Prawdę mówiąc wychowałam sobie gadzinę. Naprawdę! Starałam się jak mogłam, żeby moja siostra miała w życiu dobrze, żeby nie zjechała na samo dno, a teraz to ona spycha mnie w przepaść.
Brakowało mi rozsądku
Utalentowana, lecz niechętna do nauki – takie opinie miałam w szkole. Moich rodziców nie interesowały oceny, które przynosiłam. Tata nieustannie zarabiał pieniądze i rzadko pojawiał się w domu, natomiast mama trwoniła je na prawo i lewo.
Nasze pogawędki zwykle koncentrowały się wokół najnowszych trendów w modzie oraz tego, w jaki sposób owinąć sobie faceta wokół małego palca. W tej materii moja rodzicielka była wytrawną znawczynią tematu, a ja i młodsza siostra Elka byłyśmy pojętnymi adeptkami.
W wieku 15 lat szalałam bez ograniczeń. Korzystałam z życia na całego – imprezy, alkohol, seks. Moja siostra Elka też miała swoje towarzystwo, równie rozrywkowe jak moje. Wtedy nie zastanawiałam się, czemu tak zależało jej na posiadaniu własnych znajomych. Patrząc z perspektywy czasu i doświadczenia dostrzegam, że nie chciała mieć konkurencji. Zdawała sobie sprawę, że w moim towarzystwie to ja jestem „gwiazdą wieczoru”.
Po tragicznej śmierci rodziców w wypadku drogowym, gdy miałam 18 lat, a moja siostra 16, nasze życie całkowicie się odmieniło. Gdyby nie ten straszny dzień, kto wie, może wpadłabym w jakieś uzależnienia?
Mimo ogromnego bólu po stracie bliskich zdołałam jakoś stanąć na nogi. Sądziłam, że jakoś uda mi się poukładać wszystko na nowo. Szybko jednak uderzyłam w mur brutalnej rzeczywistości. Nagle zabrakło taty, który dbał o opłacanie rachunków i jak się okazało… spłacanie długów, o istnieniu których nie miałam bladego pojęcia. Żeby uregulować zaległe należności, byłyśmy zmuszone pozbyć się rodzinnej firmy oraz domu, w którym się wychowałyśmy.
Kiedy w butiku moja karta debetowa po raz pierwszy odmówiła posłuszeństwa, byłam w totalnym szoku. Z rozpaczą zadzwoniłam do naszego księgowego, a on oznajmił mi, że właśnie wydałam całą kasę, która miała mi starczyć na najbliższe cztery tygodnie. A przecież trzeba jeszcze opłacić mieszkanie i inne rachunki.
Ja mam płacić za wynajem?
– Pamiętaj też o Eli – uzupełnił pan od rachunków, tak częsty gość w naszych progach, że z siostrą mówiłyśmy do niego „wujku” – ona również się liczy.
– Jak to? – ledwo wydusiłam.
– Te pieniądze są dla was dwóch po równo.
– Jak można wyżyć za jakieś marne trzy tysiące na miesiąc?
– Pogadaj z waszą dawną sprzątaczką – rzucił. – Dostawała dwa tysiące, a na głowie ma dwoje dzieci i schorowaną matkę.
Stałam jak sparaliżowana, próbując przetrawić to, co właśnie usłyszałam.
– Gdyby kiedykolwiek któraś z was potrzebowała gotówki, wiesz gdzie mnie szukać – rzucił.
Kiedy usłyszałam tę wiadomość, przeżyłam szok, ale jednocześnie zapaliły mi się w głowie czerwone światełka ostrzegawcze. Od razu przyszły mi na myśl spojrzenia, którymi ten stary zboczeniec obdarzał mnie i moją siostrę Elę.
Nie ma mowy, żeby mu się upiekło! Początkowo nie chciałam zaakceptować naszego położenia. Ale z realiami jest tak, że nie sposób przed nimi wiecznie uciekać. To trochę jak z procą – im mocniej odciągniesz gumę, tym boleśniej kamyk w kogoś uderzy. Na początku usiłowałam pożyczyć kasę od kumpli, potem od starych znajomych moich rodziców, wreszcie od krewnych. W ten sposób dałyśmy radę przetrwać jakieś dwa miesiące.
Kiedy zobaczyłam tę bluzkę, totalnie się w niej zakochałam. Pomyślałam, że te 400 złotych to niewielka cena za coś tak fajnego. Uznałam, że po prostu muszę ją mieć, że to dla mnie ważne. Wystarczyło kilka tygodni takiego podejścia, a już wpadłam po uszy w długi. Wygrzebywałam się z nich potem całe trzy lata.
W końcu to do mnie dotarło
Przełomowym momentem była wizyta pracowniczki socjalnej. Uświadomiła mi, że jeżeli zależy mi na tym, by Ela nadal ze mną mieszkała, będę musiała zostać jej prawną opiekunką i zapewnić jej godne warunki. W przeciwnym razie na dwa lata trafi do domu dziecka. A ja bez pracy, z oszczędnościami z funduszu, które starczą najwyżej na pół roku, o czym też nie miałam pojęcia.
Stanęłam przed trudnym wyborem.
Spojrzałam na młodszą siostrę i zobaczyłam przerażenie w jej szeroko otwartych oczach. Nawet przez chwilę nie rozważałam możliwości oddania jej do domu dziecka… Zmiana nie przyszła mi łatwo. Nie wiedziałam, jak żyć inaczej, ale musiałam się tego nauczyć.
Do matury został tylko miesiąc. Porzuciłam imprezowanie i wzięłam się za naukę. Jakoś udało mi się zdać egzamin dojrzałości. Studia musiały poczekać, bo priorytetem było znalezienie pracy. Udało się, a po roku zapisałam się na wieczorowe studia. Po ich ukończeniu przyszedł czas na pierwszy awans, a potem kolejny.
Kiedy minęło parę lat, dawne życie jawiło mi się jak sen, który momentami ocierał się o najgorszy koszmar. Z wolna zaczęłam sobie uświadamiać, że tamto życie nie było dobre. Brakowało w nim sensu. Czasami próbowałam wypełnić tę otaczającą mnie pustkę procentami albo seksem. Teraz czuję się lepiej. Bardziej autentycznie.
Ela wciąż była beztroską panienką, której głowę zaprzątały tylko fatałaszki i adoratorzy. Żeby zdała maturę, musiałam ją do tego przymusić, podobnie jak do podjęcia nauki na uczelni. Jak matka skrupulatnie kontrolowałam jej indeks, zmuszając ją do wkuwania materiału i zdawania kolejnych egzaminów.
Biczem na nią zawsze były fundusze
Gdy zaniedbywała edukację, odcinałam dopływ gotówki. Zastanawiam się, czemu nigdy nie wpadła na to, by samodzielnie zapracować na zaspokojenie własnych potrzeb.
Kiedyś w naszej firmie pojawił się nowy informatyk, Maciek. Był w podobnym wieku co ja, sympatyczny, serdeczny i bystry. Coś od razu zaiskrzyło między nami. Wpadłam na pomysł – zaproszę go do siebie, udając, że padł mi komputer. Ugotowałabym coś pysznego i pogadalibyśmy w miłej atmosferze…
Odkąd dowiedziałam się od pracownicy socjalnej, jak wygląda moja sytuacja życiowa, nie miałam partnera. Brakowało mi zarówno czasu, jak i energii – cały czas poświęcałam na naukę i pracę. Teraz jednak poczułam, że jestem gotowa zawalczyć o swoje szczęście i ułożyć sobie życie prywatne.
Ela planowała wybrać się na jakąś imprezę. Pech chciał, że ledwie pół godziny po tym, jak Maciek przyszedł i zaczęliśmy sobie gawędzić, Elka wróciła. Sądzę, że od razu połapała się co knuję, choć wówczas jeszcze nie zdawałam sobie z tego sprawy.
Włączyła cały swój czar i Maciek dał się omotać. Zostali parą. Jakoś to przełknęłam, myśląc sobie, że widocznie tak musiało być. Potem nawet poczułam lekką satysfakcję, uważając, że został ukarany za „zdradzenie” mnie – Ela traktowała go jak ostatniego śmiecia, a on tylko robił maślane, nieszczęśliwe oczka.
Po upływie kilku miesięcy Maciek poskarżył mi się, że ona go oszukała, opróżniła jego konto bankowe, a na dodatek jeszcze uderzyła go w policzek, gdy odważył się poprosić o oddanie kasy. Poradziłam mu, żeby z nią zerwał. Posłuchał mnie. Spakował jej rzeczy do walizek i postawił pod drzwiami. Elka z powrotem zamieszkała u mnie, zionąc nienawiścią do Maćka.
Chciała, żebym była jej wdzięczna
– No i sama widzisz – odezwała się – jaki z niego cienias? Nie dość, że miękki jak masło, to na dodatek sknera. Powinnaś być mi wdzięczna, że dałam ci zobaczyć, jaki on jest naprawdę.
„No tak – przeszło mi przez myśl – teraz wiem, jaki on jest. I właśnie takiego faceta chcę. Chłopa, który umie kochać i wybaczyć. Taki potrzebuje kobiety, która nie wykorzysta jego wielkiego serca. Mnie”.
Postanowiłam zabiegać o względy Maćka. Chciałam, żeby zobaczył we mnie kobietę swoich marzeń. Najwyraźniej odniosłam sukces, bo rok później ustaliliśmy termin wesela. Nie zapomnę, jak oznajmiłam Eli o naszych zaręczynach. Przez moment odniosłam wrażenie, że wpatruję się w pozbawione wyrazu oczy, za którymi nie kryje się żadne uczucie ani refleksja. Jednak po chwili jej twarz rozjaśnił uśmiech i przytuliła mnie.
– Nie jestem pewna, czy dobrze postępujesz – stwierdziła. – Wiesz, co o nim myślę. No ale cóż, może on okaże się dla ciebie odpowiedni. Lepszy niż był dla mnie…
– No właśnie.
Dwa miesiące przed ślubem ubiegałam się o wyższe stanowisko w pracy. Nie było to proste zadanie, bo musiałam rywalizować z czterema doświadczonymi facetami. Mimo to miałam spore widoki na sukces.
Fotki z czasów młodości
Z jakiejś imprezy, której przebiegu do końca nie pamiętam. Pod fotografiami ktoś zamieścił komentarz z informacjami na temat mojego hulaszczego życia. Pisał też, że brałam kasę od facetów i zażywałam różne używki.
Nie dostałam awansu, na który liczyłam. Co więcej, straciłam pracę – w oczach moich współpracowników przestałam być autorytetem. Narzeczony zerwał zaręczyny – Ela ponownie go omotała. Zawsze lepiej przyswajała rady, których udzielała nam matka. A może po prostu miała mniej skrupułów niż ja.
Z jakiego powodu tak postąpiła?
– Szefowa całej firmy, spora kasa wpada co miesiąc, do tego wypasiony służbowy wóz – rzuciła moja siostra kpiąco. – Wcale nie różnisz się ode mnie. I nie omieszkam o tym przypominać, gdy tylko ktoś zacznie myśleć, że jest odwrotnie. A poza tym… w sieci wszystko zostaje na zawsze – puściła do mnie oko, po czym z hukiem zamknęła drzwi do mieszkania swojego byłego faceta.
Mam świadomość własnej wartości. To oczywiste. Ja poszłam naprzód i poukładałam sobie wszystko. Ona ciągle stoi w miejscu, dokładnie tam, gdzie była wieki temu. To dziecko udające dorosłą.
Myśli, że wszyscy dookoła to jej prywatny plac zabaw… Ale niedługo zrozumie, jak bardzo się myli. Tyle że mnie już wtedy nie będzie w pobliżu, żeby wyciągnąć do niej pomocną dłoń.
Paulina, 32 lata
Czytaj także:
„Teść wylewał siódme poty na naszym placu budowy. Za późno odkryłam, że to nie jest bezinteresowna pomoc”
„Teściowa miesza swoją siostrę z błotem, bo zazdrości jej spadku. Nic już nie ugra, tylko skłóci całą rodzinę”
„Mąż dał kochance moją biżuterią. Byłam zielona z wściekłości, kiedy zobaczyłam swoją bransoletkę na ręce tej dziuni”