„Przyłapałam nastoletnią córkę, jak podbiera mi kasę z portfela. Smarkula nawet nie przeprosiła”

zbuntowana nastolatka fot. iStock by Getty Images, JGI/Jamie Grill
„– Przecież widziałam! – wybuchłam. – Podbierałaś pieniądze z mojego portfela. Nie chciałam krzyczeć, ale nie potrafiłam się powstrzymać. Bo o ile rozwydrzoną smarkulę mogłam jeszcze znieść, to mała złodziejka była nie na moje nerwy”.
/ 01.11.2024 20:00
zbuntowana nastolatka fot. iStock by Getty Images, JGI/Jamie Grill

Nigdy nie zamierzałam zostać matką. Jednak gdy razem z mężem zaliczyliśmy wpadkę, to stwierdziliśmy, że wychowamy to dziecko najlepiej, jak potrafimy. Jednak chyba nie do końca nam się udało, bo nasza córka okazała się krnąbrnym i niegrzecznym dzieciakiem. A do tego zachowuje się jak drobny złodziejaszek.

Nie chcieliśmy mieć dziecka

Kiedy Krzysiek mi się oświadczał, to od razu uprzedziłam go, że nie zamierzam zostać matką.

Ja po prostu tego nie czuję – tłumaczyłam mu. – A bycie na siłę rodzicem może przynieść więcej złego niż dobrego – argumentowałam.

I chociaż wiedziałam, że najprawdopodobniej to będzie koniec mojego związku, to musiałam być szczera z człowiekiem, którego kochałam. Jednak mój przyszły mąż zaskoczył mnie.

– Doskonale cię rozumiem – usłyszałam. – Bo tak się składa, że ja też nie planuję zostać ojcem – powiedział Krzysiek. A ja nie mogłam uwierzyć w to, co usłyszałam. Właśnie trafiłam w swoim życiu na człowieka, który myśli podobnie jak ja.

A jak któreś z nas zmieni zdanie? – zapytałam jeszcze.

– To wtedy będziemy nad tym myśleć – usłyszałam w odpowiedzi.

I w pełni to zaakceptowałam. Na tamten moment wystarczyło mi, że razem z moim narzeczonym mamy podobne podejście do rodzicielstwa. I miałem nadzieję, że tak już pozostanie.

Kiedy na naszym ślubie ksiądz zaczął mówić o przyszłym potomstwie, to oboje zachowaliśmy kamienny wyraz twarzy. Podobnie było w sytuacjach, gdy nasi rodzice i znajomi pytali nas, kiedy zamierzamy powiększyć rodzinę.

Nie myślimy o tym – odpowiadaliśmy zgodnie. I nie czuliśmy potrzeby tłumaczenia nikomu, dlaczego podjęliśmy właśnie taką decyzję.

Rodzina zaczęła się dopytywać

Bardzo dobrze czuliśmy się we własnym towarzystwie. A do szczęścia nie potrzebowaliśmy nikogo – nawet potomka.

– Ale dziecko jeszcze bardziej zbliżyłoby was do siebie – mówiła moja siostra, która sama już posiadała dwójkę maluchów i właśnie była w kolejnej ciąży. – To byłoby takie dopełnienie – argumentowała.

W takiej sytuacji ja tylko wzdychałam. Nie miałam już ani siły ani ochoty na tłumaczenie, że najzwyczajniej w świecie nie chcieliśmy dziecka.

– Pozwól, że sami będziemy podejmować decyzje – powiedziałam ze złością, gdy Michalina kolejny raz próbowała namówić mnie na zajście w ciążę. – Ja nie wtrącam się w twoje życie i nie życzę sobie, abyś ty wtrącała się w moje – dodałam jeszcze. Byłam już mocno zirytowana i oczywiście nie potrafiłam tego ukryć. A Michalina oczywiście poczuła się urażona.

– Jak chcesz – powiedziała tylko.

A potem wstała z kanapy i opuściła nasze mieszkanie nie odzywając się już ani słowem. "Przejdzie jej" – pomyślałam. I zabrałam się za oglądanie ulubionego serialu, na który nie miałabym czasu wychowując gromadkę maluchów.

Beztroskie życie zburzyła ciąża

Trochę to trwało, zanim rodzina zaakceptowała fakt, że nie zamierzamy powiększać rodziny. A my korzystaliśmy z wolności i cieszyliśmy się swoim towarzystwem. Do czasu, bo los jak zwykle okazał się przewrotny.

Jest pani w ciąży – usłyszałam od swojej lekarki, do której udałam się na rutynowe badania. – Nic pani nie zauważyła? – zapytała zaskoczona.

A ja zaczęłam sobie przypominać ostatnie wydarzenia. Owszem, czułam się zmęczona, coraz częściej dopadały mnie rewolucje żołądkowe i dosyć mocno spóźniał mi się okres, ale wszystko to zrzucałam to na pracę i związany z nią stres.

– Ale przecież się zabezpieczamy – powiedziałam, jak gdyby to tłumaczyło wszystko.

– To nie zawsze daje stuprocentową gwarancję – przypomniała mi lekarka.

I tak naprawdę wcale nie musiała tego robić, bo przecież doskonale o tym wiedziałam. Ale zupełnie nie wiedziałam, co mam zrobić w takiej sytuacji. I jak mam powiedzieć o tym Krzyśkowi.

Podjęliśmy decyzję 

Kiedy powiedziałam Krzyśkowi o ciąży, to mój mąż znowu mnie zaskoczył.

– Jakoś sobie z tym poradzimy – powiedział.

A ja od razu pomyślałam, że na myśli radykalne rozwiązanie problemu. I nie chciałam się na to zgodzić.

– Nigdy w życiu – powiedziałam, a do moich oczu napłynęły łzy.

Wychowamy to dziecko – powiedział Krzysiek. – Chyba nie myślałaś, że..? – nie dokończył zdania.

A potem mocno mnie przytulił i zapewnił, że wszystko będzie dobrze. Oczywiście mu uwierzyłam, bo mój mąż nigdy nie kłamał.

Nasze życie się zmieniło

Decyzja o urodzeniu dziecka zmieniła nasze życie o sto osiemdziesiąt stopni. Najpierw niezbyt dobrze znosiłam ciążę, która okazała się drogą przez mękę. Potem nie byliśmy w stanie przyzwyczaić się do wiecznie płaczącego niemowlaka.

– Czy ona musi tak ciągle płakać? – pytałam zrozpaczona. Miałam już serdecznie dosyć tego wszystkiego i w takiej chwili jedyne co czułam, to złość i zmęczenie. O miłości macierzyńskiej nie było nawet mowy.

Ale i ona przyszła z czasem. Po kilku miesiącach Ania skradła nasze serca i sprawiła, że w końcu zaczęliśmy się cieszyć, że jesteśmy rodzicami. I to właśnie wtedy obiecaliśmy sobie, że wychowany to dziecko najlepiej jak umiemy. Niestety okazało się, że chęci nie zawsze idą w parze z rzeczywistością.

Rozpieściliśmy córkę

Teraz sobie myślę, że być może to my popełniliśmy błąd wychowawczy. Już na samym początku założyliśmy, że wychowamy Anię  w miłości i poczuciu bezpieczeństwa. Ale jednocześnie strasznie ją rozpieściliśmy. Nasza córka już od samego początku dostawała wszystko, na co miała ochotę, a my nie potrafiliśmy jej odmówić.

– Ale ja to chcę – krzyczała i tupała nogą, gdy próbowaliśmy jej czegokolwiek odmówić.

A ponieważ nie chcieliśmy przeciągać takich scen, to zazwyczaj jej ulegaliśmy. A nasza córka uśmiechała się z triumfem i w myślach pewnie już obmyślała kolejną taką akcję.

Nie wiedzieliśmy jak to zmienić. Wprawdzie zarówno nasi rodzice, jaki moja siostra dawali nam mnóstwo rad, ale żadna z nich nie działała.

Wyrośnie z tego – powiedziałam w końcu do męża, który też był już wyraźnie zmęczony zachowaniem naszej córki.

Jednak tak naprawdę sama do końca w to nie wierzyłam. I niestety miałam rację.

Wprowadziliśmy zasady

Ania z każdym kolejnym rokiem stawała się coraz bardziej rozwydrzona, niegrzeczna i roszczeniowa. A ja coraz bardziej odnosiłam wrażenie, że wychowaliśmy egoistkę. I chociaż nie chciałam się do tego przyznać, to w głównej mierze była to nasza wina.

W końcu postanowiliśmy coś z tym zrobić. Przeprowadziliśmy rozmowę z Anią i poinformowaliśmy ją, że teraz zmieniają się zasady.

– Od teraz będziesz musiała zasłużyć na kolejny plecak, bluzę lub płytę – poinformował ją Krzysiek. – Może w końcu docenisz to, co masz – dodał.

Nasza córka nic nie powiedziała, ale spojrzała na nas w sposób, który jednoznacznie wskazywał, że wcale jej się to nie podoba. Ale my byliśmy nieugięci. Od tamtego momentu skończyło się kupowanie wszystkiego, czego zażyczyła sobie Ania, a drobne upominki były za dobre oceny, posprzątanie pokoju czy wyniesienie śmieci. Mieliśmy nadzieję, że ta metoda przyniesie oczekiwane rezultaty.

Tego się nie spodziewałam

Pewnego popołudnia zauważyłam, że Ania grzebie w mojej torebce.

– Co robisz? – zapytałam ze złością.

Właśnie uświadomiłam sobie, że córka podbiera pieniądze z mojego portfela.

– Nic takiego – usłyszałam w odpowiedzi.

Córka patrzyła mi prosto w oczy, a żaden mięsień na jej twarzy nawet nie drgnął.

– Przecież widziałam! – wybuchłam. – Podbierałaś pieniądze z mojego portfela – powiedziałam podniesionym głosem.

Nie chciałam krzyczeć, ale nie potrafiłam się powstrzymać. Bo o ile rozwydrzoną smarkulę mogłam jeszcze znieść, to mała złodziejka była nie na moje nerwy.

– Bo nie chcieliście mi dać na nową płytę mojego ukochanego zespołu! – krzyknęła w końcu moja córka. – A ja bardzo chcę ją mieć.

Byłam w szoku. Moja córka postanowiła mnie okraść, aby kupić sobie coś, o czym marzyła.

– I uważasz, że kradzież jest rozwiązaniem? – zapytałam.

Starałam się mówić spokojnie, chociaż wewnątrz wszystko się we mnie gotowało.

– Ja chcę mieć tę płytę – odpowiedziała córka. I nic więcej – ani przeprosin, ani wstydu ani obietnicy poprawy. Kompletnie nic.

– Chyba ponieśliśmy porażkę wychowawczą – powiedziałam mężowi, który wrócił do domu kilka godzin później. I oboje doszliśmy do wniosku, że to jest ostatni moment, aby jeszcze coś zrobić.

Postanowiliśmy umówić wizytę u psychologa. Sami nie damy sobie rady i wiemy, że bez pomocy specjalisty będzie tylko gorzej. A tak jest jeszcze nadzieja, że nasza córka wyrośnie na przyzwoitego człowieka. Zrobimy wszystko, aby tak się stało.

Katarzyna, 42 lata

Czytaj także: „Mąż zabronił mi się wtrącać w życie córki. Nie mogę patrzeć, jak robi z siebie nudną kurę domową”
„Córka zamiast się uczyć, kręci filmiki do internetu. A bez wykształcenia będzie przecież latać z mopem za marne grosze”
„Poszłam posprzątać grób męża i wróciłam wstrząśnięta. Nie zapalę mu już znicza nawet na Wszystkich Świętych”

Redakcja poleca

REKLAMA