Od dłuższego czasu marzyłem o małym stawie w ogrodzie, więc spytałem, czy mogliby mi taki wykopać.
Żona akurat pojechała na szkolenie. Gdy tylko przekroczyła próg domu, rozpoczęła się straszna awantura.
– Co ty sobie wyobrażasz, że tak po prostu decydujesz o moim kawałku działki?! – wrzeszczała na cały dom. – Miałam tu zrobić przepiękny ogródek, a ty mi urządzasz jakiś głupi staw!
– Słonko, przecież to było jedno wielkie błoto – próbowałem załagodzić sytuację, puszczając mimo uszu jej uwagę o „jej kawałku”. – Nawet najlepsze rośliny by tam nie przetrwały.
– Od kiedy się znasz na takich sprawach?! – wypaliła drwiąco.
– Ty zajmujesz się rabatami, ja kopię staw – tłumaczyłem. – Każde z nas potrzebuje własnego kawałka. Tak będzie sprawiedliwie.
– Sprawiedliwie to było najpierw ze mną pogadać, zamiast kombinować po cichu.
Podzieliliśmy się
Ostatecznie doszliśmy do porozumienia. Ona przeprosiła, a ja obiecałem, że możemy zrobić z tego stawku mały ogrodowy zbiornik. Może sobie sadzić, jakie chce wodne rośliny, byle tylko zostało trochę miejsca na wpuszczenie kilku karpi.
– Widzę, że nie bierzesz mnie na serio – stwierdziła moja żona. – Mam już po dziurki w nosie tej roboty w banku. Naprawdę dobrze idzie mi z kwiatami i myślę o zmianie profesji.
– Chcesz na tym zarabiać? – spytałem zaniepokojony, bo, prawdę mówiąc, kompletnie nie miała smykałki do biznesu.
– Nie wierzysz we mnie? – rzuciła zaczepnie, ale na moje szczęście akurat wtedy zjawił się listonosz i mogłem szybko zwiać.
Wcześniej próbowała różnych biznesów – dystrybucji produktów kosmetycznych, potem przerzuciła się na szycie i haftowanie. Każda z tych inicjatyw zakończyła się porażką. Uważam, że lepiej byłoby, gdyby nie rezygnowała z pracy w banku, a swoje pasje realizowała po godzinach.
Los się uśmiechnął
Tymczasem los podsunął mi ciekawą szansę. Kolega mieszkający w Wielkiej Brytanii zaoferował mi pracę. Mógłbym zarobić wystarczająco, nie tylko na odnowienie odziedziczonego po babci domu, ale też zaoszczędzić coś na starość.
– Super sprawa – mruknęła moja żona, posyłając mi jeden ze swoich kpiących uśmiechów.
– Będę ci przecież wysyłał kasę co miesiąc – tłumaczyłem. – Kupisz wszystkie rośliny, jakie tylko zechcesz.
– Tylko gdzie ja to wszystko pomieszczę? Każdy kawałek ziemi jest już wykorzystany. Wszystko przez ten twój durny staw!
– Naprawdę chcesz się kłócić o takie bzdury do końca naszych dni?
– To nie są żadne bzdury – syknęła. – To jest moja pasja, którą kocham.
Z wielką ulgą patrzyłem na oddalający się pas startowy. Po tym trudnym okresie i naszej ostatniej rozmowie wyjazd był jak powiew świeżego powietrza. Miałem nadzieję, że moja nieobecność pomoże jej dostrzec, jak ważną osobą jestem w jej życiu.
Początkowo czułem się rewelacyjnie – zupełnie jak za starych, beztroskich czasów. W dzień zajmowałem się robotą, a po zmroku spędzałem czas z kumplami w barach… Zupełnie jakbym wrócił do kawalerskiego życia.
Tęskniłem za nią
Jednak z dnia na dzień zajęcie stawało się monotonne, a tęsknota za żoną dawała się we znaki coraz bardziej. Podczas naszych rozmów telefonicznych Ania narzekała na samotność, zmęczenie pracą i okropną pogodę, która panowała zimą.
– Przepraszam, wiem, że czasem byłam nie do zniesienia – przyznała ze skruchą.
– Przysięgam ci, że jesteś dla mnie wszystkim – zapewniałem ją szczerze.
– Tak twierdzisz teraz, ale różne rzeczy się zdarzają. Ciągle słyszę historie o facetach, którzy wyjeżdżają za granicę i zostawiają swoje kobiety.
– Wystarczy jedno słowo, a rzucę to wszystko natychmiast i wrócę do ciebie następnego dnia – próbowałem rozwiać jej wątpliwości.
– Przestań, co ty opowiadasz… Taka okazja może się więcej nie trafić! Musisz ją wykorzystać – zareagowała żywo na wzmiankę o możliwym powrocie.
Spędzaliśmy całe godziny na telefonicznych pogawędkach, nawet więcej czasu niż wtedy, gdy byliśmy razem pod jednym dachem. Ale wszystko się zmieniło – żona nagle zrobiła się jakoś dziwnie niedostępna i trudna do złapania.
Coś się z nią działo
Bywało, że nie odpowiadała na moje połączenia, zwalając to na zmęczenie, a raz nawet zasnęła w trakcie, gdy gadaliśmy. Próbowałem ostrożnie wybadać, co jest grane, jednak widocznie nie miała ochoty otwierać się przede mną przez komórkę.
Nie mogłem skupić się na pracy, bo przez cały czas trapiły mnie myśli o tym, co porabia moja żona podczas mojej nieobecności. Nie spałem po nocach, wyobrażając sobie, że przytula się do kogoś innego.
Po długich prośbach szef w końcu dał mi parę dni wolnego. Do domu dotarłem koło dziesiątej, będąc pewnym, że o tej porze ona siedzi w biurze… Myliłem się jednak.
– Nareszcie! – krzyknęła podekscytowana, wpadając mi w objęcia. – Czemu nie zadzwoniłeś, że będziesz?
– To miała być taka mała niespodzianka – odparłem, przyglądając się jej uważnie.
Prezentowała się świetnie! Zmieniła uczesanie, jakby odmłodniała o kilka lat.
– No proszę, świetnie sobie poczynasz na własną rękę – powiedziałem z nutką sarkazmu. – Czyżbyś miała jakiś sekret?
Byłem zazdrosny
Popatrzyła w moją stronę i z uśmiechem rzuciła:
– Czego się czepiasz? – złapała moją rękę. – Chodź, wykąpiemy się razem…
Szarpnąłem się i odskoczyłem. Jaka wyzwolona się zrobiła! Wyrzuciłem z siebie wszystko, co leżało mi na sercu.
– Sugerujesz, że ja… – wbiła we mnie zdumione spojrzenie. – Że zdradziłam cię z kimś? No dobra, skoro tak to widzisz, zbieraj się, jedziemy. Sam zobaczysz.
Niespecjalnie miałem na to ochotę, ale posłusznie ruszyłem jej śladem do samochodu. Przez kwadrans jechaliśmy, nie odzywając się do siebie ani słowem. W pewnym momencie zatrzymała auto na kompletnym odludziu. Wyskoczyła z samochodu i pociągnęła mnie w kierunku niewielkiego ogródka otoczonego drucianą siatką.
Zaskoczyła mnie
– No i proszę, poznaj swojego rywala!
Problem w tym, że miejsce było zupełnie puste.
– Co to takiego? – wydusiłem z siebie zdezorientowany.
Wtedy zdradziła, że nabyła działkę po bardzo dobrej cenie od dziadka swojej znajomej. Skąd miała na to środki? Jej brat w końcu sprzedał rodzinny majątek i oddał jej należną część.
– Sam przecież powtarzałeś, że te pieniądze należą wyłącznie do mnie – zwróciła mi uwagę. – A na tym terenie powstanie kiedyś szkółka ogrodnicza.
Po powrocie spędziliśmy niemal cały czas w sypialni, aż do momentu, gdy musiałem wyjechać. W ten sposób zakończył się najpoważniejszy kryzys w naszym związku, a wczoraj dotarła do nas jeszcze jedna świetna nowina. Działka, którą kupiła moja żona, znajduje się w miejscu planowanej budowy wielkiej galerii handlowej. Wygląda na to, że trafiła w dziesiątkę z tą inwestycją!
Rafał, 40 lat
Czytaj także:
„Dla męża robiłam wszystko, a on rzucił mnie dla młodej siksy. Przypomni sobie o mnie, gdy sięgnie po pusty portfel”
„Żona mnie traktuje jak darmową pomoc domową. Grzecznie wykonuję jej wszystkie polecenia, bo lubię mieć święty spokój”
„Rodzina traktowała mojego sąsiada jak śmiecia, choć dał im wszystko. Tylko ja byłam dla niego oparciem na starość”