Kiedy dziecko szykuje się do egzaminu maturalnego, naturalne jest, że rodzice się martwią i chcą pomóc. Mój syn potrzebował korepetycji z matematyki. Zdecydowaliśmy się na poleconą przez znajomą nauczycielkę, która uczyła ich córkę.
Była dobra i droga
Nie była tania, ale na nauce dziecka oszczędzać nie będę. Kobieta miała około czterdziestki, więc już doświadczona, ale wciąż dość młoda, by pozostał w niej zapał. Pracowała w najlepszym liceum w naszym mieście i dodatkowo udzielała korepetycji, ale tylko uczniom, z którymi nie miała lekcji – by wykluczyć konflikt interesów. Spodobało mi się, że jest taka zasadnicza. Podobno była też wymagająca, ale umiała tłumaczyć.
Dobra opinia na jej temat zdawała się potwierdzać. Od kiedy zajęła się Maćkiem, podciągnął oceny, co pozwalało wierzyć, że z maturą też sobie poradzi. Jeździł na lekcje do pani Karoliny dwa razy w tygodniu. Wracał z nich naładowany energią i od razu siadał do książek, choć prosiłam, żeby trochę odpoczął. Nie chciał. Był jak nakręcony, jakby robienie kolejnych zadań z matematyki było najlepszą rozrywką na świecie. Aż się głośno dziwiłam. Maciek nie przepadał za matematyką od pierwszych lat nauki w szkole. Skąd nagle taka pasja?
Syn uczył się jak szalony
– Przynajmniej wiem, za co płacę tej korepetytorce – mruczał mąż, niezadowolony, że niby bezpłatna nauka w państwowym liceum robi się coraz droższa. Choć rozumiał, że im lepiej zdana matura, tym większe szanse dostania się na wybrane studia, a tym samym lepsza przyszłość dla naszego syna.
Maciek uczył się jak szalony, zaniedbując nieco inne przedmioty. No ale z matematyki wyciągnął się na mocną czwórkę na koniec semestru. Nauczyciel go chwalił i mówił, że jak tak dalej będzie pracował, to na świadectwie maturalnym pojawi się piątka. No i pięknie!
– Wiesz, za co płacisz… – mruczałam za mężem, zadowolona z takiego obrotu sprawy. Dopłaciłabym dwa razy tyle, żeby tylko Maciek zdał maturę z dobrym wynikiem.
Miała przyjść do nas do domu
Któregoś dnia pani Karolina zadzwoniła i zapytała, czy bardzo by nam przeszkadzało, gdyby przez tydzień-lekcje odbywały się u nas w domu. Zalało jej mieszkanie i póki trwał remont, nie miała warunków do przyjmowania uczniów. Nie miałam nic przeciwko, nawet chętnie popatrzę, jak te lekcję wyglądają, posłucham, jakimi sprytnymi patentami ta mistrzyni korepetycji zachęca moje dziecko do nauki.
Może uda mi się wykorzystać jej sposoby na własne potrzeby, bo Maćka ciężko było zagonić do jakiejkolwiek pomocy w domu. Byłoby cudownie, gdyby garnął się tak do nauki sprzątania czy prania, jak garnął się do matematyki. Dorosły powinien posiadać różne umiejętności.
Uwodziła moje dziecko
Lekcja trwała, z pokoju mojego syna dochodziło niewiele dźwięków, mimo uchylonych lekko drzwi. Pani Karolina coś tłumaczyła spokojnym głosem, Maciek odpowiadał. Żadnej nerwówki, broń Boże krzyków, tylko spokojne tłumaczenie, długie okresy ciszy… Pewnie wtedy rozwiązywał zadania. Lekcja trwała już godzinę, do końca brakowało jeszcze trzydziestu minut. Zrobiłam herbatę i ukroiłam ciasta, żeby zanieść im do pokoju. Niech zrobią sobie pięć minut przerwy, odsapną i zjedzą piernik, który upiekłam i przełożyłam powidłami.
Zbliżyłam się do drzwi z tacą i lekko stuknęłam w drzwi nogą. Stopą w kapciu, więc pewnie nie usłyszeli, ale szpara w drzwiach się powiększyła. Zobaczyłam plecy mojego syna, siedzącego na krześle, tyłem do mnie. I jego nauczycielkę, pochyloną nad stołem, niemal napierającą na niego biustem, i głaszczącą go po głowie. Ale nie w taki sposób, jak matka głaszcze syna. Wyczułam erotyczny podtekst i aż mnie cofnęło.
Zrobiłam dwa kroki do tyłu, a potem wróciłam do kuchni, nie wiedząc, co ja właściwie widziałam i jak powinnam zareagować. Byłam kompletnie nieprzygotowana na taką sytuację. Co powinnam zrobić? Awanturę? Pogadankę? Nic, bo może mi się wydawało? Byłam nie tyle zła, co wzburzona i zszokowana. Mniej bym się przejęła, gdym przyłapała syna w łóżku z dziewczyną. To przynajmniej coś normalnego. Wycofałam się do kuchni, z której nie wyszłam się nawet pożegnać.
Nie powiedziałam mężowi. Drwiłby ze mnie do końca życia, że znalazłam nauczycielkę dla syna, która daje mu korepetycje nie tylko z matematyki. Postanowiłam porozmawiać z Maćkiem. Ostrożnie, wypytując, jak mu idzie nauka. I wreszcie zauważyłam to, co do tej pory mi umykało. Maślany wzrok, gdy opowiadał o Karolinie, ton głosu…
Syn się zakochał
Nic tym dziwnego, miał osiemnaście lat, taki wiek, że mogła mu się spodobać dużo starsza kobieta. Zwłaszcza że Karolina była ładna, zgrabna, miała miły uśmiech i ciepły tembr głosu. Tyle że nie powinna flirtować ze swoim uczniem! Raczej sprowadzić go na ziemię albo zrezygnować z uczenia go. Mogła ze mną porozmawiać, jeśli jego zadurzenie przekraczało granice. Tymczasem to ona posunęła się za daleko. Nie powinna go dotykać, na pewno nie w taki sposób!
I co teraz? Przecież nie każę Maćkowi się odkochać. Nic to nie da, jeszcze pogorszę sprawę, bo owoc zakazany bardziej kusi. Zostawało jedno: muszę pogadać z tą femme fatale od siedmiu boleści. Umówiłyśmy się w parku. Usiadłam na ławce i czekałam.
Chciałam z nią porozmawiać
– Przepraszam za spóźnienie – powiedziała, gdy się wreszcie zjawiła. – Jeden z moich uczniów poprosił o szybką konsultację przed sprawdzianem.
– Z matematyki? Czy może biologii? – nie darowałam sobie złośliwości.
Zmarszczyła brwi.
– Nie rozumiem…
– Naprawdę? Widziałam, jak pani uczy mojego syna. Jak go… molestuje! To niestosowne, karalne!
Myślałam, że się zaczerwieni, zmiesza… Nic z tego. Po prostu pokiwała głową.
– Niestosowne? Może. Biorąc pod uwagę, że łączy nas relacja uczeń–nauczyciel, a dzieli sporo lat. Ale nic karalnego nie zrobiłam, Maciek jest pełnoletni. Poza tym liczy się skuteczność. Po to mnie panie zatrudniła.
Gapiłam się na nią, osłupiała.
– Co… to ma znaczyć? Co pani sugeruje? Że ja… że chciałam, żeby pani i on…?
Była bezczelna
– Spokojnie, nie to miałam na myśli. Zauważyłam, że spodobałam się Maćkowi. Nie on pierwszy przeżywa fascynację swoją nauczycielką. Zamiast go zbesztać i zniechęcić, przekułam jego zauroczenie w zapał do nauki. To działa. W jego przypadku wyjątkowo. Sama pani przyzna, nigdy nie garnął się tak do nauki. To chyba dobrze, że skutecznie go motywuję.
– Dobrze?! Pani igra z ogniem! Może jeszcze mam dać pani premię za to całe motywowanie? Może jeszcze mi pani powie, że się całujecie? Albo i więcej? Że taką dostaje nagrodę za dobre wyniki?!
Uśmiechała się grzecznie, jakby czekała, aż się wygadam i uspokoję. A ja mało zawału nie dostałam. Bo milczała. Bo nie potwierdziła, ale też nie zaprzeczyła!
– Zwalniam panią i zabraniam jakichkolwiek kontaktów z moim synem!
Znowu pokiwała ze zrozumieniem głową.
– Pani prawo, ale… jeśli Maciek zawali maturę? Jeśli poczuje się zraniony przez to nagłe odstawienie, które uzna za zerwanie albo porzucenie? Jeśli na złość pani przestanie się uczyć? Jeśli to on będzie szukał kontaktu ze mną? Mam na niego nasłać policję? Za stalking?
Ponowie odebrało mi głos i tylko gapiłam się na nią, nie wiedząc, co powiedzieć, jak się zachować. Ta kobieta była przerażająca. Jej logika, której nie mogłam odmówić słuszności, była przerażająca. Podobnie jak jej moralność, czy raczej jej brak.
– Proszę to na spokojnie przemyśleć. I wtedy zdecydować. Dostosuję się, w końcu to pani mi płaci. Do widzenia – pożegnała się.
A ja zostałam. Zastygła jak posąg. Siedziałam, a u moich stóp dreptały gołębie, mając nadzieję na jakiś poczęstunek. Okruchy…
Nie wiedziałam, co robić
Czy to dawała Karolina mojemu niewinnemu, naiwnemu synowi? Smakowite, nęcące okruchy uczucia, kąski namiętności, słodkie obietnice, dla których był gotowy się uczuć jak szalony? Owszem, miała rację, była skuteczna, moje dziecko uczyło się i miało wyniki, mąż był zadowolony, nawet jeśli jęczał, że wydaje kupę pieniędzy na korepetycje. Z drugiej strony – oszukiwała Maćka.
Jego uczucie było szczere – może pierwsze w życiu – a ona z premedytacją je wykorzystywała, by osiągnąć zamierzony efekt. Co z nim będzie po maturze? Co się stanie, gdy odkryje, że Karolina tak jak jego „kocha” również innych swoich uczniów?
Chciałam, by się lepiej uczył, chciałam zwiększyć jego szanse dostania się na studia, a wepchnęłam go ręce emocjonalnej manipulantki. Piątka z matematyki plus złamane serce, utrata wiary w miłość, nieufność wobec kobiet. Taki niechciany bonus… Nie miałam pojęcia, co robić. Jak uchronić moje dziecko? A może już za późno? Spotkał diablicę i pozostało minimalizowanie strat?
Syn był dumny z siebie
Wstałam z ławki i ciężko powlokłam się domu. Wieczorem Maciek opowiadał przy kolacji, jak nauczyciel wyrwał go do odpowiedzi, a on nie dość, że rozwiązał trudne zadanie, to jeszcze dwoma różnymi metodami.
– Aż mu szczęka opadła! Kiedyś nawet bym nie pomyślał, że tak można. A tu od razu: pyk, pyk, już wiedziałem i pokazałem. A co! Dostałem szóstkę za jedno zadanie!
Patrzyłam na niego. Oczy mu błyszczały z dumy i radości. Wcześniej nigdy się tak niczym nie ekscytował, nie podniecał, może nową grą komputerową… Mój syn stanął na rozstajach, choć nawet nie zdawał sobie z tego sprawy. Ja o tym wiedziałam. Karolina pewnie też, ale ona się tym nie przejmowała – liczył się dla niej doraźny efekt.
Kazała mi podjąć decyzję na chłodno. Ale to niemożliwe, skoro dotyczyło uczuć i przyszłości mojego dziecka. Nie wiedząc, co zrobić, wybrałam powiedzenie prawdy. I to jemu, Maćkowi, pozostawiłam decyzję. Były krzyki, niedowierzanie, trzaskanie drzwiami, był bunt i ciche dni. Wreszcie była cyniczna decyzja, jaką podjął i jaka mnie nie zachwyciła, ale rozumiałam go. Nie da się bez bólu i blizn wyjść z takiej konfrontacji. Zagrała w nim ambicja, odezwała się męska duma i chęć rewanżu. Chciał wykorzystać Karolinę, potraktować przedmiotowo, tak jak ona jego.
– Nic jej nie mów, dobrze? Niech nie wie, że ja wiem, i dalej mnie uczy. Chcę brać od niej te przeklęte korepetycje, skoro jest taka skuteczna. Będę się od niej uczył. Nie tylko matematyki.
Tamara, 53 lata
Czytaj także: „Gdy żona odeszła do innego, z zemsty znalazłem nową partnerkę. Chciałem się podnieść na duchu, a znalazłem się na dnie”
„Opiekuję się mamą, ale mam dość. Ciągle narzeka i bywa tak wredna, że powoli tracę cierpliwość”
„Rzuciłam faceta, bo miał pretensje, że mało zarabiam. Myślałam, że już się nie spotkamy, a tu niespodzianka”